download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak. Ile razy mam ci powtarzać, \e marzę o tobie od pierwszego dnia? Ale
jeśli wolisz inny układ...
Joss ucieszyła się, \e wejście pielęgniarki przerwało tę rozmowę.
- Przyjadę jutro. - Dan pocałował ją w policzek. - Zadzwonić do Anny?
- Nie martw jej bez potrzeby. Zadzwonię po powrocie do domu. Ale bądz tak
dobry i zawiadom redakcję, \e przez parę dni nie przyjdę.
- Dobrze. A ty przemyśl to, co powiedziałem. Jutro dokładnie omówimy tę
kwestię.
Jeszcze przed zaśnięciem Joss podjęła decyzję. Uznała, \e odrzucenie
propozycji Dana byłoby szczytem głupoty. Jeśli go poślubi, będzie mogła
trochę pracować i nie będzie musiała martwić się o płacenie rachunków, o
zapewnienie dziecku bytu. Czuła jednak niesmak, poniewa\ takie podejście do
NIE MOśESZ ODEJZ
100
mał\eństwa uznała za zbyt wyrachowane. Naprawdę zale\ało jej tylko i
wyłącznie na Danie.
Rano wszelkie wątpliwości ustąpiły, gdy pielęgniarka przyniosła bukiet
herbacianych ró\, uło\onych na liściach figowych.
- Dzwonił pan Armstrong i pytał, jak pani się czuje. Powiedziałam, \e lepiej.
Zaraz wło\ę kwiaty do wody. Proszę.
Podała bilet, na którym były jedynie dwa słowa:  Od Dana". Nic więcej. Po
wyjściu pielęgniarki Joss usiadła, oparła się o poduszki i poło\yła ręce na
brzuchu.
- Zrobię to, dziecino - szepnęła. - Zgodzę się ze względu na ciebie.
ROZDZIAA JEDENASTY
Długo nie mogli ustalić, jaki wezmą ślub oraz gdzie i kiedy się odbędzie. Dan
oczywiście chciał natychmiast jechać do urzędu i załatwić sprawę od ręki.
Państwo Herrickowie uwa\ali, \e ślub powinien odbyć się w kościele parafii
ojca Joss, a wesele u nich. Francis gorąco namawiał przyjaciela, by urządził
wesele w Eastlegh Hall.
- Trzeba było zachować plany w tajemnicy i zawiadomić wszystkich po fakcie -
narzekał Dan. - Ty pewno jeszcze długo będziesz się zastanawiać, więc
przynajmniej wprowadz się do mnie.
- Przeniosę się dopiero po ślubie - stanowczo oświadczyła Joss.
- Czemu?
- Bo tak postanowiłam. - Westchnęła. - Anna niedawno znowu spotkała Petera.
- I znowu się wygadała?
- Niestety. Twierdzi, \e zrobiła to z satysfakcją.
- O dziecku te\ wspomniała?
- Oczywiście. Zdecydowanie popsuła Peterowi humor.
- Nic dziwnego.
Rozmawiali podczas kolacji, którą Joss przygotowała przed powrotem Dana z
pracy. Krzątając się w kuchni pomyślała, \e ju\ zachowują się jak stare
mał\eństwo.
NIE MOśESZ ODEJZ
101
- Nie przypuszczałem, \e potrafisz tak smacznie gotować. - Dan oblizał się. -
Skąd taki talent?
- Z dawnych lat. Matka Anny zaczęła mnie uczyć, gdy byłam malutka. Miała
anielską cierpliwość.
Po kolacji usiedli na kanapie, z dala od siebie. Joss zerknęła spod rzęs.
- Dan?
- Słucham?
- Ju\ nic. - Uśmiechnęła się. - A właściwie... Miałam czas zastanowić sie i
wreszcie wiem, gdzie i kiedy chcę wziąć ślub. Ciekawe, czy się zgodzisz.
- Na pewno w kościele twojego ojca.
- Nie. Byłoby mi smutno, \e ojciec nie do\ył tego dnia. Herrickowie jak zawsze
są wspaniałomyślni, ale uwa\am, \e nie wypada nara\ać ich na koszty i fatygę.
Chocia\ tym razem nie musieliby rozstawiać wielkiego namiotu.
- Czyli wybór padł na Eastlegh?
- Te\ nie. Wkrótce i tak będzie tam wesele. Doszłam do wniosku, \e twój
pomysł jest najlepszy. Wystarczy mi ślub cywilny i skromne przyjęcie w twoim
domu.
- Naprawdę tego chcesz? - spytał zaskoczony.
- Tak.
Wolałaby brać ślub w białej sukni, w kościele pełnym zaproszonych gości, a
potem mieć huczne wesele. Chętnie przeczytałaby w prasie sprawozdanie z
uroczystości, a po roku wiadomość o narodzinach dziecka. Marzenie niestety
nie mogło się spełnić. Uśmiechnęła się więc czarująco i zapewniła Dana, \e
naprawdę woli skromną uroczystość.
- Wobec tego ustalmy, ile osób zaprosimy. Trzeba zająć się przygotowaniami.
102
NIE MOśESZ ODEJZ
- Ja zaproszę tylko Annę z rodzicami i mę\em.
- śadnych znajomych dziennikarzy?
- Wolałabym ograniczyć się do najbli\szych. Czy ty zaprosisz wszystkich
swoich współpracowników?
- Nie. - Popatrzył na nią powa\nie. - Gdyby nie dziecko, te\ chciałabyś mieć
taki ślub?
- Bez dziecka nie doszłoby do mał\eństwa - odparła gniewnie. - Przynajmniej
tak prędko.
- Nie musisz mi tego wypominać!
- Przepraszam, tak mi się wyrwało. Nie chciałam być złośliwa.
- Masz stanowczo za ostry język i czasami za bardzo mi dogryzasz.
Joss zrobiło się przykro, w jej oczach zalśniły łzy. Dan przysunął się i bardzo
ostro\nie ją objął. Popatrzyła na niego udobruchana.
- Nie jestem ze szkła - mruknęła.
Objął ją mocniej i po raz pierwszy nieśmiało poło\ył rękę na jej brzuchu.
Znieruchomiał i na jego twarzy odmalowało się niedowierzanie.
- Naprawdę mo\liwe, \e czuję ruchy?
- Tak. Córeczka cię pozdrawia.
- Skąd wiesz, \e to dziewczynka?
- Będziemy mieć córkę. Matki wiedzą takie rzeczy. Cieszyła się, \e Dan
nareszcie dotknął jej pieszczotliwym
gestem.
Drgnął, gdy znowu poczuł ruchy dziecka. Po dłu\szej chwili, nadal mocno
obejmując Joss, wyciągnął z kieszeni zwitek papieru.
NIE MOśESZ ODEJZ
103 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •