[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie pochodził zatem z San Francisco... I tak już to odgadła. Sposób, w jaki
określił: małe miasteczko w pobliżu San Diego, gdzie mieszkam", jakby nie
mówił o niczym ważnym, wzbudził w duszy Diany znajome uczucie:
samotność.
- Mam już nawet tytuł. - Wyrwał ją z zamyślenia: - Zmienne morza
Kalifornii".
- Brzmi ciekawie.
- Zastanawiam się jednak, czy projekt zdołam ukończyć na czas. Nie wiem
jeszcze o tylu rzeczach... Czy jeśli go skończę, będę miał dość pieniędzy, aby
urządzić wystawę? A jeśli tak, czy znajdę odpowiednie miejsce? Otrzymam
zgodę władz? Czy stać mnie będzie na reklamę? Czy ktokolwiek zainteresuje
się moimi obrazami? A jeśli tak, czy da mi to satysfakcję? Nawet jeśli wszystko
pójdzie po mojej myśli, czy mnie to uszczęśliwi? A jeśli tak, jak długo będzie
trwało takie uczucie? A jeśli będzie trwało długo, czy będę w stanie
przezwyciężyć lęk, że pewnego dnia je utracę?... Lista moich wątpliwości
ciągnie się i ciągnie...
- ...i ciągnie - wtrąciła śpiewnie Diana.
- Widzisz, właśnie dlatego postanowiłem, że moim jedynym celem jest
malowanie.
- Załóżmy, że wystawa się odbędzie. Wybrałeś już miejsce?
- Jeszcze nie. Uznałem, że najlepiej byłoby urządzić ją tam, gdzie
namalowałem najlepszy obraz.
Zjedli po jednym ciasteczku. Dianie pozostało czekoladowe, Mathiasowi
waniliowe. I ta kolejność, w jakiej każde z nich sięgnęło po swoje ciastko,
wydała się Dianie znacząca. Ona zachowała na pózniej to, które jej bardziej
smakuje, Mathias postąpił odwrotnie.
Teraz moja kolej - pomyślała. Wskazując czekoladowy przysmak na swoim
talerzyku, powiedziała:
- Spójrz, to ciastko też świadczy o tym, że przyszłość mnie hipnotyzuje. Od
dziecka jedzenie, które bardziej mi smakowało, zostawiałam na koniec.
Jednakże kiedy nadchodził czas, by uraczyć się przysmakiem, często się
okazywało, że nie mam już na niego ochoty, gdyż zbytnio się najadłam.
Obawiam się, że to samo zdarzyło się dzisiaj.
- Naprawdę nie możesz go zjeść? Cóż, domyślam się, że w przeszłości twoje
czekoladowe ciastko też zostało nietknięte".
Uśmiechali się, patrząc sobie w oczy, aż oboje poczuli, że muszą odwrócić
wzrok. Diana zerknęła na zegarek.
- Zrobiło się pózno. Mathias poprosił o rachunek.
- Zrobisz, jak zechcesz, Diano - powiedział. - Jeśli jednak chciałabyś o
czymś porozmawiać, chętnie cię wysłucham.
Diana posmutniała, ale szybko się opanowała i zrelacjonowała w skrócie, co
wydarzyło się w jej życiu w ciągu kilku ostatnich miesięcy.
Mathias słuchał z uwagą. Kiedy na chwilę się zatrzymała, nie wiedział, jak
zareagować. W końcu powiedział tylko:
- Jakże mi przykro.
- Najbardziej martwi mnie to, że mamy już nie ma - mówiła dalej. - To
gorzej, niż gdyby mnie matka opuściła. Chciałabym wierzyć, że ona gdzieś jest,
choćbym już nigdy miała jej nie zobaczyć ani też nigdy nie usłyszeć jej głosu.
Mathias spostrzegł łzy w oczach dziewczyny.
- Nie potrafię w pełni uświadomić sobie twojego cierpienia - wyznał cicho. -
Nikt nie potrafi. Zatem cokolwiek powiem, niewiele będzie znaczyło...
Wiem, że to nie to samo, ale kiedy zmarła moja babcia, też byłem wytrącony
z równowagi. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Lecz przeczytałem pewną
opowieść; bardzo mnie poruszyła.
Dianie przypomniały się historie, które opowiadała jej matka, i o mało się
nie rozpłakała.
- Chciałabym ją usłyszeć.
- Cóż... - zaczął. - Była raz sobie w oceanie fala. Toczyła się, rozkoszując się
ciepłem słońca i szybkością wiatru. Uśmiechała się do wszystkiego dokoła,
zmierzając ku brzegowi. Nagle spostrzegła, że fale przed nią jedna po drugiej
uderzają o podnóże klifu i znikają w obłoku piany. Och, Boże!", krzyknęła
fala, skończę jak one. Rozbiję się i zniknę". Fala, która przepływała obok,
dostrzegła jej panikę i zapytała: Co z tobą? Czym tak się martwisz? Zauważ,
jak piękną mamy pogodę, popatrz na słońce, poczuj wiatr...". Ale pierwsza fala
odparła: Nie widzisz? Spójrz, jak fale przed nami gwałtownie rozbijają się o
skały i giną. Wkrótce spotka nas to samo!". Och, nie rozumiesz" - odrzekła
druga. Nie jesteś falą. Jesteś częścią oceanu".
Opowieść, w połączeniu ze współczuciem widocznym w spojrzeniu
Mathiasa, przyniosła Dianie pociechę. Przyszła jej nagła chęć, żeby wyciągnąć
rękę i dotknąć spoczywającej na stoliku dłoni młodzieńca, ale się opanowała i
tylko skinęła z uznaniem głową.
Pojawił się kelner z rachunkiem wetkniętym w muszlę ostrygi. Diana
sięgnęła po kwitek, lecz Mathias ją powstrzymał.
- Pozwól - powiedział. - To ja cię zaprosiłem.
Kiedy wracali do parku, przypomniały jej się słowa żebraka: Tamta
dziewczyna, podobna do ciebie, spotka pewnego dnia tego artystę". Przez
chwilę się zastanawiała, czy wspomnieć o tym Mathiasowi, ostrzec go, by nie
pomylił jej z Mary, jeśli ich ścieżki kiedykolwiek się skrzyżują. Nie chciała
jednak mieszać w to żebraka, nic zatem nie powiedziała.
Gdy przystanęli przy sztalugach, wyciągnęła dłoń do artysty.
- To był wspaniały wieczór, Mathiasie. Lub Jonie. Dziękuję.
- Nie, to ja ci dziękuję.
Przemknęło jej przez myśl, aby go zapytać, kiedy wyjeżdża z San Francisco.
Miała także ochotę powiedzieć mu, że znajdzie ją w hotelu w dole ulicy, a
nawet zaoferować pokój, uwalniając go tym samym od niedogodności
mieszkania w tanim motelu. Nie uczyniła jednak tego, pożegnała się i odeszła.
19
Gdy opuściła pracownię i zeszła na parter, było już po północy. Rzuciła się
na łóżko, nie dbając o to, że cała wysmarowana jest niebieską farbą. Jak można
się było spodziewać, na pościeli pojawiły się niebieskie smugi. Uczciwa cena
za malowanie morza - pomyślała.
W rzeczywistości to nie temat był temu winien, lecz nowa technika, którą
właśnie wypróbowywała. Odrzuciła wszystkie prawidła, jakich nauczono ją
podczas lekcji malarstwa. Całą tubę niebieskiej farby wycisnęła na dłoń i
przysłuchując się mistycznym zaśpiewom Loreeny McKennitt, rozprowadzała
ją rękami na płótnie, zataczając koła na chybił trafił.
Czuła się poniekąd dłużniczką Mathiasa, który spowodował, że po długiej
przerwie zaczęła znowu malować. A co ważniejsze - historia, jaką jej
opowiedział, sprawiła, że poczuła się lepiej. Nie chciała stracić tego uczucia,
tylko je wzmocnić, robiąc coś, co zadowoliłoby matkę.
Sięgnęła po leżącą obok nocnej lampki zieloną kopertę i jeszcze raz
przeczytała drugi list Mary.
List drugi - Zcieżka w ogrodzie
22 lutego
Kochana Mamo!
W dzieciństwie, mimo wysiłków Innych, jakoś udało mi się ochronić
marzenie o,Tobie. Jednak z upływem czasu moje siły słabły w obliczu
nieustających starań Innych, aby uczynić mnie jedną z nich.
A potem pewnej nocy śniło mi się, że widzę siebie dryfującą w drewnianej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Nie pochodził zatem z San Francisco... I tak już to odgadła. Sposób, w jaki
określił: małe miasteczko w pobliżu San Diego, gdzie mieszkam", jakby nie
mówił o niczym ważnym, wzbudził w duszy Diany znajome uczucie:
samotność.
- Mam już nawet tytuł. - Wyrwał ją z zamyślenia: - Zmienne morza
Kalifornii".
- Brzmi ciekawie.
- Zastanawiam się jednak, czy projekt zdołam ukończyć na czas. Nie wiem
jeszcze o tylu rzeczach... Czy jeśli go skończę, będę miał dość pieniędzy, aby
urządzić wystawę? A jeśli tak, czy znajdę odpowiednie miejsce? Otrzymam
zgodę władz? Czy stać mnie będzie na reklamę? Czy ktokolwiek zainteresuje
się moimi obrazami? A jeśli tak, czy da mi to satysfakcję? Nawet jeśli wszystko
pójdzie po mojej myśli, czy mnie to uszczęśliwi? A jeśli tak, jak długo będzie
trwało takie uczucie? A jeśli będzie trwało długo, czy będę w stanie
przezwyciężyć lęk, że pewnego dnia je utracę?... Lista moich wątpliwości
ciągnie się i ciągnie...
- ...i ciągnie - wtrąciła śpiewnie Diana.
- Widzisz, właśnie dlatego postanowiłem, że moim jedynym celem jest
malowanie.
- Załóżmy, że wystawa się odbędzie. Wybrałeś już miejsce?
- Jeszcze nie. Uznałem, że najlepiej byłoby urządzić ją tam, gdzie
namalowałem najlepszy obraz.
Zjedli po jednym ciasteczku. Dianie pozostało czekoladowe, Mathiasowi
waniliowe. I ta kolejność, w jakiej każde z nich sięgnęło po swoje ciastko,
wydała się Dianie znacząca. Ona zachowała na pózniej to, które jej bardziej
smakuje, Mathias postąpił odwrotnie.
Teraz moja kolej - pomyślała. Wskazując czekoladowy przysmak na swoim
talerzyku, powiedziała:
- Spójrz, to ciastko też świadczy o tym, że przyszłość mnie hipnotyzuje. Od
dziecka jedzenie, które bardziej mi smakowało, zostawiałam na koniec.
Jednakże kiedy nadchodził czas, by uraczyć się przysmakiem, często się
okazywało, że nie mam już na niego ochoty, gdyż zbytnio się najadłam.
Obawiam się, że to samo zdarzyło się dzisiaj.
- Naprawdę nie możesz go zjeść? Cóż, domyślam się, że w przeszłości twoje
czekoladowe ciastko też zostało nietknięte".
Uśmiechali się, patrząc sobie w oczy, aż oboje poczuli, że muszą odwrócić
wzrok. Diana zerknęła na zegarek.
- Zrobiło się pózno. Mathias poprosił o rachunek.
- Zrobisz, jak zechcesz, Diano - powiedział. - Jeśli jednak chciałabyś o
czymś porozmawiać, chętnie cię wysłucham.
Diana posmutniała, ale szybko się opanowała i zrelacjonowała w skrócie, co
wydarzyło się w jej życiu w ciągu kilku ostatnich miesięcy.
Mathias słuchał z uwagą. Kiedy na chwilę się zatrzymała, nie wiedział, jak
zareagować. W końcu powiedział tylko:
- Jakże mi przykro.
- Najbardziej martwi mnie to, że mamy już nie ma - mówiła dalej. - To
gorzej, niż gdyby mnie matka opuściła. Chciałabym wierzyć, że ona gdzieś jest,
choćbym już nigdy miała jej nie zobaczyć ani też nigdy nie usłyszeć jej głosu.
Mathias spostrzegł łzy w oczach dziewczyny.
- Nie potrafię w pełni uświadomić sobie twojego cierpienia - wyznał cicho. -
Nikt nie potrafi. Zatem cokolwiek powiem, niewiele będzie znaczyło...
Wiem, że to nie to samo, ale kiedy zmarła moja babcia, też byłem wytrącony
z równowagi. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Lecz przeczytałem pewną
opowieść; bardzo mnie poruszyła.
Dianie przypomniały się historie, które opowiadała jej matka, i o mało się
nie rozpłakała.
- Chciałabym ją usłyszeć.
- Cóż... - zaczął. - Była raz sobie w oceanie fala. Toczyła się, rozkoszując się
ciepłem słońca i szybkością wiatru. Uśmiechała się do wszystkiego dokoła,
zmierzając ku brzegowi. Nagle spostrzegła, że fale przed nią jedna po drugiej
uderzają o podnóże klifu i znikają w obłoku piany. Och, Boże!", krzyknęła
fala, skończę jak one. Rozbiję się i zniknę". Fala, która przepływała obok,
dostrzegła jej panikę i zapytała: Co z tobą? Czym tak się martwisz? Zauważ,
jak piękną mamy pogodę, popatrz na słońce, poczuj wiatr...". Ale pierwsza fala
odparła: Nie widzisz? Spójrz, jak fale przed nami gwałtownie rozbijają się o
skały i giną. Wkrótce spotka nas to samo!". Och, nie rozumiesz" - odrzekła
druga. Nie jesteś falą. Jesteś częścią oceanu".
Opowieść, w połączeniu ze współczuciem widocznym w spojrzeniu
Mathiasa, przyniosła Dianie pociechę. Przyszła jej nagła chęć, żeby wyciągnąć
rękę i dotknąć spoczywającej na stoliku dłoni młodzieńca, ale się opanowała i
tylko skinęła z uznaniem głową.
Pojawił się kelner z rachunkiem wetkniętym w muszlę ostrygi. Diana
sięgnęła po kwitek, lecz Mathias ją powstrzymał.
- Pozwól - powiedział. - To ja cię zaprosiłem.
Kiedy wracali do parku, przypomniały jej się słowa żebraka: Tamta
dziewczyna, podobna do ciebie, spotka pewnego dnia tego artystę". Przez
chwilę się zastanawiała, czy wspomnieć o tym Mathiasowi, ostrzec go, by nie
pomylił jej z Mary, jeśli ich ścieżki kiedykolwiek się skrzyżują. Nie chciała
jednak mieszać w to żebraka, nic zatem nie powiedziała.
Gdy przystanęli przy sztalugach, wyciągnęła dłoń do artysty.
- To był wspaniały wieczór, Mathiasie. Lub Jonie. Dziękuję.
- Nie, to ja ci dziękuję.
Przemknęło jej przez myśl, aby go zapytać, kiedy wyjeżdża z San Francisco.
Miała także ochotę powiedzieć mu, że znajdzie ją w hotelu w dole ulicy, a
nawet zaoferować pokój, uwalniając go tym samym od niedogodności
mieszkania w tanim motelu. Nie uczyniła jednak tego, pożegnała się i odeszła.
19
Gdy opuściła pracownię i zeszła na parter, było już po północy. Rzuciła się
na łóżko, nie dbając o to, że cała wysmarowana jest niebieską farbą. Jak można
się było spodziewać, na pościeli pojawiły się niebieskie smugi. Uczciwa cena
za malowanie morza - pomyślała.
W rzeczywistości to nie temat był temu winien, lecz nowa technika, którą
właśnie wypróbowywała. Odrzuciła wszystkie prawidła, jakich nauczono ją
podczas lekcji malarstwa. Całą tubę niebieskiej farby wycisnęła na dłoń i
przysłuchując się mistycznym zaśpiewom Loreeny McKennitt, rozprowadzała
ją rękami na płótnie, zataczając koła na chybił trafił.
Czuła się poniekąd dłużniczką Mathiasa, który spowodował, że po długiej
przerwie zaczęła znowu malować. A co ważniejsze - historia, jaką jej
opowiedział, sprawiła, że poczuła się lepiej. Nie chciała stracić tego uczucia,
tylko je wzmocnić, robiąc coś, co zadowoliłoby matkę.
Sięgnęła po leżącą obok nocnej lampki zieloną kopertę i jeszcze raz
przeczytała drugi list Mary.
List drugi - Zcieżka w ogrodzie
22 lutego
Kochana Mamo!
W dzieciństwie, mimo wysiłków Innych, jakoś udało mi się ochronić
marzenie o,Tobie. Jednak z upływem czasu moje siły słabły w obliczu
nieustających starań Innych, aby uczynić mnie jedną z nich.
A potem pewnej nocy śniło mi się, że widzę siebie dryfującą w drewnianej [ Pobierz całość w formacie PDF ]