[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do ciebie.
- Nie mogłem udzwignąd tego żelastwa!
Król roześmiał się na te słowa i dodał:
- Wierzę, sam pancerz na piersi waży 5000 syklów, to był przecież prawdziwy gigant.
- Ile to jest? - zapytał szeptem Tomek.
77
- Prawie 60 kilogramów. - wyjaśnił Elezar.
Król klasnął w ręce i spojrzał na swoje sługi, którzy natychmiast wnieśli olbrzymi pancerz.
- To jest teraz twoje, chłopcze! Moi giermkowie zaniosą łup tam, gdzie im wskażesz. Ponadto od
dzisiaj zamieszkasz na moim dworze. Mianuję cię gwardzistą królewskim! - tu spojrzał znacząco na
jednego ze swoich synów, jakby dawał mu jakiś sygnał. Ten podszedł do Dawida i rzekł:
- Jestem Jonatan. Jako żyje Pan, nie chcę, abyś był moim sługą, ale proszę cię, zostao moim
przyjacielem. Będę zaszczycony. - po czym chwycił w ręce swoją pelerynę i powiedział:
- Niech mój płaszcz, który ci daję, ochrania cię przed wzrokiem łuczników i oszczepników.
Następnie chwycił swoją broo i trzymając za ostrze pochylił ją ku Dawidowi, mówiąc:
- Niech ten mój miecz w twoim ręku nigdy nie cofa się przed wrogiem i niech daje wolnośd
naszemu narodowi. Niech ten łuk, z którego strzelałem, teraz nosi twoje strzały i rozprasza
nieprzyjaciela. Niech nikt nigdy nie odepnie ci tego pasa, aby wziąd cię do niewoli.
To mówiąc przypasał pochwę miecza, przełożył łuk przez pierś Dawida, po czym uniósł w górę rękę
nowego przyjaciela i trzymając wspólnie z nim wzniesiony miecz, zawołał na całe gardło: Elohim
zwyciężył!!!".
Fala radosnego szału przetoczyła się przez całą armię od jej przodu aż po tyły. Po chwili kilkadziesiąt
tysięcy gardeł z całych sił wołało:
- Elohim Zwyciężył, Elohim Zwyciężył, Elohim Zwyciężył!!!
78
Cała ziemia drżała od tej wrzawy. Miecze i oszczepy były na przemian unoszone w górę i uderzane o
piersi wojowników. Gromady ptactwa wystrzeliły przestraszone w niebo, jakby na wiwat dla zwycięskiej
armii. Tomka znowu ogarnęło to radosne poczucie wspólnoty. Darł się z całych sił, stojąc między
wspaniałymi mężczyznami, którzy wyzwolili swoje domy od śmiertelnego niebezpieczeostwa. Czuł się
naprawdę odważny i silny.
Elezar zawołał głośno do ucha Tomka:
- Spójrz jaka zmiana nastąpiła od wczoraj. Zarazili się odwagą. Wystarczył jeden Dawid, pewny, że
Elohim jest z nimi!
- Dosyd tych owacji! - krzyknął król. - Wracajmy do naszych żon i dzieci, zbyt długo na nas czekają!
Przyprowadzono konie. Król dosiadł kruczoczarnego rumaka i poderwał go do góry. Koo stanął
wyprężony na tylnych nogach, kopiąc przednimi w powietrzu i rżąc głośno. Król znów zawołał i ruszył
przed siebie majestatycznym krokiem, prowadząc uroczysty pochód. Dawid jechał obok synów Saula na
swym nowym wierzchowcu. Szeregi pieszych ruszyły, pociągając za sobą następne. Cała armia, jak wolno
płynąca szeroka rzeka, zmierzała w radosnym powrocie na powitanie swych rodzin.
Po kilku godzinach marszu zabrzmiał donośny sygnał ni to puzonu, ni to trąby.
- To dzwięk rogu, ogłasza czas postoju. - wyjaśnił Elezar.
Tomek, zniecierpliwiony i trochę blady, zapytał zduszonym głosem:
- Elezarze, powiedz mi, gdzie tu jest ubikacja?
79
- Tu nie ma ubikacji.
- Jak to: Nie ma?" Nawet jakieś przenośnej? To co mam zrobid, ledwo już trzymam.
- Ta przerwa jest między innymi w tym celu. - wyjaśniał jasnowłosy - Po prostu biegnij do lasu i
zrób, jak wy to mówicie, siku.
- Mhm. Bo widzisz... tego... no... ja muszę więcej niż siku
Elezar nachylił się ku niemu i poradził szeptem:
- Wez ostry kij, wykop nim dziurę pod drzewem, napełnij ją swoimi skarbami i zakop je solidnie,
aby żaden poszukiwacz nie wpadł na ich trop.
- A papier?
- Nie ma.
- %7łartujesz!? - wyjąkał zadziwiony Tomasz. - Nie używają papieru toaletowego? To co mam teraz
zrobid?
- Dęby mają najlepsze liście do tych spraw, to sprawdzona informacja, możesz ich spokojnie użyd.
Będzie, jak to mówią w waszych czasach, ekologicznie. Ha, ha, ha.
Tomasz nie odważył się zaśmiad z tego żartu. Napięta twarz nie pozwalała mu na to. Sytuacja była na tyle
poważna, że jakiekolwiek rozluznienie byłoby katastrofalne w skutkach. Po kilku sekundach wahania
ruszył pędem w stronę gęstwiny drzew, mijając po drodze mężczyzn, którzy już nacieszyli się pięknem
lasu.
Po całodniowym marszu przed oczami Tomka ukazało się w dolinie niewielkie miasteczko. Rozrzucone
na stokach parterowe domy, ulepione z gliny, bez szyb w oknach i z drewnianymi belkami na dachu,
otoczone były niezwykle liczną gromadą ludzi, czekających na przybywające wojsko.
80
Miasto wygląda jak przeludnione, gdzie oni się mieszczą?" - pomyślał chłopak.
- To Gibea Saulowa, stolica, miasto króla. - przedstawił miejsce Elezar, jakby słyszał rozważania
towarzysza, po czym dodał:
- Rodziny ściągnęły tu z całego kraju na powitanie swych mężczyzn. Widzisz, to nie była jakaś tam
wojna, w której bezsensownie giną ludzie. To było jak obrona rodziny przed bandytami. Wiesz przecież,
że chyba każdy ojciec rzuciłby się jak lew, aby bronid żonę i dzieci przed złodziejami czy mordercami.
- Ja myślałem, że to była po prostu bitwa dwóch armii. - Tomek wyraził głośno swoje zdanie.
- Tak, ale czy wiesz, co tamci zamierzali? Kilka tygodni temu dziesiątki tysięcy Filistynów ruszyło na
Izrael, aby go zniszczyd. Na szczęście, ci wojownicy, do których się wczoraj przyłączyliśmy, przegonili
wroga, a wierz mi, że planował on straszne rzeczy. Najpierw chcieli pozabijad wszystkich mężczyzn.
Następnie dotarliby tutaj i do innych miast. Znów zabiliby, kogo by tylko chcieli: starców, kobiety, dzieci.
Kto uniknąłby miecza, trafiłby do niewoli w strasznych warunkach. Zrabowaliby też cały dobytek i
podpalili wszystkie domy. Czy wyobrażasz sobie jak bardzo wszyscy się tu bali, nie wiedząc czyje wojsko
nadejdzie z pola bitwy? Tak! Wczoraj walczyliśmy o życie i wolnośd dla tych ludzi.
- Dobrze, że to my powróciliśmy po wygranej bitwie. - podsumował Tomek. Dla niego była to
całkiem nowa sytuacja. Zrozumiał też jak bardzo wygodny jest jego świat, tam w przyszłości.
81
4
Zwrócił teraz uwagę na dzieci, które jako pierwsze wyrwały się w kierunku powracających mężczyzn.
Ruszyły biegiem przez łąki, podskakując i krzycząc radośnie, wypatrywały swych ojców, maszerujących w
szeregach. Chłopcy wymachiwali drewnianymi mieczami, gotowi do walki, gdyby trzeba było pomóc
dorosłym. Tak to z daleka wyglądało. Niektóre z maluchów kiwały rączkami i krzyczały coś cienkimi
głosikami do tatusiów. Mężczyzni, widząc swoje dzieci, uśmiechali się do nich, ale nie mogli bez rozkazu
odejśd z szeregu. Wojsko było coraz bliżej miasta. Na łąki wybiegły również kobiety, niektóre z małymi
dziedmi na rękach, wszystkie pięknie ubrane. Młode dziewczyny, ze świeżo uplecionymi wiankami we
włosach, taoczyły z radości, intonując naprędce ułożoną pieśo. Po chwili dołączyły do nich pozostałe
kobiety:
Pokonał Saul tysiąc swych wrogów, lecz Dawid pobił dziesiątki tysięcy."
Słowa te brzmiały coraz głośniej, przepełnione radością i podziwem dla zwycięzców. Teraz śpiewało i
taoczyło już całe miasto, a pieśo napełniała wzruszeniem serca wojowników. Każdy z nich wiedział
bowiem, że wśród tego wspaniałego chóru, śpiewają ich ukochane żony, córki i matki.
Nagle, ku zaskoczeniu swych najbliższych rycerzy z gwardii przybocznej, król bardzo zdenerwowanym
głosem krzyknął do Abnera: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
do ciebie.
- Nie mogłem udzwignąd tego żelastwa!
Król roześmiał się na te słowa i dodał:
- Wierzę, sam pancerz na piersi waży 5000 syklów, to był przecież prawdziwy gigant.
- Ile to jest? - zapytał szeptem Tomek.
77
- Prawie 60 kilogramów. - wyjaśnił Elezar.
Król klasnął w ręce i spojrzał na swoje sługi, którzy natychmiast wnieśli olbrzymi pancerz.
- To jest teraz twoje, chłopcze! Moi giermkowie zaniosą łup tam, gdzie im wskażesz. Ponadto od
dzisiaj zamieszkasz na moim dworze. Mianuję cię gwardzistą królewskim! - tu spojrzał znacząco na
jednego ze swoich synów, jakby dawał mu jakiś sygnał. Ten podszedł do Dawida i rzekł:
- Jestem Jonatan. Jako żyje Pan, nie chcę, abyś był moim sługą, ale proszę cię, zostao moim
przyjacielem. Będę zaszczycony. - po czym chwycił w ręce swoją pelerynę i powiedział:
- Niech mój płaszcz, który ci daję, ochrania cię przed wzrokiem łuczników i oszczepników.
Następnie chwycił swoją broo i trzymając za ostrze pochylił ją ku Dawidowi, mówiąc:
- Niech ten mój miecz w twoim ręku nigdy nie cofa się przed wrogiem i niech daje wolnośd
naszemu narodowi. Niech ten łuk, z którego strzelałem, teraz nosi twoje strzały i rozprasza
nieprzyjaciela. Niech nikt nigdy nie odepnie ci tego pasa, aby wziąd cię do niewoli.
To mówiąc przypasał pochwę miecza, przełożył łuk przez pierś Dawida, po czym uniósł w górę rękę
nowego przyjaciela i trzymając wspólnie z nim wzniesiony miecz, zawołał na całe gardło: Elohim
zwyciężył!!!".
Fala radosnego szału przetoczyła się przez całą armię od jej przodu aż po tyły. Po chwili kilkadziesiąt
tysięcy gardeł z całych sił wołało:
- Elohim Zwyciężył, Elohim Zwyciężył, Elohim Zwyciężył!!!
78
Cała ziemia drżała od tej wrzawy. Miecze i oszczepy były na przemian unoszone w górę i uderzane o
piersi wojowników. Gromady ptactwa wystrzeliły przestraszone w niebo, jakby na wiwat dla zwycięskiej
armii. Tomka znowu ogarnęło to radosne poczucie wspólnoty. Darł się z całych sił, stojąc między
wspaniałymi mężczyznami, którzy wyzwolili swoje domy od śmiertelnego niebezpieczeostwa. Czuł się
naprawdę odważny i silny.
Elezar zawołał głośno do ucha Tomka:
- Spójrz jaka zmiana nastąpiła od wczoraj. Zarazili się odwagą. Wystarczył jeden Dawid, pewny, że
Elohim jest z nimi!
- Dosyd tych owacji! - krzyknął król. - Wracajmy do naszych żon i dzieci, zbyt długo na nas czekają!
Przyprowadzono konie. Król dosiadł kruczoczarnego rumaka i poderwał go do góry. Koo stanął
wyprężony na tylnych nogach, kopiąc przednimi w powietrzu i rżąc głośno. Król znów zawołał i ruszył
przed siebie majestatycznym krokiem, prowadząc uroczysty pochód. Dawid jechał obok synów Saula na
swym nowym wierzchowcu. Szeregi pieszych ruszyły, pociągając za sobą następne. Cała armia, jak wolno
płynąca szeroka rzeka, zmierzała w radosnym powrocie na powitanie swych rodzin.
Po kilku godzinach marszu zabrzmiał donośny sygnał ni to puzonu, ni to trąby.
- To dzwięk rogu, ogłasza czas postoju. - wyjaśnił Elezar.
Tomek, zniecierpliwiony i trochę blady, zapytał zduszonym głosem:
- Elezarze, powiedz mi, gdzie tu jest ubikacja?
79
- Tu nie ma ubikacji.
- Jak to: Nie ma?" Nawet jakieś przenośnej? To co mam zrobid, ledwo już trzymam.
- Ta przerwa jest między innymi w tym celu. - wyjaśniał jasnowłosy - Po prostu biegnij do lasu i
zrób, jak wy to mówicie, siku.
- Mhm. Bo widzisz... tego... no... ja muszę więcej niż siku
Elezar nachylił się ku niemu i poradził szeptem:
- Wez ostry kij, wykop nim dziurę pod drzewem, napełnij ją swoimi skarbami i zakop je solidnie,
aby żaden poszukiwacz nie wpadł na ich trop.
- A papier?
- Nie ma.
- %7łartujesz!? - wyjąkał zadziwiony Tomasz. - Nie używają papieru toaletowego? To co mam teraz
zrobid?
- Dęby mają najlepsze liście do tych spraw, to sprawdzona informacja, możesz ich spokojnie użyd.
Będzie, jak to mówią w waszych czasach, ekologicznie. Ha, ha, ha.
Tomasz nie odważył się zaśmiad z tego żartu. Napięta twarz nie pozwalała mu na to. Sytuacja była na tyle
poważna, że jakiekolwiek rozluznienie byłoby katastrofalne w skutkach. Po kilku sekundach wahania
ruszył pędem w stronę gęstwiny drzew, mijając po drodze mężczyzn, którzy już nacieszyli się pięknem
lasu.
Po całodniowym marszu przed oczami Tomka ukazało się w dolinie niewielkie miasteczko. Rozrzucone
na stokach parterowe domy, ulepione z gliny, bez szyb w oknach i z drewnianymi belkami na dachu,
otoczone były niezwykle liczną gromadą ludzi, czekających na przybywające wojsko.
80
Miasto wygląda jak przeludnione, gdzie oni się mieszczą?" - pomyślał chłopak.
- To Gibea Saulowa, stolica, miasto króla. - przedstawił miejsce Elezar, jakby słyszał rozważania
towarzysza, po czym dodał:
- Rodziny ściągnęły tu z całego kraju na powitanie swych mężczyzn. Widzisz, to nie była jakaś tam
wojna, w której bezsensownie giną ludzie. To było jak obrona rodziny przed bandytami. Wiesz przecież,
że chyba każdy ojciec rzuciłby się jak lew, aby bronid żonę i dzieci przed złodziejami czy mordercami.
- Ja myślałem, że to była po prostu bitwa dwóch armii. - Tomek wyraził głośno swoje zdanie.
- Tak, ale czy wiesz, co tamci zamierzali? Kilka tygodni temu dziesiątki tysięcy Filistynów ruszyło na
Izrael, aby go zniszczyd. Na szczęście, ci wojownicy, do których się wczoraj przyłączyliśmy, przegonili
wroga, a wierz mi, że planował on straszne rzeczy. Najpierw chcieli pozabijad wszystkich mężczyzn.
Następnie dotarliby tutaj i do innych miast. Znów zabiliby, kogo by tylko chcieli: starców, kobiety, dzieci.
Kto uniknąłby miecza, trafiłby do niewoli w strasznych warunkach. Zrabowaliby też cały dobytek i
podpalili wszystkie domy. Czy wyobrażasz sobie jak bardzo wszyscy się tu bali, nie wiedząc czyje wojsko
nadejdzie z pola bitwy? Tak! Wczoraj walczyliśmy o życie i wolnośd dla tych ludzi.
- Dobrze, że to my powróciliśmy po wygranej bitwie. - podsumował Tomek. Dla niego była to
całkiem nowa sytuacja. Zrozumiał też jak bardzo wygodny jest jego świat, tam w przyszłości.
81
4
Zwrócił teraz uwagę na dzieci, które jako pierwsze wyrwały się w kierunku powracających mężczyzn.
Ruszyły biegiem przez łąki, podskakując i krzycząc radośnie, wypatrywały swych ojców, maszerujących w
szeregach. Chłopcy wymachiwali drewnianymi mieczami, gotowi do walki, gdyby trzeba było pomóc
dorosłym. Tak to z daleka wyglądało. Niektóre z maluchów kiwały rączkami i krzyczały coś cienkimi
głosikami do tatusiów. Mężczyzni, widząc swoje dzieci, uśmiechali się do nich, ale nie mogli bez rozkazu
odejśd z szeregu. Wojsko było coraz bliżej miasta. Na łąki wybiegły również kobiety, niektóre z małymi
dziedmi na rękach, wszystkie pięknie ubrane. Młode dziewczyny, ze świeżo uplecionymi wiankami we
włosach, taoczyły z radości, intonując naprędce ułożoną pieśo. Po chwili dołączyły do nich pozostałe
kobiety:
Pokonał Saul tysiąc swych wrogów, lecz Dawid pobił dziesiątki tysięcy."
Słowa te brzmiały coraz głośniej, przepełnione radością i podziwem dla zwycięzców. Teraz śpiewało i
taoczyło już całe miasto, a pieśo napełniała wzruszeniem serca wojowników. Każdy z nich wiedział
bowiem, że wśród tego wspaniałego chóru, śpiewają ich ukochane żony, córki i matki.
Nagle, ku zaskoczeniu swych najbliższych rycerzy z gwardii przybocznej, król bardzo zdenerwowanym
głosem krzyknął do Abnera: [ Pobierz całość w formacie PDF ]