[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyślę mojego pokojowego tutaj. Nazywa się Richards.
Nie, dziękuję, panie Wilmott. Wolę pójść do ambasady.
Ambasador podniósł się i spojrzał na zegarek.
Boże, spóznię się na spotkanie. Cóż, do widzenia panu, panie Blunt. Zostawiam tę sprawę w
pańskich rękach.
Wyszedł szybko. Tommy spojrzał na Tuppence, która jako panna Robinson siedziała skromnie na
uboczu, pisząc coś w notatniku.
Co o tym myślisz, staruszko? zapytał. Czy widzisz w tym wszystkim choćby cień sensu?
Absolutnie żadnego odparła Tuppence pogodnie.
W każdym razie jest to jakiś początek! Coś mi mówi, że w głębi tej sprawy kryje się coś
poważnego.
Tak myślisz?
To jest ogólnie przyjęta hipoteza. Przypomnij sobie Sherlocka Holmesa i jak głęboko masło
wsiąkło w pietruszkę, to znaczy na odwrót. Zawsze pożerało mnie pragnienie, by się dowiedzieć
wszystkiego o tej sprawie. Może któregoś dnia Watson spisze ją ze swoich notatników. Wtedy umrę
szczęśliwy. Ale musimy się wziąć do roboty.
Masz rację. Ten Wilmott nie jest bardzo błyskotliwy, ale solidny.
Ona zna się na ludziach zauważył Tommy. Czy też może powinienem powiedzieć: on zna
się na ludziach? To bardzo mylące, gdy wcielasz się w postać detektywa mężczyzny.
Och, mój drogi przyjacielu, mój drogi przyjacielu!
Nieco więcej działania, Tuppence, a nieco mniej powtórek.
Klasyki nigdy za wiele odrzekła Tuppence z godnością.
Zjedz bułeczkę podsunął Tommy uprzejmie.
O jedenastej przed południem? Dziękuję. To głupia sprawa. Widzisz: buty. Dlaczego akurat
buty?
A dlaczego nie?
To do niczego nie pasuje. Buty. Potrząsnęła głową. Wszystko nie tak. Komu są potrzebne
cudze buty? Szaleństwo.
Może to miała być inna torba podsunął Tommy.
To możliwe. Ale jeśli chodziło o dokumenty, bardziej prawdopodobna byłaby kradzież. Z
ambasadorami przeważnie kojarzą się wyłącznie dokumenty.
Buty sugerują ślady stóp zamyślił się Tommy. Czy myślisz, że chcieli zostawić gdzieś
ślady stóp Wilmotta?
Tuppence porzuciła swoją rolę i przez chwilę myślała nad tym, po czym potrząsnęła głową.
To wydaje mi się zupełnie nieprawdopodobne. Nie. Sądzę, że musimy przyjąć założenie, iż buty
nie mają tu nic do rzeczy.
No cóż westchnął Tommy w następnej kolejności trzeba porozmawiać z naszym
przyjacielem Richardsem. Może on rzuci trochę światła na tę tajemnicę.
Po okazaniu listu ambasadora Tommy został wpuszczony do ambasady. Po chwili na przesłuchanie
zgłosił się blady młody człowiek o pełnych uszanowania manierach i zniżonym głosie.
Jestem Richards, proszę pana, kamerdyner pana Wilmotta. Chciał się pan ze mną widzieć?
Tak. Pan Wilmott był u mnie dziś rano i zaproponował, żebym tu przyszedł i zadał panu kilka
pytań. Chodzi o tę sprawę z torbą podręczną.
Wiem, proszę pana, że pan Wilmott był tym dosyć mocno zdenerwowany. Nie bardzo rozumiem
dlaczego, gdyż nie poniósł żadnej straty. Wyraznie usłyszałem od człowieka, który przyszedł po tę
drugą torbę, że należała ona do senatora Westerhama, ale oczywiście mogę się mylić.
Co to był za człowiek?
W średnim wieku. Siwe włosy. Powiedziałbym, że wysoko urodzony bardzo szacowny.
Odniosłem wrażenie, że jest kamerdynerem senatora Westerhama. Zostawił torbę pana Wilmotta i
zabrał tę drugą.
Czy torba była otwierana?
Która, proszę pana?
Właściwie miałem na myśli tę, którą przyniósł pan ze statku, ale interesuje mnie także ta druga,
torba pana Wilmotta. Czy wydaje się panu, że ją otwierano?
Powiedziałbym, że nie, proszę pana. Wyglądała tak samo, jak wtedy, gdy zamykałem ją na
statku. Powiedziałbym, że ten pan ktokolwiek to był po prostu otworzył ją, zauważył, że to nie
jego, i znowu zamknął.
Niczego nie brakowało? %7ładnego drobiazgu?
Wydaje mi się, że nie, proszę pana. Właściwie jestem tego zupełnie pewien.
A teraz ta druga torba. Czy zaczai pan ją rozpakowywać?
Prawdę mówiąc, proszę pana, właśnie ją otwierałem w chwili, gdy przyszedł człowiek od pana
Westerhama. Zdążyłem tylko odpiąć paski.
Czy ją pan otworzył?
Otworzyliśmy ją razem, żeby się upewnić, czy tym razem nie zaszła żadna pomyłka. Ten
człowiek powiedział, że wszystko jest w porządku, zapiął ją i zabrał.
Co było w środku? Także buty?
Nie, proszę pana, wydaje mi się, że głównie przybory toaletowe. Widziałem puszkę soli
kąpielowych.
Tommy porzucił tę linię śledztwa.
Przypuszczam, że nie zauważył pan, żeby ktoś grzebał w rzeczach ambasadora na pokładzie
statku?
Och, nie, proszę pana.
Nie wydarzyło się nic podejrzanego?
Sam jestem ciekaw, co przez to rozumiem pomyślał Tommy z lekkim rozbawieniem. Coś
podejrzanego po prostu słowa!
Mężczyzna stojący przed nim zawahał się jednak.
Gdy teraz o tym myślę&
To& podchwycił szybko Tommy. Co takiego?
To chyba nie ma nic do rzeczy. Ale była pewna młoda kobieta.
Tak? Młoda kobieta, mówi pan? I co ona robiła?
Zasłabła, proszę pana. Bardzo miła młoda kobieta. Nazywała się panna Eileen O Hara.
Delikatna, niewysoka, z czarnymi włosami. Wyglądała odrobinę z cudzoziemska.
No i? zapytał Tommy z jeszcze większym zapałem.
Jak mówiłem, zasłabła. Tuż przed kabiną pana Wilmotta. Poprosiła mnie, żebym znalazł
lekarza. Posadziłem ją na sofie i wyszedłem. Znalazłem lekarza dopiero po chwili i gdy go
przyprowadziłem, ta kobieta już prawie doszła do siebie.
Och! zawołał Tommy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
przyślę mojego pokojowego tutaj. Nazywa się Richards.
Nie, dziękuję, panie Wilmott. Wolę pójść do ambasady.
Ambasador podniósł się i spojrzał na zegarek.
Boże, spóznię się na spotkanie. Cóż, do widzenia panu, panie Blunt. Zostawiam tę sprawę w
pańskich rękach.
Wyszedł szybko. Tommy spojrzał na Tuppence, która jako panna Robinson siedziała skromnie na
uboczu, pisząc coś w notatniku.
Co o tym myślisz, staruszko? zapytał. Czy widzisz w tym wszystkim choćby cień sensu?
Absolutnie żadnego odparła Tuppence pogodnie.
W każdym razie jest to jakiś początek! Coś mi mówi, że w głębi tej sprawy kryje się coś
poważnego.
Tak myślisz?
To jest ogólnie przyjęta hipoteza. Przypomnij sobie Sherlocka Holmesa i jak głęboko masło
wsiąkło w pietruszkę, to znaczy na odwrót. Zawsze pożerało mnie pragnienie, by się dowiedzieć
wszystkiego o tej sprawie. Może któregoś dnia Watson spisze ją ze swoich notatników. Wtedy umrę
szczęśliwy. Ale musimy się wziąć do roboty.
Masz rację. Ten Wilmott nie jest bardzo błyskotliwy, ale solidny.
Ona zna się na ludziach zauważył Tommy. Czy też może powinienem powiedzieć: on zna
się na ludziach? To bardzo mylące, gdy wcielasz się w postać detektywa mężczyzny.
Och, mój drogi przyjacielu, mój drogi przyjacielu!
Nieco więcej działania, Tuppence, a nieco mniej powtórek.
Klasyki nigdy za wiele odrzekła Tuppence z godnością.
Zjedz bułeczkę podsunął Tommy uprzejmie.
O jedenastej przed południem? Dziękuję. To głupia sprawa. Widzisz: buty. Dlaczego akurat
buty?
A dlaczego nie?
To do niczego nie pasuje. Buty. Potrząsnęła głową. Wszystko nie tak. Komu są potrzebne
cudze buty? Szaleństwo.
Może to miała być inna torba podsunął Tommy.
To możliwe. Ale jeśli chodziło o dokumenty, bardziej prawdopodobna byłaby kradzież. Z
ambasadorami przeważnie kojarzą się wyłącznie dokumenty.
Buty sugerują ślady stóp zamyślił się Tommy. Czy myślisz, że chcieli zostawić gdzieś
ślady stóp Wilmotta?
Tuppence porzuciła swoją rolę i przez chwilę myślała nad tym, po czym potrząsnęła głową.
To wydaje mi się zupełnie nieprawdopodobne. Nie. Sądzę, że musimy przyjąć założenie, iż buty
nie mają tu nic do rzeczy.
No cóż westchnął Tommy w następnej kolejności trzeba porozmawiać z naszym
przyjacielem Richardsem. Może on rzuci trochę światła na tę tajemnicę.
Po okazaniu listu ambasadora Tommy został wpuszczony do ambasady. Po chwili na przesłuchanie
zgłosił się blady młody człowiek o pełnych uszanowania manierach i zniżonym głosie.
Jestem Richards, proszę pana, kamerdyner pana Wilmotta. Chciał się pan ze mną widzieć?
Tak. Pan Wilmott był u mnie dziś rano i zaproponował, żebym tu przyszedł i zadał panu kilka
pytań. Chodzi o tę sprawę z torbą podręczną.
Wiem, proszę pana, że pan Wilmott był tym dosyć mocno zdenerwowany. Nie bardzo rozumiem
dlaczego, gdyż nie poniósł żadnej straty. Wyraznie usłyszałem od człowieka, który przyszedł po tę
drugą torbę, że należała ona do senatora Westerhama, ale oczywiście mogę się mylić.
Co to był za człowiek?
W średnim wieku. Siwe włosy. Powiedziałbym, że wysoko urodzony bardzo szacowny.
Odniosłem wrażenie, że jest kamerdynerem senatora Westerhama. Zostawił torbę pana Wilmotta i
zabrał tę drugą.
Czy torba była otwierana?
Która, proszę pana?
Właściwie miałem na myśli tę, którą przyniósł pan ze statku, ale interesuje mnie także ta druga,
torba pana Wilmotta. Czy wydaje się panu, że ją otwierano?
Powiedziałbym, że nie, proszę pana. Wyglądała tak samo, jak wtedy, gdy zamykałem ją na
statku. Powiedziałbym, że ten pan ktokolwiek to był po prostu otworzył ją, zauważył, że to nie
jego, i znowu zamknął.
Niczego nie brakowało? %7ładnego drobiazgu?
Wydaje mi się, że nie, proszę pana. Właściwie jestem tego zupełnie pewien.
A teraz ta druga torba. Czy zaczai pan ją rozpakowywać?
Prawdę mówiąc, proszę pana, właśnie ją otwierałem w chwili, gdy przyszedł człowiek od pana
Westerhama. Zdążyłem tylko odpiąć paski.
Czy ją pan otworzył?
Otworzyliśmy ją razem, żeby się upewnić, czy tym razem nie zaszła żadna pomyłka. Ten
człowiek powiedział, że wszystko jest w porządku, zapiął ją i zabrał.
Co było w środku? Także buty?
Nie, proszę pana, wydaje mi się, że głównie przybory toaletowe. Widziałem puszkę soli
kąpielowych.
Tommy porzucił tę linię śledztwa.
Przypuszczam, że nie zauważył pan, żeby ktoś grzebał w rzeczach ambasadora na pokładzie
statku?
Och, nie, proszę pana.
Nie wydarzyło się nic podejrzanego?
Sam jestem ciekaw, co przez to rozumiem pomyślał Tommy z lekkim rozbawieniem. Coś
podejrzanego po prostu słowa!
Mężczyzna stojący przed nim zawahał się jednak.
Gdy teraz o tym myślę&
To& podchwycił szybko Tommy. Co takiego?
To chyba nie ma nic do rzeczy. Ale była pewna młoda kobieta.
Tak? Młoda kobieta, mówi pan? I co ona robiła?
Zasłabła, proszę pana. Bardzo miła młoda kobieta. Nazywała się panna Eileen O Hara.
Delikatna, niewysoka, z czarnymi włosami. Wyglądała odrobinę z cudzoziemska.
No i? zapytał Tommy z jeszcze większym zapałem.
Jak mówiłem, zasłabła. Tuż przed kabiną pana Wilmotta. Poprosiła mnie, żebym znalazł
lekarza. Posadziłem ją na sofie i wyszedłem. Znalazłem lekarza dopiero po chwili i gdy go
przyprowadziłem, ta kobieta już prawie doszła do siebie.
Och! zawołał Tommy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]