download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała czerwony i mokry od wina.
- Jake jest zajęty gawędzeniem z modelkami. Wróć teraz do biura i przebierz się.
Przy okazji sprawdzisz zawartość jego biurka.
Holly miała ochotę krzyczeć ze złości, ale nie miała wyjścia.
- Tylko się przebiorę i wyjdę - wmawiała sobie, wchodząc do biura. - Przez kilka
dni mogę grać na zwłokę albo powiem Maksowi, że niczego nie znalazłam.
Budynek świecił pustkami, tylko strażnik pilnował wejścia. Holly, mimo że posia-
dała magnetyczne karty i klucze, czuła się jak złodziej. Zdarzało się, że w weekendy
pracowała do późna, toteż strażnik nawet nie mrugnął okiem, gdy wchodziła do środka.
Najpierw wyciągnęła z szafki zapasową koszulę i włożyła, w pośpiechu zapinając
guziki, a następnie weszła do gabinetu Jake'a znajdującego się tuż obok. Nie zapalała
nawet lampy, światło z korytarza było wystarczające. Holly przelotnie zarejestrowała, że
na biurku pełno było dokumentów, raportów i własnoręcznie sporządzonych notatek.
Nie, nie mogę, jęknęła w duchu.
Ale czy miała inne wyjście? Jeśli nie pomoże Maksowi, straci pracę. Nie chodziło
jej tylko o pieniądze, choć wręcz desperacko były jej potrzebne. Lubiła to miejsce, ludzi,
z którymi pracowała. Sporo wysiłku włożyła, by udowodnić, że potrafi być świetnym
pracownikiem, co wielokrotnie podkreślała Kimberly.
W głowie Holly odezwał się szyderczy głos. Była tak świetnym pracownikiem, że
nie dotrzymała podpisanych warunków i przespała się ze swoim szefem.
Odetchnęła głęboko kilka razy i podeszła do biurka. Próbowała otworzyć szufladę,
ale była zamknięta na klucz. Powierzchownie przejrzała dokumenty leżące na blacie, ale
nie znalazła niczego, co świadczyłoby o złej woli Jake'a. Nagle zauważyła pod jednym z
segregatorów telefon komórkowy. Musiał go zostawić przez przypadek. W sekundę po-
tem usłyszała dźwięk rozsuwanych drzwi windy. Serce podeszło jej do gardła. To musiał
być Jake! Wrócił po telefon! Wpadła w panikę. Było już za późno, aby wrócić do swo-
jego pokoju.
Myśl, Holly, myśl trzeźwo!
Szybko wybiegła zza biurka, stanęła naprzeciwko dużego lustra i rozpięła guziki
koszuli. Tak jak się spodziewała, gdy Jake otworzył drzwi do gabinetu, jego wzrok od
razu przykuł jej piękny biust, znakomicie uwypuklony dzięki koronkowej bieliźnie. Na-
wet nie musiała udawać zaskoczonej, gdy go zobaczyła. Wydała tylko cichy okrzyk i za-
kryła się rękami.
- Wylałam wino na bluzkę - pospieszyła z wyjaśnieniami. Widziała, jak stoi zszo-
kowany w drzwiach, wciąż trzymając dłoń na klamce, i jak jego wzrok błądzi po jej cie-
le. - Naprawdę.
Gestem wskazała na okno.
- W twoim biurze są rolety i... lustro. Miałam w szafce zapasową koszulę... - tłu-
maczyła nieporadnie, czując, że tylko się pogrąża. Świetna z niej agentka, nie ma co. -
Wyszedłeś z przyjęcia tak wcześnie? - spytała nerwowo, próbując odwrócić jego uwagę.
- Ty również - zauważył trzeźwo.
Podszedł do swojego biurka i zapalił lampkę.
W ciepłym świetle jego twarz wydała jej się jeszcze bardziej fascynująca. Prosty
nos, ciemne, wysoko uniesione brwi, lekko wystające kości policzkowe, które nadawa-
łyby rysom twarzy delikatność, gdyby nie mocno zarysowana linia szczęki.
- Naprawdę przyszłaś do biura, żeby zmienić bluzkę, Holly?
- Ja... ja... - jąkała się przerażona, ogarnięta paniką.
A jednak w jego oczach nie wyczytała oskarżenia, tylko... pożądanie? Namiętność?
Nie mogła złapać tchu.
- Co tu robisz, Holly?
- Wkładam bluzkę.
Próbowała się uśmiechnąć, ale tylko lekko wykrzywiła usta. Złapała się za poły
bluzki i skierowała w stronę drzwi.
- Przepraszam - wydusiła i zrobiła krok do wyjścia, ale to była błędna decyzja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •