download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obrócił ją gwałtownie. Dał się słyszeć trzask. Twarz napastnika była teraz po niewłaściwej
stronie ciała, a szeroko otwarte oczy patrzyły przed siebie, nic nie widząc. Ostatni zbir
miał trzy sekundy na reakcję, pochylił się do przodu wyciągając broń. Na spotkanie
z jego głową popędziło kolano Quaida, wbijając nos prosto w mózg. Morderca upadł
ze spłaszczoną twarzą. Minęło pięć sekund od momentu, gdy palec Harry ego zaczął
zaciskać się na spuście. Czterech mężczyzn nie żyło.
 Spowolniałeś, przyjacielu!
Co? Quaid potrząsnął głową. Nikogo nie było wokół. Tylko on i zabici mężczyzni,
tworzący makabryczną grupę rozrzuconą na schodach. Jeden z nich był kiedyś jego
przyjacielem...
Zdumiony gapił się na ciała. Jak to się stało?... Spojrzał na swoje zakrwawione ręce.
Czy należały do niego?... Czy to one spowodowały masakrę? A jeśli należały do kogoś
innego?
Pamiętał, że myślał o ustawieniu grupy mężczyzn i o dominie. Potem  to.
Zebrał myśli. Cokolwiek się wydarzyło, obwinia jego, jeśli tu zostanie!
Musiał wydostać się z tego koszmaru i wrócić bezpiecznie do domu.
ROZDZIAA 9
%7łona
Quaid wbiegł po schodach na korytarz. Nie zważał na innych mieszkańców,
gapiących się na niego. Zostawili mu windę do wyłącznej dyspozycji. Zdyszany wpadł
do mieszkania.
Co za ulga!
Ale jeszcze nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek. Skoro dopadła go jedna grupa
napastników, to lada chwila mogła zjawić się tu następna. Wiedzieli, gdzie mieszkał.
Lori trenowała wewnątrz holograficznej konsoli, poruszając rakietą tenisową
ruchami doskonale zsynchronizowanymi z holograficzną tenisistką. Hologram zajarzył
się jasną czerwienią na znak, że zdobyła punkt. Zadowolona z treningu uśmiechnęła się
do Quaida.
 Cześć, kochanie  powiedziała.
Quaid przeleciał przez mieszkanie, trzymając głowę poniżej linii okien. Pogasił
światła, potem odepchnął Lori i wyłączył konsole. Spojrzała na niego zdziwiona.
 Jacyś faceci właśnie próbowali mnie zabić!  wykrzyknął.
Zamarła.
 Dusiciele?
 Nie, szpiedzy, czy coś takiego. Harry był z nimi.
Lori cofnęła się o krok, stając na wprost okna. Otworzyła usta...
 Padnij!  schwycił ją i rzucił na podłogę. Zasłonił żonę własnym ciałem.
Teraz każda kula trafiłaby najpierw jego.  Harry, był ich szefem.  wyjaśnił
Lori wydobyła się spod niego, zdumiona próbowała bezskutecznie doprowadzić do
ładu pognieciony strój tenisowy i znalezć jakiś sens w tym, co mówił Quaid.
 Co się stało? Dlaczego szpiedzy mieliby cię mordować?
Zwietne pytanie!
Zerknął przez okno.
 Nie wiem  wyszeptał.  To się wiąże z Marsem.
44
Oto magiczne słowo!
Lori zmarszczyła brwi. Zaczynała wątpić, czy Quaid jest przy zdrowych zmysłach. W
tym momencie, nie mógłby ją za to potępiać.
 Z Marsem! Przecież nigdy nie byłeś na Marsie!
 Wiem. To wariactwo. Po pracy poszedłem do  Recallu i w drodze do domu...
 Poszedłeś do tych rzezników od mózgu?  nie chciała w to uwierzyć.
 Daj mi skończyć!  krzyknął, jednocześnie w pełni uświadamiając sobie
wydarzenia ostatnich minut.
Nie mógł zaprzeczyć, że na dole doszło to małej jatki. Zanim poszedł do  Recallu
jego życie było normalne, nawet nudne, jedynym urozmaiceniem był sen o Marsie. Po
wizycie w  Recallu jego życie pogmatwało się i groziła mu śmierć. Czy nawet najbardziej
realistyczna wszczepiona pamięć mogła wyjaśnić pojawienie się bandy Harry ego?
 Co mieli ci zrobić  zmartwiona Lori żądała wyjaśnień.  Powiedz mi!
 Wziąłem wycieczkę na Marsa  pamięć powróciła, gdy wracał taksówką do
domu, nie pamięć o Marsie, która wydawała się nie istnieć, ale jego zgoda na dokonanie
wszczepu.
Coś się musiało stać  ale czy tłumaczyło to próbę zabicia go?
 O, Boże, Doug!  pewnie pomyślała sobie, że to ona pchnęła go do tego kroku.
Była przerażona.
 To nie ważne. Ci faceci chcieli mnie zastrzelić...  przerwał, uświadamiając sobie
wyrazniej, co się stało.  Ale ich pozabijałem!
Choć z trudem przychodziło mu w to uwierzyć, był przekonany, że wspomnienia
sprzed kilku chwil były prawdziwe. Miał na to dowód  zakrwawione ręce. Rozmazane
ślady krwi widoczne były także na tenisowym stroju Lori.
W obecnej chwili, Lori wcale się nimi nie przejmowała. Zmusiła się do zachowania
spokoju.
 Doug, proszę, posłuchaj mnie. Nikt nie próbował cię zabić. Masz halucynacje.
 Powiedziałem prawdę, do jasnej cholery!  wybuchnął.
Rzucił się w stronę drugiego okna i wyjrzał na zewnątrz.
Lori podeszła i wzięła go za ramię.
 Przestań latać wkoło i posłuchaj mnie!
Quaid stał cicho, patrząc na żonę.
 Ci rzeznicy z  Recallu spieprzyli swoją robotę  powiedziała poważnie.  Masz
paranoiczne halucynacje.
Podniósł zakrwawione ręce.
 To są paranoiczne halucynacje?
Nie było sensu się sprzeczać. Sam prawie nic nie rozumiał. Pobiegł do łazienki,
unikając linii okien. Ich apartament znajdował się wysoko, lecz dobry snajper dałby
45
sobie radę, zwłaszcza gdyby strzelał na wprost, z innego budynku.
Lori zaczekała, aż zamkną się drzwi do łazienki, a potem szybko podeszła do
wideofonu.  Doug  krzyknęła przez ramię  dzwonię po lekarza!
 Nie, nie dzwoń po nikogo  doleciał z łazienki stłumiony głos.
Lekki uśmiech pojawił się na ustach Lori, gdy na ekranie ukazała się twarz
mężczyzny.
 Richter  odetchnęła.
W tej twarzy było coś drapieżnego, twardego i okrutnego, lecz złagodniała, gdy
Richter usłyszał szept Lori.
 Witaj  powiedział.
Posłała mu cichy pocałunek.
W łazience Quaid zmywał krew z rąk. Należała prawdopodobnie do zbira, któremu
wbił nos do mózgu. Ciągle nie rozumiał, jak potrafił zrobić coś takiego. Pewnie, wiedział
jak się walczy. stoisz mocno na nogach, wywijając dwoma pięściami osłaniasz twarz i
próbujesz przebić się przez gardę innego robotnika, starając się trafić w ramiona lub
głowę. Lecz on uderzył kolanem. Innemu po prostu skręcił kark, a Harry emu zmiażdżył
tchawicę. W uczciwej walce nie było miejsca na takie sztuki. A nawet gdyby było, to w
dalszym ciągu nie wiedział, gdzie się tego nauczył. Zamiast przepychać się niezgrabnie,
zaatakował z ogromną szybkością, uderzył cztery razy, a każdy cios był brutalny i
dokładny. Ogarnął go lęk na to wspomnienie. Oczywiście, że był przerażony, na chwilę
zamienił się w maszynę do zabijania.
Pogrążony w rozmyślaniach, skończył zmywać krew z rąk. Chlusnął zimną wodą w
twarz i popatrzył w lustro. Nawet nie był draśnięty! Coraz bardziej przypominało to
czystą fantazję.
Wiedział, że to nieprawda. Wytarł twarz i ręce, zgasił światło i otworzył drzwi do
łazienki. Z jakiegoś niezrozumiałego dla siebie powodu, zamiast w drzwiach stanął z
boku, jakby chciał kogoś przepuścić.
Zwietliste pociski rozpruły powietrze wpadając do ciemnej łazienki. Lustro, ściany i
armatura rozleciały się na setki części. Wokół Quaida bryzgało szkło.
Skoczył w przód i na czworakach wpełznął w głąb mieszkania. Wróg przysłał
następny oddział. Podejrzewał, że tak się stanie, i ostrożność uratowała mu życie.
Napastnicy nie skradali się już jak koty, żeby wepchnąć go bez obrażeń do samochodu,
lecz stali się bardziej przebiegli.
 Lori  zawołał turlając się po podłodze za sofę  Uciekaj!
Salon był pogrążony w absolutnej ciemności, w której majaczyły tylko blade
prostokąty okien, za którymi migotały światła miasta.
Quaid poruszył się, kolana potarły o podłogę wywołując hałas i kule gruchnęły w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •