download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dopadła go jednym skokiem i otworzyła. Następnie odwróciła się i rozejrzała gorączkowo w
poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za broń. Nadawał się do tego jedynie metalowy wysoki
kosz na śmieci. Wyszarpnęła z niego plastykowy worek i oceniła wagę. Kosz był na tyle ciężki, by
uczynić komuś szkodę i na tyle lekki, by mogła go unieść. Chwyciła go obiema rękami i wniosła za
drzwi kabiny.
Zaledwie zamknęła je za sobą, uchyliły się na cal.
- Allie?
Ross. Uniosła kosz nad głową i wstrzymała oddech. Szczelina poszerzyła się.
98
KERRY CONNOR
- Allie, odpowiedz mi. Z otwartego okna nadciągnął powiew. Musiał go poczuć, bo jednym ruchem
otworzył drzwi na oścież.
Zamachnęła się.
Kosz z głuchym łomotem opadł na głowę Rossa. Mężczyzna upadł twarzą na podłogę. Koszula
odchyliła się z tyłu, odsłaniając pistolet.
Allie odstawiła kosz i wyszarpnęła mu z kieszeni broń. Teraz, jeśli będzie próbował ją ścigać, nie
pójdzie mu już tak łatwo.
Nie sprawdziła, czy krwawi. Nie mogła dopuścić do głosu poczucia winy. Jeśli nie ucieknie, Ross i tak
wystawi ją na śmierć. Nie dał jej wyboru.
Zignorowała krótkie poczucie ulgi, gdy usłyszała, jak jęknął cicho. Wyszła z budynku i nie chcąc
zwrócić na siebie uwagi, zmusiła się, by nie pobiec do-samochodu. Szła szybko, drżąc, że w każdej
chwili może usłyszeć za sobą kroki Rossa.
Otworzyła drzwi pasażera i sięgnęła po torbę, żeby wstawić ją na przednie siedzenie.
Nagle silna dłoń zacisnęła się na ramieniu Allie, wyszarpując ją z wozu. Pistolet wypadł jej z palców i
ze stukiem uderzył o podłogę.
Ogarnęła ją dzika furia.
Nie! Tym razem jej nie zatrzyma!
Wyszarpnęła się gwałtownie i odwróciła ku niemu, gotowa rozorać mu twarz paznokciami, jeśli
będzie trzeba.
Ich spojrzenia spotkały się. To nie był Ross.
Roy Taylor pochylał się nad nią. Spojrzenie miał
UCIECZKA W MROK
99
tak samo przerażające i martwe jak wówczas, na ulicy. Uśmiechał się okrutnie wąskimi, bezkrwiśtymi
wargami.
Zobaczyła pięść tuż przed swoją twarzą na ułamek sekundy, zanim poczuła cios. Ból eksplodował pod
czaszką, a głowa odskoczyła raptownie. Usta wypełnił słony smak krwi. Zamrugała rozpaczliwie, aby
rozpędzić mgłę przed oczami.
Teraz widziała już tylko jego. Podsunął się jeszcze bliżej; gorący oddech palił jej twarz i wciskał się
do płuc. Myślała, że się udusi.
- To tylko przygrywka - ostrzegł. - Należy ci się dużo więcej i wierz mi, będziesz miała wszystko, na
co zasłużyłaś. - Znów chwycił jej ramię. - A teraz chodz. Dalej jedziesz ze mną.
Rossa obudził głośny jęk. Dopiero po dobrej chwili zrozumiał, że sam wydał ten odgłos.
Zamrugał, zmagając się z tępym, pulsującym bólem głowy. Otworzył oczy i zobaczył ocean szarości.
Beton. Betonowa podłoga damskiej toalety.
Cholera, Allie, zapłacisz mi za to. Trudno, niech robi pod siebie, ale następną toaletę zobaczy dopiero
przed Nowym Jorkiem, pomyślał mściwie.
Ignorując ból pod czaszką, chwiejnie podniósł się na nogi i oparł o framugę drzwi, czekając, aż świat
przestanie wirować mu przed oczami. Potrząsnął głową, aby lepiej widzieć i skrzywił się, gdy przeszył
go ból w karku. Musiał być nieprzytomny najwyżej parę chwil. Nie mogła uciec daleko.
Wyszedł z budynku i jego wściekłość natychmiast ulotniła się, gdy zobaczył scenę na parkingu.
Jakiś mężczyzna trzymał Allie. Byl odwrócony do
100
KERRY CONNOR
niego plecami, ale Ross potrafił rozpoznać tego drania zawsze i wszędzie.
Taylor próbował ją uprowadzić. Nie dała się, walczyła.
Ross rzucił się przed siebie, wołając Taylora, aby odwrócić uwagę napastnika od Allie. Sięgnął po
broń, ale kieszeń była pusta. Musiała ją zabrać.
Kątem oka zarejestrował, że jakiś nowy samochód wjeżdża na parking.
Wtedy Taylor uderzył Allie. Krew bryznęła jej z ust.
Ross, zaszokowany, potknął się, po czym pobiegł jeszcze szybciej. Allie nie dała mu szans, aby jej
pomógł. Zabrała mu broń.
Taylor próbował znów pociągnąć ją za sobą, myśląc zapewne, że teraz będzie uległa. Najwyrazniej nie
zdawał sobie sprawy, z kim ma do czynienia. Rzuciła się na niego, wznosząc łokieć - tak
błyskawicznie, że zobaczył go w ostatniej chwili i nie zdążył się uchylić. A już z pewnością nie
widział kolana, które wbiło się w jego krocze. Zawył z bólu i rozluznił chwyt na tyle, że mogła walnąć
go torbą, trzymaną w drugiej ręce, i odtrącając go, pobiec przed siebie.
Ross zatrzymał się, gdy zobaczył, że Allie zmienia kierunek i biegnie wprost na niego.
Taylor odwrócił się z grymasem furii.
Miał w ręku broń.
Ross znów rzucił się przed siebie.
Taylor uniósł broń.
Ross otworzył usta do ostrzegawczego krzyku, choć wiedział, że nie zdąży.
Huk strzału zagłuszył słowa.
Na ułamek sekundy zamarło mu serce.
UCIECZKA W MROK
101
Lecz Allie ciągle biegła ku niemu, nie zwalniając ani na moment, nawet się nie potykając. Za to Ross
zgubił krok i znieruchomiał w szoku, niezdolny pojąć tego, co widzi.
Chór przerażonych i zaskoczonych głosów rozbrzmiał echem z drugiej strony parkingu. Ross nie
wydał dzwięku. Osłupiały, wpatrywał się w krwawą miazgę, która pojawiła się tam, gdzie jeszcze
przed chwilą był czubek głowy Roya Taylora. Za moment ciało Taylora bezwładnie padło na ziemię.
To było jak koszmarny sen, pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Ktoś zabił Taylora. Odstrzelił mu pół
głowy.
Taylor był martwy.
Ross ocknął się wreszcie i szybko odwrócił, szukając wzrokiem zabójcy. Zobaczył mężczyznę
wysiadającego z samochodu, który przed chwilą przyjechał. Z bronią w ręku obcy zaczął iść, kierując
się wyraznie w jego stronę.
Allie dopadła go pierwsza. Przebiegłaby obok, gdyby nie wyciągnął ręki i nie zatrzymał jej. Szarpnęła
się, lecz nie popuścił chwytu.
Zaczęła dziko mu się wyrywać. Chwycił ją za drugie ramię i zmusił, by popatrzyła mu w oczy.
- Allie, wszystko porządku. On zabił Taylora.
- Wiem, ale widzisz, że dalej uciekam. Muszę stąd zniknąć.
To nie miało żadnego sensu. Może nie zrozumiała, co mówi?
- Allie, on zabił Taylora - powtórzył. - Jest po naszej stronie.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Nie. Nie jest.
102
KERRY CONNOR
Nie przekonały go ani jej słowa, ani skrajna desperacja, brzmiąca w jej głosie. Przekonał go wyraz
oczu Allie, który widział już wcześniej, kiedy pierwszy raz zobaczył ją na chicagowskiej ulicy, gdy
przylgnęła do niego, a on zamknął ją w ochronnym uścisku. Wyraz skrajnej paniki. Strach malujący
się w każdym szczególe jej rysów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •