download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wobec Bolganich, jak Gomanganich. Sadząc po twoim stosunku do Bolganich, można by
mniemać, że to jakiś rodzaj nadludzi. To tylko zwierzęta, przyjacielu, i jeśli zostaniemy
wierni swej sprawie, odniesiemy nad nimi zwycięstwo.
 Zwierzętami są oni  odparł starzec  ale zwierzętami o ludzkim sprycie. Ich
chytrość i okrucieństwo są wprost szatańskie.
Zapadło długie milczenie, przerywane tylko nerwowymi szeptami Gomanganich, którzy
pod brzemieniem naprężonego oczekiwania na posiłki, tak długo nie nadchodzące,
najwidoczniej upadali na duchu. Ich przygnębienie zwiększała jeszcze niepokojąca myśl, co
tam Bolgani knuli, lub co już przygotowali. Milczenie goryli grozniejsze było od wrzawy
ataku. La pierwsza przerwała ciszę.
 Jeśli trzydziestu Gomanganich mogło tak łatwo wydostać się z pałacu, dlaczego my nie
moglibyśmy również tego uczynić.
 Dla dwu powodów  odrzekł Tarzan.  Po pierwsze, gdybyśmy się razem wszyscy
oddalili, wówczas Bolgani, którzy znacznie nas przewyższają liczebnie, mogliby nas dręczyć
i przetrzymywać tak długo, póki by ich posłowie nie wyprzedzili nas do wiosek. W wyniku
tego otoczyłyby nas tysiące wrogo usposobionych wojowników. Po drugie, chcę ukarać te
stworzenia, aby w przyszłości obcy przybysz mógł się czuć bezpieczny w Dolinie
Diamentowej. A teraz  dodał po chwili  powiem ci trzecią przyczynę, dlaczego teraz nie
możemy się wydostać.  Wskazał na okna, wychodzące na taras.  Patrz, taras i ogrody
pełne są Bolganich. Jakikolwiek jest ich plan, jego powodzenie zależy od naszej próby
ucieczki przez okna, gdyż, jeśli się nie mylę, Bolgani na tarasie i w ogrodach starają się ukryć
przed nami.
Starzec podszedł do tej części komnaty, z której mógł dojrzeć taras i ogrody, na które
wychodziły okna sali tronowej.
 Masz słuszność  rzekł, wróciwszy do człowieka małpy.  Bolgani są zgromadzeni
za oknami, inni prawdopodobnie zebrali się u podwojów. Musimy przekonać się o tym. 
Szybko podszedł do przeciwległej ściany, odchyliwszy zasłony zobaczył mały oddziałek
Bolganich. Stali bez ruchu, nie próbując wcale go pochwycić. Obszedł wszystkie wyjścia i za
każdym odkrył milczących strażników. Okrążył całą komnatę, po czym wrócił do Tarzana i
La.
 Tak jest, jak podejrzewałeś  rzekł  jesteśmy otoczeni. Jeśli nie nadejdzie pomoc,
jesteśmy zgubieni.
 Ale ich siły są podzielone  przypomniał mu Tarzan.
 Choćby nawet  odparł tamten  dosyć ich jest, by nas przemóc.
 Może masz słuszność  rzekł Tarzan  ale przynajmniej, stoczymy wspaniały bój.
 Co to!  zawołała La. Wszyscy obecni w komnacie zadarli głowy do góry i zobaczyli
w sklepieniu odsłonięte otwory, przez które zaglądały posępne oblicza kilkudziesięciu goryli.
 Co oni tam robią!  wykrzyknął Tarzan. Jak gdyby w odpowiedzi na to pytanie,
Bolgani zaczęli rzucać do sali tronowej pęki płonących szmat, nasączonych tłuszczem,
owiniętych skórą kozią, które napełniły komnatę gęstym, duszącym dymem i smrodem
palącej się skory i włosia.
ROZDZIAA XV
KRWAWA MAPA
Zakopawszy złoto, Esteban i Owaza wrócili do miejsca, w którym pozostawili pięciu
swych Murzynów i razem z nimi podążyli nad rzekę, gdzie zatrzymali się na nocleg.
Postanowili resztę towarzystwa pozostawić własnemu losowi, sami zaś mieli udać się na inne
wybrzeże, gdzie mogliby zwerbować dostateczną ilość tragarzy dla zabrania złota.
 Czyż zamiast nakładać tyle drogi aż do wybrzeża po tragarzy, nic moglibyśmy ich
równie dobrze nająć w najbliższej wiosce?  zapytał Esteban.
 Tacy ludzie nie doszliby z nami do wybrzeża. To nie tragarze. W najlepszym razie
donieśliby złoto do następnej wioski  rzekł Owaza.
 Cóż to szkodzi!  zauważył Hiszpan.  W następnej wiosce moglibyśmy znowu nająć
ludzi i tak dalej.
 Dobry to plan, Bwana, ale nie możemy go wykonać, bo nie mamy czym opłacić
tragarzy.
Esteban podrapał się po głowie.
 To prawda  przyznał  ale oszczędziłoby to nam diablo dużo drogi na wybrzeże tam
i z powrotem.  Siedzieli czas jakiś w zamyśleniu.  Mam dobrą myśl!  wykrzyknął
Hiszpan.  Gdybyśmy nawet mieli tragarzy, nie moglibyśmy się udać wprost na wybrzeże
obawiając się, że spotkamy Florę Hawkes i jej kompanię. Musimy wpierw poczekać, aż oni
wyjadą z Afryki. Potrwa to dobre dwa miesiące, bo oni nieprędko dostaną się na wybrzeże z
tą zgrają zbuntowanych Murzynów. Tymczasem wezmy jedną sztabę złota i w najbliższym
punkcie handlowym wymieńmy ją na towary. Potem wrócimy i najmiemy tragarzy, którzy
będą nieśli nasze złoto od wioski do wioski.
 Bwana wyrzekł słowa mądrości  rzekł Owaza  do najbliższego punktu handlowego
bliżej jest niż do wybrzeża, nie tyko więc nie zmarnujemy czasu, ale oszczędzimy sobie dużo
uciążliwej drogi.
 Rankiem więc pójdziemy i odgrzebiemy jedną sztabę. Ale musimy pójść sami, bo nie
trzeba, aby ktokolwiek wiedział, gdzie się złoto znajduje. Gdy po nie wrócimy, naturalnie,
reszta się dowie, ale wówczas będziemy wciąż z nimi razem, nie będzie więc obawy, by je
nam zabrali.
Nazajutrz Hiszpan i Owaza poszli do swych zakopanych skarbów i wyjęli jedną sztabę.
Przed odejściem Hiszpan nakreślił na wewnętrznej stronie lamparciej skóry, którą nosił na
ramionach, dokładną mapę miejscowości. Wyrysował ją zaostrzonym kołkiem, umaczanym w
krwi jakiegoś małego gryzonia, umyślnie w tym celu zabitego. Od Owazy dowiedział się o
krajowych nazwach rzek i miejscowości, widzialnych z tego punktu, w którym skarb był
ukryty, jak również otrzymał dokładne wyjaśnienie sposobu odnalezienia tego miejsca od
strony wybrzeża. Wszystkie te informacje zapisał poniżej mapy i poczuł wielką ulgę na myśl,
że w razie gdyby Owazie coś się przydarzyło, teraz już i sam zdoła odnalezć swój skarb.
Gdy Janina Clayton przybyła na wybrzeże, by udać się w drogę do Londynu, zastała
oczekujący ją telegram z wiadomością, że stan jej ojca nie jest już wcale grozny i że wobec
tego może do niego nie jechać. Po kilkudniowym więc odpoczynku wróciła do domu i wielce
zaniepokoiła się wiadomością, że Tarzan nie zjawił się jeszcze w bungalowie od czasu swej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •