download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poruszać. Ramiona bolały go ze zmęczenia. Skurcze szarpały mięśniami nóg.
Kiedy podnosił się, aby znowu oprzeć się na rękojeści noża Craina, uderzył głową o
coś ponad sobą. To był lód.
- Jezu! - krzyknął w ciemność.
Był zamknięty w pułapce.
Sarah czuwała nad Annie modląc się. Dar, który miała dziewczyna, był zarazem
przekleństwem, może w ogóle bardziej przekleństwem niż darem.
- Czuję go, mamo, jest uwięziony w pułapce, zamknięty w ciemności. Nigdy nie był
tak strasznie zmęczony. On myśli, że nigdy nas nie zobaczy, mamo!
Sarah tuliła córkę w ramionach. Uwięzione w ogniu nieprzyjaciela, bez łączności
radiowej, znajdowały się jeszcze co najmniej czterysta metrów od brzegu wulkanu. Wtedy
Annie wypowiedziała słowa wyjaśniające wszystko:
- Lód... - wyjęczała.
- John! - krzyknęła Sarah tak głośno, że aż poczuła w gardle ból.
Natalia Anastazja Tiemerowna także coś przeczuwała.
 Annie?
Popatrzyła na Paula Rubensteina, skulonego obok niej u podnóża stożka. Rosjanie,
którzy zostali z tyłu, byli teraz przed nimi. Obrońcy Hekli przypuścili właśnie kontratak i
Natalia z Paulem zostali przygwożdżeni do ziemi. Natalia zamknęła oczy.
- Gdzie jest John? - zapytała.
W ciemności, na którą sama się skazała, usłyszała, jak Paul Rubenstein mówi:
- Gdzie on jest, u diabła?  Annie... - pomyślała Rosjanka.
Annie skupiła całą swoją uwagę. Jeżeli jej ojciec jest w niebezpieczeństwie, Natalia i
Paul mogą być blisko niego.
 Natalia... - pomyślała. - Natalia... Natalia... proszę, Natalia... - szeptała.
ROZDZIAA X
Został zamknięty w szczelinie. Grubość lodu mogła wynosić równie dobrze
trzydzieści, jak tylko trzy centymetry. Jak było naprawdę, nie wiedział. Rourke stał na
rękojeści Craina. Czuł skurcz mięśni nóg. Stopy drętwiały w bezruchu, zaczął tracić w nich
czucie. Próbował poruszać palcami w butach, ale z zimna prawie nie czuł tego ruchu.
Mniejszym nożem odłupywał lód nad głową, uderzając w jego rękojeść jak młotkiem,
trzymanym za lufę, rewolwerem Colt Python. Lód stawiał ogromny opór.
Lodowe ściany znowu pojękiwały. Kiedy ostatnio wydawały ten odgłos, nie mógł
utrzymać równo ramion, ale był jeszcze w stanie swobodnie się poruszać. Teraz ściany
ograniczały Johna coraz bardziej.
Musiał przerwać rozbijanie lodu, nie starczało mu sił, aby trzymać ręce stale uniesione
do góry. Jeśli ściany się zamkną, zostanie zmiażdżony lub spadnie, wtedy trzeba będzie
porzucić wszelką nadzieję ratunku. Ale jego wola życia nie zgasła jeszcze zupełnie.
John Rourke w absolutnej ciemności prawie nic nie widział. Nie lubił nigdy
ryzykować w kartach lub w grze w kości, samo życie stanowiło zbyt wielkie ryzyko
niezależnie od najdoskonalszych planów. I właśnie przyszedł czas, aby podjąć ryzyko i
postawić wszystko na jedną kartę. %7łeby tylko lód nie był zbyt gruby...
Wykreślał ze swojej świadomości myśli o porażce. Koncentrował je znowu na Sarah,
Michaelu, Annie, Paulu i Natalii. Kochał dwie kobiety, mógł nie zobaczyć więcej żadnej z
nich.
Owinął ostrożnie pasek dookoła ostrza finki i wetknął ją do kieszeni. Z chłodną
obojętnością przywołał wieloletnie doświadczenie z bronią. Rewolwer 0,357 Magnum miał
większą siłę strzału niż 0,45ACP. Następny był Python. Rourke postanowił przestrzelić
lodowy dach.
Schylił się; jak na ironię - teraz kiedy ściany zamknęły się blisko dookoła niego - było
to łatwiejsze. Przenikliwy chłód lodu wywołał dreszcze.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni lotnicze okulary przeciwsłoneczne o przyciemnionych
szkłach. Gdy je założył, był zupełnie ślepy. Zdjął okulary, ale i bez nich ledwo dostrzegał
miejsce, gdzie odłupał trochę lodu. Zapamiętał to miejsce, założył ponownie okulary. Kiedy
przylgnął do lodowatej ściany, wysunął do góry Pythona, celując lufą na wyczucie.
Sześciocalówka wstrząsnęła łagodnie jego dłonią, kiedy wypalił, a w uszach dzwoniło mu od
huku rozlegającego się w zamkniętej przestrzeni. Nacisnął spust dwukrotnie, wokół niego
spadały kawały lodu. Wystrzelił jeszcze jeden nabój, a potem ostatnie dwa.
Nie słyszał teraz nawet własnego oddechu. Aoskot prawie ogłuszył Johna.
Zdjął okulary i popatrzył w górę. Z trudnością dostrzegał, że odstrzelił niektóre
większe kawałki lodu. Ciągle jeszcze nie było otworu. Zwolnił zapadkę bębenka, przesuwając
ją kciukiem, wskazującym palcem odchylił bębenek i potrząsnął rewolwerem nad przepaścią,
puste łuski wypadały na dół. Po omacku znalazł w jednej z toreb wkładkę Safariland do
szybkiego ładowania bębenka i na wyczucie wcisnął ją do gniazda. Naboje wskakiwały w
bębenek, kiedy John trzymał niezgrabnie rewolwer między kolanami. Wkładkę włożył do
kieszeni. Jeśli przeżyje, wkładka jeszcze mu się przyda.
Przekonywał siebie, że przeżyje.
Zatrzasnął bębenek i wziął znowu rewolwer w prawą rękę. Lodowe ściany zadrżały,
ściskając go mocniej. Obrócił się, opierając się o ściany piersią i plecami. Nacisnął spust tak
szybko, jak można to było robić w samopowtarzalnym rewolwerze, ogłuszający łomot w
uszach rósł, spadało coraz więcej lodu. John schował do kieszeni okulary i odwrócił głowę,
oczy miał zamknięte.
Python był znów pusty. Rourke popatrzył w górę. Zobaczył światło księżyca. Włożył
Pythona do zamykanej kabury. Musiał jeszcze zabrać nóż Craina. Zciany lodu zaczynały
drżeć, były coraz bliżej. Rourke wyprężył się do góry, znalazł w prawej kieszeni finkę i wbił
ją jak dłuto w lód ponad głową, chwytając równocześnie za pasek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •