[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Woda chlupała nam pod nogami. Ten parkiet chyba jednak trochę się zniszczy. Widziałam
kiedyś w telewizji program o powodzi. W jednym z domów, które pokazywali, była czarna,
powykrzywiana podłoga. I jakaś kobieta płakała, \e przez wodę cała klepka jej spuchła. Na
pewno nie o takim parkiecie marzyła mama Zuzi przez całe \ycie...
- Popchnij od dołu! - Zuzia szarpała się z ogromnym balkonowym oknem. Na razie
było 1:0 dla okna. A właściwie dla wiatru. Ale wiatr nie wiedział o wszystkim. Nie wiedział,
\e Zuzia nie jest sama!
Podeszłam do niej. Nogi ju\ miałam całe mokre i było mi strasznie zimno. No dobrze,
będę się nad sobą u\alać za chwilę. Teraz trzeba wygrać z oknem. Złapałam za ramę i z całej
siły popchnęłam ją do przodu. I jeszcze raz...
- Hurra! Zamknęłyśmy! - Zuzia pocałowała mnie w policzek lodowatymi ustami.
No dobra, ale co teraz? Przecie\ zamknięcie okna to dopiero początek. Trzeba coś
zrobić z tą wodą, jakoś uratować parkiet... To, co się jeszcze da uratować...
Domem wstrząsnął kolejny grzmot, a błyskawica na moment oświetliła cały pokój. No
tak, rychło w czas! Prosiłam o światło przedtem, kiedy się obijałyśmy o meble...
- Jak to strasznie wygląda! - westchnęła Zuzia. Dzielna druhna zastępowa znowu
gdzieś znikła? - Bo\e, co my zrobimy? Jak to posprzątać? Od czego zacząć?
- Od wody - powiedziałam stanowczo. - Najpierw trzeba zetrzeć wodę...
Zuzia bezradnie zaczęła podnosić z podłogi drobiazgi pozrzucane przez wiatr z półek i
stolika. Ksią\kę, kilka gazet, długopis, no\yczki, doniczkę z jakimś kwiatkiem, paprotką
chyba, szklankę z resztką kawy, drewniany wazonik... Wszystko oczywiście było kompletnie
mokre. Rozło\yłam na wersalce ksią\kę i gazety. Mo\e dzięki temu szybciej wyschną?
- Masz jakieś szmaty? - zapytałam. - Musimy czymś pozbierać tę wodę...
- Mama ma, ale nie wiem gdzie - Zuzia trzęsła się jeszcze bardziej ni\ wtedy, przy
telefonie, gdy myślała, \e mamę przywaliło drzewo. Sama ju\ nie wiedziałam, czy dr\y z
zimna, czy z nerwów. - Chyba w łazience, ale tam przecie\ siedzi Julka.
- Coś strasznie długo tam siedzi - powiedziałam. Ale przecie\ wcale nie zamierzałam
jeszcze bardziej denerwować Zuzi! Szybko więc dodałam: - Mówiła, \e marzy o gorącej
kąpieli, pewnie le\y w wannie i pisze wiersze... Potem się nią zajmiemy, teraz musimy wy-
trzeć podłogę. Do sucha. śeby parkiet nie spuchł!
- Parkiet! - Zuzia zareagowała na to słowo jak posłuszny \ołnierz na komendę
dowódcy. Rzuciła się do szafy i zaczęła wyciągać z niej ubrania.
- Będziesz wycierać podłogę spodniami? - wyczułam dłonią twarde płaskie szwy na
wąskich nogawkach. D\insy, na pewno!
- Wszystko mi jedno - Zuzia wyrwała mi spodnie z rąk i zaczęła nimi zbierać wodę. -
Gdzie ja mam to wycisnąć? Kurczę, miska te\ jest w łazience. Julka, wychodz!
- Przyniosę garnek - postanowiłam i ruszyłam po omacku w stronę kuchni.
Wiedziałam, \e dojście tam zajmie mi z dziesięć minut, ale co innego mogłam zrobić? Zanim
włączą prąd albo zacznie wschodzić słońce, parkiet nasiąkłby wodą i nic ju\ by go nie
uratowało. Trzeba było działać natychmiast.
Wycierałyśmy podłogę, czym popadnie, wyciskając ubrania do dwóch wielkich
garnków.
- To chyba jedwab - powiedziałam, dotykając kolejnej ścierki podanej mi przez
Zuzię.
- Kurczę, bluzka mamy - Zuzia rzuciła ją za siebie, na wersalkę, i sięgnęła po następne
ubrania. - To chyba podkoszulek, upierze się bez problemu. Dobrze, \e zauwa\yłaś, to znaczy
wyczułaś, \e tamto to był jedwab! Bo inaczej byłaby masakra i wielki płacz, mo\e nawet
większy ni\ o tę podłogę... Mama chodzi zwykle w d\insach, sama zobaczysz. Ale tata miał
w lipcu wielki bal ubezpieczycieli. Było ze trzech ministrów, wielka gala, kawior i homary...
No i mama za prawie pół pensji kupiła sobie tę bluzkę. Nie spała z nerwów przez dwie noce,
ale uznała, \e ma do niej moralne prawo, \e jej się nale\y, raz w \yciu... Nawet ślub brała w
sukience z bawełny, dosłownie za pięć złotych. Więc wtedy postanowiła zaszaleć. No a ja
wytarłabym tą bluzką podłogę...
Wstałam z kolan i starannie zło\yłam bluzkę, którą Zuzia rzuciła na kanapę. Skoro to
najwa\niejsza i najdro\sza bluzka pani Zawadzkiej...
ROZDZIAA 15
UWIZIONA [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Woda chlupała nam pod nogami. Ten parkiet chyba jednak trochę się zniszczy. Widziałam
kiedyś w telewizji program o powodzi. W jednym z domów, które pokazywali, była czarna,
powykrzywiana podłoga. I jakaś kobieta płakała, \e przez wodę cała klepka jej spuchła. Na
pewno nie o takim parkiecie marzyła mama Zuzi przez całe \ycie...
- Popchnij od dołu! - Zuzia szarpała się z ogromnym balkonowym oknem. Na razie
było 1:0 dla okna. A właściwie dla wiatru. Ale wiatr nie wiedział o wszystkim. Nie wiedział,
\e Zuzia nie jest sama!
Podeszłam do niej. Nogi ju\ miałam całe mokre i było mi strasznie zimno. No dobrze,
będę się nad sobą u\alać za chwilę. Teraz trzeba wygrać z oknem. Złapałam za ramę i z całej
siły popchnęłam ją do przodu. I jeszcze raz...
- Hurra! Zamknęłyśmy! - Zuzia pocałowała mnie w policzek lodowatymi ustami.
No dobra, ale co teraz? Przecie\ zamknięcie okna to dopiero początek. Trzeba coś
zrobić z tą wodą, jakoś uratować parkiet... To, co się jeszcze da uratować...
Domem wstrząsnął kolejny grzmot, a błyskawica na moment oświetliła cały pokój. No
tak, rychło w czas! Prosiłam o światło przedtem, kiedy się obijałyśmy o meble...
- Jak to strasznie wygląda! - westchnęła Zuzia. Dzielna druhna zastępowa znowu
gdzieś znikła? - Bo\e, co my zrobimy? Jak to posprzątać? Od czego zacząć?
- Od wody - powiedziałam stanowczo. - Najpierw trzeba zetrzeć wodę...
Zuzia bezradnie zaczęła podnosić z podłogi drobiazgi pozrzucane przez wiatr z półek i
stolika. Ksią\kę, kilka gazet, długopis, no\yczki, doniczkę z jakimś kwiatkiem, paprotką
chyba, szklankę z resztką kawy, drewniany wazonik... Wszystko oczywiście było kompletnie
mokre. Rozło\yłam na wersalce ksią\kę i gazety. Mo\e dzięki temu szybciej wyschną?
- Masz jakieś szmaty? - zapytałam. - Musimy czymś pozbierać tę wodę...
- Mama ma, ale nie wiem gdzie - Zuzia trzęsła się jeszcze bardziej ni\ wtedy, przy
telefonie, gdy myślała, \e mamę przywaliło drzewo. Sama ju\ nie wiedziałam, czy dr\y z
zimna, czy z nerwów. - Chyba w łazience, ale tam przecie\ siedzi Julka.
- Coś strasznie długo tam siedzi - powiedziałam. Ale przecie\ wcale nie zamierzałam
jeszcze bardziej denerwować Zuzi! Szybko więc dodałam: - Mówiła, \e marzy o gorącej
kąpieli, pewnie le\y w wannie i pisze wiersze... Potem się nią zajmiemy, teraz musimy wy-
trzeć podłogę. Do sucha. śeby parkiet nie spuchł!
- Parkiet! - Zuzia zareagowała na to słowo jak posłuszny \ołnierz na komendę
dowódcy. Rzuciła się do szafy i zaczęła wyciągać z niej ubrania.
- Będziesz wycierać podłogę spodniami? - wyczułam dłonią twarde płaskie szwy na
wąskich nogawkach. D\insy, na pewno!
- Wszystko mi jedno - Zuzia wyrwała mi spodnie z rąk i zaczęła nimi zbierać wodę. -
Gdzie ja mam to wycisnąć? Kurczę, miska te\ jest w łazience. Julka, wychodz!
- Przyniosę garnek - postanowiłam i ruszyłam po omacku w stronę kuchni.
Wiedziałam, \e dojście tam zajmie mi z dziesięć minut, ale co innego mogłam zrobić? Zanim
włączą prąd albo zacznie wschodzić słońce, parkiet nasiąkłby wodą i nic ju\ by go nie
uratowało. Trzeba było działać natychmiast.
Wycierałyśmy podłogę, czym popadnie, wyciskając ubrania do dwóch wielkich
garnków.
- To chyba jedwab - powiedziałam, dotykając kolejnej ścierki podanej mi przez
Zuzię.
- Kurczę, bluzka mamy - Zuzia rzuciła ją za siebie, na wersalkę, i sięgnęła po następne
ubrania. - To chyba podkoszulek, upierze się bez problemu. Dobrze, \e zauwa\yłaś, to znaczy
wyczułaś, \e tamto to był jedwab! Bo inaczej byłaby masakra i wielki płacz, mo\e nawet
większy ni\ o tę podłogę... Mama chodzi zwykle w d\insach, sama zobaczysz. Ale tata miał
w lipcu wielki bal ubezpieczycieli. Było ze trzech ministrów, wielka gala, kawior i homary...
No i mama za prawie pół pensji kupiła sobie tę bluzkę. Nie spała z nerwów przez dwie noce,
ale uznała, \e ma do niej moralne prawo, \e jej się nale\y, raz w \yciu... Nawet ślub brała w
sukience z bawełny, dosłownie za pięć złotych. Więc wtedy postanowiła zaszaleć. No a ja
wytarłabym tą bluzką podłogę...
Wstałam z kolan i starannie zło\yłam bluzkę, którą Zuzia rzuciła na kanapę. Skoro to
najwa\niejsza i najdro\sza bluzka pani Zawadzkiej...
ROZDZIAA 15
UWIZIONA [ Pobierz całość w formacie PDF ]