download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ONA mnie bardzo pochwaliła i naw mi podziękowała, przynajmniej zdaje sobie sprawę, kto tu
ma największe zasługi, tyle mojego. No i zmyła mnie te robaki. Nie były duże, ale obrzydliwe i
bardzo przylepne.
Co do człowieka, to ten kawałek z chałupą już sprzedał i w ogóle pojechały
niepotrzebnie. Marta zrehabilitowała się trochę w moich oczach, bo przez całą drogę powrotną
mówiła mi komplementy i zdaje się, że doceniła moją jakość. Kupiła mi nawet trochę benzyny.
Mimo wszystko& Jak sam wiesz, lubię jezdzić, jest to cel mojego istnienia, ale przecież nie
tak& !
Musiałam Ci się wyżalić i na nią naskarżyć. Najdroższy, ta chwila w piasku, pomyśl& !
W pełni sprawna, w doskonałym stanie, zaopatrzona w paliwo i nie mogę się ruszyć& !!!
Coraz bliższa jest chwila Twojego powrotu i coraz bardziej na Ciebie czekam. Och,
zobaczyć Cię wreszcie, znalezć się przy Tobie& ! Szczególnie teraz, po tych wszystkich
koszmarach! Pocieszysz mnie przecież, pożałujesz, pochwalisz, zajmiesz się mną& !
Całuję Cię, mój Najdroższy, i czekam całą sobą!
Twoja kochająca i zdenerwowana
SKODA
Och, Ty mój zły, podły, uwielbiany Właścicielu&
To, co zrobiłeś& Nie, nie mogę.
Myślałam, że już trochę przyszłam do siebie. Stoję cicho, w bezruchu, na tym sopockim
parkingu z widokiem na morze, które szumi łagodnie, rytmicznie, znieczulająco, uciszając
burzę w moim sercu. Myślałam, że już mi przeszło, że już będę mogła Ci to wszystko
powiedzieć& Okazuje się, że jeszcze nie&
Na myśl o tej okropnej chwili, na to straszne,] wstrętne wspomnienie, wszystko budzi
się we mnie na nowo! To, co przeżyłam&
Nie, nie mogę. Muszę się uspokoić&
To był wstrząs, który otworzył mi oczy. ONA miała rację, przestałeś mnie kochać. Nie,
nieprawda, nie prze 1 stałeś, nie potrzebowałeś przestawać, nie kochałeś mniej nigdy!
Używałeś mnie, podobałam Ci się, owszem, zależało Ci na mnie, być może nawet nadal Ci
zależy& Ale to nie jest to, to nigdy nie było TO! To nigdy niej była ta prawdziwa, wielka
namiętność& !
Jak mogłeś& ?! Jak mogłeś zrobić coś podobnego& ?!!! Nie potrafię Ci tego
przebaczyć. Czuję się upokorzona, zhańbiona, czuję się& Czuję się przedmiotem. Tak,
potraktowałeś mnie jak zwyczajny, bezduszny przedmiot&
ONA mówi, że jeśli Ci tego nie wytłumaczę! wyraznie, jak sołtys krowie na miedzy, w
ogóle nie zrozumiesz, co mam na myśli i o co mi chodzi. ONA może j mieć rację, zdaje się, że
jest znacznie mądrzejsza, niż kiedykolwiek przypuszczałam&
Naprawdę muszę Ci tłumaczyć? Kamień by zrozumiał&
Naprawdę sam nie pojmujesz? Naprawdę sam n widzisz ohydy swojego postępku? To
przecież byłam ja, ja, Twoja miłość, największe szczęście Twojego życia, ja we własnej osobie!
Patrzyłam własnymi oczami i słyszałam na własne uszy! To przecież moje wnętrze&
Nie, nie mogę. To potworne.
Kogo zabrałeś do lasu? To& to barachło, ten szkielet, ten luzny zestaw kości, tę
bezczelną lafiryndę, tę Strzygę! Wiozłam Cię, stęskniona, szczęśliwa, upojona
Twoim powrotem, Twoją obecnością, przejęta Tobą tak bardzo, że niemal jej nie
zauważyłam. Och, zwróciłeś mi na nią uwagę, doprawdy, dostatecznie wyraznie!
Wpędziłeś mnie w jakieś bagno, między wystające korzenie, nie spojrzałeś nawet, czy
mi się nic nie stało& ! Oszalałam chyba, czy mi się nic nie stało przez głupie korzenie,
śmieszne, cóż znaczą rany na karoserii w porównaniu z ranami w duszy& ? Dbałość o mnie, w
owym momencie, byłaby czystą ironią, naigrawaniem się, dobrze, że mi przynajmniej tego
zaoszczędziłeś! I pomyśleć, że byłam tylko zdziwiona i nieco urażona, nic nie przeczuwałam,
nic& ! Kiedy rozkładałeś siedzenia, sądziłam, że chcesz je naoliwić w ramach zwykłej troski o
mnie! Cóż za naiwność bezdenna& !
Nie rozumiałam, co robisz, nie rozumiałam, co się dzieje. Twój oddech, Twój szept,
Twój ton głosu& Nie pojmowałam, kogo i czego dotyczy, zapomniałam przecież niemal, że
przyjechała z nami ta& zagłodzona zmora& Kiedy wreszcie do mnie dotarło, wstrząs był
straszliwy!
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? Czy zdajesz sobie sprawę, że uczyniłeś to
w moich oczach, że ja byłam świadkiem?! %7łe widziałam, słyszałam i mogłam porównać& ?!
Nigdy nie okazałeś mi aż takiej namiętności, nigdy nie całowałeś, nie tuliłeś mnie tak,
nigdy nie objąłeś mnie takim uściskiem& !!! To ją, tę Strzygę& To do niej& Ją obdarzyłeś
czymś, co miało prawo być tylko moim udziałem, jej dałeś szczęście, mnie odebrane! W owej
chwili ona była dla Ciebie ważniejsza niż świat!!!
Cóż z tego, że ona jest zwyczajną kobietą, a ja jestem czymś więcej! Nie przekonasz
mnie, czyny świadczą, nie słowa, czynem zaprezentowałeś mi, jak wygląda Twoja prawdziwa
namiętność! Mnie kochałeś inaczej&
Rozumiem teraz, po co przywoziłam do lasu te wszystkie istoty niższego rzędu i po co
oddalałeś się z nimi. Oddalałeś się, miałeś jeszcze tyle względów dla mnie&
Nie wiem, może mi się uda otrząsnąć z tego ciosu. Morski klimat dobrze mi robi. ONA
nie eksploatuje mnie zbytnio, stoję tu sobie i próbuję odzyskać równowagę. Gdybym umiała
przestać Cię kochać&
Nie, nie całuję Cię. Nie mogę. Całuje Cię odrażająca Strzyga&
Twoja nieszczęśliwa
SKODA
Mój Właścicielu, ciągle, niestety, Ukochany!!!
Powoli wydobywam się z szoku. ONA uczciwie powtarza mi wszystko, co mówisz
przez telefon. Nie wiem, czy mam Ci wierzyć&
Gdybyś przynajmniej nie wykorzystał mnie w tym barbarzyńskim celu tak
bezpośrednio& !
Po namyśle dochodzę do wniosku, że może istotnie Twoje uczucia do mnie są czymś
odmiennym, czymś wyjątkowym, czymś, czego z kolei zazdroszczą mi kobiety. Nie wiem,
możliwe. ONA mówi, że żadna z nich nigdy nie miała dla Ciebie takiego znaczenia jak ja i
żadnej nie obdarzałeś taką troską i takim zainteresowaniem. Mówi, że to normalne, po
pierwszych wybuchach entuzjazmu zawsze następuje u mężczyzn obniżenie temperatury uczuć
i wielkie szały przekształcają się w spokojne szczęście. O ile, oczywiście, nie miną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •