[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamontowano jaśniejsze oświetlenie, emitujące, jak podejrzewała Jaina, światło o dokładnej
częstotliwości promieni słonecznych. Zamiast wygodnych wyściełanych kanap i foteli umieszczono
odporne na czynniki atmosferyczne meble ogrodowe z lekkich durastalowych prętów i kolorowego
materiału - krzesła, leżaki, a nawet stół z dużym parasolem. Panoramiczny iluminator wysokości
dorosłego człowieka i dwa razy szerszy niż normalnie wpuszczał światło i zapewniał widok na
budynki oddalone o pięćdziesiąt metrów, sięgające w górę i w dół tak daleko, jak tylko było widać
z miejsca, w którym stała Jaina. Sznury śmigaczy dokładnie na wysokości iluminatora dodawały
widokowi dynamizmu.
Jak tylko weszli, Tahiri Veila, była Jedi i była uczennica Sithów, wstała z jednego z
leżaków. Jasnowłosa i atrakcyjna, miała na sobie prosty, obcisły szary kombinezon. Była jak
zwykle boso. Nie miała u pasa miecza świetlnego, ale położyła go obok, na stole. Wyraz jej twarzy
był odrobinę niepewny. Blizny na i czole, które zyskała w czasie wojny z Yuuzhan Vongami, były
niewidoczne; Jaina nie sądziła, żeby mogły zniknąć w ciągu tych paru miesięcy, jakie minęły od ich
ostatniego spotkania, więc zapewne Tahiri ukryła je pod makijażem.
Tahiri skinęła głową.
- Jedi Solo. Pułkownik Fel, a raczej głowa państwa Fel... Witam.
- Witam, Tahiri - odpowiedział szorstko Jag.
- Proszę, siadajcie. Mogę wam coś zaproponować? Wodę, kaf...
- Nie, dziękujemy. - Jaina wzięła jedno z lekkich krzeseł i usiadła naprzeciwko Tahiri; Jag
zrobił to samo. Gospodyni usadowiła się z powrotem na swoim leżaku.
Jaina wskazała na trawę pod nogami.
- Nie mów tylko, że w odświeżaczu masz piasek zamiast podłogi.
To przełamało skrępowanie Tahiri i wywołało na jej twarzy szeroki uśmiech.
- Nie, zupełnie normalne kafelki. - Spojrzała na zielony, żywy dywan. - Zawsze wolałam
chodzić boso niż w butach... ale w większości miejsc nie jest to zbyt wygodne. Rozgrzany
permabeton, dywany, gdzie właściciele patrzą na ciebie spode łba, jak naniesiesz trochę piachu...
Teraz, kiedy zdobyłam trochę kredytów, stwierdziłam, że chcę mieć dom, w którym będę się czuć
swobodnie. To jest znacznie przyjemniejsze niż piasek na pustyniach Tatooine.
- Odkąd masz kredyty i żyjesz według własnych zasad -uściśliła Jaina.
- Właśnie.
Jag nachylił się do przodu.
- Chcemy zadać ci parę pytań na temat Jacena Solo.
Spojrzenie Tahiri znów stało się niepewne.
- Naprawdę nie musicie mówić Jacen Solo . Kiedy jego siostra przychodzi porozmawiać z
jego byłą uczennicą o Jacenie, nie trzeba wymieniać jego nazwiska.
- Oczywiście. - Jag rzucił Jainie pełne poczucia winy spojrzenie. - W sytuacjach
nieformalnych bywam niepotrzebnie sztywny i drobiazgowy.
Jaina pokiwała głową.
- Tak, ale za to jaki przystojny! - Skierowała uwagę z powrotem na Tahiri. - Słyszałaś o
Wielkim Mistrzu i wyroku, jaki dostał?
- Słyszałam o jego pożegnaniu - przyznała Tahiri. - Zastanawiałam się, czy nie pójść, ale
uznałam, że nie byłabym tam mile widziana.
- No, raczej nie przez wszystkich... Teraz próbujemy zrozumieć lepiej procesy myślowe
Jacena. Co spowodowało jego przemianę? Kiedy ona nastąpiła? Robimy to, żeby pomóc Wielkiemu
Mistrzowi... wujkowi Luke owi. Chcemy, by jak najszybciej mógł się ubiegać o prawo powrotu na
Coruscant.
- Od dwóch lat wszyscy próbują zrozumieć Jacena. - Tahiri wzruszyła ramionami, jakby
sprawa była beznadziejna. - A właściwie to jeszcze od czasu, kiedy byliśmy uczniami, a wy i
Anakin byliście dziećmi. Wiele osób przychodziło do mnie po jego śmierci: Jedi, oficerowie
śledczy, lekarze, dziennikarze.
Jaina popatrzyła na nią życzliwie.
- A byli wśród nich jacyś przyjaciele?
Tahiri zawahała się, a potem pokręciła głową.
- Nie wiem, czy w ogóle mam przyjaciół. Nie żebym miała o to pretensje do kogoś poza
Jacenem i samą sobą.
Jaina oparła się pokusie dołączenia do chóru krytyków Tahiri. To nic by nie dało w tej
sytuacji.
- I z pewnością nie zyskasz żadnych przyjaciół jako łowca nagród. Powinnaś wrócić do
Zakonu, Tahiri.
- Nie, dopóki nie dowiem się, kim jestem. Czym jestem. -Tahiri odgarnęła z policzka
zabłąkany kosmyk włosów. - Miałam więcej wcieleń, niż potrafię zliczyć. Dziewczynka z Tatooine,
adoptowana Tuskenka, Jedi, pół-Yuuzhan Vong, uczennica Sithów, uzależniona... Muszę pozbyć
się ich wszystkich na pewien czas i nauczyć się słuchać własnych myśli.
- A więc pomyśl o Jacenie - poradził Jag. - Czego się o nim dowiedziałaś, a nie mówiłaś
tego nikomu innemu? Interesują nas szczegóły trudne do uchwycenia lub pozornie bez znaczenia,
informacje, o które nikt nigdy nie pytał.
- Nie umiem wam powiedzieć, kiedy został Sithem. - Wzrok Tahiri stał się mętny. - Mam
jednak wrażenie, że nie jest ważne, kiedy nim został, ani nawet że w ogóle nim był. Myślę, że to
była dla niego po prostu kolejna rola, kolejny zestaw pancerzy, broni i masek, które na siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
zamontowano jaśniejsze oświetlenie, emitujące, jak podejrzewała Jaina, światło o dokładnej
częstotliwości promieni słonecznych. Zamiast wygodnych wyściełanych kanap i foteli umieszczono
odporne na czynniki atmosferyczne meble ogrodowe z lekkich durastalowych prętów i kolorowego
materiału - krzesła, leżaki, a nawet stół z dużym parasolem. Panoramiczny iluminator wysokości
dorosłego człowieka i dwa razy szerszy niż normalnie wpuszczał światło i zapewniał widok na
budynki oddalone o pięćdziesiąt metrów, sięgające w górę i w dół tak daleko, jak tylko było widać
z miejsca, w którym stała Jaina. Sznury śmigaczy dokładnie na wysokości iluminatora dodawały
widokowi dynamizmu.
Jak tylko weszli, Tahiri Veila, była Jedi i była uczennica Sithów, wstała z jednego z
leżaków. Jasnowłosa i atrakcyjna, miała na sobie prosty, obcisły szary kombinezon. Była jak
zwykle boso. Nie miała u pasa miecza świetlnego, ale położyła go obok, na stole. Wyraz jej twarzy
był odrobinę niepewny. Blizny na i czole, które zyskała w czasie wojny z Yuuzhan Vongami, były
niewidoczne; Jaina nie sądziła, żeby mogły zniknąć w ciągu tych paru miesięcy, jakie minęły od ich
ostatniego spotkania, więc zapewne Tahiri ukryła je pod makijażem.
Tahiri skinęła głową.
- Jedi Solo. Pułkownik Fel, a raczej głowa państwa Fel... Witam.
- Witam, Tahiri - odpowiedział szorstko Jag.
- Proszę, siadajcie. Mogę wam coś zaproponować? Wodę, kaf...
- Nie, dziękujemy. - Jaina wzięła jedno z lekkich krzeseł i usiadła naprzeciwko Tahiri; Jag
zrobił to samo. Gospodyni usadowiła się z powrotem na swoim leżaku.
Jaina wskazała na trawę pod nogami.
- Nie mów tylko, że w odświeżaczu masz piasek zamiast podłogi.
To przełamało skrępowanie Tahiri i wywołało na jej twarzy szeroki uśmiech.
- Nie, zupełnie normalne kafelki. - Spojrzała na zielony, żywy dywan. - Zawsze wolałam
chodzić boso niż w butach... ale w większości miejsc nie jest to zbyt wygodne. Rozgrzany
permabeton, dywany, gdzie właściciele patrzą na ciebie spode łba, jak naniesiesz trochę piachu...
Teraz, kiedy zdobyłam trochę kredytów, stwierdziłam, że chcę mieć dom, w którym będę się czuć
swobodnie. To jest znacznie przyjemniejsze niż piasek na pustyniach Tatooine.
- Odkąd masz kredyty i żyjesz według własnych zasad -uściśliła Jaina.
- Właśnie.
Jag nachylił się do przodu.
- Chcemy zadać ci parę pytań na temat Jacena Solo.
Spojrzenie Tahiri znów stało się niepewne.
- Naprawdę nie musicie mówić Jacen Solo . Kiedy jego siostra przychodzi porozmawiać z
jego byłą uczennicą o Jacenie, nie trzeba wymieniać jego nazwiska.
- Oczywiście. - Jag rzucił Jainie pełne poczucia winy spojrzenie. - W sytuacjach
nieformalnych bywam niepotrzebnie sztywny i drobiazgowy.
Jaina pokiwała głową.
- Tak, ale za to jaki przystojny! - Skierowała uwagę z powrotem na Tahiri. - Słyszałaś o
Wielkim Mistrzu i wyroku, jaki dostał?
- Słyszałam o jego pożegnaniu - przyznała Tahiri. - Zastanawiałam się, czy nie pójść, ale
uznałam, że nie byłabym tam mile widziana.
- No, raczej nie przez wszystkich... Teraz próbujemy zrozumieć lepiej procesy myślowe
Jacena. Co spowodowało jego przemianę? Kiedy ona nastąpiła? Robimy to, żeby pomóc Wielkiemu
Mistrzowi... wujkowi Luke owi. Chcemy, by jak najszybciej mógł się ubiegać o prawo powrotu na
Coruscant.
- Od dwóch lat wszyscy próbują zrozumieć Jacena. - Tahiri wzruszyła ramionami, jakby
sprawa była beznadziejna. - A właściwie to jeszcze od czasu, kiedy byliśmy uczniami, a wy i
Anakin byliście dziećmi. Wiele osób przychodziło do mnie po jego śmierci: Jedi, oficerowie
śledczy, lekarze, dziennikarze.
Jaina popatrzyła na nią życzliwie.
- A byli wśród nich jacyś przyjaciele?
Tahiri zawahała się, a potem pokręciła głową.
- Nie wiem, czy w ogóle mam przyjaciół. Nie żebym miała o to pretensje do kogoś poza
Jacenem i samą sobą.
Jaina oparła się pokusie dołączenia do chóru krytyków Tahiri. To nic by nie dało w tej
sytuacji.
- I z pewnością nie zyskasz żadnych przyjaciół jako łowca nagród. Powinnaś wrócić do
Zakonu, Tahiri.
- Nie, dopóki nie dowiem się, kim jestem. Czym jestem. -Tahiri odgarnęła z policzka
zabłąkany kosmyk włosów. - Miałam więcej wcieleń, niż potrafię zliczyć. Dziewczynka z Tatooine,
adoptowana Tuskenka, Jedi, pół-Yuuzhan Vong, uczennica Sithów, uzależniona... Muszę pozbyć
się ich wszystkich na pewien czas i nauczyć się słuchać własnych myśli.
- A więc pomyśl o Jacenie - poradził Jag. - Czego się o nim dowiedziałaś, a nie mówiłaś
tego nikomu innemu? Interesują nas szczegóły trudne do uchwycenia lub pozornie bez znaczenia,
informacje, o które nikt nigdy nie pytał.
- Nie umiem wam powiedzieć, kiedy został Sithem. - Wzrok Tahiri stał się mętny. - Mam
jednak wrażenie, że nie jest ważne, kiedy nim został, ani nawet że w ogóle nim był. Myślę, że to
była dla niego po prostu kolejna rola, kolejny zestaw pancerzy, broni i masek, które na siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]