[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakie niesie \ycie. To ich wpływ sprawił, \e odwa\yła się pracować na statku.
Teraz, myśląc o tym wszystkim, odzyskała panowanie nad sobą i poczuła się pewniej.
Dzięki, Pol powiedziała serdecznie.
Dzięki? Za co?
Za wszystko odpowiedziała Celie. Za to, \e jesteś.
Wszystko w porządku, Cel? Polly była zatroskana.
W porządku. Wszystko będzie dobrze zapewniła ją młodsza siostra i rzeczywiście
wierzyła w to, co mówi.
Odwiesiła słuchawkę i wyprostowała się. Wiedziała ju\, jak ma postąpić z Jace em
Tuckerem.
Przenikliwy dzwięk telefonu przywołał Jace a do stanu półświadomości. Jęknął,
naciągnął poduszkę na głowę i usiłował spać dalej.
Telefon zadzwonił znowu. I znowu.
Chyba nie było innego wyjścia, jak go odebrać.
Jace z trudem otworzył oczy i niechętnie sięgnął po le\ący przy łó\ku telefon
komórkowy, który według Artiego mógł mu się przydać w nagłych wypadkach .
Tak? zaczął niezbyt uprzejmie.
Dosyć długo to trwało odezwał się wesoły głos Artiego. Czy to znaczy, \e nie jesteś
sam?
O... o czym ty mówisz? Jace powoli wracał do rzeczywistości. Coś się stało?
Nie, tu nic. A co u ciebie?
Wszystko... w porządku. To było najlepsze, co mógł powiedzieć. I mo\e nawet sam
by w to uwierzył, gdyby w głowie nie waliło mu tak, jakby pędziło tam stado galopujących
koni. Po co, u licha, wypił tyle whisky?
Widziałeś Celie?
Przypomniał sobie teraz, dlaczego tyle wypił. Nie odpowiadając Artiemu, powtórzył
pytanie.
Co się stało?
Mówiłem ci, \e nic. Z wyjątkiem faktu, \e nie mogę spać, tak się o ciebie martwię.
No to przestań.
Nie mogę stwierdził Artie rzeczowo. Chyba \e mnie uspokoisz; na przykład tym, \e
oświadczyłeś się Celie, a ona cię przyjęła.
W głosie staruszka było tyle nadziei, \e Jace nie wiedział, co powiedzieć. Przy tym głowa
dosłownie mu pękała, a zęby szczękały.
No tak, wiedziałem, \e lepiej nie spodziewać się za du\o Artie prawidłowo zrozumiał
jego milczenie ale przecie\ ją widziałeś.
Widziałem wydusił Jace.
Ucieszyła się na twój widok?
No jasne. Rzuciła mi się na szyję i całowała długo i namiętnie.
Wiedziałem, \e tak będzie! wykrzyknął Artie z enntuzjazmem, ale zaraz połapał się,
ze coś tu nie gra. Przestań się ze mnie nabijać. Co zrobiła? Powiedz prawdę!
Wyglądała, jakby chciała mnie oblać kwasem solnym. To był kiepski pomysł, Artie.
Hm mruknął starszy pan. Nie mo\esz się tak od razu zniechęcać, spróbuj zadziałać.
Ona pewnie tylko udaje taką niedostępną.
Mo\na tak to nazwać.
Więc ty zachowuj się tak samo. Jace jęknął.
Artie, ty masz fioła. Ugrzązłem na tym pieprzonym statku na cały tydzień. Co mam,
według ciebie, robić?
Zaczynał \ałować, \e dał się namówić na zabranie telefonu. Teraz chciał tylko jak
najszybciej zakończyć tę bezsensowną rozmowę.
Artie, to nie jest \aden nagły wypadek.
Musimy obmyślić dla ciebie plan działania.
Nie potrzeba, dam sobie radę. Spróbuję po prostu mieć trochę frajdy z tego rejsu, skoro
ju\ tu jestem.
A Celie?
Co ma być, to będzie.
Jace, jesteś mięczak.
Nie jestem \aden mięczak! Chcę, \eby się do mnie przyzwyczaiła. Myślę, \e ona się
mnie boi.
O, tak. Jesteś bardzo grozny.
Artie, ja potrzebuję od ciebie moralnego wsparcia, a nie kpin.
Dobrze, bracie. Masz swoje moralne wsparcie. Chcę wierzyć, \e nie jesteś a\ takim
idiotą, na jakiego wyglądasz, ale uwa\aj, nie przeciągaj struny!
Przez cały następny dzień Celie czekała, \e coś się wydarzy; mo\e poka\e się Jace
Tucker albo dotrą do niej jakieś przykre plotki na własny temat.
Nic takiego jednak się nie stało.
Pracowała tego dnia wyjątkowo długo od ósmej rano do ósmej wieczór. Był to pierwszy
dzień na pełnym morzu i na statku miał się odbyć uroczysty bankiet. Na tę okazję pasa\erki
chciały wyglądać pięknie, a wszystkie fryzjerki miały pełne ręce roboty.
W salonie przez cały dzień panował gwar babskich pogaduszek, lecz Celie nie usłyszała
ani słowa o sobie.
Nie widziała te\ Jace a.
Mogłaby nawet uwierzyć, \e jej się przyśnił, gdyby nie to, \e ju\ pod koniec pracy
zaczepiła ją Simone.
Ten mę\czyzna ten kowboj to twój kochanek? zapytała prosto z mostu.
Nie!
Nie? A on mówi, \e przyjechał tu do ciebie. Simone z niedowierzaniem uniosła brwi.
Chyba tylko po to, \eby mi działać na nerwy. Celie nie wiedziała, jak wytłumaczyć
charakter swej znajomości z Jace em.
Hm... zobaczymy rzekła szefowa po chwili zastanowienia i obrzuciła Celie uwa\nym
spojrzeniem. W ka\dym razie znasz zasady.
Tak.
Jesteśmy dla gości czarujące. Pozwalamy gościom zaprosić się na drinka, ale nie
idziemy z nimi do łó\ka przypomniała Simone dobitnie.
Oczywiście, \e nie!
I będziesz o tym pamiętać!
Tak jakby Celie trzeba było przypominać, \eby nie spała z Jace em Tuckerem. Nie miała
na to najmniejszej ochoty!
ROZDZIAA CZWARTY
Większą część tego ranka Jace spędził w łó\ku, lecząc kaca. Postanowił sobie, \e bez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
jakie niesie \ycie. To ich wpływ sprawił, \e odwa\yła się pracować na statku.
Teraz, myśląc o tym wszystkim, odzyskała panowanie nad sobą i poczuła się pewniej.
Dzięki, Pol powiedziała serdecznie.
Dzięki? Za co?
Za wszystko odpowiedziała Celie. Za to, \e jesteś.
Wszystko w porządku, Cel? Polly była zatroskana.
W porządku. Wszystko będzie dobrze zapewniła ją młodsza siostra i rzeczywiście
wierzyła w to, co mówi.
Odwiesiła słuchawkę i wyprostowała się. Wiedziała ju\, jak ma postąpić z Jace em
Tuckerem.
Przenikliwy dzwięk telefonu przywołał Jace a do stanu półświadomości. Jęknął,
naciągnął poduszkę na głowę i usiłował spać dalej.
Telefon zadzwonił znowu. I znowu.
Chyba nie było innego wyjścia, jak go odebrać.
Jace z trudem otworzył oczy i niechętnie sięgnął po le\ący przy łó\ku telefon
komórkowy, który według Artiego mógł mu się przydać w nagłych wypadkach .
Tak? zaczął niezbyt uprzejmie.
Dosyć długo to trwało odezwał się wesoły głos Artiego. Czy to znaczy, \e nie jesteś
sam?
O... o czym ty mówisz? Jace powoli wracał do rzeczywistości. Coś się stało?
Nie, tu nic. A co u ciebie?
Wszystko... w porządku. To było najlepsze, co mógł powiedzieć. I mo\e nawet sam
by w to uwierzył, gdyby w głowie nie waliło mu tak, jakby pędziło tam stado galopujących
koni. Po co, u licha, wypił tyle whisky?
Widziałeś Celie?
Przypomniał sobie teraz, dlaczego tyle wypił. Nie odpowiadając Artiemu, powtórzył
pytanie.
Co się stało?
Mówiłem ci, \e nic. Z wyjątkiem faktu, \e nie mogę spać, tak się o ciebie martwię.
No to przestań.
Nie mogę stwierdził Artie rzeczowo. Chyba \e mnie uspokoisz; na przykład tym, \e
oświadczyłeś się Celie, a ona cię przyjęła.
W głosie staruszka było tyle nadziei, \e Jace nie wiedział, co powiedzieć. Przy tym głowa
dosłownie mu pękała, a zęby szczękały.
No tak, wiedziałem, \e lepiej nie spodziewać się za du\o Artie prawidłowo zrozumiał
jego milczenie ale przecie\ ją widziałeś.
Widziałem wydusił Jace.
Ucieszyła się na twój widok?
No jasne. Rzuciła mi się na szyję i całowała długo i namiętnie.
Wiedziałem, \e tak będzie! wykrzyknął Artie z enntuzjazmem, ale zaraz połapał się,
ze coś tu nie gra. Przestań się ze mnie nabijać. Co zrobiła? Powiedz prawdę!
Wyglądała, jakby chciała mnie oblać kwasem solnym. To był kiepski pomysł, Artie.
Hm mruknął starszy pan. Nie mo\esz się tak od razu zniechęcać, spróbuj zadziałać.
Ona pewnie tylko udaje taką niedostępną.
Mo\na tak to nazwać.
Więc ty zachowuj się tak samo. Jace jęknął.
Artie, ty masz fioła. Ugrzązłem na tym pieprzonym statku na cały tydzień. Co mam,
według ciebie, robić?
Zaczynał \ałować, \e dał się namówić na zabranie telefonu. Teraz chciał tylko jak
najszybciej zakończyć tę bezsensowną rozmowę.
Artie, to nie jest \aden nagły wypadek.
Musimy obmyślić dla ciebie plan działania.
Nie potrzeba, dam sobie radę. Spróbuję po prostu mieć trochę frajdy z tego rejsu, skoro
ju\ tu jestem.
A Celie?
Co ma być, to będzie.
Jace, jesteś mięczak.
Nie jestem \aden mięczak! Chcę, \eby się do mnie przyzwyczaiła. Myślę, \e ona się
mnie boi.
O, tak. Jesteś bardzo grozny.
Artie, ja potrzebuję od ciebie moralnego wsparcia, a nie kpin.
Dobrze, bracie. Masz swoje moralne wsparcie. Chcę wierzyć, \e nie jesteś a\ takim
idiotą, na jakiego wyglądasz, ale uwa\aj, nie przeciągaj struny!
Przez cały następny dzień Celie czekała, \e coś się wydarzy; mo\e poka\e się Jace
Tucker albo dotrą do niej jakieś przykre plotki na własny temat.
Nic takiego jednak się nie stało.
Pracowała tego dnia wyjątkowo długo od ósmej rano do ósmej wieczór. Był to pierwszy
dzień na pełnym morzu i na statku miał się odbyć uroczysty bankiet. Na tę okazję pasa\erki
chciały wyglądać pięknie, a wszystkie fryzjerki miały pełne ręce roboty.
W salonie przez cały dzień panował gwar babskich pogaduszek, lecz Celie nie usłyszała
ani słowa o sobie.
Nie widziała te\ Jace a.
Mogłaby nawet uwierzyć, \e jej się przyśnił, gdyby nie to, \e ju\ pod koniec pracy
zaczepiła ją Simone.
Ten mę\czyzna ten kowboj to twój kochanek? zapytała prosto z mostu.
Nie!
Nie? A on mówi, \e przyjechał tu do ciebie. Simone z niedowierzaniem uniosła brwi.
Chyba tylko po to, \eby mi działać na nerwy. Celie nie wiedziała, jak wytłumaczyć
charakter swej znajomości z Jace em.
Hm... zobaczymy rzekła szefowa po chwili zastanowienia i obrzuciła Celie uwa\nym
spojrzeniem. W ka\dym razie znasz zasady.
Tak.
Jesteśmy dla gości czarujące. Pozwalamy gościom zaprosić się na drinka, ale nie
idziemy z nimi do łó\ka przypomniała Simone dobitnie.
Oczywiście, \e nie!
I będziesz o tym pamiętać!
Tak jakby Celie trzeba było przypominać, \eby nie spała z Jace em Tuckerem. Nie miała
na to najmniejszej ochoty!
ROZDZIAA CZWARTY
Większą część tego ranka Jace spędził w łó\ku, lecząc kaca. Postanowił sobie, \e bez [ Pobierz całość w formacie PDF ]