download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naszych sędziów i prokuratorów. To już inne czasy.
Nowak zerwał się z fotela i zaczął chodzić przed kominkiem
coraz szybciej i szybciej. Jego twarz skurczyła się jak pysk gotowe-
23
go kąsać zwierzęcia. Return nigdy nie widział go tak wzburzone-
go. Szkoda, że żaden ochroniarz nie może wziąć go na smycz, po-
myślał. Dopił whisky, bezwiednie uderzając zębami o szklankę.
 Trzeba przywrócić porządek  wyrzucił z siebie Nowak.  Lo-
jalność. Trzeba dać nauczkę. I ja to załatwię. Trzeba zrobić poka-
zówę. No, ale ciebie to już nie obchodzi  odwrócił się do Returna
znowu rozluzniony, jakby nagle przypominając sobie o jego obec-
ności.  Ty masz inną robotę. Pomyślałem o twoim programie.
 Ja też.
 To dobrze, że podobnie myślimy. To też będzie pokazówa.
Każdy w swojej specjalności.  Nowak roześmiał się. Zmiał się
jakiś czas, popijając whisky, wyraznie rozbawiony.
 W każdym razie, wiesz, ty możesz wziąć na siebie główne
zadanie. Załatwić, no, nie...  Nowak znowu ostrożnie dobierał
słowa  obnażyć konsekwencje prowokacji Wilczyckiego. Poka-
zać, że otworzył on puszkę Pandory, która gotowa zmienić nasze
życie w piekło pomówień.  Nowak uśmiechał się wyraznie zado-
wolony ze swojej kwestii.
 Nie wiem, czy nie przeceniasz moich możliwości. Jak to so-
bie wyobrażasz? Mogę zakwestionować oskarżenia Wilczyckiego,
ale przekreślić je?...
 Myślałem o tym. Pewnie masz z nim dobre stosunki. No,
z Wilczyckim  dodał niecierpliwie w odpowiedzi na pytające
spojrzenie Returna.
 Jak z wszystkimi, niezłe.
 No właśnie. Zaprosisz go do swojego bezstronnego progra-
mu. Musi wierzyć, że to program jak inne, choć i tak będzie już
podenerwowany. To ważne. W każdym razie wszystko będzie jak
trzeba. Bezstronny ekspert z IPN-u to Zimiński.
 Tak, rzeczywiście, to właściwy wybór.
 A myślisz, że z kim mówisz? Z p-r-o-f-e-s-j-o-n-a-l-i-s-t-ą
 Nowak wyciągał to słowo w nieskończoność nalewając sobie
kolejną szklaneczkę. Po chwili, zauważając gest Returna, nalał
24
i jemu.  Dobieranie odpowiednich ludzi to moja specjalność. No
nie?  Uśmiechnął się pełnym garniturem lśniących implantów.
 Najważniejszy jest jednak sojusznik. Sojusznik dla Wilczy-
ckiego. %7łeby poczuł się pewny. %7łeby się rozluznił. Najpierw my-
ślałem o wariacie. Takim, co to będzie wyjaskrawiał tezy wynika-
jące z rewelacji Czułny, a tym samym kompromitował je. Wrzesz-
czał, że tu sami ubecy i tym podobne.  Nowak promieniał coraz
bardziej. Był w swoim żywiole.  Ale potem zrozumiałem, że to
tylko element. Nie najważniejszy. Jeśli dasz radę takiego zaprosić,
to dobrze, choć nie wiem, czy zmieścisz tylu gości. To możesz zała-
twić przez felietony filmowe. Tak je nazywacie? Prawda?  Nowak
lubił podkreślać swoje obycie.  Kilku rzeczowych komentatorów
zaniepokojonych tym, co się wydarzyło, i zwolennik Wilczyckie-
go, wariat, który mówi prawie o szubienicach. Najważniejszy jest
jednak sojusznik redaktorka  Kuriera . Szacowny prawicowiec, na
którego ten będzie liczył. A prawicowiec przed kamerą wytnie mu
numer. Wilczycki załatwiony. I to na wizji. Wszyscy będą to wi-
dzieli. Wszyscy zobaczą, jak redaktorek zgłupieje, jak mu zabraknie
słów. Kompromitacja. No i dobrze byłoby mieć jakiegoś biskupa,
który wyraziłby zaniepokojenie zdziczeniem obyczajów. Będziesz
miał swój dzień. Będą cię cytowały wszystkie gazety, pokazywały
ten fragment wszystkie telewizje. Zwycięstwo. Czy nie lepiej, że
Wilczycki to wyciągnął? Skompromituje lustrację na dobre.
 Tylko skąd takiego prawicowca wziąć?  Zafrasował się Re-
turn, porwany już wizjami Nowaka.
 A widzisz... Wymyśliłem go. To Kostka!
 Ludzie właściwie o nim zapomnieli...
 To przypomną sobie. Przedstawisz go z całym zadęciem jako
taki autorytet prawicy, nieomal prawicowego Lwa  Nowak cie-
szył się jak dziecko.
 No, ale skąd pewność, jak się zachowa?
 Będziesz musiał się z nim spotkać. Nie będę uczył cię, jak
rozmawiać. Sam wiesz to najlepiej. Wiesz przecież, do czego pro-
25
wadzić mogą rewelacje Czułny i potrafisz to wytłumaczyć takie-
mu Kostce. Tylko jedno: w pewnym momencie powiedz mu, rzuć
mimochodem, że przecież do  Słowa podrzucili materiały o nim,
o Kostce. Na szczęście Michał, to znaczy Bogatyrowicz, wyrzucił
je do śmieci. Poinformuj wcześniej redaktora, żeby nie był zdzi-
wiony i nie wysypał się, jeśli będzie z Kostką rozmawiał. Wspo-
mnij, że chodziło o jakąś prowokację z siedemdziesiątego ósmego
roku, pamiętaj  z siedemdziesiątego ósmego. A biskupa najlepiej
znajdzie Bogatyrowicz. Najlepszy będzie Korytko. Widzisz, ja też
mam swojego typa. I to niejednego. Wiesz...
Niespodziewanie Nowak rozluznił się i rozmarzył. Rozparł się
głęboko w fotelu i spojrzał w ciemne okno. Za szybą kłębił się
czarny deszcz.
 Wiesz, to może nie jest takie złe? Może to zrządzenie opatrz-
ności, a może kogoś innego?  Nowak czujnie przyjrzał się Re-
turnowi.  Ktoś przecież mógł przygotować taką operacyjną grę.
Taki gambit, po którym zaraz dajemy mata. I nie poświęcamy nic.
Obronimy nasz autorytet i damy po łapach tym, którzy wyciągają
je po nasze papiery. Bo sprawiedliwość musi być i sama opatrz-
ność będzie o to dbała.
26 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •