download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielka. A poza tym uważam, że wygląda ślicznie.
- Nie miałem nic złego na myśli - warknął Ethan. - Oczywiście, że jest śliczna.
Wygląda, jakby połknęła piłkę do koszykówki, ale to chyba lepiej, niż gdyby
wyglądała, jakby połknęła buicka.
Stękając głośno, Peter po raz ostatni dzwignął sztangę i Ethan pomógł mu
ułożyć ją na wspornikach.
- Czegoś tu nie rozumiem - powiedział Peter. Sapiąc głośno, wytarł pot z czoła
i karku. - Drwisz sobie z ciąży Lucy i z tego, że jesteśmy razem szczęśliwi, a potem
przychodzisz, żebym ci pomógł zrobić wrażenie na dziewczynie. Dziewczynie,
która sprawiła, jeśli dobrze zrozumiałem, że poważnie zacząłeś myśleć o
małżeństwie i założeniu rodziny.
- Byłem już żonaty - rzucił Ethan. - To się nie sprawdziło.
- Dlatego, że Susan szukała tylko pieniędzy. Teraz jesteś starszy i mądrzejszy.
Taką mam przynajmniej nadzieję. Niczego już nie musisz udowadniać, zapraszając
do domu te pustogłowe cizie.
Ethan zagryzł wargi. Zacisnął pięści. Gdyby to nie był Peter, jego najlepszy
przyjaciel, chyba by go uderzył.
- O co ci chodzi?
- Chodzi mi o to, że nigdy przedtem nie zapraszałeś mnie i Lucy na kolację z
którąś z twoich przyjaciółek. Nawet nie chciałeś o nich nigdy rozmawiać. - Peter
46
S
R
spojrzał nań badawczo. - I oto nagle oświadczasz, że urządzasz małe przyjęcie w
 Hot Spot" i żądasz, żebyśmy wraz z Lucy się tam zjawili. Dlaczego? Tak bardzo
lubisz tę dziewczynę? Czy może chcesz się jej pozbyć i liczysz na to, że moja żona
przypiecze ją jak stek na ruszcie?
Peter uśmiechnął się szeroko.
- Nie, nie zamierzam się jej pozbyć - zapewnił Ethan z uśmiechem. - I
wolałbym, żebyś trzymał Lucy na krótkiej smyczy, jeśli łaska.
- Ona sama decyduje, co robi. Mnie nic do tego. - Wzruszył ramionami. -
Wygląda mi na to, że ją lubisz, co?
Ethan poczuł w żołądku ukłucie strachu. Nie, nie był jeszcze gotowy, by się
do tego przyznać.
Nie mógł przestać myśleć o Gwen. O tym, jak wyglądała, kiedy odprowadzał
ją po lunchu. Zresztą niedaleko, bo się uparła, że pójdzie sama. Patrzył, gdy się
oddalała, kołysząc biodrami tak, że świętego sprowadziłaby na ziemię.
Zauważył, że zerkała przez ramię, jakby się upewniała, czy za nią nie idzie.
- Nie nazwałbym tego w ten sposób - mruknął. - Ale chciałbym ją poznać
trochę lepiej. Dlatego zaprosiłem Lucy i ciebie. Polubi was. Wy ją też, wiem o tym.
Nie musisz się o nic martwić. Rozmawiałem już z firmą cateringową. Wszystko jest
uzgodnione.
Peter wstał i ruszył do pryszniców.
- Porozmawiam z Lucy, ale niczego nie obiecuję.
- Zwietnie. - Ethan poszedł za nim. - Dzięki. Powiedz Lucy, że będę jej bardzo
wdzięczny. A jeśli kiedyś będziecie chcieli, mogę posiedzieć z waszym kotem.
- Może posiedzisz z naszym dzieckiem.
Na samą myśl o krzyczącym niemowlęciu Ethan skrzywił się przerazliwie. I te
kaszki, pieluchy, brr... Z trudem zmusił się do uśmiechu.
- Skoro tak ma być, pewnie będę musiał - powiedział z kwaśną miną. - Widać
ufacie mi na tyle, żeby mi powierzyć swoje dziecko.
47
S
R
Peter ściągnął brwi. Zastanawiał się nad słowami Ethana.
- Tak, masz rację - powiedział z namysłem. - Chyba będę jeszcze musiał to
przemyśleć. Ale na pewno coś wymyślimy. A co do środowego wieczoru pamiętaj,
żebyś miał dużo buraków.
- Buraków?
- Tak. Lucy ostatnio szaleje za nimi. Jeśli nie będziesz ich miał, gotowa
odgryzć ci rękę.
- Buraki. - Ethan westchnął ciężko i przeciągnął dłonią po twarzy. Wszystko
strasznie się komplikowało. - Dobrze, załatwione. Każę dostawcy przywiezć całe
wiadro buraków.
Gwen starała się nie myśleć o nadchodzącej kolacji z Ethanem. Aż do
środowego poranka, kiedy to otworzyła szafę i znów sobie uświadomiła, że nie ma
co na siebie włożyć.
W każdym razie nie miała nic odpowiedniego na wieczór w klubie z jego
przyjaciółmi, na pewno o wiele bardziej obytymi z takimi okazjami niż ona.
Jacy są jego przyjaciele? - zastanawiała się.
Młodzi? Przebojowi? Weseli?
Czy przyjdzie jej siedzieć przy blond piękności z silikonowym biustem? A
może obok tłustego producenta filmowego, który zaproponuje jej przesłuchanie na
kanapie, kiedy nikt nie będzie widział?
Dość. Nie można tak oceniać nieznajomych. Przyjaciele Ethana mogli być
przecież najbardziej uroczymi ludzmi na świecie.
W końcu sam Ethan zupełnie nie pasował do jej dotychczasowego
wyobrażenia o właścicielu nocnego klubu. Był miły, delikatny i... słodki.
Zapewne nie zawsze wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.
Sama była tego najlepszym przykładem. W rzeczywistości była zupełnie inna, niż
mogło wyglądać. Przynajmniej kiedy była w towarzystwie Ethana.
48
S
R
Ale nie mogła powiedzieć mu prawdy. Nie mogła mu pokazać prawdziwej
Gwen Thomas, bo wtedy mógłby stracić zainteresowanie nią, mógłby przestać
chcieć się z nią widywać. I chociaż wiedziała, że ich znajomość się skończy, nie
chciała, żeby to się stało tak szybko.
Lubiła jego towarzystwo. Myślami wciąż była z nim. A wspomnienie tamtej
wspólnej nocy nadal przyprawiało ją o gęsią skórkę.
I stale miała nadzieję poznać go lepiej.
A to oznaczało, że ponownie będzie musiała pojechać do butiku po zakupy.
Pojechała tam prosto po pracy i spędziła na przymierzaniu i dopasowywaniu
ubrań ponad dwie godziny. Kiedy po raz chyba setny wyszła z przymierzalni,
właścicielka aż klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Złociutka, to jest to! - zawołała.
Latifa, czarnoskóra sprzedawczyni z kwiatami we włosach, która pomagała
Gwen skompletować strój na wieczór urodzinowy, też była zadowolona. Podeszła
bliżej i wygładziła ostatnie, nieistniejące fałdki na sukience.
Była to przylegająca do ciała, ogniście czerwona kreacja bez ramiączek. I do
tego krótki żakiecik.
Gwen stała przed wielkim lustrem i czuła się jak modelka. Nigdy dotąd nie
miała takich strojów. Zerknęła na metkę z ceną i omal nie dostała ataku serca.
Głęboko nabrała powietrza do płuc i gorączkowo rachowała w myślach, czy stać ją
na taki zakup.
Gdyby wzięła trochę nadgodzin w bibliotece i przez pewien czas ograniczyła
się do kanapek z masłem orzechowym...
- Jest pani pewna, że ten kolor jest stosowny na wieczór? - spytała.
- Oczywiście. Nie dla każdego i nie zawsze, ale na pani wygląda jak milion
dolarów. Mogłaby pani pójść w tej sukience w niedzielę do kościoła i nikt nie po-
wiedziałby ani słowa.
Latifa zachichotała. Cofnęła się o krok i stanęła z rękami na biodrach.
49
S
R
- Facetom zagotuje się pod czaszkami, ale to nie pani problem - prychnęła.
Kolor pasował do jej oczu i włosów. Nie mówiąc o tym, że sukienka
wspaniale podkreślała wszystkie krągłości jej figury. Nawet te, z których istnienia
nie zdawała sobie sprawy aż do pierwszej wizyty w klubie Ethana.
I tylko gdzieś na dnie duszy czaiły się wątpliwości, czy to nie przesada. W
dzień swoich urodzin też się ubrała przesadnie i wylądowała w łóżku Ethana. Ale
przecież o to jej chodziło, czyż nie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •