download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwyci cię za gardło, już nie popuści.
 Tak, nawet wiem, na czyje polecenie wgryzła mi się w krtań. To sprawka Butlera.
Kelnerka przyniosła dwie szklanki mrożonej kawy, toteż na chwilę przerwali rozmowę.
Delektowali się chłodnym napojem, nieustannie zerkając na siebie. Cisza i wyczuwalne napięcie
wytrąciły Kasey z równowagi. Zmieszana, odwróciła szybko wzrok. To straszne i głupie, ale
pragnęła ponownie znalezć się w ramionach Tannera, kochać się z nim...
 Kasey...
 Tak?  odparła szybko, czując, jak się rumieni.
 Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść. Wiem, że tak naprawdę nie miałaś na to ochoty 
powiedział z wahaniem.
 Czasami miło jest wyrwać się z biura.
 I prażyć się na słońcu  dodał z uśmiechem.  Co za wspaniały sposób spędzania
wolnego czasu.
 A tak przy okazji, jakie jest twoje zdanie na temat aborcji?  spytała, byle tylko zmienić
temat.
 Coś mi mówi, że inne niż twoje.
 Nie dowiem się tego, dopóki nie powiesz.
 A jeśli nie chcę rozmawiać teraz o polityce?
 A jeśli ja chcę?
 No dobrze, jestem za wolnym wyborem.
 Bałam się, że właśnie tak powiesz.
 Nie zgadzasz siÄ™ ze mnÄ…?
 Owszem, nie zgadzam siÄ™.
 O rany, naprawdę cię zdenerwowałem.
 Wcale nie.
 Wiedziałem, że to się tak skończy. Prawie nikt nie umie spokojnie rozmawiać na ten
temat.
 Wiesz co, miałeś rację. Dajmy sobie spokój z polityką.
 A więc w pełnej harmonii nie zgadzamy się.
 Założę się, że umiałabym cię przekonać do mojego zdania.
 Tak, tobie jedynej mogłoby się to udać.
 Może kiedyś spróbuję.
 To muzyka dla moich uszu, bo nie wykluczasz, że w przyszłości nadal będziemy się
spotykać.
 Nie to miałam na myśli  zareagowała szybko.
 Wiem, ale wolÄ™ mojÄ… interpretacjÄ™.
 Tanner...
Ujął jej rękę i zaczął delikatnie pieścić wnętrze dłoni.
 Nie rób tego  poprosiła łamiącym się głosem.
 Wolisz nie wiedzieć, jak bardzo pragnę się z tobą kochać, tak?
 Tak...
 Za pózno. Już wiesz.
 Ja...
Nim zdążyła odpowiedzieć, zadzwoniła komórka Tannera. Zaklął pod nosem, ale odebrał
połączenie. Chwilę pózniej jego twarz stała się kredowobiała.
 Co się stało?  spytała przestraszona Kasey.
 W jednym z moich budynków zawaliła się podłoga.
 Czy ktoÅ› jest ranny?
 Tak, jeden z robotników.
 Och nie, Tanner...
 Chodz, jedziemy do szpitala.
ROZDZIAA DWUDZIESTY SIÓDMY
 Czy napiłbyś się mrożonej migdałowej herbaty? Tanner spojrzał na nią, zbyt zaskoczony,
by cokolwiek powiedzieć. Po wizycie w szpitalu przyjechali do mieszkania Kasey. Sądził, że
pożegnają się na progu, a potem będzie musiał wrócić do swoich pustych czterech ścian.
Prawdopodobnie wypiłby kilka drinków. W tej sytuacji szklanka migdałowej herbaty wydawała
siÄ™ o wiele zdrowszym i bezpieczniejszym rozwiÄ…zaniem.
 Z miłą chęcią. Czy to znaczy, że mnie zapraszasz?
 Tak.  Westchnęła głęboko.
 Na pewno?
 Na pewno  odpowiedziała bez chwili wahania.
 Aż do tego stopnia mi ufasz?
 A powinnam?
 Nie.
 W takim razie...
 Tak, możesz mi zaufać.
Nie dając jej dłużej czasu do namysłu, Tanner wysiadł z samochodu. Gdy wszedł do jej
przytulnego mieszkanka, natychmiast skierował się w stronę kanapy. Boże, ależ był zmęczony,
zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jeśli trochę nie odpocznie i nie złapie oddechu, to skończy
z zawałem serca na kardiologii albo w domu wariatów. Stan skrajnego wyczerpania był dla niego
nowością. Znano go z niewyczerpanych pokładów energii i często sobie nawet z tego żartowano.
Jednak dzisiaj dopadło go znużenie.
 Trochę kiepsko wyglądasz  powiedziała Kasey i uśmiechnęła się nerwowo.
Było jej głupio, że go zaprosiła. Mało jej jeszcze kłopotów?
 I trochę kiepsko się czuję.  Spojrzał na nią i doszedł do wniosku, że nie tylko jemu
przydałby się porządny prysznic i kilka godzin snu. Kasey wyglądała na bardzo zmęczoną,
jednak chociaż miała sińce pod oczami i odruchowo zwieszała ramiona, nadal była według niego
najpiękniejszą kobietą na świecie. Pragnął ją wziąć w ramiona, utulić, zapewnić, że wszystko
będzie dobrze.
 Zaraz wracam  powiedziała cicho.
Ledwie wyszła, Tanner odchylił głowę i zamknął oczy. Zanim zdołał opanować gonitwę
myśli, Kasey wróciła, niosąc tacę z dzbankiem mrożonej herbaty,
szklankami i kanapkami. Postawiła ją ostrożnie na stoliku do kawy.
 Ależ jesteś szybka.  Uniósł głowę i wyprostował się.
 Bo co?
 Przygotowałaś wspaniałe kanapki.
Uśmiechnęła się i na chwilę z jej twarzy znikły oznaki zmęczenia.
 No dobra, przyznam się. Kupiłam jej w delikatesach. Nie obiecuj sobie zbyt wiele.
 Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •