[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyobraża sobie, żeby dobrowolnie wyrzekła się tego, co uważa za swoją szansę.
- Muszę powiedzieć komuś, co wiem - mamrocze Devon, nagle podnosząc głowę znad
księgi, którą czyta w gabinecie Randolpha. - Potrzebuję pomocy, jeśli mam zapobiec tragedii.
Muszę ujawnić to, co wiem o przyszłości.
- A co to takiego?
Devon ogląda się. To Ogden McNutt stoi za jego plecami, trzymając stos ksiąg.
- Ogdenie - jąka się Devon. - Ja tylko... mówiłem do siebie.
- Byłem w przyszłości, o której mówisz - przypomina mu McNutt. - Ten Rolfe wspominał o
chłopcu w twoim wieku, który zniknął. O chłopcu imieniem Devon.
- Ach tak? I co ci powiedział o tym Devonie?
- Powiedział, że ten chłopiec wyruszył na poszukiwanie sposobu zdjęcia przekleństwa bestii.
Devon kiwa głową i znów pochyla się nad księgą.
- Owszem, tak zrobił. Jednak niczego nie znalazł.
- Ty jesteś tym Devonem, prawda?
Chłopiec kiwa głową.
- Tylko co ma z nami wspólnego młody Marcus z odległej o trzydzieści lat przyszłości? I co
chcesz ujawnić?
Devon przygląda mu się. Może McNutt jest tym powiernikiem, którego potrzebuje. W końcu
to duch McNutta będzie ostrzegał go w przyszłości.
- Dobrze - mówi Devon. - Sądzę, że przybyłem tutaj, aby zapobiec straszliwej tragedii. Nie
wiem, czy robiąc to, zmienię przyszłość. Oczywiście będę rad, jeśli zdołam zdjąć klątwę z Marcusa.
Tylko że w ten sposób mogę także wpłynąć na inne rzeczy. - Znacząco spogląda McNuttowi w
oczy. - Na przykład na moje własne istnienie.
- Randolph Muir powiedział nam, że nie można zmienić historii.
- Muszę spróbować! Nieważne, co to może dla mnie oznaczać! Posłuchaj, McNutt, ufasz mi,
prawda?
- Jesteś czarodziejem Skrzydła Nocy. Moim zadaniem jest ci służyć.
Devon uśmiecha się.
- Dochowałeś tajemnicy i jestem ci za to wdzięczny. Dlatego możesz mi wierzyć, kiedy ci
mówię, że jedną z najważniejszych rzeczy, jakich się nauczyłem, jest to, że ogromna moc wiąże się
z ogromną odpowiedzialnością. Czarodzieje Skrzydła Nocy są szlachetni, sprawiedliwi i w ogóle.
Teraz uśmiecha się McNutt.
- Tak, i w ogóle.
- Nie byłbym zbyt szlachetny, gdybym odwrócił głowę, wiedząc, że mieszkańcy tego domu
zginą, prawda?
Na twarzy McNutta widać strach.
- Mieszkańcy tego domu zginą? Kto, Devonie? Kto zginie?
Devon się waha.
- Pomożesz mi, Ogdenie? Pomożesz mi zapobiec tragedii?
- Tak, oczywiście! Powiedz mi, co wiesz!
Devon zerka na boki, aby się upewnić, że są sami.
- Randolph zabronił mi mówić o wydarzeniach z przyszłości. Mówi, że to wbrew regułom
podróży w czasie. Mimo to powiem ci. Nie jesteś czarodziejem. Może zdołasz dokonać tego, czego
on nie może.
- Mów! - niecierpliwi się Ogden. - Mam w tym domu żonę i córkę! Proszę, powiedz mi, że
będą bezpieczne.
- Nic nie wiem o ich losie - przyznaje Devon. - Wiem tylko, że... w noc Halloween Emily
Muir zastanie Jacksona Muira z inną kobietą i zabije się, skacząc z Czarciej Skały.
- Nie!
- Tak. I jej śmierć stanie się początkiem wielu nieszczęść w tym domu. Jackson wcale się nie
poprawił. Zamierza otworzyć Otchłań. Chce wykorzystać demony do zdobycia władzy i bogactw, o
jakich zawsze marzył.
McNutt z nagłym przestrachem ogląda się przez ramię.
- Musimy go powstrzymać. To dlatego przybyłeś z przyszłości. Aby nas uratować!
- I ciebie - mówi łagodnie Devon, kładąc dłoń na ramieniu McNutta. - Tobie także grozi
niebezpieczeństwo, Ogdenie.
Jednak nie może mu powiedzieć jakie. Po prostu nie jest w stanie opisać, jaka przyszłość
czeka biednego McNutta. Może pózniej... ale nie teraz.
- Nie boję się o siebie - mówi Ogden.
- Mimo wszystko - dodaje Devon - jeśli zdołamy zapobiec innym tragediom, może uda nam
się uratować i ciebie.
- Nie boję się o siebie - powtarza Ogden, a jego spojrzenie zdradza przeczucie nadchodzącej
śmierci. - Boję się o moją kochaną żonę... i śliczną małą Gigi.
To imię kojarzy się z czymś Devonowi.
- O twoją córeczkę? Jak ją nazwałeś?
Ogden McNutt obdarza go nikłym uśmiechem.
- Oczywiście ma na imię Gabrielle, ale nazywamy ją Gigi. Naszą małą Gigi.
Gigi.
Oczywiście.
Tak ma na imię matka Marcusa!
Córka Ogdena McNutta dorośnie i będzie matką Marcusa!
Zatem Ogden McNutt jest dziadkiem Marcusa! Dlatego na Marcusa spadło przekleństwo
bestii! Przeszło przez pokolenia na kolejnego męskiego potomka Ogdena!
Teraz pytanie brzmi: Od czego się zaczęło i jak można położyć mu kres?
Jeszcze jedno wydarzenie z przeszłości, które Devon zamierza zmienić.
Jednakże pomimo próśb Devona Miranda nie zamierza się ugiąć.
Mówi jej wszystko. Mówi, co się stanie, o samobójczej śmierci Emily, o własnych zmagania
z Szaleńcem w przyszłości. Ona jednak nie chce słyszeć o nim jednego złego słowa.
- Wiem, jacy przebiegli potrafią być czarodzieje Skrzydła Nocy - mówi. - Ojciec i dziadek
ostrzegali mnie, zanim tu przybyłam. Potraficie mącić ludziom w głowach, żeby nagiąć ich do
swojej woli.
- Nie, Mirando, żaden prawdziwy czarodziej Skrzydła Nocy nie zrobiłby czegoś takiego.
Jednak taki renegat jak Jackson...
- To ty, Teddy Bear, kroczysz drogą renegatów! To ty igrasz z apostazją!
Devon krzywi się.
- Zaczynasz nawet mówić tak jak on! - Nachyla się do niej. - Jak on zamierza to zrobić?
Powiedz! Jak chce przekonać Emily, że twoje dziecko jest jej dzieckiem? Odeśle cię potem? Nadal
będzie ją hipnotyzował?
- Nic ci nie powiem. - Dziewczyna splata ręce na piersi i mierzy go gniewnym spojrzeniem.
- Nie jesteśmy już przyjaciółmi, Teddy Bear. To smutne, lecz prawdziwe, ale tu rozchodzą się nasze
drogi. Ostrzegam cię, nie próbuj się wtrącać, bo powiem Jacksonowi o tobie. Sam mnie do tego
zmusisz.
- Jeśli do tego dojdzie, rzeczywiście wymażę wspomnienia o mnie z twojej pamięci - bez
namysłu grozi Devon. - To ty mnie do tego zmusisz.
Ona odwraca się na pięcie, gniewnie potrząsając głową, i odchodzi. Devon wzdycha.
Jeśli Miranda nie chce ustąpić, będzie musiał spróbować z kimś innym. Kimś, kogo może
uda się namówić, żeby zapobiegł tragedii.
Z Jacksonem Muirem.
Devon obserwuje go, chroniony przez swoją niewidzialność. Szaleniec znów stoi w środku
nocy przed Otchłanią, nic nie mówiąc, tylko patrząc na portal i opierając dłonie o metalowe drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
wyobraża sobie, żeby dobrowolnie wyrzekła się tego, co uważa za swoją szansę.
- Muszę powiedzieć komuś, co wiem - mamrocze Devon, nagle podnosząc głowę znad
księgi, którą czyta w gabinecie Randolpha. - Potrzebuję pomocy, jeśli mam zapobiec tragedii.
Muszę ujawnić to, co wiem o przyszłości.
- A co to takiego?
Devon ogląda się. To Ogden McNutt stoi za jego plecami, trzymając stos ksiąg.
- Ogdenie - jąka się Devon. - Ja tylko... mówiłem do siebie.
- Byłem w przyszłości, o której mówisz - przypomina mu McNutt. - Ten Rolfe wspominał o
chłopcu w twoim wieku, który zniknął. O chłopcu imieniem Devon.
- Ach tak? I co ci powiedział o tym Devonie?
- Powiedział, że ten chłopiec wyruszył na poszukiwanie sposobu zdjęcia przekleństwa bestii.
Devon kiwa głową i znów pochyla się nad księgą.
- Owszem, tak zrobił. Jednak niczego nie znalazł.
- Ty jesteś tym Devonem, prawda?
Chłopiec kiwa głową.
- Tylko co ma z nami wspólnego młody Marcus z odległej o trzydzieści lat przyszłości? I co
chcesz ujawnić?
Devon przygląda mu się. Może McNutt jest tym powiernikiem, którego potrzebuje. W końcu
to duch McNutta będzie ostrzegał go w przyszłości.
- Dobrze - mówi Devon. - Sądzę, że przybyłem tutaj, aby zapobiec straszliwej tragedii. Nie
wiem, czy robiąc to, zmienię przyszłość. Oczywiście będę rad, jeśli zdołam zdjąć klątwę z Marcusa.
Tylko że w ten sposób mogę także wpłynąć na inne rzeczy. - Znacząco spogląda McNuttowi w
oczy. - Na przykład na moje własne istnienie.
- Randolph Muir powiedział nam, że nie można zmienić historii.
- Muszę spróbować! Nieważne, co to może dla mnie oznaczać! Posłuchaj, McNutt, ufasz mi,
prawda?
- Jesteś czarodziejem Skrzydła Nocy. Moim zadaniem jest ci służyć.
Devon uśmiecha się.
- Dochowałeś tajemnicy i jestem ci za to wdzięczny. Dlatego możesz mi wierzyć, kiedy ci
mówię, że jedną z najważniejszych rzeczy, jakich się nauczyłem, jest to, że ogromna moc wiąże się
z ogromną odpowiedzialnością. Czarodzieje Skrzydła Nocy są szlachetni, sprawiedliwi i w ogóle.
Teraz uśmiecha się McNutt.
- Tak, i w ogóle.
- Nie byłbym zbyt szlachetny, gdybym odwrócił głowę, wiedząc, że mieszkańcy tego domu
zginą, prawda?
Na twarzy McNutta widać strach.
- Mieszkańcy tego domu zginą? Kto, Devonie? Kto zginie?
Devon się waha.
- Pomożesz mi, Ogdenie? Pomożesz mi zapobiec tragedii?
- Tak, oczywiście! Powiedz mi, co wiesz!
Devon zerka na boki, aby się upewnić, że są sami.
- Randolph zabronił mi mówić o wydarzeniach z przyszłości. Mówi, że to wbrew regułom
podróży w czasie. Mimo to powiem ci. Nie jesteś czarodziejem. Może zdołasz dokonać tego, czego
on nie może.
- Mów! - niecierpliwi się Ogden. - Mam w tym domu żonę i córkę! Proszę, powiedz mi, że
będą bezpieczne.
- Nic nie wiem o ich losie - przyznaje Devon. - Wiem tylko, że... w noc Halloween Emily
Muir zastanie Jacksona Muira z inną kobietą i zabije się, skacząc z Czarciej Skały.
- Nie!
- Tak. I jej śmierć stanie się początkiem wielu nieszczęść w tym domu. Jackson wcale się nie
poprawił. Zamierza otworzyć Otchłań. Chce wykorzystać demony do zdobycia władzy i bogactw, o
jakich zawsze marzył.
McNutt z nagłym przestrachem ogląda się przez ramię.
- Musimy go powstrzymać. To dlatego przybyłeś z przyszłości. Aby nas uratować!
- I ciebie - mówi łagodnie Devon, kładąc dłoń na ramieniu McNutta. - Tobie także grozi
niebezpieczeństwo, Ogdenie.
Jednak nie może mu powiedzieć jakie. Po prostu nie jest w stanie opisać, jaka przyszłość
czeka biednego McNutta. Może pózniej... ale nie teraz.
- Nie boję się o siebie - mówi Ogden.
- Mimo wszystko - dodaje Devon - jeśli zdołamy zapobiec innym tragediom, może uda nam
się uratować i ciebie.
- Nie boję się o siebie - powtarza Ogden, a jego spojrzenie zdradza przeczucie nadchodzącej
śmierci. - Boję się o moją kochaną żonę... i śliczną małą Gigi.
To imię kojarzy się z czymś Devonowi.
- O twoją córeczkę? Jak ją nazwałeś?
Ogden McNutt obdarza go nikłym uśmiechem.
- Oczywiście ma na imię Gabrielle, ale nazywamy ją Gigi. Naszą małą Gigi.
Gigi.
Oczywiście.
Tak ma na imię matka Marcusa!
Córka Ogdena McNutta dorośnie i będzie matką Marcusa!
Zatem Ogden McNutt jest dziadkiem Marcusa! Dlatego na Marcusa spadło przekleństwo
bestii! Przeszło przez pokolenia na kolejnego męskiego potomka Ogdena!
Teraz pytanie brzmi: Od czego się zaczęło i jak można położyć mu kres?
Jeszcze jedno wydarzenie z przeszłości, które Devon zamierza zmienić.
Jednakże pomimo próśb Devona Miranda nie zamierza się ugiąć.
Mówi jej wszystko. Mówi, co się stanie, o samobójczej śmierci Emily, o własnych zmagania
z Szaleńcem w przyszłości. Ona jednak nie chce słyszeć o nim jednego złego słowa.
- Wiem, jacy przebiegli potrafią być czarodzieje Skrzydła Nocy - mówi. - Ojciec i dziadek
ostrzegali mnie, zanim tu przybyłam. Potraficie mącić ludziom w głowach, żeby nagiąć ich do
swojej woli.
- Nie, Mirando, żaden prawdziwy czarodziej Skrzydła Nocy nie zrobiłby czegoś takiego.
Jednak taki renegat jak Jackson...
- To ty, Teddy Bear, kroczysz drogą renegatów! To ty igrasz z apostazją!
Devon krzywi się.
- Zaczynasz nawet mówić tak jak on! - Nachyla się do niej. - Jak on zamierza to zrobić?
Powiedz! Jak chce przekonać Emily, że twoje dziecko jest jej dzieckiem? Odeśle cię potem? Nadal
będzie ją hipnotyzował?
- Nic ci nie powiem. - Dziewczyna splata ręce na piersi i mierzy go gniewnym spojrzeniem.
- Nie jesteśmy już przyjaciółmi, Teddy Bear. To smutne, lecz prawdziwe, ale tu rozchodzą się nasze
drogi. Ostrzegam cię, nie próbuj się wtrącać, bo powiem Jacksonowi o tobie. Sam mnie do tego
zmusisz.
- Jeśli do tego dojdzie, rzeczywiście wymażę wspomnienia o mnie z twojej pamięci - bez
namysłu grozi Devon. - To ty mnie do tego zmusisz.
Ona odwraca się na pięcie, gniewnie potrząsając głową, i odchodzi. Devon wzdycha.
Jeśli Miranda nie chce ustąpić, będzie musiał spróbować z kimś innym. Kimś, kogo może
uda się namówić, żeby zapobiegł tragedii.
Z Jacksonem Muirem.
Devon obserwuje go, chroniony przez swoją niewidzialność. Szaleniec znów stoi w środku
nocy przed Otchłanią, nic nie mówiąc, tylko patrząc na portal i opierając dłonie o metalowe drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]