[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ma chyba powód- odrzekł ponuroMatt.
- Daj spokój - powiedziała ostro. - To był wypadek.
Maria z pewnością nie wini cię za to, co się stało.
Czemu więc miałby cię obciążać odpowiedzialnością
jego brat?
- Nie wiem. Może dlatego, że byli z Timembardzo
sobie bliscy, polegał na nimwe wszystkim.
CiałoBrittany przebiegł dreszcz.
- Jest coś w tym chłopaku, co mnie niepokoi,
dostaję na jego widok gęsiej skórki. Nie ufam mu.
- To ciekawe - powiedział z namysłem Matt,
szukając wzrokiem jej oczu, zanim skręcił w boczną
drogę. - Naprawdę, bardzo ciekawe.
- Matt?
- Mm?
- Powiedziałamim, że zmieniłamzdanie, że twoje
roszczenie jest słuszne i powinnobyć załatwione.
Matt zwolnił nagle i wytrzeszczył na nią oczy.
Choć był w nich ogrom ciepła, powiedział tylko:
- Dziękuję.
Zakończyli podróż wmilczeniu, które stałosię
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
jeszcze bardziej niezręczne, gdyznalezli się wdomu
i stanęli pośrodku salonu twarzą wtwarz.
- Czykładziesz się już do łóżka? - spytał Matt
i spuścił wzrok.
- Tak- odpowiedziała cichoBrittany, ujmując go
za rękę.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
ROZDZIAA DZIESITY
Niebo mieniło się różnymi odcieniami błękitu. Wiatr
kołysał gałęziami drzew, przez które przeświecało
słońce, przypiekając jej skórę.
Brittany to nie przeszkadzało. Była straszliwie
spocona. Dzisiejszego popołudnia pojechała po raz
drugi do klubu sportowego Livewell Fitness Club"
w Lufkin i spędziła tamwiele pracowitych godzin.
Siedziała jeszcze chwilę wsamochodzie, wsłuchując
się w bicie swego serca. Tym razem był to zdrowy
odgłos.
Uraz, spowodowany poronieniem, stracił nieco na
ostrości i Brittany starała się usilnie, by jej życie
wróciło do normy. Pracowała teraz znacznie inten-
sywniej i wyjeżdżała z miasta przynajmniej dwa, trzy
razy w tygodniu.
Miała nadzieję, że praca oraz wysiłek fizyczny
pomogą jej wypełnić wewnętrzną pustkę. Czy była
jedyną zamężną kobietą, cierpiącą z powodu samo-
tności? Z pewnością nie. Matt, który był uważny,
czuły i namiętny w łóżku, poza tym trzymał uczucia
na wodzy.
Przepaść, która wytworzyła się pomiędzy nimi po
utracie dziecka, wciąż się pogłębiała. Wiedziała, że Matt
żywi do niej ciepłe uczucia, ale to jej nie wystarczało.
Pragnęła, by ją kocha ł. Może gdyby mu wyznała
miłość, zmieniłoby to sytuację. A może nie. Tak czy
owak po prostu nie umiała mu tego powiedzieć.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Do tego dochodził problem zbliżającego się spo-
tkania pomiędzy Mattema jej ojcem. Walter nalegał,
że chce poznać swego zięcia i Brittany wiedziała, że
nie może tego dłużej odwlekać. Obawiała się, by
ojciec nie zorientował się wjej małżeńskich problemach.
Nie miała ochoty na wysłuchiwanie uwag typu: A
nie mówiłem!" Musiała jednak przyznać, że gdy
powiedziała mu o dziecku, okazał jej nadspodziewanie
dużo współczucia i ciepła. Wyczuła, że był roz-
czarowany i ucieszyło ją to.
Brittany otarła pot spływający z czoła. Spojrzawszy
na zegarek, stwierdziła, że zrobiło się pózno. Niedługo
wróci do domu Matt i wybiorą się do Annie's
Padlock" na kolację.
Sięgnęła po swój worek gimnastyczny i wysiadła
z samochodu. Skierowała się w stronę domu, gdy
nagle kątemoka dostrzegła jakiś ruch. Pomyślała, że
może tylko jej się wydaje, przystanęła jednak i roze-
jrzała się dookoła. Była przekonana, że się nie myli.
Ktoś był w warsztacie Matta. Kto? I po co? Elmer
pracował w lesie z Mattem. Czyżby przysłał po coś
innego pracownika? Nie, to niemożliwe, przecież
musiałby stać jakiś samochód na podjezdzie. Apodjazd
był pusty.
Zmarszczyła brwi i pokonawszy chwilowy prze-
strach, zbliżyła się do szopy.
Nie wiedziała sama, co ją powstrzymało od podejścia
prosto do drzwi. Zamiast tego, podkradła się cichutko
do frontowego okna i zajrzała do środka.
Obserwowała przez chwilę, jak intruz kręci się po
warsztacie, podnosząc najpierwjedno narzędzie, potem
drugie, jak gdyby sporządzał spis kontrolny.
Podeszła do drzwi. Trzymała już rękę na klamce, gdy
nagle się otworzyły.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Billy Frost stanął jak wryty. Minę miał niczym kot
przyłapany z kanarkiemw zębach.
- Ee... dzień dobry, pani Diamond - wymamrotał,
unikając jej wzroku.
- Co ty tu robisz, Billy? - spytała Brittany ostrym
tonem.
- Ee... no, widzi pani...
- Nie, niewidzę. I spodziewamsię, żemi wyjaśnisz.
Błądził niespokojnie wzrokiemdookoła.
- Billy! - Głos Brittanyciął goniczymbatem.
- Szukałem narzędzia, żeby wymienić uszczelkę
w kranie Marii - odpowiedział szybko. Zbyt szybko.
- Dlaczegodziś nie pracujesz?
- Nie jestem potrzebny Mattowi - odparł ponuro,
rysując na piasku kółka czubkiembrudnej tenisówki.
- Jaksię tu dostałeś?
Wskazał głową na tyłybudynku.
- Rowerem. Przyjechałemprzez las, boczną drogą.
- Czy zdarza ci się czasem prosić o pozwolenie
pożyczenia czegoś? - Brittany zacisnęła mocno usta.
- Nikogo nie było w domu. - Popatrzył na nią
spode łba z zadziorną miną.
- Wobec tegopowinieneś był wynieść się stąd.
- Brittanyoparła się o ścianę, krzyżując ramiona.
- Wiesz, comyślę, Billy?
- Nie.
- Myślę, żekłamiesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
- Ma chyba powód- odrzekł ponuroMatt.
- Daj spokój - powiedziała ostro. - To był wypadek.
Maria z pewnością nie wini cię za to, co się stało.
Czemu więc miałby cię obciążać odpowiedzialnością
jego brat?
- Nie wiem. Może dlatego, że byli z Timembardzo
sobie bliscy, polegał na nimwe wszystkim.
CiałoBrittany przebiegł dreszcz.
- Jest coś w tym chłopaku, co mnie niepokoi,
dostaję na jego widok gęsiej skórki. Nie ufam mu.
- To ciekawe - powiedział z namysłem Matt,
szukając wzrokiem jej oczu, zanim skręcił w boczną
drogę. - Naprawdę, bardzo ciekawe.
- Matt?
- Mm?
- Powiedziałamim, że zmieniłamzdanie, że twoje
roszczenie jest słuszne i powinnobyć załatwione.
Matt zwolnił nagle i wytrzeszczył na nią oczy.
Choć był w nich ogrom ciepła, powiedział tylko:
- Dziękuję.
Zakończyli podróż wmilczeniu, które stałosię
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
jeszcze bardziej niezręczne, gdyznalezli się wdomu
i stanęli pośrodku salonu twarzą wtwarz.
- Czykładziesz się już do łóżka? - spytał Matt
i spuścił wzrok.
- Tak- odpowiedziała cichoBrittany, ujmując go
za rękę.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
ROZDZIAA DZIESITY
Niebo mieniło się różnymi odcieniami błękitu. Wiatr
kołysał gałęziami drzew, przez które przeświecało
słońce, przypiekając jej skórę.
Brittany to nie przeszkadzało. Była straszliwie
spocona. Dzisiejszego popołudnia pojechała po raz
drugi do klubu sportowego Livewell Fitness Club"
w Lufkin i spędziła tamwiele pracowitych godzin.
Siedziała jeszcze chwilę wsamochodzie, wsłuchując
się w bicie swego serca. Tym razem był to zdrowy
odgłos.
Uraz, spowodowany poronieniem, stracił nieco na
ostrości i Brittany starała się usilnie, by jej życie
wróciło do normy. Pracowała teraz znacznie inten-
sywniej i wyjeżdżała z miasta przynajmniej dwa, trzy
razy w tygodniu.
Miała nadzieję, że praca oraz wysiłek fizyczny
pomogą jej wypełnić wewnętrzną pustkę. Czy była
jedyną zamężną kobietą, cierpiącą z powodu samo-
tności? Z pewnością nie. Matt, który był uważny,
czuły i namiętny w łóżku, poza tym trzymał uczucia
na wodzy.
Przepaść, która wytworzyła się pomiędzy nimi po
utracie dziecka, wciąż się pogłębiała. Wiedziała, że Matt
żywi do niej ciepłe uczucia, ale to jej nie wystarczało.
Pragnęła, by ją kocha ł. Może gdyby mu wyznała
miłość, zmieniłoby to sytuację. A może nie. Tak czy
owak po prostu nie umiała mu tego powiedzieć.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Do tego dochodził problem zbliżającego się spo-
tkania pomiędzy Mattema jej ojcem. Walter nalegał,
że chce poznać swego zięcia i Brittany wiedziała, że
nie może tego dłużej odwlekać. Obawiała się, by
ojciec nie zorientował się wjej małżeńskich problemach.
Nie miała ochoty na wysłuchiwanie uwag typu: A
nie mówiłem!" Musiała jednak przyznać, że gdy
powiedziała mu o dziecku, okazał jej nadspodziewanie
dużo współczucia i ciepła. Wyczuła, że był roz-
czarowany i ucieszyło ją to.
Brittany otarła pot spływający z czoła. Spojrzawszy
na zegarek, stwierdziła, że zrobiło się pózno. Niedługo
wróci do domu Matt i wybiorą się do Annie's
Padlock" na kolację.
Sięgnęła po swój worek gimnastyczny i wysiadła
z samochodu. Skierowała się w stronę domu, gdy
nagle kątemoka dostrzegła jakiś ruch. Pomyślała, że
może tylko jej się wydaje, przystanęła jednak i roze-
jrzała się dookoła. Była przekonana, że się nie myli.
Ktoś był w warsztacie Matta. Kto? I po co? Elmer
pracował w lesie z Mattem. Czyżby przysłał po coś
innego pracownika? Nie, to niemożliwe, przecież
musiałby stać jakiś samochód na podjezdzie. Apodjazd
był pusty.
Zmarszczyła brwi i pokonawszy chwilowy prze-
strach, zbliżyła się do szopy.
Nie wiedziała sama, co ją powstrzymało od podejścia
prosto do drzwi. Zamiast tego, podkradła się cichutko
do frontowego okna i zajrzała do środka.
Obserwowała przez chwilę, jak intruz kręci się po
warsztacie, podnosząc najpierwjedno narzędzie, potem
drugie, jak gdyby sporządzał spis kontrolny.
Podeszła do drzwi. Trzymała już rękę na klamce, gdy
nagle się otworzyły.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Billy Frost stanął jak wryty. Minę miał niczym kot
przyłapany z kanarkiemw zębach.
- Ee... dzień dobry, pani Diamond - wymamrotał,
unikając jej wzroku.
- Co ty tu robisz, Billy? - spytała Brittany ostrym
tonem.
- Ee... no, widzi pani...
- Nie, niewidzę. I spodziewamsię, żemi wyjaśnisz.
Błądził niespokojnie wzrokiemdookoła.
- Billy! - Głos Brittanyciął goniczymbatem.
- Szukałem narzędzia, żeby wymienić uszczelkę
w kranie Marii - odpowiedział szybko. Zbyt szybko.
- Dlaczegodziś nie pracujesz?
- Nie jestem potrzebny Mattowi - odparł ponuro,
rysując na piasku kółka czubkiembrudnej tenisówki.
- Jaksię tu dostałeś?
Wskazał głową na tyłybudynku.
- Rowerem. Przyjechałemprzez las, boczną drogą.
- Czy zdarza ci się czasem prosić o pozwolenie
pożyczenia czegoś? - Brittany zacisnęła mocno usta.
- Nikogo nie było w domu. - Popatrzył na nią
spode łba z zadziorną miną.
- Wobec tegopowinieneś był wynieść się stąd.
- Brittanyoparła się o ścianę, krzyżując ramiona.
- Wiesz, comyślę, Billy?
- Nie.
- Myślę, żekłamiesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]