download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powodu tego, co zrobił. Ale jednak mordercą.
Zapomniałam, rzecz jasna, o nowym lokatorze. Zbli\ając się do drzwi pokoju,
zobaczyłam na progu Maksa z wywalonym jęzorem. Drzwi nosiły wyrazne ślady jego
pazurów w miejscach, gdzie próbował wydrapać sobie przejście. Przypuszczam, \e obecność
kota wywierała na nim silniejsze wra\enie ni\ obecność ducha.
- Zły pies - powiedziałam na widok zadrapań.
W tej samej chwili po drugiej stronie korytarza otworzyły się drzwi pokoju Profesora.
- Masz tam kota? - zapytał, ale jego ton nie był Oskar\ycielsko Był raczej naprawdę
zainteresowany, jak faktem naukowym.
- Mm - mruknęłam. - Mo\e.
- Tak sobie pomyślałem. Bo, wiesz, Maks zwykle trzyma się z daleka od twojego
pokoju. Wiesz dlaczego.
Profesor otworzył szeroko oczy, dając do zrozumienia, \e nale\y do wtajemniczonych.
Kiedy się wprowadziłam, w rycerskim geście zaoferował, \e zamieni się ze mną na pokoje,
gdy\ w moim, jak zauwa\ył, znajduje się  zimne miejsce , jasno wskazujące na aktywność
paranormalną. Mimo \e zdecydowałam się zatrzymać ten pokój, poświęcenie Profesora wy-
warło na mnie wielkie wra\enie. Jego dwaj starsi bracia nic okazali się tak szlachetni.
- To tylko na jedną noc - zapewniłam. - To znaczy, ten kot.
- Có\, to dobrze - powiedział Profesor. - Wiesz, \e Brad jest uczulony na kocią sierść.
Alergeny, czy te\ substancje wywołujące alergie, powodują wydzielanie histaminy, związku
organicznego odpowiedzialnego za objawy alergiczne. Jest wiele alergenów, niektóre działają
przez kontakt, jak sumak jadowity, inne są wdychane, jak w przypadku Brada i jego
wra\liwości na kocią sierść. Podstawowe leczenie polega, oczywiście, na unikaniu, o ile to
mo\liwe, alergenów.
- Będę o tym pamiętała - zapewniłam. Profesor uśmiechnął się.
- Zwietnie. Có\, dobranoc. Chodz, Maks. Odciągnął psa, a ja weszłam do pokoju.
I stwierdziłam, \e nowy współlokator prysnął na wolność. Szatan zniknął, a otwarte
okno wskazywało, w jaki sposób.
- Jesse - mruknęłam.
Jesse zawsze otwierał i zamykał okna. Zostawiałam je szeroko otwarte na noc, \eby
zastać je szczelnie zamknięte o poranku. Zwykle doceniałam jego troskliwość, gdy\ poranna
mgła znad zatoki często przynosiła chłód.
Teraz jednak jego dobre intencje spowodowały, \e Szatan zwiał.
Dobra, nie zamierzałam szukać głupiego kota. Jeśli zechce wrócić, zna drogę. Jeśli
nie, to i tak miałam wra\enie, \e spełniłam swój obowiązek, przynajmniej w stosunku do
Tima. Znalazłam jego okropnego pupilka i zapewniłam mu bezpieczeństwo. Jeśli głupol nie
raczył zostać, to ju\ nie mój problem.
Ju\ miałam wskoczyć do wanny z gorącą wodą - mój umysł działa najsprawniej, kiedy
zanurzam się w wodzie z pianą - kiedy zadzwonił telefon. Nie odebrałam go, oczywiście, bo
rzadko ktoś do mnie dzwoni. Zwykle Debbie Mancuso - mimo usilnych zapewnień
Przyćmionego, \e się nie spotykają - albo jedna z tłumu rozchichotanych młodych kobiet
dzwoniących do Zpiącego... którego nigdy nie ma w domu ze względu na wyczerpującą pracę
roznosiciela pizzy.
Tym razem jednak z dołu rozległ się krzyk mamy zawiadamiającej mnie, \e dzwoni
ojciec Dominik. Mojej mamy, wbrew temu, co mo\na by sądzić, nie dziwiło w najmniejszym
stopniu, \e nieustannie dzwoni do mnie dyrektor szkoły. Dzięki temu, \e piastuję funkcję
wiceprzewodniczącej samorządu klasowego oraz prezeski Komitetu do spraw Restauracji
Głowy Junipero Serry, jest kilka zupełnie niewinnych powodów, dla których dyrektor
rzeczywiście mo\e chcieć się ze mną skontaktować.
Ale ojciec D nigdy nie dzwoni do mnie do domu, \eby dyskutować o sprawach nawet
odlegle związanych ze szkołą. Dzwoni wyłącznie wtedy, kiedy chce mi zmyć głowę za coś,
co dotyczy mediacji.
Zanim odebrałam telefon, usiłowałam sobie wyobrazić - ze złością, poniewa\ miałam
na sobie tylko ręcznik i podejrzewałam, \e woda w wannie zrobi się zimna, zanim się w niej
w końcu znajdę - o co tym razem mo\e chodzić.
A wówczas, zupełnie jakbym ju\ wśliznęła się do wanny z lodowatą wodą, przebiegł
mi po plecach dreszcz.
Jesse. Rozmowa z Jesse'em, zanim udałam się na kolację do Tada. Jesse był u ojca
Dominika.
Nie, chyba nie. Powiedziałam mu, \eby tego nie robił. Chyba \ebym nie wróciła do
północy. A ja wróciłam przed dziesiątą. Nawet wcześniej. Za piętnaście dziesiąta.
Na pewno nie o to chodzi. Niemo\liwe. Ojciec Dominik nie ma pojęcia o Jessie. Nie
wie o niczym.
Jednak kiedy powiedziałam  halo , brzmiało to niezbyt pewnie.
- Och, witaj, Susannah - odezwał się ojciec Dominik ciepło i serdecznie. -
Przepraszam, \e dzwonię tak pózno, chciałem tylko omówić z tobą wczorajsze spotkanie
samorządu...
- W porządku, ojcze D - powiedziałam. - Mama odło\yła słuchawkę.
Głos ojca Dominika natychmiast się zmienił. Uleciało z niego całe ciepło. Kipiał
oburzeniem.
- Susannah, chocia\ ogromnie się cieszę, \e jesteś cała i zdrowa, chciałbym wiedzieć,
kiedy, jeśli w ogóle, zamierzałaś mi powiedzieć o tym chłopcu imieniem Jesse.
Rany.
- On mówi, \e mieszka w twoim pokoju od czasu twojej przeprowadzki do Kalifornii
parę tygodni temu i \e przez cały czas jesteś świadoma tego faktu.
Musiałam odsunąć słuchawkę od ucha. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, \e ojciec
Dominik wścieknie się, kiedy sprawa z Jesse'em wyjdzie na jaw. Nigdy jednak nie
podejrzewałam, \e wścieknie się a\ tak.
- To jest najgorsza rzecz, o jakiej w \yciu słyszałem. - Temat rozpalał w ojcu
Dominiku szczerą pasję. - Co by na to powiedziała twoja biedna mama? Po prostu nie wiem,
co mam z tobą zrobić, Susannah. Sądziłem, \e mo\emy sobie ufać, a ty przez cały czas
ukrywałaś przede mną sprawę z Jesse'em...
W tej chwili, na szczęście, odezwał się sygnał, \e ktoś oczekuje na rozmowę.
Powiedziałam:
- Och, proszę chwilę poczekać, ojcze Dominiku, dobrze? Wciskając guzik, słyszałam
jeszcze jego słowa:
- Nie ka\ mi czekać, kiedy do ciebie mówię, młoda damo... Spodziewałam się na
drugiej linii Debbie Mancuso, ale ku mojemu zdumieniu, okazało się, \e to Cee Cee.
- Cześć, Suze, szukałam jeszcze informacji o ojcu twojego chłopaka...
- On nie jest moim chłopakiem - sprostowałam odruchowo. Na pewno nie teraz.
- No dobra, twojego ewentualnego chłopaka, w takim razie. Sądziłam, \e mo\e cię
zainteresuje, \e kiedy jego \ona, mama Tada, umarła dziesięć lat temu, dla pana B zaczął się
naprawdę zły okres.
Uniosłam brwi.
- Zły? To znaczy? Chyba nie finansowo. Wiesz, jakbyś zobaczyła, jak oni mieszkają...
- Nie, nie finansowo. Po jej śmierci, rak piersi, zbyt pózno wykryty; nie martw się,
nikt jej nie zabił, pan B stracił zainteresowanie swoimi licznymi firmami i zamknął się w
sobie.
Aha. To pewnie wtedy zaczęły się te jego  zaburzenia .
- Tutaj jest naprawdę interesująca sprawa - mówiła Cee Cee. Słyszałam, jak stuka w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •