download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Portier przywitał go bez uniżoności, acz z należnym szacunkiem. Tara uśmiechnęła się z przymusem,
kiedy skłonił przed nią głowę.
Hol był tak wytworny, że jego luksus stawał się niemal niedostrzegalny: marmury, dąb, kwiaty. Złoce-
nia w windach.
Nie odzywała się, kiedy jechali na górę, kiedy wznosili się hen ponad poziom przyziemnej rzeczywis-
tości i codziennych trosk.
Drzwi windy otworzyły się. Tara pewnie stałaby w kabinie i patrzyła pustym wzrokiem przed siebie,
gdyby Raf nie pociągnął jej delikatnie za rękę.
Po kilku krokach stanęli przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Raf otworzył, puścił dłoń Tary, zapalił
światła.
Zamrugała, gdy wnętrze wyłoniło się nagle z mroku.
Znajdowali się w narożnym apartamencie na dachu wieżowca. Dwie przeszklone ściany, za nimi
panorama miasta, widok na Central Park. Zdało się, że wystarczy usunąć szybę, by dotknąć gwiazd,
zdjąć księżyc. Pomyślała, że już dostała i księżyc, i swoją gwiazdkę z nieba.
Wnętrze było urządzone nowocześnie. Przy wejściu meksykańskie kafle, dalej gruba, beżowa
wykładzina, kanapy obite białą skórą, kominek z czerwonej cegły
Uśmiech tygrysa 99
i mosiądzu. W głębi po lewej znajdowały się drzwi prowadzące na taras, skąd jeszcze bliżej było do
gwiazd.
Tara zrobiła krok w głąb pokoju i stanęła na miękkiej wykładzinie. Futro zsunęło się z ramion.
Raf, patrząc na nią, ledwo mógł oddychać. Kobieta z krwi i kości, a przecież aż nierealna. Złote włosy
kontrastowały z czarną suknią i to srebrne futro, które miękko chyliło się ku podłodze.
Wysoka, szczupła, elegancka. Co ona takiego miała w sobie? Cokolwiek to było, pozostawało
niepochwyt-ne. Srebrzysty blask jej oczu? Tembr głosu?
Upozowana, znieruchomiała w kadrze reklamowej fotografii, mogła być Tarą modelką, twarzą i
postacią znaną milionom. Już przed tym wizerunkiem mężczyzna mógł się korzyć.
Ale jego zaczarowała żywa istota. Jej ruchy, spojrzenie, głos, dotyk. Esencja kobiecości. Coś
rzeczywiście niepochwytnego.
WziÄ…Å‚ od niej futro zsuwajÄ…ce siÄ™ z ramion.
- Podoba ci siÄ™?
- Spektakularne wnętrze.
- I spektakularny widok. Najbardziej kocham niebo za oknami.
- Tak.
Raf położył futro na fotelu i ruszył w stronę kuchni, całej w bieli i chromach. Dłoń mu drżała, kiedy
otwierał lodówkę.
- Wina?
Zastanawiała się chwilę. Też drżała.
- Tak, proszę. Mogę... mogę wyjść na taras?
- Oczywiście, zaraz do ciebie dołączę.
100 Heather Graham
Podeszła do drzwi, które otworzyły się po lekkim dotknięciu. Kiedy znalazła się na zewnątrz,
owionęło ją zimno. Ogarnęła się ramionami, ale nie chciała wracać po futro.
Zapadła już noc, pachniały kwiaty na tarasie, pachniało powietrze po deszczu. Niebo jak granatowy
aksamit...
Raf stanął za Tarą i podał wysoki kieliszek z winem. Chwyciła go jak tonący brzytwę i wychyliła
szybko. Zbyt szybko.
Wtedy jej dotknął. Czuła go za sobą, czuła jego rękę na ramieniu, palce gładzące kark, ciepły oddech.
Po prostu stał, a ona tajała. Pragnęła go.
Zamknęła oczy. Minęły dwa lata od tej strasznej nocy z Tinem. Dwa lata od momentu, kiedy poczuła,
że wszystko w niej umarło. Była pewna, że już nigdy nikogo nie będzie pragnąć, że już nigdy w
nikim...
Bała się. Była zdenerwowana, była gotowa... i bardzo się bała.
- Zamówiłem kolację - szepnął, a potem zaczął wskazywać gwiazdy: - Wielka Niedzwiedzica,
Per-seusz, Kasandra.
- Znasz wszystkie?
- Wiele. Kiedy pływasz po morzu, poznajesz niebo i gwiazdy. Na pokładzie, na środku oceanu,
czasem masz wrażenie, że poza nimi nie ma nic, tylko bezkres i gwiazdy. Człowiek czuje się maleńki.
Dotknął policzkiem jej włosów, wdychając delikatny zapach. Noc, ocean, gwiazdy i tylko ich dwoje.
Zwietny początek, pomyślał. Teraz mógłby rozwinąć marynistyczny temat, dopłynąć do Caracas i
zacząć ją delikatnie wypytywać.
Uśmiech tygrysa 101
Nie, nie mógłby. Coś się stało. Coś wyjątkowego. Nie wolno mu tego zniszczyć. Jedno nierozważne
słowo, jeden niewłaściwy gest i zniknie magia, która pojawiła się między nimi. Musi być delikatny i
uważny, jeśli nie chce tego popsuć.
Tara w milczeniu upiła łyk wina. Stali zapatrzeni w rozgwieżdżone niebo, nie odzywając się słowem,
ale z każdą chwilą w sposób coraz bardziej nieodparty wiedzieli, że jest coś... Ona i on. Ich ciała.
Wzajemna bliskość.
Gdy odezwał się cichy dzwonek, Raf poszedł otworzyć. Przez szybę Tara dostrzegła posłańców
wnoszÄ…cych dania na platerach.
Ponownie spojrzała w niebo i upiła łyk wina. Po chwili wrócił Tyler, żeby zaprosić ją do stołu.
Zasiedli do kolacji. Tym razem zamówił owoce morza: krewetki, langusty, do tego szparagi, delikatne
białe pieczywo. Raf podnosił platerowe pokrywy z półmisków, podsuwał Tarze kolejne dania,
dolewał wina.
- Jesteś świetnym kelnerem - zażartowała.
- Pracowałem w tej branży. Potrafię też doskonale gotować.
- Godne podziwu. Jeżeli mówisz prawdę. Zaśmiał się.
- Któregoś dnia sama będziesz mogła osądzić. Unieśli kieliszki.
I wtedy Tara zaczęła drżeć, aż kieliszek przechylił się niebezpiecznie.
Nie wiedziała, jak bardzo pobladła. Złocące się włosy, karminowe usta i bladość twarzy, jeszcze bar-
dziej uwydatniana przez ciepło złota i czerwieni.
102 Heather Graham
Poderwał się, juz był przy niej, przyklęknął, uratował kieliszek i ujął dłoń Tary. Spojrzał jej w oczy.
- Boisz siÄ™ mnie - szepnÄ…Å‚.
- Ja... po prostu siÄ™ bojÄ™.
- Odwiozę cię do domu. - Chciał wstać.
- Nie! - Chwyciła go za rękę. Przez chwilę bawiła się jego palcami, po czym podniosła wzrok,
spojrzała mu w oczy, jakoś tak smutno, boleśnie, że serce stanęło mu na moment.
- Będziesz czuły? Cierpliwy?
- Zawsze, zawsze.
ROZDZIAA SIÓDMY [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •