[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Na widok Bruce'a Friendly'ego dostaję gęsiej skórki ze strachu.
— Ja teŜ. Ale posiadanie takiego szefa hartuje charakter.
— Nie. Jest zakłamany i zacofany. Poza tym próbował mnie obmacywać.
— Bruce Friendly próbował cię obmacywać?
— Udawał, Ŝe sięga po płaszcz, ale kto sięga po płaszcz," składając dłoń w miseczkę?
62
Jim złoŜył dłoń w opisany sposób, po czym popatrzył Karen Goudemark w oczy. Przy tej
bliskości nawet słowo „miseczka" wydawało się mieć erotyczny podtekst i potrzebował sporo
siły woli, by nie spuścić nieco wzroku.
— Jestem zszokowany — stwierdził.
— Nie jesteś, ale doceniam współczucie. Doszli do pracowni biologicznej numer 1.
— To moja — poinformowała Karen. — MoŜe złapię cię później.
— MoŜe moglibyśmy wyskoczyć na drinka? Jestem niezły, jeśli chodzi o program nauczania
i podwyŜszanie poziomu wiedzy uczniów.
— Tego mogę się dowiedzieć od Rogera i Chucka — odparowała, a w jej oczach pojawił się
wyzywający ognik, jaki widywał w czasach, które zdawały się bardzo odległą przeszłością.
Flirtowała z nim. — Dlaczego nie pokaŜesz mi, jak wyglądają tańce i hulanki?
— Tańce i hulanki? Jasne. Jutro jest czwartek, moŜe zechcesz wpaść do Slant Club i poznać
mojego przyjaciela Mervyna. No i potańczyć. I pohulać.
— Brzmi ciekawie. W co mam się ubrać? Próbowali kończyć rozmowę drobnymi flircikami,
kiedy
korytarzem nadbiegł Nestor. Oczy miał przepełnione przeraŜeniem, a poznaczoną plamami
twarz bladą z rozpaczy.
— Panie Rook! Panie Rook! Musi pan szybko przyjść! Chodzi o Raya!
— Co się z nim stało? — spytał Jim w biegu.
— Przyssało go! Nie moŜe się oderwać! Krzyczy z bólu!
ROZDZIAŁ 5
Jim popędził za Nestorem przez wahadłowe drzwi i wybiegli z budynku. Natychmiast
dostrzegł grupę uczniów i usłyszał przeraźliwe wycie, jakie wydaje z siebie przejechany przez
samochód pies. Przebiegli trawnik i przepchnęli się przez uczniów do schodów,
prowadzących do skrzydła z pracowniami artystycznymi. U szczytu schodów stał Ray
Krueger i trzymał się obydwiema rękami za poręcz ze stalowej rury. Głowę odrzucił do tyłu,
po twarzy spływały mu łzy. TuŜ za nim stał Dennis Pease i próbował go pocieszyć, woźny
Clarence ciągnął za nadgarstki. Było takŜe kilka dziewcząt z klasy Jima — Joyce Capistrano,
Laura Killmeyer i Dottie Osias — wszystkie płakały z przeraŜenia i szoku.
— Panie Rook! — krzyknął Clarence. — Bez względu na to, co pan zamierza, nie wolno
dotykać poręczy!
— Dlaczego? — spytał Jim, wchodząc po schodach.
— Jest zimna, panie Rook. Poręcz jest tak zimna, Ŝe dłoń przykleiłaby się panu do metalu jak
Rayowi.
— Przykleiła mu się dłoń? O czym ty mówisz?
— Ray rozmawiał z Laurą, pochylił się nad poręczą
i nagle nie mógł oderwać dłoni — wyjaśnił Dennis. —* Powtarzał ciągle: „ale jest zimna",
„ale zimna" i „pali mnie".
64
Próbowaliśmy oderwać mu ręce, ale się nie udało, i powiem panu, panie Rook, Ŝe ta kopana
poręcz jest zimna na maksa. Jim podszedł do Raya i ujął jego twarz w dłonie.
— Ray! Ray, posłuchaj mnie! To ja, Jim Rook. Przyszedłem ci pomóc.
Oczy Raya były jednak wywrócone do tyłu i dygotał z bólu. Wyglądał tak, jakby dostawał
wstrząsu i najwyraźniej nie przewracał się tylko dlatego, Ŝe miał unieruchomione dłonie.
— Posłuchaj, Ray, wszystko będzie dobrze. — Odwrócił się. — Czy ktoś zadzwonił pod
dziewięćset jedenaście? Po ambulans i straŜ poŜarną?
— Tak — odpowiedział Nestor, który stał tuŜ obok Jima. — Powiedzieli, Ŝe będą tu za sześć
minut.
Jim popatrzył na poręcz, którą Ray z taką siłą ściskał. Na metalu widać było szron, kryształy
odbijały promienie słońca, a temperatura musiała być naprawdę niska, bo powierzchnia
metalu dymiła. Na ile Jim mógł ocenić, poręcz zamarzła od dołu schodów aŜ po wejście do
skrzydła artystycznego. Dłonie Raya — z wyjątkiem fioletowopurpuro-wych opuszków
palców — były białe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
— Na widok Bruce'a Friendly'ego dostaję gęsiej skórki ze strachu.
— Ja teŜ. Ale posiadanie takiego szefa hartuje charakter.
— Nie. Jest zakłamany i zacofany. Poza tym próbował mnie obmacywać.
— Bruce Friendly próbował cię obmacywać?
— Udawał, Ŝe sięga po płaszcz, ale kto sięga po płaszcz," składając dłoń w miseczkę?
62
Jim złoŜył dłoń w opisany sposób, po czym popatrzył Karen Goudemark w oczy. Przy tej
bliskości nawet słowo „miseczka" wydawało się mieć erotyczny podtekst i potrzebował sporo
siły woli, by nie spuścić nieco wzroku.
— Jestem zszokowany — stwierdził.
— Nie jesteś, ale doceniam współczucie. Doszli do pracowni biologicznej numer 1.
— To moja — poinformowała Karen. — MoŜe złapię cię później.
— MoŜe moglibyśmy wyskoczyć na drinka? Jestem niezły, jeśli chodzi o program nauczania
i podwyŜszanie poziomu wiedzy uczniów.
— Tego mogę się dowiedzieć od Rogera i Chucka — odparowała, a w jej oczach pojawił się
wyzywający ognik, jaki widywał w czasach, które zdawały się bardzo odległą przeszłością.
Flirtowała z nim. — Dlaczego nie pokaŜesz mi, jak wyglądają tańce i hulanki?
— Tańce i hulanki? Jasne. Jutro jest czwartek, moŜe zechcesz wpaść do Slant Club i poznać
mojego przyjaciela Mervyna. No i potańczyć. I pohulać.
— Brzmi ciekawie. W co mam się ubrać? Próbowali kończyć rozmowę drobnymi flircikami,
kiedy
korytarzem nadbiegł Nestor. Oczy miał przepełnione przeraŜeniem, a poznaczoną plamami
twarz bladą z rozpaczy.
— Panie Rook! Panie Rook! Musi pan szybko przyjść! Chodzi o Raya!
— Co się z nim stało? — spytał Jim w biegu.
— Przyssało go! Nie moŜe się oderwać! Krzyczy z bólu!
ROZDZIAŁ 5
Jim popędził za Nestorem przez wahadłowe drzwi i wybiegli z budynku. Natychmiast
dostrzegł grupę uczniów i usłyszał przeraźliwe wycie, jakie wydaje z siebie przejechany przez
samochód pies. Przebiegli trawnik i przepchnęli się przez uczniów do schodów,
prowadzących do skrzydła z pracowniami artystycznymi. U szczytu schodów stał Ray
Krueger i trzymał się obydwiema rękami za poręcz ze stalowej rury. Głowę odrzucił do tyłu,
po twarzy spływały mu łzy. TuŜ za nim stał Dennis Pease i próbował go pocieszyć, woźny
Clarence ciągnął za nadgarstki. Było takŜe kilka dziewcząt z klasy Jima — Joyce Capistrano,
Laura Killmeyer i Dottie Osias — wszystkie płakały z przeraŜenia i szoku.
— Panie Rook! — krzyknął Clarence. — Bez względu na to, co pan zamierza, nie wolno
dotykać poręczy!
— Dlaczego? — spytał Jim, wchodząc po schodach.
— Jest zimna, panie Rook. Poręcz jest tak zimna, Ŝe dłoń przykleiłaby się panu do metalu jak
Rayowi.
— Przykleiła mu się dłoń? O czym ty mówisz?
— Ray rozmawiał z Laurą, pochylił się nad poręczą
i nagle nie mógł oderwać dłoni — wyjaśnił Dennis. —* Powtarzał ciągle: „ale jest zimna",
„ale zimna" i „pali mnie".
64
Próbowaliśmy oderwać mu ręce, ale się nie udało, i powiem panu, panie Rook, Ŝe ta kopana
poręcz jest zimna na maksa. Jim podszedł do Raya i ujął jego twarz w dłonie.
— Ray! Ray, posłuchaj mnie! To ja, Jim Rook. Przyszedłem ci pomóc.
Oczy Raya były jednak wywrócone do tyłu i dygotał z bólu. Wyglądał tak, jakby dostawał
wstrząsu i najwyraźniej nie przewracał się tylko dlatego, Ŝe miał unieruchomione dłonie.
— Posłuchaj, Ray, wszystko będzie dobrze. — Odwrócił się. — Czy ktoś zadzwonił pod
dziewięćset jedenaście? Po ambulans i straŜ poŜarną?
— Tak — odpowiedział Nestor, który stał tuŜ obok Jima. — Powiedzieli, Ŝe będą tu za sześć
minut.
Jim popatrzył na poręcz, którą Ray z taką siłą ściskał. Na metalu widać było szron, kryształy
odbijały promienie słońca, a temperatura musiała być naprawdę niska, bo powierzchnia
metalu dymiła. Na ile Jim mógł ocenić, poręcz zamarzła od dołu schodów aŜ po wejście do
skrzydła artystycznego. Dłonie Raya — z wyjątkiem fioletowopurpuro-wych opuszków
palców — były białe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]