[ Pobierz całość w formacie PDF ]
inne symbole.
April pomyślała o pierścionku ukrytym w szufladzie komody. Tu
Dan ją zaskoczył, to prawda. Lecz na ogół jego reakcje są dość typowe.
Nie próbuje nawet spojrzeć inaczej na pracę na farmie, choć to dałoby im
szansę na zbudowanie wspólnego życia. I z pewnością będzie głosował
przeciwko projektowi rzezby, chyba że dzisiejszy pokaz Eriki coś zmieni.
Po kolacji Erica zajęła się przygotowywaniem notatek i przezroczy, a
April, zmywając naczynia, modliła się, aby prezentacja wywarła na Danie
dobre wrażenie.
April zauważyła, że gdyby zamknąć oczy, można by sądzić, że aula
Związku Rolników jest pusta. Panowała cisza, jedynie szelest ubrania lub
stłumiony kaszel od czasu do czasu wskazywał, że Erica miała przed sobą
liczne audytorium, złożone w przeważającej części z dorosłych
mieszkańców Booneville, czyli około czterystu osób. April znała
większość z imienia i nazwiska. W jednym końcu sali siedzieli jej rodzice,
tuż obok rodziców Idy i jej teściów. Umierała z ciekawości, co też oni
wszyscy myślą o tej awanturze z rzezbą.
April przypadło obsługiwanie światła na sali. Właśnie przed chwilą
przygasiła je, aby umożliwić wyświetlanie slajdów. Erica stała obok
ekranu, objaśniając kolejne prace, w miarę jak rzutnik je ukazywał.
Niektóre z rzezb zostały ustawione w publicznych miejscach. Inne,
mniejsze, znajdowały się w eleganckich, prywatnych wnętrzach,
należących do bogatych ludzi w Chicago.
Gdy Erica na początku odczytu podeszła do mikrofonu, przez salę
przebiegł szmer i widać było, że niektórzy trącają się łokciami.
148
RS
Częściowo zaskoczenie można było przypisać temu, że rzezbiarz
okazał się kobietą. Jej sposób ubierania się i wzrost również wzbudziły
zainteresowanie. Na wysokich obcasach Erica była wyższa od większości
obecnych tu mężczyzn. Nawet Dan zaledwie dorównywał jej wzrostem.
Jako przewodniczący zebrania Dan siedział w pierwszym rzędzie.
Przedstawił obecnym Ericę paroma gładkimi zdaniami.
April podziwiała jego dyplomację i konsekwentne starania, aby nie
wpływać na opinię ogółu.
Erica pokazała wreszcie slajdy wstępnego projektu dzieła
przeznaczonego dla Booneville. Z werwą omówiła swój pomysł i podała
tytuł pracy.
- Wyobrażam sobie Porę wzrostu" jako symbol tego, o czym wy
wszyscy stanowicie, tu, w Booneville -rzekła.
Po tych słowach na sali po raz pierwszy zapanowało ożywienie.
- Prócz oczywistego skojarzenia z rolnictwem, celem rzezby jest
zademonstrowanie zainteresowania Booneville rozwojem jako takim,
pozytywną ewolucją obywateli i ducha miasta tak, aby w sercu społeczeń-
stwa znalazło się też miejsce dla postępowych dzieł sztuki.
April zaczęła klaskać, zanim zdała sobie sprawę, co robi. Stopniowo
inni dołączyli do niej, a rzutnik zadzwięczał i wyłączył się.
- Dziękuję wszystkim za uwagę - rzekła Erica, przekrzykując
oklaski. - A teraz, jeśli ktoś byłby tak uprzejmy i włączył światło,
odpowiem na ewentualne pytania.
Gdy tylko światło zabłysło, kilka rąk uniosło się do góry.
- Nasze dzieci lubią bawić się na rynku - powiedziała jedna z kobiet.
- Czy rzezba nie będzie dla nich niebezpieczna?
149
RS
- Nie, jeśli wezmę to pod uwagę, gdy będę projektować ostateczną
formę - odparła Erica. - Musimy liczyć się z organizowaniem zabaw
wokół cokołu czy nawet wdrapywaniem się na rzezbę, ale trzeba będzie
zabezpieczyć się przed wchodzeniem zbyt wysoko. Robiłam już takie
rzezby do parku w Chicago.
Następny podniósł się Hiram Perkins.
- Jeśli chce pani stworzyć coś, co by reprezentowało Booneville, to
dlaczego nie postawić gigantycznego kłosa? Ja bym to mógł sam
pospawać i oszczędzilibyśmy wiele pieniędzy.
To wystąpienie przyjęte zostało wybuchem śmiechu. April
zauważyła, że Hiram siedział obok Henry'ego Goodpasture'a. Była pewna,
że chciał mu się przypodobać, bo było wiadomo, że Henry ma hipotekę na
jego farmie. Podstępna taktyka Mabel jeszcze nie dała widocznych
rezultatów, doszła do wniosku April.
Nagle ku jej zdumieniu Bill Lowdermilk wstał, aby zabrać głos.
Twarz miał czerwieńszą niż zwykle, ręce wsadził w kieszenie nowych,
sztywnych jeszcze dżinsów i powiódł spojrzeniem po zebranych.
- Chciałbym skomentować wypowiedz Hirama, gdyż sam tak na
początku myślałem. Tylko że ja proponowałem, by dzieciaki zrobiły to z
plasteliny i drutu.
Znowu rozległy się wybuchy śmiechu.
- Ale zmieniłem zdanie, gdy wysłuchałem pogadanki panny
Jorgenson. Teraz myślę inaczej. Ilu z was uprawia zboże? Na sprzedaż, nie
tylko dla siebie.
Około trzydziestu osób podniosło ręce.
150
RS
- Nawet nie połowa. Uprawiamy tu różne rzeczy prócz zboża, na
przykład soję.
Kilka osób mruknęło potakująco.
- Znam większość osób tu, w naszej okolicy, i wiem, czym się
zajmują. Niektórzy tylko plotkami. - Przerwał czekając, aż ludzie
przestaną się śmiać. - W każdym razie uważam, że potrzebujemy czegoś,
co by reprezentowało nas wszystkich i dawało dowód, jak to określiła
panna Jorgenson, że jesteśmy miastem, które chce rosnąć i rozwijać się. %7łe
jesteśmy postępowi. To właśnie chciałem powiedzieć,
Bill usiadł, a April chciała podbiec i uściskać go. Sama nie
wyraziłaby tego lepiej. Wiedziała, że wielu młodych rolników
uważających Billa za swego przywódcę, kiwało z uznaniem głowami.
- A ja twierdzę, że staniemy się pośmiewiskiem całego stanu, jeśli
wystawimy tę zwariowaną rzecz - oświadczył Henry Goodpasture, wstając
z miejsca.
Kilka osób z jego otoczenia poparło go głośno, podczas gdy
zwolennicy Billa z oburzeniem protestowali. Padło parę obelg, a niektórzy
grozili pięścią. Zanosiło się, że sprzeczka zamieni spotkanie w burdę, gdy
Dan podszedł do mikrofonu i zażądał, aby się uspokoili.
On sam wysłuchał przemówienia Eriki i dyskusji z uczuciem
rozpaczy. Miał bowiem nadzieję, że ten pokaż przyczyni się do zmiany
jego własnej opinii i pozwoli mu poprzeć projekt April. Tymczasem do-
szedł do wniosku, że rzezbiarka stworzyła jakąś romantyczną bzdurę o
uprawie zboża. Henry miał rację, Booneville stałoby się pośmiewiskiem
całego stanu, gdyby wydało pieniądze na ten idylliczny pomnik rolnictwa
w czasie, gdy wielu farmerów borykało się z życiowymi trudnościami i
151
RS
bankrutowało. April i jej zwolennicy żyją w jakimś kolorowym świecie
marzeń.
Najwyrazniej problem ten podzielił zebranych na dwa obozy.
Szydercza mowa Henry'ego skłoniła bojazliwych do przyłączenia się do
niego, a tych, co go nie lubili - do przejścia na stronę Billa. Dan zaczął się
nawet zastanawiać, czy nie przemówić dyskretnie Billowi do rozsądku,
zanim nastąpi głosowanie.
A co z April? Czy powinien dla niej odstąpić od swoich przekonań?
Odetchnął głęboko i zaczął mówić do mikrofonu.
- Jestem przekonany, panno Jorgenson, że cały nasz zarząd wysoko
sobie ceni pani udział w tym zebraniu. Mamy teraz jaśniejszy obraz tego,
co pani proponuje. Głosowanie ma się odbyć w przyszłą sobotę. Do tego
czasu ma pani absolutną swobodę komunikowania się z każdym z nas i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
inne symbole.
April pomyślała o pierścionku ukrytym w szufladzie komody. Tu
Dan ją zaskoczył, to prawda. Lecz na ogół jego reakcje są dość typowe.
Nie próbuje nawet spojrzeć inaczej na pracę na farmie, choć to dałoby im
szansę na zbudowanie wspólnego życia. I z pewnością będzie głosował
przeciwko projektowi rzezby, chyba że dzisiejszy pokaz Eriki coś zmieni.
Po kolacji Erica zajęła się przygotowywaniem notatek i przezroczy, a
April, zmywając naczynia, modliła się, aby prezentacja wywarła na Danie
dobre wrażenie.
April zauważyła, że gdyby zamknąć oczy, można by sądzić, że aula
Związku Rolników jest pusta. Panowała cisza, jedynie szelest ubrania lub
stłumiony kaszel od czasu do czasu wskazywał, że Erica miała przed sobą
liczne audytorium, złożone w przeważającej części z dorosłych
mieszkańców Booneville, czyli około czterystu osób. April znała
większość z imienia i nazwiska. W jednym końcu sali siedzieli jej rodzice,
tuż obok rodziców Idy i jej teściów. Umierała z ciekawości, co też oni
wszyscy myślą o tej awanturze z rzezbą.
April przypadło obsługiwanie światła na sali. Właśnie przed chwilą
przygasiła je, aby umożliwić wyświetlanie slajdów. Erica stała obok
ekranu, objaśniając kolejne prace, w miarę jak rzutnik je ukazywał.
Niektóre z rzezb zostały ustawione w publicznych miejscach. Inne,
mniejsze, znajdowały się w eleganckich, prywatnych wnętrzach,
należących do bogatych ludzi w Chicago.
Gdy Erica na początku odczytu podeszła do mikrofonu, przez salę
przebiegł szmer i widać było, że niektórzy trącają się łokciami.
148
RS
Częściowo zaskoczenie można było przypisać temu, że rzezbiarz
okazał się kobietą. Jej sposób ubierania się i wzrost również wzbudziły
zainteresowanie. Na wysokich obcasach Erica była wyższa od większości
obecnych tu mężczyzn. Nawet Dan zaledwie dorównywał jej wzrostem.
Jako przewodniczący zebrania Dan siedział w pierwszym rzędzie.
Przedstawił obecnym Ericę paroma gładkimi zdaniami.
April podziwiała jego dyplomację i konsekwentne starania, aby nie
wpływać na opinię ogółu.
Erica pokazała wreszcie slajdy wstępnego projektu dzieła
przeznaczonego dla Booneville. Z werwą omówiła swój pomysł i podała
tytuł pracy.
- Wyobrażam sobie Porę wzrostu" jako symbol tego, o czym wy
wszyscy stanowicie, tu, w Booneville -rzekła.
Po tych słowach na sali po raz pierwszy zapanowało ożywienie.
- Prócz oczywistego skojarzenia z rolnictwem, celem rzezby jest
zademonstrowanie zainteresowania Booneville rozwojem jako takim,
pozytywną ewolucją obywateli i ducha miasta tak, aby w sercu społeczeń-
stwa znalazło się też miejsce dla postępowych dzieł sztuki.
April zaczęła klaskać, zanim zdała sobie sprawę, co robi. Stopniowo
inni dołączyli do niej, a rzutnik zadzwięczał i wyłączył się.
- Dziękuję wszystkim za uwagę - rzekła Erica, przekrzykując
oklaski. - A teraz, jeśli ktoś byłby tak uprzejmy i włączył światło,
odpowiem na ewentualne pytania.
Gdy tylko światło zabłysło, kilka rąk uniosło się do góry.
- Nasze dzieci lubią bawić się na rynku - powiedziała jedna z kobiet.
- Czy rzezba nie będzie dla nich niebezpieczna?
149
RS
- Nie, jeśli wezmę to pod uwagę, gdy będę projektować ostateczną
formę - odparła Erica. - Musimy liczyć się z organizowaniem zabaw
wokół cokołu czy nawet wdrapywaniem się na rzezbę, ale trzeba będzie
zabezpieczyć się przed wchodzeniem zbyt wysoko. Robiłam już takie
rzezby do parku w Chicago.
Następny podniósł się Hiram Perkins.
- Jeśli chce pani stworzyć coś, co by reprezentowało Booneville, to
dlaczego nie postawić gigantycznego kłosa? Ja bym to mógł sam
pospawać i oszczędzilibyśmy wiele pieniędzy.
To wystąpienie przyjęte zostało wybuchem śmiechu. April
zauważyła, że Hiram siedział obok Henry'ego Goodpasture'a. Była pewna,
że chciał mu się przypodobać, bo było wiadomo, że Henry ma hipotekę na
jego farmie. Podstępna taktyka Mabel jeszcze nie dała widocznych
rezultatów, doszła do wniosku April.
Nagle ku jej zdumieniu Bill Lowdermilk wstał, aby zabrać głos.
Twarz miał czerwieńszą niż zwykle, ręce wsadził w kieszenie nowych,
sztywnych jeszcze dżinsów i powiódł spojrzeniem po zebranych.
- Chciałbym skomentować wypowiedz Hirama, gdyż sam tak na
początku myślałem. Tylko że ja proponowałem, by dzieciaki zrobiły to z
plasteliny i drutu.
Znowu rozległy się wybuchy śmiechu.
- Ale zmieniłem zdanie, gdy wysłuchałem pogadanki panny
Jorgenson. Teraz myślę inaczej. Ilu z was uprawia zboże? Na sprzedaż, nie
tylko dla siebie.
Około trzydziestu osób podniosło ręce.
150
RS
- Nawet nie połowa. Uprawiamy tu różne rzeczy prócz zboża, na
przykład soję.
Kilka osób mruknęło potakująco.
- Znam większość osób tu, w naszej okolicy, i wiem, czym się
zajmują. Niektórzy tylko plotkami. - Przerwał czekając, aż ludzie
przestaną się śmiać. - W każdym razie uważam, że potrzebujemy czegoś,
co by reprezentowało nas wszystkich i dawało dowód, jak to określiła
panna Jorgenson, że jesteśmy miastem, które chce rosnąć i rozwijać się. %7łe
jesteśmy postępowi. To właśnie chciałem powiedzieć,
Bill usiadł, a April chciała podbiec i uściskać go. Sama nie
wyraziłaby tego lepiej. Wiedziała, że wielu młodych rolników
uważających Billa za swego przywódcę, kiwało z uznaniem głowami.
- A ja twierdzę, że staniemy się pośmiewiskiem całego stanu, jeśli
wystawimy tę zwariowaną rzecz - oświadczył Henry Goodpasture, wstając
z miejsca.
Kilka osób z jego otoczenia poparło go głośno, podczas gdy
zwolennicy Billa z oburzeniem protestowali. Padło parę obelg, a niektórzy
grozili pięścią. Zanosiło się, że sprzeczka zamieni spotkanie w burdę, gdy
Dan podszedł do mikrofonu i zażądał, aby się uspokoili.
On sam wysłuchał przemówienia Eriki i dyskusji z uczuciem
rozpaczy. Miał bowiem nadzieję, że ten pokaż przyczyni się do zmiany
jego własnej opinii i pozwoli mu poprzeć projekt April. Tymczasem do-
szedł do wniosku, że rzezbiarka stworzyła jakąś romantyczną bzdurę o
uprawie zboża. Henry miał rację, Booneville stałoby się pośmiewiskiem
całego stanu, gdyby wydało pieniądze na ten idylliczny pomnik rolnictwa
w czasie, gdy wielu farmerów borykało się z życiowymi trudnościami i
151
RS
bankrutowało. April i jej zwolennicy żyją w jakimś kolorowym świecie
marzeń.
Najwyrazniej problem ten podzielił zebranych na dwa obozy.
Szydercza mowa Henry'ego skłoniła bojazliwych do przyłączenia się do
niego, a tych, co go nie lubili - do przejścia na stronę Billa. Dan zaczął się
nawet zastanawiać, czy nie przemówić dyskretnie Billowi do rozsądku,
zanim nastąpi głosowanie.
A co z April? Czy powinien dla niej odstąpić od swoich przekonań?
Odetchnął głęboko i zaczął mówić do mikrofonu.
- Jestem przekonany, panno Jorgenson, że cały nasz zarząd wysoko
sobie ceni pani udział w tym zebraniu. Mamy teraz jaśniejszy obraz tego,
co pani proponuje. Głosowanie ma się odbyć w przyszłą sobotę. Do tego
czasu ma pani absolutną swobodę komunikowania się z każdym z nas i [ Pobierz całość w formacie PDF ]