download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym mieście, tylko dlatego że mają mniej pieniędzy od nas.
- W takim razie pozostaje jedno wyjaśnienie - podsumowała
Claire. - To musi być gang Nate'a.
Podniosłam oczy do nieba. Nie do wiary, że wróciliśmy do
punktu wyjścia.
Na szczęście, w tym momencie na schodach rozległy się kroki.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Douglasa, który, choć opatulony
od stóp do głów, wyglądał na przemarzniętego do kości, szedł
chwiejnym krokiem w naszą stronę. Jego twarz, jedyna nieosłonięta
część ciała, była zaczerwieniona. Na rzęsach leżały płatki śniegu.
- Gdzieś ty był? - zapytałam.
- Nigdzie - odparł Douglas tonem obłudnej niewinności,
ściągając narciarską czapkę z głowy. Jego włosy spływały potem i
sterczały pod najdziwniejszymi kątami. Wyglądał jak obłąkany
kierowca pługu śnieżnego.
- Czyżby tata zmusił cię do odśnieżania podjazdu? - spytał
Michael.
- Zgadza się - odparł Douglas, znikając w swoim pokoju.
Zamknął drzwi i naszym oczom ukazała się przyczepiona
pinezkami kartka z napisem Nie przeszkadzać. Mike
spojrzał na mnie.
- Czy zaczniemy się o niego martwić już teraz, czy zostawimy
to na pózniej?
69
Zadzwonił telefon. Nie rzuciłam się, żeby odebrać, bo nikt do
mnie nie dzwoni poza Ruth, a wiedziałam, że Ruth razem z całą
rodziną udała się do domu rabina, żeby go pocieszyć po bolesnej
stracie Tory. To jakby ktoś spalił Biblię, tylko jeszcze gorzej, bo
Torę trudniej zastąpić.
Można więc sobie wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy mama
zawołała z dołu:
- Jess, to do ciebie. Twoja przyjaciółka Joanna.
Fajnie. Tylko że ja nie mam żadnej przyjaciółki o imieniu
Joanna.
- Halo? - zapytałam, podnosząc słuchawkę w pokoju Mike'a.
- Mastriani. - To był Rob. Oczywiście, że Rob. Kto inny
mógłby do mnie zadzwonić, podając się za jakąś Joannę?
- Och - mruknęłam, zauważając kątem oka, że Mike i Claire
zaczynają się całować. Na moich oczach. Jasne, Mike w swoim
pokoju mógł robić, co mu się podoba, ale to było niesmaczne. -
Cześć.
- Chodzi o dzisiejszy wieczór - powiedział Rob głębokim
głosem.
Ciekawa byłam, w jaki sposób nabrał mamę, że jest jakąś tam
Joanną. Mówił falsetem? Poprosił swoją mamę, żeby o mnie
zapytała? Na pewno nie, bo wtedy musiałby się przyznać, że nie
powiedziałam o nim swoim rodzicom. A tego, by- łam
przekonana, Rob nie miał zamiaru nikomu zdradzać.
- Nadal chcesz coś zrobić? - zapytał.
To natychmiast obudziło moją
czujność.
- Nie bardzo rozumiem, co masz na myśl. Oczywiście, że nadal
chcę coś zrobić. Chodzimy ze sobą, prawda? Tak czy nie?
Mikey i Claire spojrzeli na mnie zaskoczeni tonem mojego
głosu, który nagle stał się piskliwy.
70
- Czy to wsiok? - zapytała Claire
bezgłośnie. Odwróciłam się do nich
plecami.
- Sam nie wiem - powiedział Rob. - Wczoraj w sklepie chyba
cię trochę poniosło.
- Wcale mnie nie poniosło - odparłam. - To nie to. To tylko...
och, daj spokój. To było takie dziwne. Twoja mama, moja mama,
zresztą nieważne.
- W porządku - powiedział Rob. Nie wydawał się przekonany. -
Nieważne.
- Ale chcę gdzieś wyjść dziś wieczorem. - Zciskałam słu-
chawkę tak mocno, że kostki dłoni mi zbielały. - To znaczy, jeśli ty
chcesz. Chodzmy gdzieś na kolację. Albo do kina. Albo na wigilijne
wesele twojego wujka. Gdziekolwiek.
- Cóż - powiedział Rob, przeciągając tę pojedynczą sylabę
niewiarygodnie długo.
Wstrzymałam oddech z podniecenia. To było, zdawałam sobie
sprawę, śmieszne. Ruth by mnie za to zabiła. Ona ma bardzo twarde
zasady dotyczące chłopców, a jedna z nich mówi, że nigdy,
przenigdy nie należy się za nimi uganiać; niech chłopcy sami się o
ciebie dobijają. I te zasady wyszły jej raczej na zdrowie. Lecz z
drugiej strony, Ruth nie chodzi z absolwentem szkoły średniej, który
figuruje w kartotece policyjnej.
Zanim Rob zdążył się znowu odezwać, rozległ się sygnał, że
kolejny rozmówca czeka na połączenie.
- Poczekaj - powiedziałam do Roba. - Mam drugi telefon.
Starałam się, żeby zabrzmiało to tak, jakby ten telefon był
od jednego z wielu chłopaków, którzy marzą, żeby mnie gdzieś
zabrać wieczorem. Nie wiem, czy mi się udało. Zwłaszcza że
jedynym chłopakiem, który chciałby ze mną gdzieś wyjść, był mój
sąsiad Skip, który w sobotnie wieczory zawsze przesiaduje w
Internecie przy grze Lochy i Smoki.
71
Nie byłam zaskoczona, kiedy okazało się, że głos na drugiej linii
nie należy do Skipa. W najmniejszym jednak stopniu nie
spodziewałam się, że właściciel tego głosu do mnie zadzwoni.
- Jessico - powiedział Cyrus Krantz. - Mamy problem.
Macie problem? - miałam ochotę powiedzieć. A ja na drugiej
linii mam chłopaka, który jeszcze nie rozumie, że jestem dziewczyną
jego życia.
Zamiast tego burknęłam:
- Och? - jakbym nie miała pojęcia, o co mu chodzi. A przecież
miałam. Dzwonił w związku z Nate'em Thompkinsem i synagogą.
Jednak nie. Jego telefon dotyczył czegoś, o czym już prawie
zapomniałam... prawie, bo to było takie okropne, że chyba nigdy
całkiem o tym nie zapomnę.
- Seth Blumenthal - powiedział doktor Krantz. - Straciliśmy go,
Jessico.
- Co to znaczy, że go straciliście?! - ryknęłam do słuchawki.
Dopiero kiedy zobaczyłam miny Mike'a i Claire, dotarło do
mnie, co zrobiłam.
Wydałam się w ręce władz. Oficjalnie. W ręce szefa  psy-
chicznego" wydziału Federalnego Biura Zledczego.
Cała krew odpłynęła mi z twarzy. Czy mogło mnie spotkać coś
gorszego?
- Policjanci, których wysłano na miejsce - ciągnął doktor
Krantz - nie byli przygotowani na taką skalę oporu...
- Oporu? - parsknęłam, zapominając ze wzburzenia, że
wiadomość, którą przekazałam w sprawie Setha Blumenthala, miała
być anonimowa. - O jakim oporze pan mówi? Mieli tylko wejść do
środka, zabrać dziecko i wyjść razem z nim. Czy to takie trudne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •