download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wienia wetknęła do kieszeni karteczki z zanotowa­
nymi informacjami, wsiadła w samochód i pojechała
prosto do ODS.
REPORTER W SPÓDNICY 107
Nie miała pojęcia, co mu powie. Ale przecież może
go wcale nie zastać. Powoli nawet zaczęła na to liczyć.
Jednak przed wejściem stał zaparkowany dżip.
Szybko, zanim zdąży zmienić zdanie, Ivy wyskoczy­
ła z samochodu i wbiegła na schodki.
- Cześć, Lincoln! - zawołała, wpadając przez drzwi
wejściowe. - Jest Rick?
Ku jej zdumieniu przy maszynie do pisania, zamiast
Lincolna, siedział Rick.
- Cześć, Ivy - powitał ją bezbarwnym, obojętnym
głosem. Nie przerwał pisania.
PoczuÅ‚a, że opuszcza jÄ… odwaga. PatrzyÅ‚a, jak ude­
rza w klawisze i gorączkowo myślała, jak zacząć
rozmowÄ™.
- Recepcja wygląda świetnie. Te zielone rośliny
stwarzajÄ… miÅ‚Ä… atmosferÄ™. - UdawaÅ‚a, że jest tak za­
absorbowana nowym wnętrzem, że nie zauważa nawet
jego obojętności.
Kiedy znowu odwróciła się do niego, przestał pisać
i oparł dłonie na klawiaturze. Wpatrywał się w nią
w milczeniu.
- Jestem pewna, że ruch tutaj zwiększył się od czasu
mojego artykułu.
- Tak, zatrudniliÅ›my trzech dodatkowych pracow­
ników. - Zawahał się. - Jesteśmy wdzięczni za wszelką
pomoc.
Sztywne, oficjalne podziękowanie.
- Nie byłabym tego taka pewna. Nie zaprosiłeś mnie
nawet, żeby pokazać ostateczny rezultat naszej pracy.
- Ty wcale nie potrzebujesz zaproszenia, żeby tutaj
przyjechać. - Twarz Ricka leciutko złagodniała.
- Jesteś tego pewien? - Ivy zmusiła się, by spojrzeć
mu w oczy.
Upłynęło kilka chwil mierzonych uderzeniami serca.
- Ciągle jesteś na mnie wściekły z powodu tego
nieporozumienia z Rudy Allenem? - spytała w końcu.
- Nie. - Wyłączył maszynę. - Każdy ma prawo do
popełnienia jednej czy dwóch pomyłek.
1 08 REPORTER W SPÓDNICY
A więc... ? zrobiła gest dłonią.
Dlaczego cię unikam? dokończył jej pytanie.
Westchnął i przesunął dłonią po włosach. - Ponieważ
nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Twoje brązowe oczy
robią się coraz większe, bardziej wystraszone i mają
wyraz bólu. A poza tym, po meczach zawsze gdzieś mi
znikasz.
- Kręcę się w pobliżu reporterów telewizyjnych
i podsłuchuję ich wywiady - wyznała Ivy.
- Wolisz to, niż żebym ci podesÅ‚aÅ‚ kilku zawod­
ników? - wpatrywał się w nią z zaskoczeniem.
Przytaknęła głową.
Tego właśnie nie mogę zrozumieć - powiedział,
wyrzucając ramiona w górę. - Wciąż walisz głową
w ścianę. A potem, kiedy dałbym sobie rękę uciąć, że
już po tobie, piszesz kolejny wspaniały, długi artykuł.
A więc uważa, że choć w tym jest dobra. Wcale jej
nie unika. Uśmiechnęła się, szczęśliwa.
To był właśnie ten uśmiech. Uśmiech i oczy. Ivy była
delikatną, wrażliwą osobą, a pracowała w surowym,
twardym zawodzie. Aby osiÄ…gnąć w nim sukces, mu­
siaÅ‚aby zmienić swojÄ… osobowość, która jest tak fas­
cynująca i pociągająca. W końcu Rick przyznał sam
przed sobą, że nie może znieść sposobu, w jaki stara
się ona na siłę zmienić. I to wcale nie na lepsze.
Był w niej po uszy zakochany.
Bolało go, gdy musiał obserwować jej pracę. Bolało
go, że nie chciała pomocy. Gdyby pozwoliła sobie
pomóc, nie musiałaby znosić tylu przykrości i zmuszać
się do zmiany postawy. Czy naprawdę nie zależy jej na
tym, żeby pozostać choć trochę sobą?
- Brakowało mi ciebie - przyznał, a uśmiech Ivy stał
się jeszcze radośniejszy.
- Mnie też - wyszeptała cichutko.
Kilka sekund pózniej trzymaÅ‚ jÄ… w ramionach. Wdy­
chał słodki, kwiatowy zapach jej włosów i pieścił
jedwabiste kosmyki.
REPORTER W SPÓDNICV 109
- Ivy - westchnął - zależ.y mi na tobie.
- A więc w pracy będziesz musiał traktować mnie
tak, jak każdego innego reportera Jeżeli popełnię błąd,
to moja sprawa.
- Dobrze. W takim razie mam na ciebie wrzesz­
czeć, a pózniej proponować, żebyÅ›my poszli na ham­
burgera?
- Jeżeli masz na mnie wrzeszczeć, lepiej będzie, jeśli
pózniej zabierzesz mnie na porządny obiad.
Roześmiał się cicho i przyciągnął ją bliżej siebie. Ivy
wtuliła się mocno w jego ramiona. Nagle poczuł, że ta
dziewczyna budzi w nim uczucia opiekuńcze, te same,
które zgodnie z jej teorią powinien w sobie stłumić.
- Spróbujemy - wymruczał, choć wcale nie był
przekonany o słuszności takiego rozwiązania - Ale nie
będziesz jęczeć, narzekać i skarżyć się na mnie?
- Nigdy nie jęczę! - zaprotestowała.
- W takim razie uważaj, żebyÅ› nie zaczęła. - Poca­
łował ją leciutko w nos, a pózniej splótł palce z jej
palcami i poprowadziÅ‚ w stronÄ™ nowej kanapy. ChÅ‚od­
na, skórzana powierzchnia szybko ogrzała się od ciepła
ich ciał
- Nie miałam okazji spytać, jak się miewa twoje
kolano. - Ivy dotknęła palcem jednej z blizn.
- Czuje siÄ™ Å›wietnie. - Z niejasnych przyczyn za­
chowywał się jak uczniak, zmieszany i niepewny siebie.
Byli w końcu sami, okna zasłonięte, żadnej drużyny
piłkarskiej jak okiem sięgnąć, a kanapa wygodna jak
marzenie A więc?
Spojrzała na niego tak, że poczuł ukłucie w sercu
Był pewny, że szykują się kłopoty.
Jeden rzut oka wystarczył, by upewnić się, że Ivy
jest w nim zakochana. Pewnie sama jeszcze sobie z tego
nie zdaje sprawy, inaczej nie okazałaby mu tego tak
wyraznie.
Zrobiło mu się smutno. Jedno z dwojga: albo ich
kontakty zawodowe, albo osobiste sÄ… skazane na po­
rażkę. Wcześniej czy pózniej zrani Ivy.
110 REPORTER W SPÓDNICY
Nie chciał tego zrobić, chciał ją całować. Ale
mężczyzni, którzy sami nie kochajÄ…, nie caÅ‚ujÄ… za­
kochanych w nich kobiet. Nie ma nic złego w różnych
miłosnych grach, pod warunkiem jednak, że obie
strony znajÄ… zasady i ich przestrzegajÄ….
Ivy nie była dziewczyną, którą można poderwać na
chwilę. Jeżeli ją teraz pocałuje, będzie to miało poważne
znaczenie.
Wyciągnął rękę i pogłaskał dłonią jej szyję.
To, że jÄ… poznaÅ‚, byÅ‚o najwspanialszym wydarze­
niem w jego życiu od bardzo długiego czasu. Jest mu
potrzebna.
DotknÄ…Å‚ delikatnie ustami jej ust.
Serce Ivy biło jak młotem. Pocałunek obudził
w niej echa zapamiętanej namiętności i obiecywał coś
więcej.
Rick odsunął się od niej. To było coś zupełnie
nowego. Wsłuchał się w bicie jej serca i zrozumiał, na
czym polega to niezwykłe uczucie.
To jest miłość. Zakochał się w Ivy. Wpakuje się
przez to w ciężkie tarapaty, ale w tej chwili trudno mu
było szczerze się tym przejąć.
- Tak się cieszę, że przyszłaś. - Było to chyba jedyne
w miarę sensowne zdanie, które padło podczas ostatniej
godziny ich rozmowy.
- Byłabym zapomniała! - Ivy wyprostowała się
i sięgnęła ręką do kieszeni. - Miałam niezły powód,
żeby cię odwiedzić. Dzwoniło do ciebie mnóstwo ludzi
- Wręczyła mu plik karteczek.
Przeglądał je, nie wypuszczając jej z ramion.
- Hmm. - Szybko wyrzuciÅ‚ wszystkie notatki, pozo­
stawiajÄ…c tylko dwie.
- Momencik. A telefon od trenera Collina? - za­
protestowała.
- Chce, żebym napisał artykuł o Taylorze, ponieważ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •