download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

każdym krokiem coraz mocniej zaciskając uścisk.
Coś chwyciło Jessicę za serce, poczuła pieczenie pod powiekami, a jej kroki
straciły rytm. To pewnie z powodu zimnego wiatru, który wdzierał się pod poły
płaszcza. Ale, czując w dłoni ciepłą rączkę dziewczynki, nie mogła powstrzymać się
przed myśleniem, co by było, gdyby...
- Hej, a dokąd to się wybieracie?
Jessica odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego C.J. Hamiltona stojącego na
chodniku przed swoim fordem; z tyłu piętrzył się stos pudeł. Na niektórych widniały
ostrzeżenia  Uwaga", na innych  Przesyłka specjalna". Co on takiego wymyślił?
- Idziemy kupić drzewko - odpowiedziała Sara. - Choinkę. Pójdziesz z nami?
Jessica nie mogła się zdecydować, czy woli, by odmówił, czy chce, by się
zgodził. Najlepiej, żeby w ogóle nie usłyszała jego odpowiedzi. Wolała nie
przypominać sobie, co czuła, całując się z nim wczorajszego wieczoru.
- Idziecie wybrać choinkę? - zapytał nieco zdziwiony. - Mam dzisiaj mnóstwo
zajęć. Trzeba przygotować jutrzejszy festyn - dodał, puszczając do Jessiki oko. - Ale
zdążę jeszcze pójść po choinkę z dwiema pięknymi dziewczynami.
- Myślisz, że jestem piękna? - zapytała Sara, biorąc go za rękę. W ten sposób
znalazła się pośrodku między nimi.
- Oczywiście, że tak.
- I myślisz, że Jessica też jest piękna?
Gdy wymienili spojrzenia ponad głową Sary, Jessica nagle przestała odczuwać
chłód. Do diabła, nagle przestała odczuwać zimno. Czuła tylko palącą siłę tych
42
S
R
niebieskich oczu i pieszczotliwy głos tego mężczyzny, który trafiał wprost do jej
serca.
- Tak, bardzo.
- To dobrze. A więc teraz musimy znalezć piękne drzewko.
Jessica pomyślała, że idąc tak razem, wyglądali jak trio z  Czarnoksiężnika z
krainy Oz". Ale nawet jeśli ktokolwiek z Riverbend uznał, że wyglądają dziwnie,
nikt tego nie skomentował.
Na placu przed kościołem stało jeszcze mnóstwo choinek. Sara biegała od
jednej do drugiej, nie wiedząc, którą wybrać.
- Zwietnie się bawi - powiedziała Jessica do C.J. - Wprost nie mogę uwierzyć,
że nigdy w życiu nie miała choinki.
- Sara nigdy nie miała choinki?
Zaskoczenie w jego głosie przypomniało jej, jak niewiele wie o swojej córce.
Jakim był nieobecnym ojcem. To kolejny powód, aby się nie wiązać z takim
mężczyzną. Mówił, że nie miał pojęcia o istnieniu tego dziecka, niemniej Jessica
zastanawiała się, czy nie odszedł od Kiki lub zignorował wiadomość, że Kiki jest w
ciąży.
Każda historia ma dwie strony i Jessica zastanawiała się, o której C.J. nie
wspominał.
Niezależnie jednak od wszystkiego Sara zasługuje na choinkę. I jeśli Jessice
przed podróżą do Miami uda się dostarczyć odrobinę radości małej dziewczynce,
wyjedzie z lepszym samopoczuciem. Powtórzyła więc C.J. to, co wcześniej
usłyszała od Sary.
- Nie miałem o tym pojęcia - skwitował. - To znaczy, wiedziałem, że Kiki nie
jest tradycjonalistką, ale myślałem, że przynajmniej obchodziła Boże Narodzenie.
- Najwyrazniej nie. A przynajmniej nie tak jak inni. C.J. obserwował Sarę,
która cała rozpromieniona biegała pomiędzy choinkami. Jessica widziała, jak po
twarzy C.J. przepływają emocje. Najpierw złość, która ustąpiła pola żalowi, a potem
43
S
R
wyraz czułej determinacji. Jessica odsunęła od siebie wcześniejsze podejrzenia. Jego
rodzicielskie wysiłki budziły szacunek.
C.J. wziął Jessicę za rękę.
- Wydaje się, że mamy pewną misję do spełnienia.
Od czasu śmierci męża żaden mężczyzna nie dotykał jej ręki, a C.J. zrobił to
już dwukrotnie. Miał szeroką męską dłoń, a jego uścisk był krzepiący. Dreszcz
przebiegł przez jej ramię, a potem przez całe ciało. Przez sekundę nie była w stanie
ani myśleć, ani oddychać.
Taka prosta rzecz jak dotyk, a jak bardzo jej tego brakowało. C.J. rozbudził ją
tak, jak słońce wznoszące się nad horyzontem rozświetla senny pejzaż. I zapragnęła
więcej...
- Misję? - wykrztusiła.
- No, mamy znalezć największą choinkę - wyjaśnił z szerokim uśmiechem,
wyraznie przejęty tą perspektywą. Jessice udzielił się jego entuzjazm. - I nie tylko
jedną, bo jedna jest do twojego sklepu, prawda?
Skinęła głową, spuszczając wzrok na ich splecione dłonie. Mówiąc, zaciskał
uścisk, ale wydawało się, że tego nie zauważał.
Ona jednak to zauważyła.
- Trzy - stwierdził C.J. - Trzy drzewka, tyle nam potrzeba.
- Trzy? - Czyżby się przesłyszała? - Dlaczego trzy?
- Jedno do sklepu, jedno do pokoju Sary, a trzecie dla ciebie.
- Ale mnie tu nie będzie. Ja wyjeżdżam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •