download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

policja wytropiła wypożyczony przez niego samochód.
- Nie podoba mi siÄ™ to wszystko! CzegoÅ› w tym brakuje... Zachowujesz
się tak, jakby ten facet był absolutnym geniuszem zła. Ogarnia mnie
panika, kiedy cię słucham.
- Nigdy nie wierzysz w to, co mówię. Nie słuchasz mnie. Pamiętasz, co
zrobił? Wiedział, że jego żona ma chore serce i że panicznie boi się węży.
- Głos Cody'ego był bardzo oschły. - Zawiesił więc nad jej łóżkiem
martwego węża, kiedy spała. Krew
114 Mallory Kane
kapała prosto na jej poduszkę. Zbudziła się dopiero wtedy, gdy poczuła,
że poduszka jest lepka i mokra.
- Och, Cody, przestań...
- A potem wpakował jej węże do lodówki. Kiedy ją otworzyła, wszystkie
wysypały się na podłogę, z przerażenia zmarła na atak serca. Ale to on ją
zamordował. Popatrz na to! - Uniósł zabandażowane ramię, potem
chwycił Danę za rękę i przyciągnął do siebie. - Bawi się ze mną.
Poprzysiągł, że mnie dorwie. To na razie zwykły postrzał.
- Wiem, co to jest. Cody, musisz wreszcie zrozumieć, że nie jesteś
niezwyciężony ani nieśmiertelny. Nie jesteś supermanem, a to, co się
dzieje, nie jest zabawą ani komputerową grą. - Pamiętała, jakie było jej
pierwsze skojarzenie, kiedy zobaczyła pułapkę: Cody okazał się za
wolny. - Gdyby tak było, to nie ustawiłby pistoletu w tej pozycji; w
pozycji, z której mógł cię zabić.
- Wcale nie chciał mnie zabić. Nie powinno mnie nawet drasnąć.
Skonstruował to tak, żebym podczas otwierania drzwi poczuł opór linki.
Drugim ostrzeżeniem było charakterystyczne kliknięcie.
- Więc dlaczego...?
- Co dlaczego?
- Dlaczego nie poczułeś oporu linki ani nie usłyszałeś tego kliknięcia?
Dlaczego dałeś się postrzelić? - Natychmiast pożałowała swoich słów.
- Straciłem czujność. Byłem zdekoncentrowany, myślałem o czymś...
innym.
ROZDZIAA ÓSMY
Słowa Cody'ego wciąż dzwięczały jej w uszach. Przycisnęła do nich
dłonie, licząc na to, że uda jej się uciszyć bezustannie powracające:
 Myślałem o czymś innym... myślałem o czymś innym".
- Myślałeś o mnie i o moim kolczyku? - Pochyliła głowę i zacisnęła oczy.
A więc jednak powiedziała to na głos. Boże, tak długo się z tym męczyła.
Po chwili przełamała się i spojrzała na Cody'ego. Patrzył na nią matowym
wzrokiem. Już wiedział, że cały czas zdawała sobie z tego sprawę.
Nigdy nie powinni byli zaczynać tej dyskusji i tak bardzo się przed sobą
odsłaniać. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu.
Dana tępo patrzyła przed siebie. Czuła ogromną żałość i straszny ból.
Cody omal nie zginął, bo myślał
116 Mallory Kane
o niej. Co za beznadzieja... Desperacko rozejrzała się dokoła w
poszukiwaniu czegoś, na czym mogłaby się skupić. Zaczęła wyjmować z
lodówki wszystko, co jej wpadło w ręce. Muszą się przecież spakować,
myślała gorączkowo. Ale czarne wizje nie opuszczały jej ani na moment.
Do diabła, nie mogła przecież wciąż martwić się o Cody'ego. Tyle było
innych spraw... Choćby jej siostra. Dlaczego nie złapali jeszcze tego
psychopaty? Tak bardzo zapragnęła powrócić do swojego normalnego,
choć może trochę nudnego życia.
Przygotowała kanapki i opakowała je folią, potem wraz z napojami i
kilkoma pomarańczami włożyła do przenośnej lodówki. Szybko
przebrała się w kostium kąpielowy, wsunęła pod pachę parasol
przeciwsłoneczny i wyszła z domu. Ruszyła przed siebie w ślad za
Codym.
Z kwaśną miną Fontenot położył małą, wędzoną rybę na tylnym siedzeniu
wypożyczonego samochodu. Nie był zadowolony. Nie dość, że sporo
czasu zabrało mu znalezienie śledzia, to na dodatek był wędzony.
Zdecydowanie wolałby świeżego. No cóż, jak się nie ma, co się lubi...
Zatarł ręce i uśmiechnął się pod nosem.
- Dobra nasza, nie jest zle - mruknÄ…Å‚. ZamknÄ…Å‚ drzwiczki i zaczÄ…Å‚
dokładnie oglądać
auto. Napawał oczy swoim dziełem.
- Cacuszko - powiedział z podziwem, patrząc na przerobione tablice
rejestracyjne. Dzięki farbie akrylowej jedynka zamieniła się w czwórkę, a
B w E. Sprawa nie do wykrycia.
Bez skrupułów 117
Upewniwszy się, że ńikt go nie obserwuje, Fontenot schylił się i zaczął
zdrapywać wyschniętą farbę, przywracając tablicę do jej oryginalnego
stanu. Nagle mały odłamek farby utkwił mu pod paznokciem. Skrzywił
się z obrzydzeniem i energicznie otrzepał dłonie o spodnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •