download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to było tak dawno temu. Kogo to teraz obchodzi?
- Mnie. Komuś upiekła się kara za morderstwo. I ten ktoś może nadal mieszka w okolicy.
- Chyba nie jest zbyt niebezpieczny, skoro od tamtego czasu nikogo więcej nie zabił. - Loren Jackson
ruszył do drzwi, zatrzymał się i odwrócił. - Rzadko słuchałeś moich rad. Ale tym razem naprawdę
powinieneś. Było, minęło. Zostaw to, tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Carter nie wierzył własnym uszom.
- Gdybyś zapomniał, to ci przypomnę: jestem tu szeryfem. Płacą mi za utrzymywanie prawa. Nie
pozwolę, żeby komuś morderstwo uszło na sucho. Bez względu na to, ile sprawca ma lat. Albo kim on
jest.
- To bardzo zle, synu. Boję się, że skończy się to na tym, że skrzywdzisz tych, na których najbardziej
ci zależy. - Odwrócił się i wyszedł, pozostawiając Cartera, który czuł dokładnie to samo.
Chester Bailey podniósł wzrok, gdy Eve weszła do
WWÓZ ZMIERCI
117
bistro. Od razu pojaśniał na jej widok, co sprawiło, że Eve poczuła jeszcze większą winę, że nie
spotkała się z nim wcześniej.
- Witaj, Eve. - Chester wstał i uścisnął ją mocno.
- Cieszę się, że cię widzę. - Trzymał ją przez chwilę w ramionach, po czym cofnął się, by przyjrzeć się
jej dokładnie i zobaczył łzy w jej oczach. - Stało się coś niedobrego?
- Ja też bardzo się cieszę z naszego spotkania.
- Przez wiele lat wpadała do domu rodziców na jeden dzień, przenocowała i już jej nie było
następnego dnia rano.
- Rozgościłaś się w domu babci? - zapytał ojciec.
- Tak.
Usiadła w boksie naprzeciwko ojca. Wydawał się mniejszy niż go zapamiętała. Trochę opadły mu
ramiona, włosy posiwiały, ale mimo to nadal wyglądał bardzo chłopięco.
- Twoja babcia bardzo by się z tego cieszyła - wyznał Chester z miną, jakby zastanawiał się, dlaczego
jego córka zamieszkała w domu babci i po co w ogóle wróciła w rodzinne strony. - Cieszę się, że
wróciłaś.
- Pomyślałam, że mama może mnie potrzebować
- odparła Eve, lekko zająknąwszy się kłamstewkiem.
- A ty? Co u ciebie słychać?
- Wszystko dobrze. - Wziął do ręki menu. - Dzisiejsze danie dnia to grillowana pierś kurczaka, ale
możesz zamówić, co chcesz. Susie przyrządza doskonały filet z pstrąga.
Susie? Właśnie w tej chwili z kuchni wyszła niska i delikatnej budowy kobieta o blond włosach,
opalona i umalowana. Była w wieku ojca.
118
B. J. DANIELS
- To moja córka Eve - przedstawił jej Eve. Susie uśmiechnęła się.
- Witaj, Eve. Ojciec wiele mi o tobie opowiadał. Jest z ciebie bardzo dumny. Może podpowiedziałabyś
mi, jak przystroić to miejsce, żeby było nieco przytulniej?
- Susie niedawno kupiła to bistro - wyjaśnił Chester. - Powiedziałem Susie, że studiowałaś aranżację
wnętrz.
Eve skinęła głową, czując, że Chester i Susie bardzo zbliżyli się do siebie.
- Wszystko wygląda tu na doskonale dopasowane. - Tylko tyle udało jej się powiedzieć. - Chętnie
zjem danie dnia i poproszę o mrożoną herbatę.
- Ja poproszę to samo - powiedział Chester, oddając Susi niemi.
Usłyszeli odgłos otwieranych drzwi i do bistra wszedł Hugh Arneson z tartaku.
- Cześć, Eve - zawołał wesoło od progu. - Cieszę się, że udało ci się wydostać z przełomów.
Uśmiech Chestera zniknął z jego twarzy. Machnął Hughowi na powitanie i spojrzał na Eve pytającym
wzrokiem.
- Spędziłam noc w przełomach. Nadeszła burza. Głupio postąpiłam.
Ojciec szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.
- Opowiadaj, kiedy to się stało?
- Przedwczoraj. Ale wszystko dobrze się skończyło.
- Aż dziw mnie bierze, że jeszcze nic o tym nie słyszałem - westchnął. - Ostatnio mam dużo nad-
godzin. Dopiero dziś wróciłem do Whitehorse i chyba to wszystko tłumaczy. Ale nie spodziewałem
siÄ™
WWÓZ ZMIERCI
119
po twojej matce, że do mnie nie zadzwoni z wiadomością, co się wydarzyło.
- To nie było konieczne. - Eve zniżyła głos. - Tato, powiedz mi, co stało się między tobą a mamą?
Chester Bailey momentalnie zmienił się na twarzy. Miał na niej wyraz paniki.
- Nic się nie stało. Po prostu wygodniej mi jest mieszkać w Whitehorse, jeśli dojeżdżam do pracy w
Saco.
Eve pokręciła głową i wyjrzała za okno. Na ulicy między sklepem z narzędziami a redakcją lokalnej
gazety parkowało z pół tuzina zabłoconych pikapów.
- Kochanie. - Ojciec sięgnął po dłoń Eve. - Potrzebujemy z mamą po prostu trochę czasu.
- Więc się nie rozwodzicie? - zapytała łamiącym się z przejęcia szeptem. W tej chwili zdała sobie
sprawę, że nie chce, żeby rodzice się rozwiedli.
- Nie, oczywiście, że się nie rozwodzimy - odpowiedział Chester z jeszcze bardziej nieszczęśliwą
minÄ….
W tym momencie pojawiła się Susie, stawiając na stole dwie szklanki mrożonej herbaty. Miała
zaczerwienione policzki. Musiała usłyszeć jego ostatnie słowa. Szybko odwróciła się i odeszła
zmieszana.
Ojciec najwyrazniej spotykał się z Susie i pewnie Susie myślała, że on rozwiedzie się z Lilą.
Eve upiła duży łyk herbaty, czując, że ciężko będzie jej przełknąć posiłek.
W bistrze pojawiło się kilku mieszkańców miasteczka. Wyrażali Eve swoją radość, że jest cała i
zdrowa. Dziękowała im, jednocześnie obserwując ojca. Zauważyła, że staje się coraz bardziej
podirytowany.
120
B. J. DANIELS
- Nadal nie rozumiem, dlaczego matka do mnie nie zadzwoniła.
No bo jest jakby trochę zajęta innym mężczyzną, a poza tym wyjechała sobie na jakieś pogrzeby do
Great Falls, odpowiedziała mu w myślach Eve.
Czy ojciec wiedział o Errolu Wilsonie? Czy to dlatego się wyprowadził?
Dopiero teraz dotarło do Eve, że gdy widziała matkę wyjeżdżającą pikapem, to nie miała ze sobą
żadnych rzeczy. Czy ona sobie wymyśliła ten pogrzeb w Great Falls, gdy odkryła, że w skrzyni nie ma
brązowego płaszcza babci? A może tylko pojechała do ośrodka kultury na wspólne szycie i dopiero
potem chciała wrócić do domu i wziąć ubranie na zmianę? Czy Errol Wilson też z nią pojechał?
Mieszkańcy wchodzili i wychodzili, zamieniali z nią po kilka słów o Starym Mieście i Whitehorse. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •