download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie zwalniam cię, Gabrielle. Ale ostrzegam, tak jak ty ostrzegasz swoje pacjentki. Kie-
ruj się rozsądkiem. Lepiej niż inni wiesz, co możesz, a czego nie powinnaś. Jeżeli ja cię nie
przekonuję, użyję magicznego słowa, które to za mnie zrobi.
- Jakiego?
- Bryce. - Zaśmiał się. - Mam rację?
- Tak - przyznała. Nie miała mu za złe, że wie, jak ją podejść. Przeciwnie, to miłe, że
ktoś się o nią troszczy. - Mogę pożyczyć jakieś medyczne pisma?
- Nie wolałabyś poczytać o tym, jak urządzić pokój dla dziecka?
- Może bym wolała, gdyby dziecko miało swój pokój. Ale nie ma. - I może w White Elk
nie będzie miało. - To jak? Proszę.
- Przyniosę ci je razem z lunchem i wynikami badań. Za dwie godziny. Do tej pory od-
poczywaj, dobrze? Aha, nasz ochroniarz Ed Lester zawiezie cię do domu. A ja potem wpadnę.
- Nie musisz. Dam sobie radę.
- Może chcę. - Mówił czule i szczerze.
Kiedy Neil pomógł Gabby usiąść na wózku, przed czym oczywiście się broniła, a potem
ją zawiózł do samochodu Eda, Gabby zastanawiała się, dlaczego Neil tak chętnie się nią zajmu-
je. Myślała o tym jeszcze pięć minut później, gdy Ed zatrzymał samochód przed jej domkiem i
pomógł jej wysiąść.
- Zna pan dobrze brata Neila? - spytała siwowłosego ochroniarza, który ją podtrzymywał
na drewnianych schodkach.
- Gavina? Wszyscy go znaliśmy. Wychował się w White Elk, tutaj praktykował, dopóki
on i Neil... - Zmarszczył czoło i nie dokończył.
Więc Gabby znów zapytała, choć domyślała się odpowiedzi. Serce waliło jej jak szalone.
- Nazywał się Gavin Thierry? Ed pokiwał głową z powagą.
- Szkoda człowieka. Był dobrym lekarzem. Pewnie tak dobrym jak jego brat.
Wchodząc do domku, Gabby miała ściśnięte gardło. Podeszła do bujanego fotela, który
stał obok kominka. Miło byłoby posiedzieć przy kominku, gdyby miała siłę w nim rozpalić. Ale
jej kompletnie zabrakło energii, siedziała i bujała się z nadzieją, że skrzypienie fotela oczyści
jej umysł z myśli.
Po chwili znów miała w głowie mętlik. Ed nie skończył zdania. Gavin tutaj pracował,
dopóki on i Neil...? Co takiego się stało?
To przywołało kolejną ważką myśl. Czy powinna Neilowi wyznać, co ją łączyło z jego
bratem? W końcu nosi w brzuchu dziecko Gavina, bratanka Neila.
- Nie wiem, co robić - rzekła do Bryce'a z westchnieniem. - Byłam gotowa powiedzieć o
tobie twojemu ojcu, ale jego już nie ma. Nie wiem, co dalej. Zwłaszcza że... - Że polubiła Ne-
ila? Że ta sympatia mogłaby się przerodzić w coś więcej, choć to szaleństwo tak mówić, znając
kogoś dwa dni?
Oczywiście składała to na karb hormonów, a w mniejszym stopniu na swoją samotność i
na to, że Neil był taki... przyjacielski.
Opierając wygodnie plecy i zamykając oczy, wciąż widziała Neila. Posiadał wszystkie
cechy, jakich szukała u mężczyzny. A więc to nie hormony ani urojenia.
- Nie zakocham się w nim. Jest nam dobrze we dwoje. Nikogo nie potrzebujemy, praw-
da?
Ale Neil jest krewnym jej dziecka. Co robić? To pytanie przyprawiało ją o drżenie rąk.
Skuliła się w fotelu i znów westchnęła. Mogłaby teraz skorzystać z jednej z mądrych rad
swojego ojca. Potrafił się znaleźć w każdej sytuacji. Tęskniła za nim i nawet teraz, po tylu mie-
siącach, na myśl o ojcu miała łzy w oczach. Córeczka tatusia - nie dlatego, że nie miała matki,
ale dlatego, że chciała być córeczką tatusia. Jego śmierć tego nie zmieniła, a ból i tęsknotę ła-
godziła jedynie świadomość, że w najbliższych latach opowie Bryce'owi wiele wspaniałych
historii o jego dziadku.
Dlaczego życie nie może być choć odrobinę mniej skomplikowane?
- Wiesz, że wcześniej tego nie robiłam - powiedziała do Bryce'a, ocierając łzy. - Musisz
mi okazać cierpliwość.
Kołysała się w fotelu, otulona miękkim kocem, wspomnieniami przeszłości i nadziejami
na przyszłość. Unikała myśli o Neilu, odsuwała je, gdy tylko się do niej podkradały. Po jakimś
czasie, gdy wreszcie o nim zapomniała, rozległo się głośne stukanie do drzwi. Neil przyszedł
do niej z lunchem. Żałowała, że nie odwołała telefonicznie jego wizyty.
Ale skoro tego nie zrobiła, musi się z nim zmierzyć. Mijając lustro w holu, zerknęła w
nie i zobaczyła ślady łez, których nie chciała mu pokazać. Otworzywszy drzwi, czym prędzej
zawróciła do łazienki, żeby spryskać wodą twarz.
- Dobrze się czujesz, Gabrielle? - zawołał Neil.
- Dobrze. - Pochyliła się nad umywalką. - Umyję tylko ręce. - I spróbuje zmyć swoje my-
śli.
Po kolejnym spojrzeniu w lustro przeczesała włosy i pomalowała błyszczykiem wargi.
Teraz mogła wyjść do holu, gdzie czekał Neil.
- Długo myłaś ręce - zauważył z troską. - Chyba że szykowałaś się do operacji.
- Jestem w ciąży. Mam prawo robić wszystko dłużej niż normalnie.
- Na pewno nic ci nie jest? Zmusiła się do uśmiechu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •