download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przez moment wpatrywała się w stojak z prasą. Każde zdanie, każdy wykrzyknik
odczuwała jak bolesny cios. Wszystkie pisma podawały tę samą informację. Doskonale
znała ten mechanizm: ktoś robi  odkrycie", reszta rzuca się na nie niczym stado wygłod-
niałych hien. Powiodła wzrokiem po stojaku, zastanawiając się, który z tabloidów był
pierwsze. Nagle zatrzymała wzrok na  Kulisach".
 Lenora Lewis umiera, a jej syn się bawi w klubach!". O Boże! Jęknąwszy w du-
chu, chwyciła pismo i otworzyła na stronie z artykułem. Jak podawało wiarygodne  zró-
dło", czyli pracownik centrum rehabilitacji w New Jersey, gdzie przebywała Lenora,
słynna projektantka od roku leży w śpiączce, a jej syn, Caleb Lewis, zabawia się w naj-
lepsze.  Nie zawraca sobie matką głowy".
Więc Lenora jest w śpiączce? Nie na emeryturze? Caleb słowem jej o tym nie
wspomniał. Dlaczego?
- Kupuje pani czy nie? - spytał ciemnowłosy kioskarz, wskazując na pismo. - Tu
nie biblioteka.
R
L
T
- Tak, tak, kupuję. - Wydobywszy z kieszeni kilka banknotów, Sara zapłaciła za
wszystkie brukowce w zasięgu swojego wzroku.
W drodze do pracy otworzyła  Za kulisami".
Przeczytała tekst trzy razy. Może coś się jej przywidziało? Może wcale nie chodzi
o Lenorę Lewis? Przecież Caleb coś by jej powiedział. Jego milczenie oznaczało jedno:
że mimo bliskości, jaka się między nimi wytworzyła, nadal jej nie ufa. Wciąż postrzega
ją jako dziennikarkę tabloidową.
Czytając kolejne pisma, Sara nabierała coraz większej pewności, że jej gazeta
pierwsza dotarła do  zródła" w New Jersey. Ciekawe, kto napisał artykuł. W jakim celu?
I skąd uzyskał informację? Stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła nazwisko autora: Sara
Griffin.
Cholera jasna, jak to możliwe? Wepchnęła pisma do torby i ruszyła biegiem w
stronę dwunastopiętrowego wieżowca, w którym mieściła się redakcja. Nie zatrzymując
się przy własnym boksie, skierowała się do gabinetu Karla.
- Do diabła, co to znaczy? - Rzuciła artykuł na biurko szefa. - Ja tego nie napisa-
łam!
- To twoja rubryka. Co za różnica, kto jest autorem? - Karl podniósł do ust ba-
beczkę z jagodami. W kąciku ust został mu fioletowy ślad.
- Ale to nie są moje słowa! Nie mam z tym nic wspólnego!
Karl westchnął głośno.
- Chryste, ależ trudno wam dogodzić! Nie było cię w redakcji, Saro. Pisałaś ten
swój  poważny" artykuł. Kiedy więc dostaliśmy cynk, poprosiłem jednego ze stażystów,
żeby coś skrobnął.
Zamknęła oczy. Wyobraziła sobie reakcję Caleba.
- Wiesz, jak to wpłynie na moje życie? - zapytała.
Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech.
Przez moment miała wrażenie, że patrzy na kota z Cheshire.
- Sprawi, że będziesz największym postrachem w mieście. Czy to nie marzenie
każdego dziennikarza?
R
L
T
Caleb znajdował się pięć metrów od biura, kiedy dopadło go stado reporterów wy-
krzykujących jeden przez drugiego pytania na temat Lenory. Do jasnej cholery! Jakim
cudem dowiedzieli się o jej stanie zdrowia? Rzuciwszy  Bez komentarza", znikł w bu-
dynku.
Na twarzy Marthy malował się wyraz współczucia.
- Położyłam ci na biurku.
Nie musiała mówić co. Najchętniej cisnąłby gazetę do kosza. Nie miał ochoty czy-
tać, co napisano, a potem ustosunkowywać się do podanej informacji. Wiedział, że kie-
dyś ten dzień nadejdzie; że prędzej czy pózniej media złożą kawałki łamigłówki i odkryją
prawdę. Z okładki tabloidu uderzył go w oczy wielki drukowany tytuł:
 Lenora Lewis umiera, a jej syn się bawi w klubach!".
Caleb otworzył pismo, pewien, że coś zle zrozumiał. Sara nie wycięłaby mu takie-
go numeru. Nie po tym wszystkim, co razem przeżyli. Czyżby cały czas udawała? Pró-
bowała wkraść się w jego łaski, by go szpiegować? Zdobyć informacje na temat Lenory?
Poczuł się zdradzony. Zaufał Sarze, lecz wzrok go nie mylił. Pod artykułem czarno
na białym widniało imię i nazwisko autorki: Sara Griffin. Psiakrew! Osunął się na fotel.
Sądził, że jest inna i powoli się w niej zakochiwał.
Czy uczucie go zaślepiło? Czy pocałunki odebrały mu rozum? A może Sara naj-
zwyczajniej w świecie jest wyborną aktorką? Wpuścił ją do swojego świata, swojej fir-
my, swojego życia, a ona w ten sposób mu się odpłaciła?
Zrobiła to z jednego powodu: dla kariery. Och, jak bardzo się pomylił! Chwycił
gazetę i wyszedł z biura. Tym razem nie wstąpił po drodze po czekoladki. Wściekły,
skierował się prosto do budynku, w którym mieściła się redakcja pisma. Przyświecał mu
jeden cel: zniszczyć Sarę Griffin.
Tak intensywnie uderzała w klawisze, że rozbolały ją palce. Wcześniej w ciągu
dnia przejrzała swoje notatki z kilku ostatnich dni, przeszukała archiwum redakcyjne
oraz zgromadziła artykuły o LL Designs pisane przez konkurencję. O jedenastej pierwsza
wersja tekstu była prawie gotowa. Może, pomyślała Sara, tym artykułem zdoła naprawić
szkody wyrządzone przez tabloid.
R
L
T
%7łałowała, że nie potrafi pisać szybciej. Caleb na pewno już widział te ohydne na-
główki i przypuszczalnie winił ją za wszystko. Dlatego tak bardzo zależało jej na tym, by
skończyć artykuł. Chciała pokazać Calebowi, że tamten tekst nie wyszedł spod jej pióra,
że ona miała szlachetne intencje. Chyba posłucha głosu rozsądku? A jeśli nie?
- Jak mogłaś?
Odwróciła się. Stał za nią, ziejąc furią. Psiakrew! Czyli widział gazetę i doszedł do
wniosku, że to ona napisała tekst. Zapewne podejrzewał, że od początku prowadziła nie-
uczciwą grę. Boże, jak mu wytłumaczyć, że jest niewinna?
- Caleb, przysięgam, to nie ja.
- Nikt nie wiedział o miejscu pobytu Lenory. - Pochylił się nad nią. - Nikt! Nie
wiem, jak się dowiedziałaś i co cię skłoniło, żeby...
- Słowo honoru! - przerwała mu. - Nie miałam z tym tekstem nic wspólnego.
Prychnął. Najwyrazniej jej nie wierzył.
- A kto miał? Skąd się wzięły te informacje?
- Nie wiem. Naczelny powiedział, że dostali cynk i kazał stażyście coś napisać.
Umieścił moje nazwisko, bo to była moja rubryka, zle zrobił. Gdybym wiedziała, pró-
bowałabym go powstrzymać.
Caleb potrząsnął zdegustowany głową.
- Chcesz powiedzieć, że to wszystko to jedno duże nieporozumienie?
Czy kiedykolwiek zdoła go przekonać o swojej niewinności? I naprawić krzywdę,
którą pismo mu wyrządziło? Teraz dziennikarze na pewno nie dadzą mu spokoju.
- Caleb, ja...
- Dlaczego ci zaufałem? Dlaczego sądziłem, że jesteś inna? - Cisnął gazetę na jej
biurko. - Jesteś taka sama jak wszyscy. Niszczycie ludziom życie, a potem twierdzicie, że
tylko wykonywaliście swoje obowiązki.
Gazeta zsunęła się na podłogę. Sara popatrzyła uważnie na Caleba. Tak, wydarzyła
się dziś rzecz bardzo zła, nie wolno wchodzić z butami w prywatne życie drugiego czło-
wieka. Ale sekret, który Caleb dzwigał, coraz boleśniej mu ciążył. Poza tym prędzej czy
pózniej tajemnica i tak by wyszła na jaw.
R
L
T
- Czy nie lepiej, że nie musisz już niczego ukrywać? Dziennikarze od wielu mie-
sięcy się zastanawiali, co się dzieje z Lenorą.
- Mama ceniła sobie prywatność. Nie chciałaby - wskazał na rozsypane na podło-
dze strony - trafić na łamy brukowca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •