[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanurzone w wodzie, wówczas jednak wilgoć niemal całkowicie wygłuszy dzwięk. Urządzenie
elektryczne powinno być całkowicie odizolowane od wody morskiej. Oczywiście, system
elektryczny samolotu przestał funkcjonować, musi ono zatem mieć niezależne zasilanie, prawie na
pewno bateryjne. Czy mamy jednak do czynienia z urządzeniem elektrycznym, czy mechanicznym,
impulsy dzwiękowe muszą przejść przez obudowę wodoodporną, a potem przez ściany kadłuba.
- Czy masz jakikolwiek pomysł, co by to mogło być?
- Najmniejszego. Sekwencja jest dwu i pół sekundowa - zmierzyłem ją. Nie znam licznika
albo zegara, który by miał taką sekwencję. A pan zna sir?
- Też nie. Czy sądzisz, że może to być jakiś rodzaj mechanizmu zegarowego?
- O tym również myślałem, sir, ale niedługo - powiedział Halzman z uśmiechem. - Może
byłem uprzedzony wobec takiej teorii z powodu tych wszystkich tandetnych i okropnych filmów
wideo, które mamy na pokładzie, wie pan, te efekty specjalne i pseudonaukowość. Wiem na pewno
tylko to, sir, że pod nami leży na dnie morza tajemniczy samolot, ale już tylko Bóg jeden wie, z
jakim tajemniczym ładunkiem.
- Zgadzam się z tobą. Myślę, że na tym na razie powinniśmy poprzestać. Poleć swoim
chłopakom kontrolować go raz, powiedzmy, na piętnaście minut.
Powróciwszy na mostek, Talbot tuż za rufą okrętu dostrzegł boję podskakującą łagodnie w
niewielkim kliwaterze, jaki pozostawiał Van Gelder, powoli przesuwając Ariadne ku
północnemu zachodowi. Zaraz stanął, chwilę manipulował oboma silnikami, kiedy zaś uznał, że
dziób znalazł się o sto jardów od boi, opuścił kotwicę. Potem powoli ruszył wstecz, wydając
łańcuch kotwiczny. Rychło rzucono również kotwicę rufową i Ariadne znalazła się w tym
samym miejscu, z którego rozpoczęła manewr, boja zaś postukiwała o lewą burtę na wysokości
śródokręcia.
- Staranna robota - stwierdził Talbot. - Niech mi pan powie, Pierwszy, jak pan sobie radzi z
łamigłówkami?
- Beznadziejnie. Nawet najprostsza krzyżówka przerasta moje siły.
- Nie istotne. Odbieramy na sonarze osobliwe dzwięki. Jeśli zechciałby pan posłuchać,
może wpadłby pan na jakiś pomysł. Mnie to nic nie mówi.
- Zrobione. Wracam za dwie albo trzy minuty.
Upłynęło pełnych dwadzieścia minut, zanim wrócił do samotnego teraz na mostku Talbota;
skoro okręt stał na kotwicy, Harrison poszedł do swojej kabiny.
- Były to wyjątkowo długie dwie minuty, Vincencie, i nie mam pojęcia, dlaczego jest pan
tak z siebie zadowolony.
- Zupełnie nie rozumiem, jak pan to robi, sir. Niewiarygodne. Chyba nie ma pan w żyłach
szkockiej krwi?
- Ani kropelki, jeśli się orientuję. Chyba jednak niezupełnie rozumiem, do czego pan
zmierza.
- Podejrzewam pana o szósty zmysł. Miał pan rację. Klasyczna grecka piękność. Irene. To
znaczy panna Charial. Przy czym, rzecz osobliwa, blondynka. Sądziłem, że te wszystkie młode,
gorącokrwiste damy mają włosy jak skrzydło kruka.
- To za sprawą tego klasztornego żywota, jaki pan wiedzie, Vincencie. Powinien pan
wybrać się kiedyś do Andaluzji. Do Sewilli. Na jednym rogu ciemnoskóre mauretańskie dziewczę,
na drugim wysokomleczna nordycka blondynka. Jednakże kwestię pigmentacji przedyskutujemy
kiedy indziej. Czego się pan dowiedział?
- Wszystkiego, co trzeba, miejmy nadzieję. To prawdziwa sztuka, sir, owo naturalne i
niezobowiązujące podejście. Mówię o przepytywaniu. Sprawia wrażenie uczciwej, otwartej, a przy
tym nie naiwnej, jeśli wie pan, o co mi chodzi, lecz bezpośredniej. Z pewnością nie odniosłem
wrażenia, że pragnie coś ukryć. Powiada, że nie zna maszynowni dobrze, lecz była w niej kilka
razy. Doszliśmy do problemu paliwa - po prostu zastanawiałem się na głos i mam nadzieję, że
uznała to za naturalną ciekawość - oraz możliwych przyczyn wybuchu. Chyba się myliłem, mówiąc
o dwóch podstawowych sposobach rozmieszczenia zbiorników paliwa i wody, bo jest, jak się
zdaje, trzeci. Dwa duże zbiorniki po obu stronach silnika - jeden na paliwo, drugi na wodę. Jak
duże - nie wiem, bo nie była w tej sprawie zbyt precyzyjna, zresztą, z jakiego powodu miałaby to
wiedzieć, lecz wywnioskowałem z jej słów, że przynajmniej kilku tysięcy litrów każdy. Z wielką
niecierpliwością, sir, będę oczekiwał wyjaśnień pana Andropulosa na temat jego decyzji, by nie
opuszczać statku.
- Ja też. To powinno być interesujące. Gratulacje, w każdym razie. Dobra robota.
- To przyjemność, sir. - Van Gelder powiódł spojrzeniem po morzu. - Dziwna sprawa, sir,
nie sądzi pan? Czy to możliwe, abyśmy tylko my odebrali SOS? Przypuszczałem, że do tej chwili
horyzont zaczerni się od ściągających zewsząd statków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
zanurzone w wodzie, wówczas jednak wilgoć niemal całkowicie wygłuszy dzwięk. Urządzenie
elektryczne powinno być całkowicie odizolowane od wody morskiej. Oczywiście, system
elektryczny samolotu przestał funkcjonować, musi ono zatem mieć niezależne zasilanie, prawie na
pewno bateryjne. Czy mamy jednak do czynienia z urządzeniem elektrycznym, czy mechanicznym,
impulsy dzwiękowe muszą przejść przez obudowę wodoodporną, a potem przez ściany kadłuba.
- Czy masz jakikolwiek pomysł, co by to mogło być?
- Najmniejszego. Sekwencja jest dwu i pół sekundowa - zmierzyłem ją. Nie znam licznika
albo zegara, który by miał taką sekwencję. A pan zna sir?
- Też nie. Czy sądzisz, że może to być jakiś rodzaj mechanizmu zegarowego?
- O tym również myślałem, sir, ale niedługo - powiedział Halzman z uśmiechem. - Może
byłem uprzedzony wobec takiej teorii z powodu tych wszystkich tandetnych i okropnych filmów
wideo, które mamy na pokładzie, wie pan, te efekty specjalne i pseudonaukowość. Wiem na pewno
tylko to, sir, że pod nami leży na dnie morza tajemniczy samolot, ale już tylko Bóg jeden wie, z
jakim tajemniczym ładunkiem.
- Zgadzam się z tobą. Myślę, że na tym na razie powinniśmy poprzestać. Poleć swoim
chłopakom kontrolować go raz, powiedzmy, na piętnaście minut.
Powróciwszy na mostek, Talbot tuż za rufą okrętu dostrzegł boję podskakującą łagodnie w
niewielkim kliwaterze, jaki pozostawiał Van Gelder, powoli przesuwając Ariadne ku
północnemu zachodowi. Zaraz stanął, chwilę manipulował oboma silnikami, kiedy zaś uznał, że
dziób znalazł się o sto jardów od boi, opuścił kotwicę. Potem powoli ruszył wstecz, wydając
łańcuch kotwiczny. Rychło rzucono również kotwicę rufową i Ariadne znalazła się w tym
samym miejscu, z którego rozpoczęła manewr, boja zaś postukiwała o lewą burtę na wysokości
śródokręcia.
- Staranna robota - stwierdził Talbot. - Niech mi pan powie, Pierwszy, jak pan sobie radzi z
łamigłówkami?
- Beznadziejnie. Nawet najprostsza krzyżówka przerasta moje siły.
- Nie istotne. Odbieramy na sonarze osobliwe dzwięki. Jeśli zechciałby pan posłuchać,
może wpadłby pan na jakiś pomysł. Mnie to nic nie mówi.
- Zrobione. Wracam za dwie albo trzy minuty.
Upłynęło pełnych dwadzieścia minut, zanim wrócił do samotnego teraz na mostku Talbota;
skoro okręt stał na kotwicy, Harrison poszedł do swojej kabiny.
- Były to wyjątkowo długie dwie minuty, Vincencie, i nie mam pojęcia, dlaczego jest pan
tak z siebie zadowolony.
- Zupełnie nie rozumiem, jak pan to robi, sir. Niewiarygodne. Chyba nie ma pan w żyłach
szkockiej krwi?
- Ani kropelki, jeśli się orientuję. Chyba jednak niezupełnie rozumiem, do czego pan
zmierza.
- Podejrzewam pana o szósty zmysł. Miał pan rację. Klasyczna grecka piękność. Irene. To
znaczy panna Charial. Przy czym, rzecz osobliwa, blondynka. Sądziłem, że te wszystkie młode,
gorącokrwiste damy mają włosy jak skrzydło kruka.
- To za sprawą tego klasztornego żywota, jaki pan wiedzie, Vincencie. Powinien pan
wybrać się kiedyś do Andaluzji. Do Sewilli. Na jednym rogu ciemnoskóre mauretańskie dziewczę,
na drugim wysokomleczna nordycka blondynka. Jednakże kwestię pigmentacji przedyskutujemy
kiedy indziej. Czego się pan dowiedział?
- Wszystkiego, co trzeba, miejmy nadzieję. To prawdziwa sztuka, sir, owo naturalne i
niezobowiązujące podejście. Mówię o przepytywaniu. Sprawia wrażenie uczciwej, otwartej, a przy
tym nie naiwnej, jeśli wie pan, o co mi chodzi, lecz bezpośredniej. Z pewnością nie odniosłem
wrażenia, że pragnie coś ukryć. Powiada, że nie zna maszynowni dobrze, lecz była w niej kilka
razy. Doszliśmy do problemu paliwa - po prostu zastanawiałem się na głos i mam nadzieję, że
uznała to za naturalną ciekawość - oraz możliwych przyczyn wybuchu. Chyba się myliłem, mówiąc
o dwóch podstawowych sposobach rozmieszczenia zbiorników paliwa i wody, bo jest, jak się
zdaje, trzeci. Dwa duże zbiorniki po obu stronach silnika - jeden na paliwo, drugi na wodę. Jak
duże - nie wiem, bo nie była w tej sprawie zbyt precyzyjna, zresztą, z jakiego powodu miałaby to
wiedzieć, lecz wywnioskowałem z jej słów, że przynajmniej kilku tysięcy litrów każdy. Z wielką
niecierpliwością, sir, będę oczekiwał wyjaśnień pana Andropulosa na temat jego decyzji, by nie
opuszczać statku.
- Ja też. To powinno być interesujące. Gratulacje, w każdym razie. Dobra robota.
- To przyjemność, sir. - Van Gelder powiódł spojrzeniem po morzu. - Dziwna sprawa, sir,
nie sądzi pan? Czy to możliwe, abyśmy tylko my odebrali SOS? Przypuszczałem, że do tej chwili
horyzont zaczerni się od ściągających zewsząd statków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]