download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła kasłać. Powiedziała, że nie może oddychać i że ją mdli.
- Wygląda to na reakcję alergiczną. Jest na coś uczulona?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Krzyknęła, więc coś mogło ją użądlić. - Tom wskazał czerwoną plamę na
ręce dziewczynki. - Wygląda na osę.
- Czy już kiedyś osa ją użądliła? - zapytała Amy.
R
L
T
- Tak, ale nie było takiej reakcji.
- Bo za pierwszym razem organizm nie reaguje - wyjaśniła Amy, wyjmując z
torby komórkę. - Czy ktoś w rodzinie jest uczulony na jad osy?
- Nie.
- Mała choruje na coś, o czym powinniśmy wiedzieć? Astma?
- Nie. Ona jest bardzo zdrowa. Amy podała Perdy komórkę.
- Wezwij karetkę - poleciła jej. - Powiedz, gdzie jesteśmy i że mamy dziew-
czynkę z reakcją anafiłak-tyczną na jad osy. - Tom tymczasem sprawdzał droż-
ność dróg oddechowych Lizzie. - Podam jej adrenalinę, żeby powstrzymać
obrzęk. Aatwiej będzie jej oddychać. Reakcja alergiczna polega na nadprodukcji
histaminy, która rozszerza naczynia krwionośne i sprawia, że zaczynają przecie-
kać i stąd bierze się opuchlizna.
- Drogi oddechowe drożne - zameldował Tom - ale tętno trochę za niskie.
Usiądz, dziecko, żeby lżej było ci oddychać. Nabierz w płuca jak najwięcej po-
wietrza i powolutku je wypuszczaj. Raz, dwa, trzy... wspaniale. Rób tak dalej. -
Zwrócił się do Amy. - Powiedziałaś, że masz adrenalinę?
- Też jestem uczulona na jad osy, więc zawsze mam przy sobie adrenalinę. -
Rozpakowała autostrzykawkę i przycisnęła ją do uda dziewczynki, odliczając po
cichu dziesięć sekund, po czym przez chwilę masowała miejsce wkłucia.
Tom w tym czasie przemawiał do dziewczynki i jej matki, starając się je
uspokoić.
- Karetka już jedzie - zameldowała Perdy, zwracając Amy komórkę. - Po-
wiedziałam, że będę wymachiwać różowym ręcznikiem. Lecę po niego!
R
L
T
- Dzięki, Perdy. Jesteś wspaniała. - Amy otoczyła ją ramieniem. - Genialny
pomysł.
- Lizzie wyzdrowieje? - niepokoiła się jej matka.
- Mnóstwo ludzi reaguje gwałtownie na użądlenie osy. Odczekajmy kilka
minut, aż adrenalina zacznie działać. Ale w przyszłości mała nie powinna się
nigdzie ruszać bez autostrzykawki z adrenaliną. Są też specjalne bransoletki in-
formujące o chorobie.
- Poza tym należy unikać os - dodał Tom. - W lecie Lizzie nie powinna pod-
chodzić do pojemników na odpadki ani pić słodkich napojów na dworze,
zwłaszcza z puszki, bo osy lubią wejść do środka.
- I niech pani pilnuje, żeby nie chodziła boso po trawie. Nie wolno też nosić
jaskrawych kolorów, bo one wabią osy - wyliczała Amy. - No i zawsze trzeba
mieć przy sobie adrenalinę.
- Do końca życia będzie uczulona na osy?
- Niektóre dzieci z tego wyrastają. Jest jeszcze odczulanie, ale to trwa pięć lat
i musi być prowadzone w wyspecjalizowanym ośrodku. Teraz w szpitalu Lizzie
zostanie zbadana i tam dokończy leczenie. Czy powinniśmy kogoś zawiadomić?
- Maż jest w pracy - westchnęła kobieta. - Chciałyśmy przyjemnie spędzić
dzień nad morzem.
- Nie mogła pani wiedzieć, że mała jest uczulona na jad os.
Gdy kobieta rozmawiała przez telefon z mężem, Perdy zaczęła rozpaczliwie
wymachiwać ręcznikiem.
R
L
T
Wkrótce Tom poinformował ratowników, co zostało już zrobione. Osłuchali
Lizzie, zmierzyli jej ciśnienie, podali tlen i założyli wenflon.
- W tej masce będzie jej łatwiej oddychać - Tom uspokajał matkę. - A ta
rurka w przedramieniu to na wypadek, gdyby w drodze zaszła konieczność
podania jej jakiegoś leku.
- Bardzo państwu dziękuję. Gdyby nie wy... Amy pogładziła ją po ramieniu.
- Ale byliśmy na miejscu, więc nie należy się zadręczać tym, co by było,
gdyby.
- Czy ta dziewczynka wyzdrowieje? - zapytała Perdy, patrząc za oddalającą
się karetką.
- Na pewno.
- A jak przydarzy się jej to po raz drugi, będzie miała przy sobie wszystkie
potrzebne lekarstwa - zauważyła Amy. - Za to ja muszę pamiętać, żeby kupić
nową auto-strzykawkę.
- Załatwię ci to. To jedyna, jaką miałaś?
- Nie, zawsze mam dwie. Na wszelki wypadek.
- Podziwiam was. Tata zajął się oddychaniem i oboje zadawaliście pytania.
Jak prawdziwy zespół - stwierdziła z dumą Perdy.
Amy i Tom wymienili spojrzenia. . Mogliby tworzyć zespół?
- Amy, gdybyś nie chciała wracać do szpitala, to mogłabyś zostać takim sa-
mym doktorem jak tata.
R
L
T
- Możliwe - Amy się uśmiechnęła - ale to nie takie proste. Musiałabym na-
uczyć się wielu innych rzeczy. To poważna decyzja.
- Joseph był takim doktorem jak ty? - drążyła Perdy.
- W jego czasach lekarze mieli skąpą wiedzę o układzie nerwowym i nie
przeprowadzali takich operacji jak ja. Nie mieli aparatu rentgenowskiego, a na-
wet nie bardzo wiedzieli, jak funkcjonuje nasz organizm. Podejrzewam, że Jose-
ph torował nowe drogi w medycynie. Wiem na pewno, że był świadkiem pierw-
szej operacji przeprowadzonej w znieczuleniu.
- To znaczy, że był taki jak ty.
- Ale on miał żonę i sześcioro dzieci.
- Chciałabyś mieć męża i dzieci?
Po raz pierwszy Tom nie interweniował, żeby ją uciszyć, a Amy nie miała
pojęcia, o czym z nią rozmawiał podczas weekendu. Czy poruszył ten temat, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •