download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nabywanego stopniowo wykształcenia wyobra\ał sobie ju\ to siebie, lądującego kosmicznym
pojazdem na nie znanej planecie, ju\ to istoty z nie znanej planety, lÄ…dujÄ…ce mu przed nosem
na Ziemi. Algebry i geometrii uczył się w szkole wyłącznie w celu ewentualnego
porozumienia się z owymi istotami, których poziom inteligencji wahał się od absolutnego
prymitywu do niedosię\nych szczytów. Z wiekiem zaniechał myśli o osobistym uczestnictwie
w ryzykownych woja\ach i poprzestał na nadziejach, i\ wymarzone istoty zdecydują się
wreszcie przebyć dzielącą je od niego przestrzeń.
Wszystkie zdobycze wiedzy i kolejno następujące po sobie odkrycia naukowe
systematycznie i bezlitośnie jego nadzieje niszczyły, tłamsiły i wdeptywały w błoto. Z
rozgoryczeniem doszedł do wniosku, \e właściwie nie ma ju\ na co liczyć, zdusił w sobie
uczucie radosnego oczekiwania, wyzbył się złudzeń i pozostał ju\ tylko przy
masochistycznym zainteresowaniu tematem, który przez całe \ycie przynosił mu wyłącznie
rozczarowania.
Doradca do spraw technicznych kontynuował jego myśl.
 Wy macie pojęcie?  mówił w przypływie nagłego natchnienia.  Całkowita zmiana
oblicza politycznego i gospodarczego świata! Postęp techniczny&
 A jakie straty!  przerwał mu satyryk z zachwytem.
 Jakie straty?
 Wszystko, co by uległo zdemolowaniu na skutek paniki&
 Jakiej paniki?  przerwał z kolei z oburzeniem sekretarz.  Teraz ju\ o panice nie ma
mowy! Ludzie byliby zainteresowani, nic więcej!
 Jacy ludzie?  skrzywił się satyryk.  Ja nie mam na myśli świata naukowego, tylko
zwykłych facetów byle gdzie. Przeciętnych ludzi!
 Tych co lecieli z kłonicami pobić motocyklistę w hełmie?  zainteresował się
fotoreporter.
 O ile wiem, to przeciętny człowiek rzadko nosi przy sobie kłonicę. Nie głucha wieś i
nie metropolia, Coś pośredniego&
 I tam panika i popłoch, co?
 Przeciwnie, zaciekawienie. Macie pojęcie? Ląduje takie coś ni przypiął, ni wypiął,
wysiadajÄ… tacy trochÄ™ podobni do ludzi, a trochÄ™ nie&
 Dlaczego zakładasz, \e jednak trochę podobni do ludzi?  spytał doradca do spraw
technicznych z narastajÄ…cym zainteresowaniem.
87
 Je\eli zakładamy istnienie w innym układzie słonecznym podobnej planety jak nasza, to
musimy zało\yć podobne warunki egzystencji. Czyli powinien się tam wykształcić stwór
człekopodobny. W \adną myślącą plazmę nie wierzę, myśleć ta plazma mo\e sobie do
upojenia i niby co z tym zrobi? Co jej z tego myślenia przyjdzie?
 Pewnie, co komu kiedy przyszło z myślenia&
 No więc właśnie. Wysiadają podobni do człowieka i co& ?
Sekretarz redakcji urwał i popatrzył pytająco na obecnych. Przyglądali mu się wzajemnie,
zainteresowani roztoczonym przezeń obrazem. We wszystkich duszach zalęgła się z nagła
nieopanowana chęć ujrzenia czegoś takiego. Wysiadają podobni do ludzi i co& ?
 A cholera wie&  powiedział satyryk niepewnie.
 Takie rzeczy powinien wiedzieć Ośrodek Badania Opinii Publicznej  obwieścił
stanowczo fotoreporter.
 Mo\e i powinien, ale niech ja kaktusami porosnę, jeśli wie&  mruknął doradca do
spraw technicznych.
Sekretarz redakcji patrzył na nich jeszcze przez chwilę, po czym bez słowa sięgnął po
słuchawkę telefonu& 
Tym sposobem wylągł się pomysł symulacji lądowania na Ziemi istot z innej planety.
Miejscem lądowania miał być rynek w Garwolinie, który miałam w oczach, bo krótko
przedtem, kiedy wracałam z Lublina z technologiem ze słu\by zdrowia, uciekł nam tam
autobus i goniliśmy go milicyjnym radiowozem. Pamiętałam, jak wygląda, i nadawał mi się
doskonale.
Utwór coraz bardziej nabierał cech scenariusza. Zespół redakcyjny dokooptował własnego
grafika i socjologa z Ośrodka Badania Opinii Publicznej, rzecz utrzymano w absolutnej
tajemnicy nawet przed \onami i kolegami po fachu i przystąpiono do przygotowań. No i teraz
ju\ przepadło, czuję się zmuszona zacytować dalsze fragmenty.
&   Jasiu, kombinuj!  za\ądał sekretarz redakcji.  Uwa\asz, kochany, mało, \e
lądujemy, to jeszcze musimy wysiąść. Zaprojektujesz ubranka. Rozumiesz, musi być coś
podobnego do człowieka, ale tak, \eby od razu było widać, \e to nie człowiek, \eby nikomu
nie wpadło do łba dokładnie sprawdzać. Wzoruj się, na czym chcesz, byle ci wyszło!
 Dobra  powiedział grafik.  Ja mogę, ale po cholerę to wszystko?
 Jak to po cholerÄ™, a co ty sobie wyobra\asz, \e siÄ™ doczekamy na tych prawdziwych? W
duchy wierzysz? A w ten sposób przynajmniej zobaczymy, jak to będzie wyglądało!
 Ale i tak będziemy wiedzieli, \e to lipa&
 No to co? Inni nie będą wiedzieli i zareagują tak samo jak na prawdziwe lądowanie. Nie
wymagaj za wiele, chryja dookoła będzie autentyczna, a o to przecie\ chodzi!
Grafik dał się przekonać. Kiwnął głową.
 Skąd wezmiemy pojazd?  spytał rzeczowo.  I w ogóle co to będzie? Ja muszę
ubranka dopasować do środka lokomocji.
 Pojazd, mówisz& No& Właśnie nad tym myślimy&
 To musi być dostosowane do wyobra\eń społeczeństwa  powiedział stanowczo
fotoreporter.  Krzysiek ma rację, trzeba wykluczyć wątpliwości, W końcu mamy przecie\
jakieś wzory, literatura ugruntowała w ludzkich umysłach jakieś obrazy pojazdów z kosmosu.
Musimy się do tego dostosować. Kto i co tam o tym pisał, nie pamiętacie?
 Mamy Lema  powiedział doradca do spraw technicznych.  Mamy Wellsa.
Bradbury pisał& Nie pamiętam dokładnie, co tam było o wyglądzie zewnętrznym. I ten pisał,
zdaje siÄ™, najwiÄ™cej, ten& No, jak\e on siÄ™ nazywaÅ‚? Na samo «H»& no!
 Horacy  podpowiedział bezmyślnie satyryk.
 Co& ? Zwariowałeś, Horacy o pojazdach kosmicznych& ?!
 ChciaÅ‚eÅ› na samo «H»&
88
 O rany boskie, ten, jak\e mu tam, no, ten, który pierwszy zaczął, wystrzelili się na
ksiÄ™\yc w kuli armatniej&
 Verne  powiedziaÅ‚ sekretarz redakcji.  RzeczywiÅ›cie, na samo «H» i przez «Ã³»
kreskowane.
 Zgłupiałeś czy co?  zirytował się fotoreporter.  W armatnim pocisku chcesz
lądować?!
Doradca do spraw technicznych zdenerwował się nieco.
 Zamknijcie się, bo nie dacie myśli zebrać. Ja snuję propozycje& To musi być coś, co
się swobodnie i powoli porusza w pionie i w poziomie, mo\e lądować na małym odcinku,
startować bez rozbiegu i w ogóle musi to być pojazd powietrzny!
 Co ty powiesz?  zdziwił się jadowicie fotoreporter.  A ja ju\ myślałem, \e mo\e się
nada łódz podwodna.
 Powoli się poruszać w pionie i w poziomie i mo\e jeszcze wisieć w miejscu, co? 
zadrwił satyryk.  Ciekawe, skąd coś takiego wezmiesz.
 Nie wiem, trzeba się zastanowić. Mo\e by coś przystosować? Czyja wiem& Coś na
zasadzie odrzutu& ?
W głosie doradcy do spraw technicznych brzmiała niepewność. Sekretarz redakcji
zmarszczył czoło.  Szybowiec& ? Awionetka& ? Spadochron& ?  mamrotał półgłosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •