[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotykałeś wyjaśnił z bezradnym smutnym chichotem.
Zawsze zrezygnowany, pomyślałem, to takie typowe dla jego beznadziejnego położenia.
Nawet moja matka... zamordowała mego ojca i moją młodszą siostrę. Pstryknął
palcami, aby nadać dalszej części swej wypowiedzi ironicznego tonu, podkreślając sar-kazm
brzmiący w jego głosie. Zasłużyli na to w katego-riach goblinów, gdyż nie podzielili się z
niÄ… sprawiedliwie wieczerzÄ….
Nojheim zamilkł i pokręcił głową. Fizycznie rzeczywiście był goblinem, ale ton
szczerości w jego głosie sprawiał, iż pod względem temperamentu wydawał się diametralnie
różny od typowych przedstawicieli swej parszywej rasy. Ta myśl jeszcze bardziej mną
wstrząsnęła. Pełniąc od wielu lat funkcję pogranicznika ani razu nie poddawałem w
wątpliwość żadnej z mych akcji przeciwko goblinom, nigdy nie wstrzymywałem moich
scimitarów dostatecznie długo, by stwierdzić, czy któ-rykolwiek z nich mógł być inny niż
typowy przedstawiciel gatunku tych z reguły złych istot.
Powinieneś był mi powiedzieć, że byłeś niewolnikiem powtórzyłem.
Nie jestem z tego dumny.
Czemu tu siedzisz? spytałem, pomimo iż natychmiast sam odpowiedziałem sobie
na to pytanie. Ja również byłem niewolnikiem, jeńcem bezlitosnych niszczycieli umysłów
spośród najbardziej okrutnych mieszkańców Underdark. %7ładen stan nie jest równie
paraliżujący, żadne cierpienie równie dojmujące.
W mojej ojczyznie widziałem kontyngent setki orków, ut mywanych pod całkowitą
kontrolą nie więcej niż pół wojowników drowów.
Gdyby tylko zdobyli się na odwagę, bez trudu moglili rozprawić się ze swymi
strażnikami. Jeśli jednak odwaga jest pierwszą rzeczą, której pozbawia się niewolnika, to z
pewnością należy do najważniejszych.
Nie zasługujesz na taki los powiedziałem nie łagodniej.
Co ty o tym wiesz? rzucił ostro Nojheim.
Wiem, że to jest złe odparłem i że trzeba z tym zrobić.
Ja wiem, że gdybym spróbował uciec, zostałbym powie_ ny stwierdził
bezceremonialnie goblin. Nigdy nikog nie skrzywdziłem. I nie chcę nikogo skrzywdzić.
Ale cóż, już mój los. Takie jest moje życie.
Nie jesteśmy związani naszą rasą powiedziałem i 0 przypomniałem sobie moją
własną, długą wędrówkę z mroczny czeluści Menzoberranzan, w moim głosie zabrzmiała
wreszt nuta przekonania. Powiedziałeś, że słyszałeś o mnie różi rzeczy. Czy mogłeś się
spodziewać takich opowieści doty mrocznego elfa?
Jesteś drowem, nie goblinem powiedział, jakby wszystko tłumaczyło.
Sam stwierdziłeś, że jesteś takim samym odmieńu-wśród goblinów, jak ja wśród
drowów przypomniałem ma
A kto to wie? odparł wzruszając ramionami, jegi gest bezradności uraził mnie do
żywego. Mam powie dzieć Ricowi, że w sercu i czynach wcale nie jestem goA linem, lecz
ofiarą bezlitosnego losu? Sądzisz, że by uwierzył? Uważasz, że ci prości wieśniacy potrafiliby
zrozumieć?
Boisz się spróbować? zapytałem.
Tak!.
Zdumiałem się, słysząc intensywność jego głosu.
Nie jestem pierwszym niewolnikiem Rica stwien_ Niegdyś więził gobliny,
orków, a nawet bugbeara. Ba« go, rozumiesz, zmuszanie innych do wykonywania jego pr
Ale ilu innych niewolników widziałeś w obejściu Rica, Drizzcie Do'Urdenie?
Wiedział, że nie widziałem żadnego i jego wyjaśnienie wcale mnie nie zdziwiło.
Zacząłem coraz bardziej nienawidzieć tego Rica Pengallena.
Rico skończył z nimi ciągnął Nojheim. Utracili zdolność przetrwania. Przestali
być użyteczni. Zauważyłeś wysoki słup z poprzeczką przy frontowej bramie?
Wzdrygnąłem się, wyobraziwszy sobie, do czego mógł on być używany.
Ja żyję i przetrwam oznajmił Nojheim. I właśnie wtedy, po raz pierwszy, ogarnięty
determinacją goblin odkrył nieznacznie swe prawdziwe odczucia, a w jego słowach za-
brzmiała wyrazna nuta smutku.
Pragnąłeś, aby te ogry cię zabiły powiedziałem, a goblin nie zaprzeczył.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, a cisza wydawała się nam obu
niewiarygodnym brzemieniem. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić, by ta jawna
niesprawiedliwość trwała nadal, nie mogłem odwrócić się plecami, gdy ktoś choćby nawet
i goblin, tak ewidentnie potrzebował mojej pomocy. Zacząłem się zastanawiać nad
możliwościami działania i doszedłem do wniosku, że by ukrócić tę niesprawiedliwość, muszę
użyć wszelkich moich wpływów.
Podobnie jak większość wieśniaczych osad w tym regionie, Pengallen nie było
niezależnym siołem. Mieszkańcy znajdowa-li się pod protekcją, a tym samym podlegali
prawom obo-wiązującym w okolicznych większych miastach. Mógłbym zwrócić się do
Alustriel, władającej Silverymoon i do Brue-nora Battlehammera, najbliższego króla i mego
najdroższego przyjaciela.
Może któregoś dnia odnajdę w sobie siły, by przeciwstawić się Ricowi rzekł
nieoczekiwanie Nojheim, wyrywając mnie z zamyślenia. Jego następne słowa wryły mi się
głęboko w pamięć. Nie jestem odważnym goblinem. Wolę żyć, choć często zastanawiam
się, ile naprawdę jest warte moje życie.
Te słowa mogły paść z ust mego ojca. Mój ojciec, Zak'nafein również był niewolnikiem,
choć nieco innego rodzaju. Wiódł dostatni żywot w Menzoberranzan, ale gardził zarówno
mrocz-nymi elfami, jak i obieraną przez nich drogą zła.
Mimo to nie był w stanie uciec, nie potrafił znalezć sposobu na wydostanie się z miasta
drowów. Z braku odwagi żył jak na wojownika drowów przystało, pozostając przy życiu
tylko dlatego, iż posługiwał się zasadami kodeksu, którym tak bardzo się brzydził.
Próbowałem raz jeszcze przypomnieć Nojheimowi, że umk-nąłem podobnego losu i
udało mi się wybrnąć z rozpaczliwej sytuacji. Wyjaśniłem, że wędrowałem wśród ludzi,
którzy niewąt-pliwie darzyli mnie nienawiścią i lękali się mnie ze względu na mą reputację i
spuściznę.
Jesteś drowem, nie goblinem powtórzył i tym razem zrozumiałem sens ukryty w
jego słowach. Nigdy nie zdołają l pojąć, że w głębi serca wcale nie jestem zły jak inne
gobliny. | Nawet ja niezupełnie to rozumiem!
Ale wierzysz w to stwierdziłem z naciskiem.
Mam im powiedzieć, że akurat ten goblin wcale nie jest zły?
Właśnie! skonstatowałem. W moim przekonaniu było l to całkiem racjonalne.
Wydawało mi się, że znalazłem furtkę, J której poszukiwałem.
Nojheim natychmiast skrzętnie ją zamknął, ucząc mnie przy tym czegoś o sobie i o
świecie, nad czym się dotąd nie zastanawiałem.
Jaka jest między nami różnica? naciskałem, w nadziei, że zdoła pojąć moje
rozumienie prawdy.
Uważasz się za prześladowanego? spytał goblin. Jego J żółte oczy zwęziły się i
domyśliłem się, że uważał się za sprytnego.
Nie akceptuję już tego określenia, podobnie jak nie akceptuję już prześladowania
oznajmiłem. Moja duma nie pozwoliła mi zrozumieć, do czego zmierzał ów nieszczęsny
stwór. Ludzie mogą mnie osądzać, ale ja nie zamierzam dłużej akceptować ich
niesprawiedliwych wniosków.
Będziesz walczył z tymi, którzy są wobec ciebie nie-sprawiedliwi? zapytał
Nojheim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
spotykałeś wyjaśnił z bezradnym smutnym chichotem.
Zawsze zrezygnowany, pomyślałem, to takie typowe dla jego beznadziejnego położenia.
Nawet moja matka... zamordowała mego ojca i moją młodszą siostrę. Pstryknął
palcami, aby nadać dalszej części swej wypowiedzi ironicznego tonu, podkreślając sar-kazm
brzmiący w jego głosie. Zasłużyli na to w katego-riach goblinów, gdyż nie podzielili się z
niÄ… sprawiedliwie wieczerzÄ….
Nojheim zamilkł i pokręcił głową. Fizycznie rzeczywiście był goblinem, ale ton
szczerości w jego głosie sprawiał, iż pod względem temperamentu wydawał się diametralnie
różny od typowych przedstawicieli swej parszywej rasy. Ta myśl jeszcze bardziej mną
wstrząsnęła. Pełniąc od wielu lat funkcję pogranicznika ani razu nie poddawałem w
wątpliwość żadnej z mych akcji przeciwko goblinom, nigdy nie wstrzymywałem moich
scimitarów dostatecznie długo, by stwierdzić, czy któ-rykolwiek z nich mógł być inny niż
typowy przedstawiciel gatunku tych z reguły złych istot.
Powinieneś był mi powiedzieć, że byłeś niewolnikiem powtórzyłem.
Nie jestem z tego dumny.
Czemu tu siedzisz? spytałem, pomimo iż natychmiast sam odpowiedziałem sobie
na to pytanie. Ja również byłem niewolnikiem, jeńcem bezlitosnych niszczycieli umysłów
spośród najbardziej okrutnych mieszkańców Underdark. %7ładen stan nie jest równie
paraliżujący, żadne cierpienie równie dojmujące.
W mojej ojczyznie widziałem kontyngent setki orków, ut mywanych pod całkowitą
kontrolą nie więcej niż pół wojowników drowów.
Gdyby tylko zdobyli się na odwagę, bez trudu moglili rozprawić się ze swymi
strażnikami. Jeśli jednak odwaga jest pierwszą rzeczą, której pozbawia się niewolnika, to z
pewnością należy do najważniejszych.
Nie zasługujesz na taki los powiedziałem nie łagodniej.
Co ty o tym wiesz? rzucił ostro Nojheim.
Wiem, że to jest złe odparłem i że trzeba z tym zrobić.
Ja wiem, że gdybym spróbował uciec, zostałbym powie_ ny stwierdził
bezceremonialnie goblin. Nigdy nikog nie skrzywdziłem. I nie chcę nikogo skrzywdzić.
Ale cóż, już mój los. Takie jest moje życie.
Nie jesteśmy związani naszą rasą powiedziałem i 0 przypomniałem sobie moją
własną, długą wędrówkę z mroczny czeluści Menzoberranzan, w moim głosie zabrzmiała
wreszt nuta przekonania. Powiedziałeś, że słyszałeś o mnie różi rzeczy. Czy mogłeś się
spodziewać takich opowieści doty mrocznego elfa?
Jesteś drowem, nie goblinem powiedział, jakby wszystko tłumaczyło.
Sam stwierdziłeś, że jesteś takim samym odmieńu-wśród goblinów, jak ja wśród
drowów przypomniałem ma
A kto to wie? odparł wzruszając ramionami, jegi gest bezradności uraził mnie do
żywego. Mam powie dzieć Ricowi, że w sercu i czynach wcale nie jestem goA linem, lecz
ofiarą bezlitosnego losu? Sądzisz, że by uwierzył? Uważasz, że ci prości wieśniacy potrafiliby
zrozumieć?
Boisz się spróbować? zapytałem.
Tak!.
Zdumiałem się, słysząc intensywność jego głosu.
Nie jestem pierwszym niewolnikiem Rica stwien_ Niegdyś więził gobliny,
orków, a nawet bugbeara. Ba« go, rozumiesz, zmuszanie innych do wykonywania jego pr
Ale ilu innych niewolników widziałeś w obejściu Rica, Drizzcie Do'Urdenie?
Wiedział, że nie widziałem żadnego i jego wyjaśnienie wcale mnie nie zdziwiło.
Zacząłem coraz bardziej nienawidzieć tego Rica Pengallena.
Rico skończył z nimi ciągnął Nojheim. Utracili zdolność przetrwania. Przestali
być użyteczni. Zauważyłeś wysoki słup z poprzeczką przy frontowej bramie?
Wzdrygnąłem się, wyobraziwszy sobie, do czego mógł on być używany.
Ja żyję i przetrwam oznajmił Nojheim. I właśnie wtedy, po raz pierwszy, ogarnięty
determinacją goblin odkrył nieznacznie swe prawdziwe odczucia, a w jego słowach za-
brzmiała wyrazna nuta smutku.
Pragnąłeś, aby te ogry cię zabiły powiedziałem, a goblin nie zaprzeczył.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, a cisza wydawała się nam obu
niewiarygodnym brzemieniem. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić, by ta jawna
niesprawiedliwość trwała nadal, nie mogłem odwrócić się plecami, gdy ktoś choćby nawet
i goblin, tak ewidentnie potrzebował mojej pomocy. Zacząłem się zastanawiać nad
możliwościami działania i doszedłem do wniosku, że by ukrócić tę niesprawiedliwość, muszę
użyć wszelkich moich wpływów.
Podobnie jak większość wieśniaczych osad w tym regionie, Pengallen nie było
niezależnym siołem. Mieszkańcy znajdowa-li się pod protekcją, a tym samym podlegali
prawom obo-wiązującym w okolicznych większych miastach. Mógłbym zwrócić się do
Alustriel, władającej Silverymoon i do Brue-nora Battlehammera, najbliższego króla i mego
najdroższego przyjaciela.
Może któregoś dnia odnajdę w sobie siły, by przeciwstawić się Ricowi rzekł
nieoczekiwanie Nojheim, wyrywając mnie z zamyślenia. Jego następne słowa wryły mi się
głęboko w pamięć. Nie jestem odważnym goblinem. Wolę żyć, choć często zastanawiam
się, ile naprawdę jest warte moje życie.
Te słowa mogły paść z ust mego ojca. Mój ojciec, Zak'nafein również był niewolnikiem,
choć nieco innego rodzaju. Wiódł dostatni żywot w Menzoberranzan, ale gardził zarówno
mrocz-nymi elfami, jak i obieraną przez nich drogą zła.
Mimo to nie był w stanie uciec, nie potrafił znalezć sposobu na wydostanie się z miasta
drowów. Z braku odwagi żył jak na wojownika drowów przystało, pozostając przy życiu
tylko dlatego, iż posługiwał się zasadami kodeksu, którym tak bardzo się brzydził.
Próbowałem raz jeszcze przypomnieć Nojheimowi, że umk-nąłem podobnego losu i
udało mi się wybrnąć z rozpaczliwej sytuacji. Wyjaśniłem, że wędrowałem wśród ludzi,
którzy niewąt-pliwie darzyli mnie nienawiścią i lękali się mnie ze względu na mą reputację i
spuściznę.
Jesteś drowem, nie goblinem powtórzył i tym razem zrozumiałem sens ukryty w
jego słowach. Nigdy nie zdołają l pojąć, że w głębi serca wcale nie jestem zły jak inne
gobliny. | Nawet ja niezupełnie to rozumiem!
Ale wierzysz w to stwierdziłem z naciskiem.
Mam im powiedzieć, że akurat ten goblin wcale nie jest zły?
Właśnie! skonstatowałem. W moim przekonaniu było l to całkiem racjonalne.
Wydawało mi się, że znalazłem furtkę, J której poszukiwałem.
Nojheim natychmiast skrzętnie ją zamknął, ucząc mnie przy tym czegoś o sobie i o
świecie, nad czym się dotąd nie zastanawiałem.
Jaka jest między nami różnica? naciskałem, w nadziei, że zdoła pojąć moje
rozumienie prawdy.
Uważasz się za prześladowanego? spytał goblin. Jego J żółte oczy zwęziły się i
domyśliłem się, że uważał się za sprytnego.
Nie akceptuję już tego określenia, podobnie jak nie akceptuję już prześladowania
oznajmiłem. Moja duma nie pozwoliła mi zrozumieć, do czego zmierzał ów nieszczęsny
stwór. Ludzie mogą mnie osądzać, ale ja nie zamierzam dłużej akceptować ich
niesprawiedliwych wniosków.
Będziesz walczył z tymi, którzy są wobec ciebie nie-sprawiedliwi? zapytał
Nojheim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]