[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale i Lennart, i Stefan boją się teraz.
- Co to za o\ywienie? - narzeka wychowawczyni, wchodząc do klasy. - Jak tylko człowiek
przestanie na nich patrzeć, to ju\ zaczynają... nie mo\na wam ufać!
Juha w pośpiechu wyjmuje ołówki z nosa i gumki z uszu. Tomas jeszcze chichocze.
- Jeśli to jest coś śmiesznego, Tomas, to powiedz głośno tak, aby cała klasa słyszała! -
wyrzuca z siebie wychowawczyni tylko z czystego przyzwyczajenia, ale tym razem nie udaje
jej się pognębić Tomasa.
Eva-Lena nie mo\e się doczekać, \eby naskar\yć, i podnosi rękę do góry.
- Słucham, Eva-Lena?
- Juha powkładał sobie ołówki do nosa.
- Ach tak - odpowiada wychowawczyni i groznie wpatruje się w Juhę - to wyjątkowo
obrzydliwe, nawet jak na niego.
86
Na długiej przerwie Juha idzie przez dziedziniec do ubikacji chłopców, znajdującej się w tym
samym budynku, co sala gimnastyczna. Chce być sam. Tomas idzie za nim.
- Poczekaj! - woła Tomas zdyszany. - Poczekaj, nie z ciebie się śmiałem!
Juha go ignoruje. Wchodzi do toalety i zatrzaskuje za sobą drzwi. Zciany i głębokie nisze
okienne wyło\one są kafelkami. Mocno pachnie moczem.
Wielu chłopców wypaliło tutaj po kryjomu swojego pierwszego papierosa, sikało do
umywalki, pisało ró\ne świństwa na ścianach, chowało się, kiedy byli na wagarach czy
chcieli być sami.
Juha wspina się na jedno z okien, \eby się poboczyć.
Tomas wchodzi do toalety. Juha udaje, \e w ogóle nikogo nie zauwa\a.
Tomas nie wie, co powiedzieć. Wie, co chce powiedzieć, chce powiedzieć, \e trzymają się
razem, on i Juha, ale nie mo\e.
- Kim chcesz być, jak dorośniesz? - pyta.
Juha nie odpowiada. Tomas ciągnie dalej:
- Ja będę wynalazcą!
- Anna mun kaikki kestad! - wzdycha Juha tak samo jak Ritva i z niechęcią odwraca wzrok od
Tomasa. - A wynalazłeś coś?
- Tylko to.
Tomas pokazuje mały dziwny metalowy wihajster. Juha przygląda się badawczo temu czemuś
i powa\nie kiwa głową.
- Fajny, ale do czego słu\y?
- Do niczego. Ale klika, jak się pokręci kierownicą.
- Fajne cacko - mówi Juha milszym tonem, oddaje Tomasowi wynalazek i robi mu się trochę
weselej.
Tomas to równy chłopak, mimo wszystko.
- Jak to wynalazłeś?
- Właściwie to nie wynalazłem, tylko znalazłem - przyznaje Tomas i robi się cały czerwony.
- Naprawdę?
- W ka\dym razie klika. Masz, jest twój!
I Tomas podaje wynalazek Jusze. Juha zeskakuje z okna i kładzie mu rękę na ramieniu.
- Dzięki, ale nie mogę tego wziąć - mówi.
Idzie w kierunku drzwi.
- Na razie, cześć.
Kiwa głową do Tomasa. Tomas równie\ mu kiwa i dalej stoi w toalecie.
Przy maszcie z flagą Eryk, Roy, Stefan i Leonart grają razem w murzyna. Juha podchodzi do
nich.
- Mogę się dołączyć?
- A gdzie zgubiłeś Tomasa? - dra\ni się Stefan.
- Skąd mam to wiedzieć - odpowiada mu Juha nonszalancko - przecie\, do diabła, nie jest
moim kumplem!
W tym momencie z toalety wychodzi Tomas. Biegnie w kierunku Juhy jak jakiś głupek. Juha
odwraca się wściekły i krzyczy:
- Spływaj, ty obrzydliwy zakuty łbie, nienawidzę cię!
Kiedy Tomas nie od razu odchodzi, Juha bierze garść \wiru
i rzuca w niego.
- Odwal się! Powiedziałem! Co, nie rozumiesz?
Tomas odwraca się, przera\ony lecącym na niego \wirem. Kamyki ranią mu twarz. Krzyczy
przerazliwie i próbuje się schronić, zwijając się w kłębek na asfalcie.
Jenny próbuje wkroczyć między nich. Krzyczy na Juhę, \eby przestał.
Ale Juha rzuca te\ w nią. I te\ krzyczy:
- Ty cholerna cipo! Ty cipo, odsuń się! Wszystko tylko psujecie!
-Co za tchórzliwy bydlak, \e rzuca kamieniami! - woła Lennart.
Juha w desperacji bierze jeszcze jeden kamień i rzuca nim w Lennarta.
Rzuca we wszystkich. Jenny dostaje kamieniem w oko i upada. Lennartowi zaczyna lecieć
krew z czoła.
- Nienawidzę was! Nienawidzę was! Nienawidzę! - krzyczy Juha.
Dobrze wie, \e jest stracony. Ka\dy, kto rzuca kamieniami, jest stracony.
Juha jest jak tancerz na linie, który walczy, \eby utrzymać równowagę, ale w końcu, kiedy
zmęczą mu się nogi i zesztywnieją mięśnie, traci równowagę i spada.
Bo wszystko upada.
Wcześniej czy pózniej upada wszystko.
Upadać, wywy\szać się, grać wa\niaka, zgrywać głupka, mimo to nikt nie jest zadowolony.
Więc Juha rzuca kamieniem.
Rzuca i rzuca, i rzuca.
-Teraz mnie ju\ widzicie! - krzyczy głośno. - Teraz mnie ju\ widzicie!
Mocniej biją skrzydła anioła. Goni Juhę po lesie za domem. Prawie go dogania. Dom jest
coraz dalej i dalej. Jest zima i jest ciemno. Zwiatła latarni są jak ognie na pustkowiu. Gasną
jedno po drugim.
W domu się świeci, ale dom jest coraz dalej i dalej, choćby nie wiem jak biegł.
Anioł dogania Juhę, ju\ słyszy łopot jego skrzydeł, widzi jego szpony i kły, na szyi czuje
gorący oddech demona.
Juha zatrzymuje się, odwraca, bierze śnieg i rzuca, rzuca.
I krzyczy, tak jak wtedy na dziedzińcu szkolnym w ten bolesny, piękny majowy dzień, kiedy
rzuca kamieniem w ka\dego, kto się zbli\y, dopóki wszyscy nie le\ą na dziedzińcu jak te
zakrwawione trupy i są martwi, martwi, martwi.
A rzucając, śpiewa jak ten pajac, którego z niego zrobili: - Zabić, zabić, po prostu zabić w
moje urodziny, a kiedy zobaczę, jak cieknie coś czerwonego, zacznę się śmiać!
Na niebieskim niebie śpiewają ptaki. Jest ciepły majowy dzień, a wysoko nad nimi w słońcu
lśni samolot, w którym siedzą szczęśliwi ludzie.
87
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych ciągnie Juhę za ucho do pokoju
nauczycielskiego. Juha gubi jeden drewniak, ale nauczyciela to nie wzrusza. Jego chwyt jest
mocny i zdecydowany.
Przy maszcie na dziedzińcu nauczycielka gimnastyki zajmuje się rannymi. Lennartowi leci
krew z czoła. Wije się i jęczy. Wokół ustawili się ciekawscy gapie.
Tomas uciekł.
Jenny le\y bardzo cicho na ziemi. Trzyma rękę na oku. Kiedy nauczycielka prosi, by
odsłoniła oko, nie chce tego zrobić. Nie ma odwagi. Boi się, \e jej wycieknie.
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych sadza Juhę na krześle na środku pokoju
nauczycielskiego. Wychowawczyni, trzęsąc się się ze złości, spaceruje tam i z powrotem.
Krzyczy, \e Juha nie ma nawet pojęcia, jak bardzo się za niego wstydzi.
Juha uwa\a, \e wygląda jak jędza.
-Ja ci tylko mówię, jeśli ta biedna Jenny straci oko, to pamiętaj, \e to przez ciebie! I będziesz
musiał z tym \yć!
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych ciągnie Juhę za włosy.
- Słyszysz, co pani wychowawczyni do ciebie mówi?
Juha nie słyszy, co jego pani mówi, jest teraz tylko dziurą.
Wychowawczyni obrusza się i poprawia kamizelkę.
-Tacy są! - łka. - Zupełnie bez uczuć! Nie wiem, co ja teraz zrobię, przecie\ nie mogę chodzić
za ka\dym na przerwie i pilnować ich jak sęp, nie mam po prostu siły!
- Widzisz, co narobiłeś? - wypluwa z siebie nauczyciel i znów ciągnie Juhę za włosy.
Juha mocno zaciska oczy, \eby nie płakać.
Padaczka, myśli. Choroba lokomocyjna!
Zanim zemdleje, przypomina sobie, \e zgubił swój drewniak, nowy, ręcznie malowany
drewniak z motywem z Dalarny. Marudził w domu o te drewniaki przez parę tygodni.
88
Tego samego wieczoru Juha cię\kim krokiem idzie po schodach do Jenny. Prowadzi go jej
ojciec. Juha przyszedł do Jenny na sąd ostateczny. Przynajmniej tak się czuje.
Przez parę ołówków w nosie, przez jeden głupi kamień.
To Bengt go zmusił, \eby przyszedł.
Juha chce wykrzyczeć ojcu Jenny, \e sama jest sobie winna, bo zawsze się wtrąca i zawsze
chce, \eby miał dla niej czas, a on ma przecie\ mnóstwo innych, wa\niejszych kolegów.
Ale Juha milczy. Ojciec Jenny zabiłby go, gdyby coś takiego powiedział.
Juha przełyka swój strach, który rośnie w gardle jak klucha. Wypchane zwierzęta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Ale i Lennart, i Stefan boją się teraz.
- Co to za o\ywienie? - narzeka wychowawczyni, wchodząc do klasy. - Jak tylko człowiek
przestanie na nich patrzeć, to ju\ zaczynają... nie mo\na wam ufać!
Juha w pośpiechu wyjmuje ołówki z nosa i gumki z uszu. Tomas jeszcze chichocze.
- Jeśli to jest coś śmiesznego, Tomas, to powiedz głośno tak, aby cała klasa słyszała! -
wyrzuca z siebie wychowawczyni tylko z czystego przyzwyczajenia, ale tym razem nie udaje
jej się pognębić Tomasa.
Eva-Lena nie mo\e się doczekać, \eby naskar\yć, i podnosi rękę do góry.
- Słucham, Eva-Lena?
- Juha powkładał sobie ołówki do nosa.
- Ach tak - odpowiada wychowawczyni i groznie wpatruje się w Juhę - to wyjątkowo
obrzydliwe, nawet jak na niego.
86
Na długiej przerwie Juha idzie przez dziedziniec do ubikacji chłopców, znajdującej się w tym
samym budynku, co sala gimnastyczna. Chce być sam. Tomas idzie za nim.
- Poczekaj! - woła Tomas zdyszany. - Poczekaj, nie z ciebie się śmiałem!
Juha go ignoruje. Wchodzi do toalety i zatrzaskuje za sobą drzwi. Zciany i głębokie nisze
okienne wyło\one są kafelkami. Mocno pachnie moczem.
Wielu chłopców wypaliło tutaj po kryjomu swojego pierwszego papierosa, sikało do
umywalki, pisało ró\ne świństwa na ścianach, chowało się, kiedy byli na wagarach czy
chcieli być sami.
Juha wspina się na jedno z okien, \eby się poboczyć.
Tomas wchodzi do toalety. Juha udaje, \e w ogóle nikogo nie zauwa\a.
Tomas nie wie, co powiedzieć. Wie, co chce powiedzieć, chce powiedzieć, \e trzymają się
razem, on i Juha, ale nie mo\e.
- Kim chcesz być, jak dorośniesz? - pyta.
Juha nie odpowiada. Tomas ciągnie dalej:
- Ja będę wynalazcą!
- Anna mun kaikki kestad! - wzdycha Juha tak samo jak Ritva i z niechęcią odwraca wzrok od
Tomasa. - A wynalazłeś coś?
- Tylko to.
Tomas pokazuje mały dziwny metalowy wihajster. Juha przygląda się badawczo temu czemuś
i powa\nie kiwa głową.
- Fajny, ale do czego słu\y?
- Do niczego. Ale klika, jak się pokręci kierownicą.
- Fajne cacko - mówi Juha milszym tonem, oddaje Tomasowi wynalazek i robi mu się trochę
weselej.
Tomas to równy chłopak, mimo wszystko.
- Jak to wynalazłeś?
- Właściwie to nie wynalazłem, tylko znalazłem - przyznaje Tomas i robi się cały czerwony.
- Naprawdę?
- W ka\dym razie klika. Masz, jest twój!
I Tomas podaje wynalazek Jusze. Juha zeskakuje z okna i kładzie mu rękę na ramieniu.
- Dzięki, ale nie mogę tego wziąć - mówi.
Idzie w kierunku drzwi.
- Na razie, cześć.
Kiwa głową do Tomasa. Tomas równie\ mu kiwa i dalej stoi w toalecie.
Przy maszcie z flagą Eryk, Roy, Stefan i Leonart grają razem w murzyna. Juha podchodzi do
nich.
- Mogę się dołączyć?
- A gdzie zgubiłeś Tomasa? - dra\ni się Stefan.
- Skąd mam to wiedzieć - odpowiada mu Juha nonszalancko - przecie\, do diabła, nie jest
moim kumplem!
W tym momencie z toalety wychodzi Tomas. Biegnie w kierunku Juhy jak jakiś głupek. Juha
odwraca się wściekły i krzyczy:
- Spływaj, ty obrzydliwy zakuty łbie, nienawidzę cię!
Kiedy Tomas nie od razu odchodzi, Juha bierze garść \wiru
i rzuca w niego.
- Odwal się! Powiedziałem! Co, nie rozumiesz?
Tomas odwraca się, przera\ony lecącym na niego \wirem. Kamyki ranią mu twarz. Krzyczy
przerazliwie i próbuje się schronić, zwijając się w kłębek na asfalcie.
Jenny próbuje wkroczyć między nich. Krzyczy na Juhę, \eby przestał.
Ale Juha rzuca te\ w nią. I te\ krzyczy:
- Ty cholerna cipo! Ty cipo, odsuń się! Wszystko tylko psujecie!
-Co za tchórzliwy bydlak, \e rzuca kamieniami! - woła Lennart.
Juha w desperacji bierze jeszcze jeden kamień i rzuca nim w Lennarta.
Rzuca we wszystkich. Jenny dostaje kamieniem w oko i upada. Lennartowi zaczyna lecieć
krew z czoła.
- Nienawidzę was! Nienawidzę was! Nienawidzę! - krzyczy Juha.
Dobrze wie, \e jest stracony. Ka\dy, kto rzuca kamieniami, jest stracony.
Juha jest jak tancerz na linie, który walczy, \eby utrzymać równowagę, ale w końcu, kiedy
zmęczą mu się nogi i zesztywnieją mięśnie, traci równowagę i spada.
Bo wszystko upada.
Wcześniej czy pózniej upada wszystko.
Upadać, wywy\szać się, grać wa\niaka, zgrywać głupka, mimo to nikt nie jest zadowolony.
Więc Juha rzuca kamieniem.
Rzuca i rzuca, i rzuca.
-Teraz mnie ju\ widzicie! - krzyczy głośno. - Teraz mnie ju\ widzicie!
Mocniej biją skrzydła anioła. Goni Juhę po lesie za domem. Prawie go dogania. Dom jest
coraz dalej i dalej. Jest zima i jest ciemno. Zwiatła latarni są jak ognie na pustkowiu. Gasną
jedno po drugim.
W domu się świeci, ale dom jest coraz dalej i dalej, choćby nie wiem jak biegł.
Anioł dogania Juhę, ju\ słyszy łopot jego skrzydeł, widzi jego szpony i kły, na szyi czuje
gorący oddech demona.
Juha zatrzymuje się, odwraca, bierze śnieg i rzuca, rzuca.
I krzyczy, tak jak wtedy na dziedzińcu szkolnym w ten bolesny, piękny majowy dzień, kiedy
rzuca kamieniem w ka\dego, kto się zbli\y, dopóki wszyscy nie le\ą na dziedzińcu jak te
zakrwawione trupy i są martwi, martwi, martwi.
A rzucając, śpiewa jak ten pajac, którego z niego zrobili: - Zabić, zabić, po prostu zabić w
moje urodziny, a kiedy zobaczę, jak cieknie coś czerwonego, zacznę się śmiać!
Na niebieskim niebie śpiewają ptaki. Jest ciepły majowy dzień, a wysoko nad nimi w słońcu
lśni samolot, w którym siedzą szczęśliwi ludzie.
87
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych ciągnie Juhę za ucho do pokoju
nauczycielskiego. Juha gubi jeden drewniak, ale nauczyciela to nie wzrusza. Jego chwyt jest
mocny i zdecydowany.
Przy maszcie na dziedzińcu nauczycielka gimnastyki zajmuje się rannymi. Lennartowi leci
krew z czoła. Wije się i jęczy. Wokół ustawili się ciekawscy gapie.
Tomas uciekł.
Jenny le\y bardzo cicho na ziemi. Trzyma rękę na oku. Kiedy nauczycielka prosi, by
odsłoniła oko, nie chce tego zrobić. Nie ma odwagi. Boi się, \e jej wycieknie.
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych sadza Juhę na krześle na środku pokoju
nauczycielskiego. Wychowawczyni, trzęsąc się się ze złości, spaceruje tam i z powrotem.
Krzyczy, \e Juha nie ma nawet pojęcia, jak bardzo się za niego wstydzi.
Juha uwa\a, \e wygląda jak jędza.
-Ja ci tylko mówię, jeśli ta biedna Jenny straci oko, to pamiętaj, \e to przez ciebie! I będziesz
musiał z tym \yć!
Nauczyciel od zajęć praktyczno-technicznych ciągnie Juhę za włosy.
- Słyszysz, co pani wychowawczyni do ciebie mówi?
Juha nie słyszy, co jego pani mówi, jest teraz tylko dziurą.
Wychowawczyni obrusza się i poprawia kamizelkę.
-Tacy są! - łka. - Zupełnie bez uczuć! Nie wiem, co ja teraz zrobię, przecie\ nie mogę chodzić
za ka\dym na przerwie i pilnować ich jak sęp, nie mam po prostu siły!
- Widzisz, co narobiłeś? - wypluwa z siebie nauczyciel i znów ciągnie Juhę za włosy.
Juha mocno zaciska oczy, \eby nie płakać.
Padaczka, myśli. Choroba lokomocyjna!
Zanim zemdleje, przypomina sobie, \e zgubił swój drewniak, nowy, ręcznie malowany
drewniak z motywem z Dalarny. Marudził w domu o te drewniaki przez parę tygodni.
88
Tego samego wieczoru Juha cię\kim krokiem idzie po schodach do Jenny. Prowadzi go jej
ojciec. Juha przyszedł do Jenny na sąd ostateczny. Przynajmniej tak się czuje.
Przez parę ołówków w nosie, przez jeden głupi kamień.
To Bengt go zmusił, \eby przyszedł.
Juha chce wykrzyczeć ojcu Jenny, \e sama jest sobie winna, bo zawsze się wtrąca i zawsze
chce, \eby miał dla niej czas, a on ma przecie\ mnóstwo innych, wa\niejszych kolegów.
Ale Juha milczy. Ojciec Jenny zabiłby go, gdyby coś takiego powiedział.
Juha przełyka swój strach, który rośnie w gardle jak klucha. Wypchane zwierzęta [ Pobierz całość w formacie PDF ]