download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

120
S
R
Ree także się uśmiechała. Do momentu, gdy znów odezwała się Audra.
- A skoro mowa o szczęśliwych facetach, to Dane chodzi ostatnio
sprężystym krokiem.
Ree całą uwagę skupiła na menu.
- Jak smakuje makaron primavera przygotowany przez waszego szefa
kuchni? - spytała.
- Doskonale, ale teraz mówimy o moim bracie.
Ree przeniosła spojrzenie na Ali, szukając u niej wsparcia. Ali wzruszyła
ramionami.
- Aud ma zwyczaj wściubiać nos w cudze sprawy, ale w tym wypadku ja
też jestem ciekawa. Co jest między tobą i naszym bratem?
- Nic - odparła Ree, czując, że nie brzmi przekonująco.
- Okna w sali konferencyjnej prawie zaparowały - zauważyła Ali. -
Ludzie płacą duże pieniądze serwisom randkowym, żeby przeżyć coś takiego.
Policzki Ree płonęły ze wstydu. Ali i Audra wiedziały, że jest mężatką.
Wyobrażała sobie, co o niej myślą.
- Naprawdę mi na nim zależy - odparła. - Ale my... to znaczy my...
Nie znajdując słów dla wyrażenia swoich uczuć oraz wytłumaczenia
swojej relacji z Dane'em, wzięła do ręki szklankę i upiła łyk wody.
Audra patrzyła na nią ze zrozumieniem.
- Chociaż nigdy nie wspomniałaś o swoim małżeństwie, my to wiemy.
- Wiecie.
- Dane mi powiedział, że jesteście w separacji.
- A Aud mnie powiedziała - wtrąciła Ali.
- Ale nawet gdyby słowa nie pisnął, było jasne, że twoje małżeństwo jest
nieudane. Twojego męża tutaj nie ma, nigdy o nim nie mówisz, tak jak inne
kobiety. - Wskazała na dłoń Ree. - Nie nosisz obrączki.
121
S
R
- No właśnie - rzekła Ali. - A poza tym ilekroć znajdujecie się razem z
Dane'em w konferencyjnej, włączają się Spryskiwacze przeciwpożarowe.
- Przyspieszyłam sprawę rozwodową. Powinnam to była zrobić dwa lata
temu - przyznała Ree.
Audra skinęła głową.
- Dwa lata temu nie byłaś gotowa, a teraz jesteś.
- Więc jakie masz zamiary wobec naszego starszego brata? - spytała Ali,
puszczając do niej oko.
Ree nie spodziewała się gości, więc kiedy w niedzielne popołudnie ktoś
zadzwonił do drzwi, szła na piętach, bo właśnie pomalowała paznokcie.
Dane zerknął na waciki między palcami jej stóp i uśmiechnął się.
- Aadne - powiedział. - Przypominają mi watę cukrową. Zawsze ją
lubiłem. Bardzo... smaczna.
- Jak chcesz, mogę ci pomalować paznokcie.
Dane uniósł brwi.
- Wolałbym pomalować twoje drugą warstwą lakieru.
- Jeszcze nie wyschły.
- No to podmucham.
Zadrżała. Na dworze było tylko kilka stopni ciepła, ale to nie z tego
powodu dostała gęsiej skórki.
- Zaprosisz mnie do środka? - spytał Dane.
- Oczywiście. - Cofnęła się. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. - Bardzo się z
tego cieszyła, choć gdyby wiedziała, że Dane się pojawi, włożyłaby coś
bardziej kobiecego niż spłowiałe dżinsy i stara koszula dziadka.
- Powinienem był zadzwonić, ale wolałem osobiście ogłosić ci nowinę.
- Nowinę?
122
S
R
- Zostałem wujkiem. Audra urodziła wczoraj o dziewiętnastej
czterdzieści sześć. - Wyjął z kieszeni dżinsów różowe cygaro z balonowej
gumy do żucia, które znaczyło, że na świat przyszła dziewczynka.
- Moje gratulacje - zawołała Ree. - Wejdz, opowiadaj. Chcę znać
wszystkie szczegóły.
- Więc tak, waży trochę ponad trzy kilo i ma prawie pięćdziesiąt
centymetrów długości. Jest łysa jak kolano. Ale o ile mnie pamięć nie myli,
Audra nie miała wiele włosów do drugiego roku życia.
- Do kogo jest podobna?
- Trudno powiedzieć. Trochę do Churchilla.
- Jesteś okropny. - Ree lekko uderzyła go w rękę. - A jak jej dadzą na
imię?
- LeeAnn, po siostrze Setha. - Dane spoważniał. - Jest super.
- Nie mogę się doczekać, kiedy ją zobaczę.
- Prawdę mówiąc, dlatego wpadłem. Audra mówi, że bardzo by się
ucieszyła, gdybyś do niej dzisiaj zajrzała. Właśnie wracam do szpitala, więc
pomyślałem, że spytam, czy masz ochotę ze mną jechać.
Głęboko wzruszona Ree uśmiechnęła się.
- Tylko się przebiorę.
- Ree! Znalazłaś chwilę - zawołała Audra, gdy Dane i Ree weszli do jej
pokoju.
Seth siedział obok niej na łóżku. Oboje promienieli, mimo widocznego
potwornego zmęczenia.
Szpital zezwalał na przyjmowanie dwójki gości równocześnie, ale pokój
Audry był pełen ludzi. Ali siedziała w bujanym fotelu z różowym tłumoczkiem
w ramionach. Za jej plecami stał Luke, czule coś szepcząc. Para starszych ludzi
stała obok okna. Ree domyśliła się, że to rodzice Dane'a.
123
S
R
- Mamo, tato, to jest Regina Bellini.
- Wiele o pani słyszeliśmy - rzekła pani Conlan, wyciągnęła rękę i
uścisnęła dłoń Ree.
Mimo że Beth Conlan uśmiechała się przyjaznie, a jej słowa o niczym tak
naprawdę nie świadczyły, Ree czuła się jak na egzaminie. Pan Conlan również
wymienił z nią uścisk dłoni. Gdy się uśmiechnął, w jego policzku dojrzała taki
sam dołeczek jak u Dane'a. Z kieszeni jego koszuli w szkocką kratę wystawało
sześć prawdziwych cygar.
Podał Ree jedno z nich.
- Miło mi panią poznać. Proszę się poczęstować.
- Dziękuję, mnie również miło. Moje gratulacje. - Ree rozejrzała się po
pokoju. - Dla was wszystkich.
Conlanowie zebrali się w komplecie, by powitać najmłodszego członka
rodziny. Ich bliskość zrobiła na Ree wrażenie. Nie zdawali sobie sprawy,
jakimi są szczęściarzami. A może wiedzą o tym i dlatego pojawili się tu
wszyscy, świętując z dumą to radosne wydarzenie.
Ree podeszła do maleństwa leżącego w ramionach Ali. Pod różową
czapeczką zobaczyła parę zaspanych oczu. Serce zabiło jej mocniej, a
równocześnie powróciła tęsknota za własną rodziną. Któregoś dnia, pomyślała,
kiedyś. Tym razem brak konkretnej daty już jej tak nie niepokoił.
- Będziesz trzymać to dziecko całe popołudnie, Alice? - spytała Beth
Conlan. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •