download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się suszonym mięsem. - Jedz - powiedział demon i kiwnął głową w kierunku
swojej ręki. - Shentob zdobył to dla ciebie. Ukradł.
Trey mocno się skrzywił.
- Bez obrazy, wolę zostać głodny. Tutejsza kuchnia jest trochę zbyt
egzotyczna jak na mój gust.
- To jest z twojego świata!
- Nie sądzę. Nigdy nie widziałem...
- Tak, tak. Są z krowiego mięsa. - Shentob wepchnął mu do ręki paski
mięsa. - Wołowina. Suszona wołowina, jak u was mówią.
Trey powąchał jeden z pasków. Wzruszył ramionami i ugryzł kawałek;
jego usta od razu wypełniły się śliną, gdy poczuł słodko-słony smak.
Służący przyglądał mu się z wyrazem oczekiwania na twarzy.
- I co, dobre?
Trey skinął głową i zabrał się za drugi kawałek. Był tak głodny, że
poważnie wątpił, czy wzgardziłby potrawką ze szczura, gdyby go nią jeszcze
raz poczęstowano.
Demon położył swoje zawiniątko na słomianym sienniku, po czym cofnął
się i dotknął ramienia Treya.
- Rozwiń to, Treyu Laporte. Proszę.
Po chwili zastanowienia chłopak podszedł do siennika i odsunął koc, pod
którym spoczywały części czarnej zbroi. Nie była nowa. Tu i tam na skórze
widniały zadrapania i wgniecenia, ale wyglądała na dobrze utrzymaną,
wyczyszczoną i sprężystą, a srebrne ćwieki i ozdoby świeciły jak
wypolerowane.
- Stary Shentob ją zatrzymał. Dbał o nią. Należała do twojego ojca.
Dlatego Shentob ukrył ją bezpiecznie. - Demon patrzył na zbroję z wyrazną
dumą.
- Należała do mojego ojca? - zapytał Trey, dotykając skórzanego
napierśnika. - Co tu robi ta zbroja? Co...
- Na pewno chciałby, żebyś ją dostał. I walczył w niej podczas igrzysk.
- Co masz na myśli? - spytał Trey podniesionym głosem. Shentob
momentalnie skulił się i jęknął przestraszony.
Chłopak spojrzał na służącego. Mały demon niezmiennie stał w pozycji,
która pozwalała na wykonanie szybkiego uniku, jakby spodziewał, że w
każdej chwili może otrzymać cios. W głowie Treya kłębiło się od pytań. Miał
ochotę potrząsnąć Shentobem i wydusić z niego wszystko, co ten wie na
temat jego ojca, ale wyczuł, że ta przestraszona istota jest bardzo wątła.
Domyślał się, że służący był maltretowany, i nie chciał jeszcze pogłębiać jego
strachu. Uniósł dłonie, by pokazać małemu niebieskiemu demonowi, że nie
zamierza mu wyrządzić krzywdy, a potem wskazał na siennik. Gdy już
siedzieli obok siebie, zwrócił się do służącego spokojnym głosem:
- Proszę, powiedz mi, co wiesz o moim ojcu.
27
Było ich ośmioro: pięć Arelów, Lucien i dwie inne istoty cienia, które
wampir zdołał namówić do przyłączenia się do nich. Trzy Arele poleciały
przodem, by zbadać teren i poszukać czegoś, co by wskazywało na istnienie
ukrytej krypty, i ewentualnie skierować tam pozostałych, którzy szli pieszo.
Lucien zastanawiał się, która grupa jest w lepszej sytuacji. On i jego piesi
towarzysze zmuszeni byli brnąć przez gęste i lepkie błoto, które szczelnie
oblepiało ich buty albo stopy, bardzo utrudniając marsz. Do tego cuchnęło
słodkawo, jakby kiedyś też było żywą istotą, a teraz gniło tak samo jak ciała
głęboko w nim zagrzebane. Z kolei Arele były nękane w locie przez
padlinożerców i nieustannie musiały walczyć ze sztyletodziobami,
mazioperzami i ścierwnicami, które ich atakowały. Naramcasson było
miejscem śmierci. W Otchłani nie tworzono cmentarzy ani krematoriów, a
istoty cienia równie mało interesowały się swoimi zmarłymi jak i żywymi.
Ciała zabitych demonów pozostawiano na trupich śmietniskach, gdzie po
prostu gniły.
Lucien zerknął na Moriel, która szła z prawej strony, oddalona kilka
metrów od niego. Członkowie ich grupy rozsypali się po terenie, by
przeczesać jak największy obszar. Patrzył, jak anioł ognia brnie przez błoto z
wyrazem ponurej determinacji na twarzy. Lucien wiedział, jak bardzo Moriel
pragnie znalezć Kalibana. Zmierć Jenosa była dla niej dotkliwym ciosem i
anielica pragnęła się zemścić. Wyczuwszy na sobie spojrzenie wampira,
odwróciła się do niego.
- To szaleństwo - powiedział i oparł się o duży kamień. - Całe to miejsce
to jeden wielki dół pełen śmierci i zgnilizny. Wydaje mi się, że nawet gdyby
krypta Helde znajdowała się tutaj - a jakoś nie do końca przekonuje mnie
teoria Hag dotycząca tych robaków - to byłaby dobrze ukryta, żeby ktoś taki
jak ty czy ja się na nią nie natknął. Ktokolwiek umieścił serce Helde w tej
krypcie, z pewnością użył magii do zamaskowania jej.
- Bez wątpienia.
Lucien pokręcił głową. Rozejrzał się po ponurej, odrażającej okolicy i
spróbował wyobrazić sobie swojego brata w takim miejscu. Nie udało mu się.
Był niemal pewny, że jego brat nigdy by się tu nie zjawił. Nie zniósłby
brodzenia w tym śmierdzącym, brudnym błocie. Miał już o tym wspomnieć
Moriel, gdy usłyszał krzyk z góry. Podniósł głowę i zobaczył, jak jeden z
Arelów składa skrzydła i nurkuje ku nim. Istota przypominała ogromny
pocisk, gdy tak pikowała w dół, a Lucien mimowolnie uśmiechnął się, kiedy
anioł w ostatnim momencie się wyprostował i rozłożywszy ogromne
skrzydła, usiadł z wdziękiem, salutując Moriel.
- Są świeże ciała w dole, niedaleko stąd, w tamtym kierunku. - Arel
pokazał na lewo. - Wszystkie mają rozprute gardła i chyba wyssano z nich
krew. Próbowano je ukryć.
- To ludzkie ciała? - zapytał Lucien.
- Nie. Wszystkie należą do istot cienia.
Moriel podeszła do Luciena.
- Jest tak, jak mówiła Hag: żeby przywrócić czarodziejkę do życia, musi ją
nakarmić krwią demonów. - Odwróciła się do Arela, jednocześnie obejmując
wampira w pasie. - Zaprowadz nas tam - powiedziała, a potem rozłożyła
skrzydła i wzbiła się w powietrze.
Kaliban stał u stóp kamiennych schodów, patrząc do góry na wyjście. Nie
chciało mu się wierzyć, jak bliscy byli znalezienia go. Sądził że Lucien musiał
stać tuż przy kamieniu, który zasłaniał wejście do krypty, skoro tak dobrze go
słyszał. Jego czoło przecinały teraz głębokie bruzdy niezadowolenia. Nawet
nie chciał myśleć o tym, co by zrobiła z nim anielica ognia, gdyby znowu
wpadł w jej ręce. Niewiele rzeczy potrafiło przestraszyć wampira, ale Moriel
była jedną z nich. I dotarła tak blisko - tak strasznie blisko.
Powrócił myślami do chwili, gdy poprzednim razem wpadł w jej szpony.
Wtedy zdołał jej się wyrwać, śmignął z jej uchwytu, kiedy niosła go wysoko
nad ziemią. Spadł z dużej wysokości i bardzo się połamał Potrzebował wielu
dni, by dojść do siebie, mimo że wampiry miały zdolność szybkiego leczenia
ran. Potem dopisało mu szczęście i udało mu się schwytać jej zastępcę Jenosa.
Zabił Arela i porzucił jego okaleczone ciało, tak by je znaleziono. Nienawiść
Moriel względem niego wybuchła nowym ogniem, a teraz przywódczyni
aniołów ognia podążała jego tropem.
Kaliban odwrócił się i spojrzał na istotę, która była z nim w krypcie.
Potrafiła już stać, niezbyt długo, ale przynajmniej mogła opuścić trumnę,
pozostając w jednym kawałku. Kiedy pierwszy raz zobaczył, jak czarodziejka
nieporadnie wychodzi z sarkofagu, zwątpił, czy w ogóle będzie miał z niej
jakikolwiek pożytek: rozpadła się, a duże części jej nowego, utworzonego
przez robaki ciała opadły na podłogę. Robactwo natychmiast popełzło w górę
po ścianie cokołu, by z powrotem połączyć się z pobratymcami, ale było
jasne, że Helde jeszcze nie powinna oddalać się od trumny. Kaliban
przekonał czarodziejkę, żeby wróciła do sarkofagu.
Ale teraz stała już na nogach.
Wokół jej postaci wciąż wiła się strużka malutkich stworzeń, lecz Helde
była wyraznie silniejsza niż w pierwszych chwilach po wskrzeszeniu. Musiał
podjąć decyzję: zostawić ją tam i pozwolić, by ją odkryto i zniszczono, czy też
spróbować przetransportować ją do twierdzy, ryzykując, że sam zostanie
odkryty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •