[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przyniosę bagaże.
- Dzięki. - Gabi ucałowała Krisa. - Chłopcy na pewno są głodni, ale najpierw
zmienię im pieluszki.
- Pomogę ci ich nakarmić.
- Nie trzeba.
- A jeśli mam na to ochotę? - zaczął się z nią droczyć.
- Zrobiłeś już dużo, a nawet jeszcze więcej. Wyobrażam sobie, że twoja recepcjo-
nistka zastanawia się, gdzie się podziewasz.
Andreas ucałował Nikosa, zanim odpowiedział:
- Nie mówiłem ci, że jestem na wakacjach? Cała rodzina ma tu wspólnie spędzić
dwa tygodnie.
Gabi serce zabiło mocniej.
- O ile pamiętam, proponowałeś mi spotkanie o trzeciej wczoraj po południu.
- O ile pamiętasz - zaczął i podszedł bliżej - pewna sprawa wagi życia i śmierci
zmieniła nasze plany.
Gabi przytrzymała się brzegu łóżeczka. Nasze plany. Słusznie. Kiedy w piątek we-
szła do biura Andreasa w Atenach, nie miała pojęcia, że kiedykolwiek znajdzie się z nim
sam na sam na wyspie Milos.
- W najbliższym czasie moim głównym celem jest wspieranie Leona - oświadczył
Andreas i wyszedł z pokoju.
Gabi palnęła sobie w duchu kazanie o tym, po co znalazła się w tym zakątku raju.
R
L
T
Po kilku minutach Andreas wrócił z pieluszkami i butelkami. Przewinęli chłopców,
potem przeszli z nimi do pokoju dziennego, żeby ich nakarmić. Andreas radził sobie ze
wszystkim tak sprawnie i pewnie jak doświadczony ojciec. Bez względu na to, czy Leon
zdecyduje się wziąć blizniaki do siebie, Andreas już pokochał swych bratanków, pomy-
ślała Gabi.
Po karmieniu, kiedy Kris i Nikos zasnęli w swoich łóżeczkach, Andreas oznajmił,
że jedzie do siebie.
- Wrócę, zanim się obudzą. Przywiozę coś do jedzenia - obiecał.
Kiedy została sama, natychmiast zatęskniła za Andreasem. %7łeby o nim nie myśleć,
zajęła się rozpakowaniem rzeczy, potem udała się na zwiedzanie reszty domu. Jej sypial-
nia wychodziła na ocieniony taras z leżakami i stolikiem. Rozciągał się stamtąd widok na
krystalicznie przejrzystą wodę. Kwiaty w donicach i bugenwilla pnąca się po kracie na-
pełniały powietrze delikatnym aromatem.
Gabi czuła, że zbliża się do niebezpiecznego stanu euforii, kiedy traci ostrość wi-
dzenia i zaczyna wyobrażać sobie rzeczy niemające nic wspólnego z rzeczywistością.
Plaża wyglądała kusząco, więc zachęcona obietnicą Leny, że przypilnuje dzieci,
Gabi przebrała się w dwuczęściowy kostium. Dwa miesiące temu weszła do sklepu w
Heraklionie i wybrała najskromniejszy model, który jednak nadal był w jej mniemaniu
bardzo skąpy. Gdyby była opalona, wyglądałaby w nim lepiej, lecz tego lata nie miała
czasu wylegiwać się na słońcu. Wtarła w skórę mleczko z filtrem, wzięła duży ręcznik w
paski i poszła na plażę. Około dziesięć metrów dalej znajdowało się już morze, błękitne i
połyskujące niczym akwamaryna. Gabi rzuciła ręcznik na piasek i wskoczyła do wody.
Chwilę pływała, potem przewróciła się na plecy i dała się unosić falom. Przyglą-
dała się rozmaitym łódkom z żaglami, od czasu do czasu w oddali pokazywał się prom.
Zanurkowała, by obejrzeć płytkie dno. W końcu wyszła z wody i wyciągnęła się na ręcz-
niku.
Leżąc na brzuchu, myślała, że znajduje się w niebie. Nagle usłyszała motorówkę.
Kiedy warkot silnika znienacka ustał, odwróciła głowę i zobaczyła łódz do nart wod-
nych, która zatrzymała się na piasku.
R
L
T
Dwóch przystojnych mężczyzn w ciemnych kąpielówkach jednocześnie zeskoczy-
ło na plażę i zbliżyło się do niej.
- Andreas... - Gabi usiadła raptownie i zasłoniła się ręcznikiem. Przeniosła wzrok
na jego brata i spytała: - Jak się masz, Leonie?
- Dzisiaj już znacznie lepiej niż kilka dni temu. Przepraszam, że zniknąłem bez
pożegnania.
- Nie musisz przepraszać.
Leon pokręcił głową.
- Muszę. To ja powinienem się pytać, jak się czujesz. Cały czas opiekowałaś się
moimi synami, a ja nic o tym nie wiedziałem.
Gabi uśmiechnęła się.
- Są moimi siostrzeńcami.
- Mogę ich zobaczyć?
- Oczywiście. Jeśli zaczną domagać się jedzenia, w lodówce znajdziesz butelki.
Wystarczy wstawić je na chwilę do ciepłej wody. Andreasie, może pokażesz Leonowi
pokój dzieci, a ja jeszcze trochę popływam? Jak chłopcy się obudzą, zobaczą swojego
tatę.
Andreas obdarzył ją zniewalającym uśmiechem.
- Jak skończysz się kąpać, wejdz po drabince na pokład, to zabiorę cię na prze-
jażdżkę. Kiedy Leon będzie się zaprzyjazniał z dziećmi, my urządzimy sobie piknik na
wodzie.
- Brzmi to zachęcająco. Jestem głodna. Dochodziło wpół do czwartej. Zupełnie
straciła poczucie czasu.
- Ja również.
Andreas i Leon zniknęli za drzwiami domu. Gabi wbiegła przez taras do sypialni,
chwyciła luzną sukienkę plażową na ramiączkach, którą często wkładała na kostium, i
wróciła na plażę. Strzepnęła ręcznik, weszła do wody, wrzuciła swoje rzeczy na tył łodzi
i wdrapała się po drabince na pokład.
Niedługo potem na plaży zjawił się Andreas. Zepchnął łódz na wodę, potem bez
wysiłku przeskoczył przez burtę i znalazł się obok Gabi.
R
L
T
- Kierujemy się na Kimolos - oznajmił i ruchem głowy wskazał pobliską wyspę. -
Warto tam pojechać, żeby zobaczyć miasteczko Psathi.
Kiedy byli w połowie drogi, wyłączył silnik i przeszedł na rufę. Gabi nigdy nic tak
nie smakowało jak lunch złożony z owoców i gyrosów. Nie musiała szukać odpowiedzi,
dlaczego.
- Dzięki za wyśmienity lunch. Właściwie za całą wycieczkę.
Andreas przyglądał się jej chwilę, jedząc jabłko.
- A ja dziękuję tobie, że nie zrezygnowałaś z prób dostania się do mnie.
Gabi uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Powinniśmy podziękować twojej recepcjonistce. Gdyby się za mną nie wstawiła,
nie zgodziłbyś się mnie przyjąć. - Gabi namyślała się chwilę. - Chociaż kto wie, może
byłoby lepiej, gdyby się nade mną nie zlitowała?
Twarz Andreasa spochmurniała.
- Nigdy tak nie mów. Nawet nie chcę o tym myśleć. Ona również. Teraz nie wy-
obrażała sobie świata bez
Andreasa. Dokończyła swoją colę i spytała:
- Co z Leonem?
Andreas westchnął ciężko, zamknął oczy i wyciągnął się na ławce.
- Gdyby blizniaki od pierwszej chwili, kiedy je zobaczył, nie podbiły mu serca, nie
przystałby na mój plan sprowadzenia cię tutaj. Kiedy mu powiedziałem, że w przyszłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
- Przyniosę bagaże.
- Dzięki. - Gabi ucałowała Krisa. - Chłopcy na pewno są głodni, ale najpierw
zmienię im pieluszki.
- Pomogę ci ich nakarmić.
- Nie trzeba.
- A jeśli mam na to ochotę? - zaczął się z nią droczyć.
- Zrobiłeś już dużo, a nawet jeszcze więcej. Wyobrażam sobie, że twoja recepcjo-
nistka zastanawia się, gdzie się podziewasz.
Andreas ucałował Nikosa, zanim odpowiedział:
- Nie mówiłem ci, że jestem na wakacjach? Cała rodzina ma tu wspólnie spędzić
dwa tygodnie.
Gabi serce zabiło mocniej.
- O ile pamiętam, proponowałeś mi spotkanie o trzeciej wczoraj po południu.
- O ile pamiętasz - zaczął i podszedł bliżej - pewna sprawa wagi życia i śmierci
zmieniła nasze plany.
Gabi przytrzymała się brzegu łóżeczka. Nasze plany. Słusznie. Kiedy w piątek we-
szła do biura Andreasa w Atenach, nie miała pojęcia, że kiedykolwiek znajdzie się z nim
sam na sam na wyspie Milos.
- W najbliższym czasie moim głównym celem jest wspieranie Leona - oświadczył
Andreas i wyszedł z pokoju.
Gabi palnęła sobie w duchu kazanie o tym, po co znalazła się w tym zakątku raju.
R
L
T
Po kilku minutach Andreas wrócił z pieluszkami i butelkami. Przewinęli chłopców,
potem przeszli z nimi do pokoju dziennego, żeby ich nakarmić. Andreas radził sobie ze
wszystkim tak sprawnie i pewnie jak doświadczony ojciec. Bez względu na to, czy Leon
zdecyduje się wziąć blizniaki do siebie, Andreas już pokochał swych bratanków, pomy-
ślała Gabi.
Po karmieniu, kiedy Kris i Nikos zasnęli w swoich łóżeczkach, Andreas oznajmił,
że jedzie do siebie.
- Wrócę, zanim się obudzą. Przywiozę coś do jedzenia - obiecał.
Kiedy została sama, natychmiast zatęskniła za Andreasem. %7łeby o nim nie myśleć,
zajęła się rozpakowaniem rzeczy, potem udała się na zwiedzanie reszty domu. Jej sypial-
nia wychodziła na ocieniony taras z leżakami i stolikiem. Rozciągał się stamtąd widok na
krystalicznie przejrzystą wodę. Kwiaty w donicach i bugenwilla pnąca się po kracie na-
pełniały powietrze delikatnym aromatem.
Gabi czuła, że zbliża się do niebezpiecznego stanu euforii, kiedy traci ostrość wi-
dzenia i zaczyna wyobrażać sobie rzeczy niemające nic wspólnego z rzeczywistością.
Plaża wyglądała kusząco, więc zachęcona obietnicą Leny, że przypilnuje dzieci,
Gabi przebrała się w dwuczęściowy kostium. Dwa miesiące temu weszła do sklepu w
Heraklionie i wybrała najskromniejszy model, który jednak nadal był w jej mniemaniu
bardzo skąpy. Gdyby była opalona, wyglądałaby w nim lepiej, lecz tego lata nie miała
czasu wylegiwać się na słońcu. Wtarła w skórę mleczko z filtrem, wzięła duży ręcznik w
paski i poszła na plażę. Około dziesięć metrów dalej znajdowało się już morze, błękitne i
połyskujące niczym akwamaryna. Gabi rzuciła ręcznik na piasek i wskoczyła do wody.
Chwilę pływała, potem przewróciła się na plecy i dała się unosić falom. Przyglą-
dała się rozmaitym łódkom z żaglami, od czasu do czasu w oddali pokazywał się prom.
Zanurkowała, by obejrzeć płytkie dno. W końcu wyszła z wody i wyciągnęła się na ręcz-
niku.
Leżąc na brzuchu, myślała, że znajduje się w niebie. Nagle usłyszała motorówkę.
Kiedy warkot silnika znienacka ustał, odwróciła głowę i zobaczyła łódz do nart wod-
nych, która zatrzymała się na piasku.
R
L
T
Dwóch przystojnych mężczyzn w ciemnych kąpielówkach jednocześnie zeskoczy-
ło na plażę i zbliżyło się do niej.
- Andreas... - Gabi usiadła raptownie i zasłoniła się ręcznikiem. Przeniosła wzrok
na jego brata i spytała: - Jak się masz, Leonie?
- Dzisiaj już znacznie lepiej niż kilka dni temu. Przepraszam, że zniknąłem bez
pożegnania.
- Nie musisz przepraszać.
Leon pokręcił głową.
- Muszę. To ja powinienem się pytać, jak się czujesz. Cały czas opiekowałaś się
moimi synami, a ja nic o tym nie wiedziałem.
Gabi uśmiechnęła się.
- Są moimi siostrzeńcami.
- Mogę ich zobaczyć?
- Oczywiście. Jeśli zaczną domagać się jedzenia, w lodówce znajdziesz butelki.
Wystarczy wstawić je na chwilę do ciepłej wody. Andreasie, może pokażesz Leonowi
pokój dzieci, a ja jeszcze trochę popływam? Jak chłopcy się obudzą, zobaczą swojego
tatę.
Andreas obdarzył ją zniewalającym uśmiechem.
- Jak skończysz się kąpać, wejdz po drabince na pokład, to zabiorę cię na prze-
jażdżkę. Kiedy Leon będzie się zaprzyjazniał z dziećmi, my urządzimy sobie piknik na
wodzie.
- Brzmi to zachęcająco. Jestem głodna. Dochodziło wpół do czwartej. Zupełnie
straciła poczucie czasu.
- Ja również.
Andreas i Leon zniknęli za drzwiami domu. Gabi wbiegła przez taras do sypialni,
chwyciła luzną sukienkę plażową na ramiączkach, którą często wkładała na kostium, i
wróciła na plażę. Strzepnęła ręcznik, weszła do wody, wrzuciła swoje rzeczy na tył łodzi
i wdrapała się po drabince na pokład.
Niedługo potem na plaży zjawił się Andreas. Zepchnął łódz na wodę, potem bez
wysiłku przeskoczył przez burtę i znalazł się obok Gabi.
R
L
T
- Kierujemy się na Kimolos - oznajmił i ruchem głowy wskazał pobliską wyspę. -
Warto tam pojechać, żeby zobaczyć miasteczko Psathi.
Kiedy byli w połowie drogi, wyłączył silnik i przeszedł na rufę. Gabi nigdy nic tak
nie smakowało jak lunch złożony z owoców i gyrosów. Nie musiała szukać odpowiedzi,
dlaczego.
- Dzięki za wyśmienity lunch. Właściwie za całą wycieczkę.
Andreas przyglądał się jej chwilę, jedząc jabłko.
- A ja dziękuję tobie, że nie zrezygnowałaś z prób dostania się do mnie.
Gabi uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Powinniśmy podziękować twojej recepcjonistce. Gdyby się za mną nie wstawiła,
nie zgodziłbyś się mnie przyjąć. - Gabi namyślała się chwilę. - Chociaż kto wie, może
byłoby lepiej, gdyby się nade mną nie zlitowała?
Twarz Andreasa spochmurniała.
- Nigdy tak nie mów. Nawet nie chcę o tym myśleć. Ona również. Teraz nie wy-
obrażała sobie świata bez
Andreasa. Dokończyła swoją colę i spytała:
- Co z Leonem?
Andreas westchnął ciężko, zamknął oczy i wyciągnął się na ławce.
- Gdyby blizniaki od pierwszej chwili, kiedy je zobaczył, nie podbiły mu serca, nie
przystałby na mój plan sprowadzenia cię tutaj. Kiedy mu powiedziałem, że w przyszłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]