[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co? Jak co sobie wyobrażasz - Fryderyk nie zrozumiał w pierwszej chwili, o czym mówi.
- Nasz związek. Kazałeś mi o tym myśleć, to myślałam - nakładała teraz na paznokieć szpilecz-
ką jakiś misterny ornament.
- A może porozmawiamy o tym jutro? Zmęczony jestem - zasugerował delikatnie.
R
L
T
- Jak chcesz - Ewa odłożyła na stół buteleczkę z lakierem i spojrzała na Fryderyka z powagą -
ale po co w takim razie kazałeś mi myśleć? Zajęło mi to całe dwie godziny.
- No, skoro tak - uśmiechnął się mimo woli - to oczywiście muszę dzisiaj wysłuchać, do jakich
doszłaś konkluzji.
- %7łe ci wolno - stwierdziła Ewa, upychając tampony waty między palcami.
- %7łe wolno mi... co? - pozwolił sobie dociec Fryderyk, uznając zdanie za nie skończone.
Ewa odłożyła na bok pojemniczek z wacikami i spojrzała na niego z politowaniem.
- No, jak to co? To ty już sam nie wiesz, czego ode mnie wymagasz? A może już nie pamiętasz,
o czym rozmawialiśmy?
- Pamiętam doskonale. Rozmawialiśmy o granicach swobody w naszym związku, oraz o tym -
chciał jej przypomnieć, że głównie chodziło mu o jej dziecinne zachowanie, nie chciało mu się jednak
wywoływać nowej dyskusji na ten temat - o wzajemnym zaufaniu - dokończył dyplomatycznie.
- Właśnie o tym mówię, przemyślałam to sobie i uznałam, że wolno ci od czasu do czasu cho-
dzić samemu do matki - powiedziała Ewa dobitnie.
- No co? - zapytała całując go w policzek. - Zadowolony?
- Każdy byłby zadowolony na moim miejscu - odparł z ironią w głosie. Jak będziemy w tym
tempie dochodzić do konsensusu, to jest szansa, że będziemy stanowić idealnie zgodną parę. Za sto lat
- mruknął do siebie.
- To znaczy, że co? - Ewa wpatrywała się w niego z uważnie, z ciągle jeszcze malującym się
zadowoleniem na twarzy.
- Nic - Fryderyk przytulił ją do siebie. - Fajnie. Idziemy spać? - pociągnął ją za rękę w stronę
sypialni.
- Jak mi paznokcie wyschną.
- W takim razie ja wezmę kąpiel i w ten sposób dam trochę czasu twoim paznokciom.
- No i widzisz? Jak ty potrafisz czasem dochodzić do... koncercusu? - uśmiechnęła się zalotnie.
- Ja tak. Jeśli i ty się tego nauczysz, to będzie między nami miód - malina! - podsumował Fryde-
ryk, wkraczając do łazienki.
* * *
Kiedy budził się rano obok śpiącej spokojnie, zarumienionej Ewy, a poprzedni wieczór nie był
zakończony sprzeczką, życie zaczynało wyglądać zupełnie inaczej. Znowu czuł, że nie ma na świecie
rzeczy niemożliwych, są tylko takie, za które jeszcze się nie zabrał. Dziś znów przysiedzę trochę w
biurze - myślał przy goleniu - i z pomocą Bożenki ze wszystkim szybko się uporam. I niech tam - zro-
bię sobie dłuższą przerwę na lunch. Z Ewą.
Wchodząc do gabinetu, miał już z grubsza ułożony plan pracy na dziś.
- Witam, pani Bożenko, nieoceniona moja asystentko! - zakrzyknął wesoło od progu. - I co tam?
R
L
T
- Wszystko dobrze, szefie. Kawkę? - spytała zadowolona z komplementu sekretarka.
- A, proszę, proszę, jeśli wypije pani ze mną. Omówimy przy okazji parę rzeczy, dobrze?
- Oczywiście. Przygotować coś jeszcze?
- Umówmy się tak: ja zrobię listę najpilniejszych spraw na dziś, pani w tym czasie zaparzy ka-
wę, a potem razem powalczymy z tym wszystkim - mrugnął do niej przyjaznie,
Ledwie zdążył zalogować się w komputerze, kiedy weszła Bożenka, niosąc na tacy dwie kawy i
dwie porcje ciasta z galaretką.
- Może szef zechce spróbować? - zapytała nieśmiało. - Sama piekłam.
- A, bardzo chętnie, moja droga, jeśli nie boi się pani ryzyka... %7łe wejdzie to w pani obowiązki
zawodowe - pospieszył z wyjaśnieniem, widząc jej niepewną minę.
- Och - roześmiała się z ulgą - nie ma sprawy, ja lubię piec. Mogę to robić nawet codziennie!
- Byłbym tyranem, gdybym jeszcze i tego od pani wymagał. Proszę spojrzeć, jaką mamy górę
roboty przed sobą - kliknął w folder pod tytułem Pilne" i na ekranie komputera wyświetliło się kilka-
naście podfolderów.
Bożenka usadowiła się na przeciwko swojego pryncypała z notatnikiem w ręku i czekała na po-
lecenia. Fryderyk z minuty na minutę zyskiwał coraz lepszy humor - nie dość, że praca szła szybko i
sprawnie, to jeszcze odbywała się w doskonałej atmosferze.
- Może jeszcze trochę kawy? - zapytała asystentka, kiedy drukarka wypluła kolejne, starannie
zredagowane pismo.
- Dobrze, parę minut przerwy na kawę, a potem - Fryderyk rzucił okiem na zegar - jeszcze
sprawa pana Onyżka i tego gościa od małej gastronomii... jak mu tam...
- Zniewierski - podrzuciła sekretarka.
- Pana Zniewierskiego, tak właśnie, a pózniej wyskoczę na jakąś godzinkę na lunch.
- No to ja pójdę zaparzyć kawę - Bożenka pospiesznie zniknęła za drzwiami gabinetu.
Kiedy weszła ponownie z tacą, oznajmiła, że przyszła poczta. Fryderyk nie miał teraz ochoty
zapoznawać się z korespondencją, poprosił więc sekretarkę, żeby przypomniała mu o tym pózniej.
- No, a jak tam po weekendzie? - zagaił, wlewając mleczko do filiżanki.
- Byłam w kinie na seansie trójwymiarowym %7łycie oceanów". Brrr! Meduzy właziły mi za de-
kolt, a kałamarnica chciała mi się dobrać do popkornu! - śmiała się Bożenka.
- To ciekawe. A wie pani, że ja nigdy nie widziałem trójwymiarowego filmu? Będę musiał wy-
brać się kiedyś z Ewą.
- Polecam - powiedziała Bożenka z przekonaniem - ale raczej nie ten film. Myślę, że nie podo-
bałby się pani Ewie. Ona jest taka... - spojrzała niepewnie na szefa - taka wrażliwa!
R
L
T
- Z pewnością dobiorę wtedy starannie repertuar. Przede wszystkim zapytam Ewę, co chciałaby
obejrzeć. Szczerze mówiąc - Fryderyk zamyślił się na chwilę - to ja nawet nie wiem, jakie ona lubi
filmy! - dokończył zaskoczony tym odkryciem.
- A pan, przyjemnie spędził weekend? - Bożenka przytomnie zmieniła temat.
- O, właśnie, Bożenko - ożywił się Fryderyk - byłem w tych Rąpałkach. Rzeczywiście, urokliwy
zakątek. Znasz tam może kogoś z miejscowych? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
- Co? Jak co sobie wyobrażasz - Fryderyk nie zrozumiał w pierwszej chwili, o czym mówi.
- Nasz związek. Kazałeś mi o tym myśleć, to myślałam - nakładała teraz na paznokieć szpilecz-
ką jakiś misterny ornament.
- A może porozmawiamy o tym jutro? Zmęczony jestem - zasugerował delikatnie.
R
L
T
- Jak chcesz - Ewa odłożyła na stół buteleczkę z lakierem i spojrzała na Fryderyka z powagą -
ale po co w takim razie kazałeś mi myśleć? Zajęło mi to całe dwie godziny.
- No, skoro tak - uśmiechnął się mimo woli - to oczywiście muszę dzisiaj wysłuchać, do jakich
doszłaś konkluzji.
- %7łe ci wolno - stwierdziła Ewa, upychając tampony waty między palcami.
- %7łe wolno mi... co? - pozwolił sobie dociec Fryderyk, uznając zdanie za nie skończone.
Ewa odłożyła na bok pojemniczek z wacikami i spojrzała na niego z politowaniem.
- No, jak to co? To ty już sam nie wiesz, czego ode mnie wymagasz? A może już nie pamiętasz,
o czym rozmawialiśmy?
- Pamiętam doskonale. Rozmawialiśmy o granicach swobody w naszym związku, oraz o tym -
chciał jej przypomnieć, że głównie chodziło mu o jej dziecinne zachowanie, nie chciało mu się jednak
wywoływać nowej dyskusji na ten temat - o wzajemnym zaufaniu - dokończył dyplomatycznie.
- Właśnie o tym mówię, przemyślałam to sobie i uznałam, że wolno ci od czasu do czasu cho-
dzić samemu do matki - powiedziała Ewa dobitnie.
- No co? - zapytała całując go w policzek. - Zadowolony?
- Każdy byłby zadowolony na moim miejscu - odparł z ironią w głosie. Jak będziemy w tym
tempie dochodzić do konsensusu, to jest szansa, że będziemy stanowić idealnie zgodną parę. Za sto lat
- mruknął do siebie.
- To znaczy, że co? - Ewa wpatrywała się w niego z uważnie, z ciągle jeszcze malującym się
zadowoleniem na twarzy.
- Nic - Fryderyk przytulił ją do siebie. - Fajnie. Idziemy spać? - pociągnął ją za rękę w stronę
sypialni.
- Jak mi paznokcie wyschną.
- W takim razie ja wezmę kąpiel i w ten sposób dam trochę czasu twoim paznokciom.
- No i widzisz? Jak ty potrafisz czasem dochodzić do... koncercusu? - uśmiechnęła się zalotnie.
- Ja tak. Jeśli i ty się tego nauczysz, to będzie między nami miód - malina! - podsumował Fryde-
ryk, wkraczając do łazienki.
* * *
Kiedy budził się rano obok śpiącej spokojnie, zarumienionej Ewy, a poprzedni wieczór nie był
zakończony sprzeczką, życie zaczynało wyglądać zupełnie inaczej. Znowu czuł, że nie ma na świecie
rzeczy niemożliwych, są tylko takie, za które jeszcze się nie zabrał. Dziś znów przysiedzę trochę w
biurze - myślał przy goleniu - i z pomocą Bożenki ze wszystkim szybko się uporam. I niech tam - zro-
bię sobie dłuższą przerwę na lunch. Z Ewą.
Wchodząc do gabinetu, miał już z grubsza ułożony plan pracy na dziś.
- Witam, pani Bożenko, nieoceniona moja asystentko! - zakrzyknął wesoło od progu. - I co tam?
R
L
T
- Wszystko dobrze, szefie. Kawkę? - spytała zadowolona z komplementu sekretarka.
- A, proszę, proszę, jeśli wypije pani ze mną. Omówimy przy okazji parę rzeczy, dobrze?
- Oczywiście. Przygotować coś jeszcze?
- Umówmy się tak: ja zrobię listę najpilniejszych spraw na dziś, pani w tym czasie zaparzy ka-
wę, a potem razem powalczymy z tym wszystkim - mrugnął do niej przyjaznie,
Ledwie zdążył zalogować się w komputerze, kiedy weszła Bożenka, niosąc na tacy dwie kawy i
dwie porcje ciasta z galaretką.
- Może szef zechce spróbować? - zapytała nieśmiało. - Sama piekłam.
- A, bardzo chętnie, moja droga, jeśli nie boi się pani ryzyka... %7łe wejdzie to w pani obowiązki
zawodowe - pospieszył z wyjaśnieniem, widząc jej niepewną minę.
- Och - roześmiała się z ulgą - nie ma sprawy, ja lubię piec. Mogę to robić nawet codziennie!
- Byłbym tyranem, gdybym jeszcze i tego od pani wymagał. Proszę spojrzeć, jaką mamy górę
roboty przed sobą - kliknął w folder pod tytułem Pilne" i na ekranie komputera wyświetliło się kilka-
naście podfolderów.
Bożenka usadowiła się na przeciwko swojego pryncypała z notatnikiem w ręku i czekała na po-
lecenia. Fryderyk z minuty na minutę zyskiwał coraz lepszy humor - nie dość, że praca szła szybko i
sprawnie, to jeszcze odbywała się w doskonałej atmosferze.
- Może jeszcze trochę kawy? - zapytała asystentka, kiedy drukarka wypluła kolejne, starannie
zredagowane pismo.
- Dobrze, parę minut przerwy na kawę, a potem - Fryderyk rzucił okiem na zegar - jeszcze
sprawa pana Onyżka i tego gościa od małej gastronomii... jak mu tam...
- Zniewierski - podrzuciła sekretarka.
- Pana Zniewierskiego, tak właśnie, a pózniej wyskoczę na jakąś godzinkę na lunch.
- No to ja pójdę zaparzyć kawę - Bożenka pospiesznie zniknęła za drzwiami gabinetu.
Kiedy weszła ponownie z tacą, oznajmiła, że przyszła poczta. Fryderyk nie miał teraz ochoty
zapoznawać się z korespondencją, poprosił więc sekretarkę, żeby przypomniała mu o tym pózniej.
- No, a jak tam po weekendzie? - zagaił, wlewając mleczko do filiżanki.
- Byłam w kinie na seansie trójwymiarowym %7łycie oceanów". Brrr! Meduzy właziły mi za de-
kolt, a kałamarnica chciała mi się dobrać do popkornu! - śmiała się Bożenka.
- To ciekawe. A wie pani, że ja nigdy nie widziałem trójwymiarowego filmu? Będę musiał wy-
brać się kiedyś z Ewą.
- Polecam - powiedziała Bożenka z przekonaniem - ale raczej nie ten film. Myślę, że nie podo-
bałby się pani Ewie. Ona jest taka... - spojrzała niepewnie na szefa - taka wrażliwa!
R
L
T
- Z pewnością dobiorę wtedy starannie repertuar. Przede wszystkim zapytam Ewę, co chciałaby
obejrzeć. Szczerze mówiąc - Fryderyk zamyślił się na chwilę - to ja nawet nie wiem, jakie ona lubi
filmy! - dokończył zaskoczony tym odkryciem.
- A pan, przyjemnie spędził weekend? - Bożenka przytomnie zmieniła temat.
- O, właśnie, Bożenko - ożywił się Fryderyk - byłem w tych Rąpałkach. Rzeczywiście, urokliwy
zakątek. Znasz tam może kogoś z miejscowych? [ Pobierz całość w formacie PDF ]