[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rywalizując o trzecie miejsce. Keeley słyszała ryk otaczającego ją tłumu, serce waliło jej w
rytm stukotu kopyt.
- Dogania! - Zaczęła się śmiać, ściskając z całej siły rękę Briana. Odczuwała tak
ogromną radość, jak gdyby to ona sama jechała nisko pochylona na grzbiecie Finnegana. -
Dogania, przesuwa się na drugą pozycję! Spójrz tylko na niego!
Brian patrzył, a na jego twarzy rozlewał się coraz szerszy uśmiech.
- Miałem do niego zbyt mało zaufania. Zdecydowanie zbyt mało. Pokaże, co potrafi,
na ostatniej prostej. Jeśli nadal to ma w sobie, ruszy pełną parą.
I ruszył, duży. nie obdarzony wielką urodą koń, z szansą wygranej dwadzieścia do
jednego, którego dosiadał podupadły dżokej. Mknął jak pocisk, wzbijając tumany kurzu,
dochodząc faworyta i biegnąc z nim łeb w łeb przy szaleńczych okrzykach tłumu.
Na sekundy przed linią mety wyprzedził go o nozdrza.
- Wygrał! - Keeley odwróciła się radośnie do Briana. Była ciekawa, czy zdumienie na
jego twarzy jest lustrzanym odbiciem jej zaskoczenia. - Mój Boże, Brianie, on wygrał!
- Podwójny cud jednego dnia. - Brian roześmiał się. Jego śmiech był krótki, zduszony,
po chwili jednak śmiał się już z całej duszy. W radosnym uniesieniu chwycił Keeley na ręce i
zaczął wirować z nią w szaleńczym, zwycięskim tańcu.
- Nigdy bym się tego nie spodziewała. - Otoczyła ramionami jego szyję i pocałowała
go. - Nigdy nie spodziewałabym się, że wygra.
- Postawiłaś na niego.
- Z miłości, a nie z rozsądku. Nie zakładałam, że wygra.
- Ale on to sobie założył. - Brian okręcił się jeszcze raz, zanim postawił ją na nogach. -
1 to się liczy.
- Musimy to uczcić, i to bardzo uroczyście.
O ile zwycięstwo Betty wstrząsnęło nim do głębi z powodu uderzającego do głowy
przeświadczenia, że tak być musi, zwycięstwo Finnegana było czystą, oszałamiającą
rozkoszą. Porwał Keeley w objęcia jeszcze raz i puścił się z nią w szalony taniec, roztrącając
tłum.
- Kupię ci butelkę szampana.
- Dwie - poprawiła go. - Po jednej dla każdego z nas. Musimy odebrać nagrodę.
- Ty musisz. Ja nigdy nie staję na miejscu dla zwycięzców.
Może zachowywać się jak uparty muł, pomyślała, ale jest mężczyzną.
- Nie musisz iść tam dla mnie ani nawet dla siebie - powiedziała. - Ale musisz to
zrobić dla zwycięzcy. - Wyciągnęła rękę.
- Pójdę jako jego trener. To twój koń. Nie należy do mnie w najmniejszym procencie.
- W połowie - poprawiła go Keeley, próbując nadążyć za Brianem. - Ale możemy
przedyskutować w której.
ROZDZIAA 12
Jasne, że się nim zajmę - powiedziała Keeley, pochylając się, żeby zdjąć opaskę z
prawej przedniej nogi Finnegana.
- Powinnaś świętować zwycięstwo.
- To część świętowania. - Przesunęła badawczo dłońmi po nodze wałacha. - Finnegan
i ja zamierzamy pogratulować sobie wzajemnie, gdy już go doprowadzę do porządku. Możesz
wyświadczyć mi przysługę. - Wyjęła z kieszeni kupon zakładów. - Zainkasuj m o j ą
wygraną.
Brian pokręcił głową.
- W tej chwili jestem zbyt szczęśliwy, aby złościć się na ciebie, że postawiłaś moje
pieniądze. - Pieszcząc jedną ręką konia, pochylił się i pocałował Keeley. - Jednak nie zgodzę
się na twoją propozycję.
Keeley otoczyła ramieniem szyję Finnegana.
- Słyszysz? On cię nie chce.
- Nie mów mu takich rzeczy. Przytuliła policzek do pyska wałacha.
- To ty ranisz jego uczucia.
Pod bacznym spojrzeniem dwóch par oczu Brian wypuścił z sykiem powietrze.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej.
- On ciebie potrzebuje. Oboje cię potrzebujemy.
Poczuł ściskanie w żołądku.
- To nie fair.
- To fakt.
Najwyrazniej czuł się bardzo niezręcznie. Miała ochotę dać mu porządnego kuksańca.
Nie był to jednak czas na kłótnie albo żądanie, by lepiej przyjrzał się kobiecie, która go
kocha.
- Pózniej o tym pogadamy. - Postanowiła, że muszą porozmawiać o wielu sprawach, i
to jak najprędzej. - Na razie po prostu się cieszmy.
Zawahał się, a Keeley zajęła się znów nogą Finnegana.
- Przez ostatnie kilka miesięcy byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek w życiu.
- To nie musi się zmienić. - Sięgnęła po zgrzebło. - Stanowimy dobry zespół, Brianie.
Możemy dużo razem zdziałać.
Brian przesunął dłonią po szyi Finnegana.
- To był całkiem niezły początek. Czy nie uczciłabyś ze mną tego zwycięstwa jakąś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
rywalizując o trzecie miejsce. Keeley słyszała ryk otaczającego ją tłumu, serce waliło jej w
rytm stukotu kopyt.
- Dogania! - Zaczęła się śmiać, ściskając z całej siły rękę Briana. Odczuwała tak
ogromną radość, jak gdyby to ona sama jechała nisko pochylona na grzbiecie Finnegana. -
Dogania, przesuwa się na drugą pozycję! Spójrz tylko na niego!
Brian patrzył, a na jego twarzy rozlewał się coraz szerszy uśmiech.
- Miałem do niego zbyt mało zaufania. Zdecydowanie zbyt mało. Pokaże, co potrafi,
na ostatniej prostej. Jeśli nadal to ma w sobie, ruszy pełną parą.
I ruszył, duży. nie obdarzony wielką urodą koń, z szansą wygranej dwadzieścia do
jednego, którego dosiadał podupadły dżokej. Mknął jak pocisk, wzbijając tumany kurzu,
dochodząc faworyta i biegnąc z nim łeb w łeb przy szaleńczych okrzykach tłumu.
Na sekundy przed linią mety wyprzedził go o nozdrza.
- Wygrał! - Keeley odwróciła się radośnie do Briana. Była ciekawa, czy zdumienie na
jego twarzy jest lustrzanym odbiciem jej zaskoczenia. - Mój Boże, Brianie, on wygrał!
- Podwójny cud jednego dnia. - Brian roześmiał się. Jego śmiech był krótki, zduszony,
po chwili jednak śmiał się już z całej duszy. W radosnym uniesieniu chwycił Keeley na ręce i
zaczął wirować z nią w szaleńczym, zwycięskim tańcu.
- Nigdy bym się tego nie spodziewała. - Otoczyła ramionami jego szyję i pocałowała
go. - Nigdy nie spodziewałabym się, że wygra.
- Postawiłaś na niego.
- Z miłości, a nie z rozsądku. Nie zakładałam, że wygra.
- Ale on to sobie założył. - Brian okręcił się jeszcze raz, zanim postawił ją na nogach. -
1 to się liczy.
- Musimy to uczcić, i to bardzo uroczyście.
O ile zwycięstwo Betty wstrząsnęło nim do głębi z powodu uderzającego do głowy
przeświadczenia, że tak być musi, zwycięstwo Finnegana było czystą, oszałamiającą
rozkoszą. Porwał Keeley w objęcia jeszcze raz i puścił się z nią w szalony taniec, roztrącając
tłum.
- Kupię ci butelkę szampana.
- Dwie - poprawiła go. - Po jednej dla każdego z nas. Musimy odebrać nagrodę.
- Ty musisz. Ja nigdy nie staję na miejscu dla zwycięzców.
Może zachowywać się jak uparty muł, pomyślała, ale jest mężczyzną.
- Nie musisz iść tam dla mnie ani nawet dla siebie - powiedziała. - Ale musisz to
zrobić dla zwycięzcy. - Wyciągnęła rękę.
- Pójdę jako jego trener. To twój koń. Nie należy do mnie w najmniejszym procencie.
- W połowie - poprawiła go Keeley, próbując nadążyć za Brianem. - Ale możemy
przedyskutować w której.
ROZDZIAA 12
Jasne, że się nim zajmę - powiedziała Keeley, pochylając się, żeby zdjąć opaskę z
prawej przedniej nogi Finnegana.
- Powinnaś świętować zwycięstwo.
- To część świętowania. - Przesunęła badawczo dłońmi po nodze wałacha. - Finnegan
i ja zamierzamy pogratulować sobie wzajemnie, gdy już go doprowadzę do porządku. Możesz
wyświadczyć mi przysługę. - Wyjęła z kieszeni kupon zakładów. - Zainkasuj m o j ą
wygraną.
Brian pokręcił głową.
- W tej chwili jestem zbyt szczęśliwy, aby złościć się na ciebie, że postawiłaś moje
pieniądze. - Pieszcząc jedną ręką konia, pochylił się i pocałował Keeley. - Jednak nie zgodzę
się na twoją propozycję.
Keeley otoczyła ramieniem szyję Finnegana.
- Słyszysz? On cię nie chce.
- Nie mów mu takich rzeczy. Przytuliła policzek do pyska wałacha.
- To ty ranisz jego uczucia.
Pod bacznym spojrzeniem dwóch par oczu Brian wypuścił z sykiem powietrze.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej.
- On ciebie potrzebuje. Oboje cię potrzebujemy.
Poczuł ściskanie w żołądku.
- To nie fair.
- To fakt.
Najwyrazniej czuł się bardzo niezręcznie. Miała ochotę dać mu porządnego kuksańca.
Nie był to jednak czas na kłótnie albo żądanie, by lepiej przyjrzał się kobiecie, która go
kocha.
- Pózniej o tym pogadamy. - Postanowiła, że muszą porozmawiać o wielu sprawach, i
to jak najprędzej. - Na razie po prostu się cieszmy.
Zawahał się, a Keeley zajęła się znów nogą Finnegana.
- Przez ostatnie kilka miesięcy byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek w życiu.
- To nie musi się zmienić. - Sięgnęła po zgrzebło. - Stanowimy dobry zespół, Brianie.
Możemy dużo razem zdziałać.
Brian przesunął dłonią po szyi Finnegana.
- To był całkiem niezły początek. Czy nie uczciłabyś ze mną tego zwycięstwa jakąś [ Pobierz całość w formacie PDF ]