[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawodzenie. - Musisz mi uwierzyć. Zależało mi tylko, żeby puściła aparat.
- Mogłaś ją zabić.
- Mówiłam ci, nie chciałam skrzywdzić Arizony. - Claire pociągnęła nosem. - Poza tym,
nie udowodnisz, że to ja zabrałam aparat. Twoje słowo przeciwko mojemu.
- Jasne. - Lillian oparła się o suszarkę. A skoro już tak sobie miło rozmawiamy, mam do
ciebie kilka pytań. Jak to się stało, że zainteresowałaś się moją bazą danych? Sama na to wpadłaś,
czy może Anderson cię naprowadził?
Twarz Claire zapłonęła ze wściekłości. Była równie czerwona jak farba na mankiecie
bluzki.
- Słyszałam jak Flint opowiadał o tym Marilyn już pierwszego dnia, kiedy przyszedł do
instytutu. Przechwalał się. że ma dostęp do cennych informacji. Dzięki tym danym wkręcił się na
moje miejsce. Obiecał, że je zdobędzie.
- Rozumiem.
- Marilyn nie jest głupia. Od razu zrozumiała, ile może zyskać dzięki takiej bazie.
- Czy Anderson mówił, że zamierzają ukraść?
- Oczywiście, że nie. Powiedział tylko, żeby się niczym nie martwiła. I zapewnił, że sam
wszystko załatwi.
- Gdzie byłaś, kiedy o tym rozmawiali?
- W przyległym pokoju. Porządkowałam swoje biurko. Marilyn zamknęła drzwi, ale
włączyłam nagrywanie. - Claire uśmiechnęła się gorzko. - To należało do moich obowiązków.
Nagrywałam rozmowy Marilyn z ważnymi ludzmi. Któregoś dnia zamierza opublikować swoje
wspomnienia.
- A potem wpadłaś na pomysł, żeby poszukać danych moich klientów. zanim znajdzie je
Flint?
Claire wzruszyła ramionami.
- Powiedział, że trzymasz je w komputerze. Wydawało się to proste. Mogłam
wykorzystać je w taki sam sposób, jak planował zrobić to Flint.
- Wkupić się w nową pracę?
- Tak. Akta twoich bogatych klientów byłyby warte fortunę dla każdego polityka. - Do
oczu Claire znowu napłynęły Izy. - Ale kiedy włamałam się do domku, nigdzie nie mogłam
znalezć komputera. Do tego napatoczyła się Arizona ze swoim cholernym aparatem. Wszystko
było nie tak. Cale ryzyko na nic. Totalna porażka.
- Tamtego dnia, kiedy przyjechałaś ostrzec mnie przed Marilyn, podsłuchałaś moją
rozmowę z Gabe'em. Wiedziałaś, do jakich doszliśmy wniosków. %7łe może uwziął się na mnie
maniak. I że to włamanie mogło nie być przypadkowe. A więc wróciłaś i zdemolowałaś
pracownię, żeby uwiarygodnić naszą teorię.
- Wystraszyłam się. To Eclipse Bay. Wiedziałam, że jeśli Harte'owie i Madisonowie
przycisną Seana Valentine'a. to przyłoży się do śledztwa.
Bałam się. Uznałam, że uniknę podejrzeń, jeśli wszyscy będą nadał przypisywać
włamanie maniakowi.
- Claire. - Lillian pokręciła głową.
- Jak do tego doszłaś? - W głosie Claire brzmiała gorycz.
- Metodą eliminacji. Gabe i prywatny detektyw wykluczyli głównego podejrzanego. A
kiedy rozmawialiśmy z Andersonem, nie przyznał się do włamań w Eclipse Bay.
Claire zrobiła wielkie oczy.
- I co, uwierzyliście temu krętaczowi?
Lillian wzruszyła ramionami.
- Wtargnięcie przy użyciu siły nie pasowało mi do Andersona. On działa trochę inaczej.
- A Marilyn? Też powinna być podejrzana. Ona by najbardziej skorzystała na tych
danych.
- Marilyn, jeśli czegoś chce, to się z tym nie kryje. Nie chodzi opłotkami. W
przeciwieństwie do ciebie.
Claire wzdrygnęła się.
- Co sugerujesz?
- Miała rację, że romansowałaś z Trevorem, prawda?
- Już mówiłam, nigdy nie spałam z Trevorem.
- Nie wierzę ci.
Claire patrzyła na Lillian podejrzliwie.
- Dlaczego?
- Bo dowiedziałam się, że tamtego lata, kiedy chodziłam z Larrym Ful - tonem, ty
zabawiałaś się z nim w vanie jego ojca.
- Larry Fulton. - Claire rozdziawiła buzię. Ale to było wieki temu, jeszcze w college'u.
- - Wiem. Byłam pewna, że mnie z kimś zdradzał. Ale nie miałam pojęcia, że z tobą.
Dopiero kilka dni temu uświadomili mi to bracia Willisowie. Wtedy znalazłam odpowiedzi na
wszystkie pytania.
Claire wycofała się z pralni, nie spuszczając wzroku z Lillian.
- Nie możesz niczego udowodnić.
- Ciągle to powtarzasz. - Lillian odsunęła się od suszarki. - Przyjechałam poznać prawdę.
Nie chodzi mi o to, żeby wsadzić cię za kratki.
- Wyjdz stąd.
- Już idę. - Lillian przecięła salon. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach wyjściowych i
obejrzała przez ramię. - Jeszcze tylko jedno pytanie.
- Wynoś się.
- Mówiłaś, że nie kręcą cię faceci w damskiej bieliznie i szpilkach. Czy w tej sprawie też
kłamałaś?
- Nienawidziłam tych przebieranek - wyjaśniła Claire. - Ale facet miał realne szanse
zostać senatorem. Doszłam do wniosku, że znoszenie tych drobnych dziwactw to mała cena za
bycie żoną senatora.
- Naprawdę ci powiedział, że po wyborach rozwiedzie się z Marilyn i ożeni z tobą?
- Obiecał mi to. - Claire patrzyła na granatową bluzkę, którą zmięła w rękach. - Tak jak
Larry Fulton przyrzekał, że się ze mną zaręczy, jak tylko zerwie z tobą. Nic nigdy nie jest tak. jak
powinno. To niesprawiedliwe. Po prostu niesprawiedliwe.
Gabe krążył po kuchni.
- Nie powinnaś spotykać się z nią sama.
- Mówiłeś to już kilka razy. - Lillian postawiła łokcie na stole i podparła głowę rękami. -
Tłumaczyłam ci, że to był impuls.
- A gdyby zrobiła się agresywna?
- Nie, to nie ten typ.
- Nie można mieć pewności.
- Gabe, ona wie, że niczego nie zdołam udowodnić.
- Niestety.
- To chyba jedna z tych sytuacji, kiedy po prostu trzeba zdać się na karmę.
- Karma to bzdura. Takim ludziom, jak Claire zawsze się udaje.
Lillian spojrzała za okno.
- Nie powiedziałabym, żeby miała aż tak dużo szczęścia. %7ładen z jej wielkich planów nie
wypalił. Larry Fulton i ja zerwaliśmy, ale nie ożenił się z nią, tylko z Sheila. Trevor Thornley się
skończył, więc nie wyszła za niego i nie została żoną senatora. Marilyn wylatuje z pracy. Raczej
trudno uznać Claire za wygraną.
Następnego ranka pojechali do miasta na ciepłe croissanty i kawę. Gabe zatrzymał się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
zawodzenie. - Musisz mi uwierzyć. Zależało mi tylko, żeby puściła aparat.
- Mogłaś ją zabić.
- Mówiłam ci, nie chciałam skrzywdzić Arizony. - Claire pociągnęła nosem. - Poza tym,
nie udowodnisz, że to ja zabrałam aparat. Twoje słowo przeciwko mojemu.
- Jasne. - Lillian oparła się o suszarkę. A skoro już tak sobie miło rozmawiamy, mam do
ciebie kilka pytań. Jak to się stało, że zainteresowałaś się moją bazą danych? Sama na to wpadłaś,
czy może Anderson cię naprowadził?
Twarz Claire zapłonęła ze wściekłości. Była równie czerwona jak farba na mankiecie
bluzki.
- Słyszałam jak Flint opowiadał o tym Marilyn już pierwszego dnia, kiedy przyszedł do
instytutu. Przechwalał się. że ma dostęp do cennych informacji. Dzięki tym danym wkręcił się na
moje miejsce. Obiecał, że je zdobędzie.
- Rozumiem.
- Marilyn nie jest głupia. Od razu zrozumiała, ile może zyskać dzięki takiej bazie.
- Czy Anderson mówił, że zamierzają ukraść?
- Oczywiście, że nie. Powiedział tylko, żeby się niczym nie martwiła. I zapewnił, że sam
wszystko załatwi.
- Gdzie byłaś, kiedy o tym rozmawiali?
- W przyległym pokoju. Porządkowałam swoje biurko. Marilyn zamknęła drzwi, ale
włączyłam nagrywanie. - Claire uśmiechnęła się gorzko. - To należało do moich obowiązków.
Nagrywałam rozmowy Marilyn z ważnymi ludzmi. Któregoś dnia zamierza opublikować swoje
wspomnienia.
- A potem wpadłaś na pomysł, żeby poszukać danych moich klientów. zanim znajdzie je
Flint?
Claire wzruszyła ramionami.
- Powiedział, że trzymasz je w komputerze. Wydawało się to proste. Mogłam
wykorzystać je w taki sam sposób, jak planował zrobić to Flint.
- Wkupić się w nową pracę?
- Tak. Akta twoich bogatych klientów byłyby warte fortunę dla każdego polityka. - Do
oczu Claire znowu napłynęły Izy. - Ale kiedy włamałam się do domku, nigdzie nie mogłam
znalezć komputera. Do tego napatoczyła się Arizona ze swoim cholernym aparatem. Wszystko
było nie tak. Cale ryzyko na nic. Totalna porażka.
- Tamtego dnia, kiedy przyjechałaś ostrzec mnie przed Marilyn, podsłuchałaś moją
rozmowę z Gabe'em. Wiedziałaś, do jakich doszliśmy wniosków. %7łe może uwziął się na mnie
maniak. I że to włamanie mogło nie być przypadkowe. A więc wróciłaś i zdemolowałaś
pracownię, żeby uwiarygodnić naszą teorię.
- Wystraszyłam się. To Eclipse Bay. Wiedziałam, że jeśli Harte'owie i Madisonowie
przycisną Seana Valentine'a. to przyłoży się do śledztwa.
Bałam się. Uznałam, że uniknę podejrzeń, jeśli wszyscy będą nadał przypisywać
włamanie maniakowi.
- Claire. - Lillian pokręciła głową.
- Jak do tego doszłaś? - W głosie Claire brzmiała gorycz.
- Metodą eliminacji. Gabe i prywatny detektyw wykluczyli głównego podejrzanego. A
kiedy rozmawialiśmy z Andersonem, nie przyznał się do włamań w Eclipse Bay.
Claire zrobiła wielkie oczy.
- I co, uwierzyliście temu krętaczowi?
Lillian wzruszyła ramionami.
- Wtargnięcie przy użyciu siły nie pasowało mi do Andersona. On działa trochę inaczej.
- A Marilyn? Też powinna być podejrzana. Ona by najbardziej skorzystała na tych
danych.
- Marilyn, jeśli czegoś chce, to się z tym nie kryje. Nie chodzi opłotkami. W
przeciwieństwie do ciebie.
Claire wzdrygnęła się.
- Co sugerujesz?
- Miała rację, że romansowałaś z Trevorem, prawda?
- Już mówiłam, nigdy nie spałam z Trevorem.
- Nie wierzę ci.
Claire patrzyła na Lillian podejrzliwie.
- Dlaczego?
- Bo dowiedziałam się, że tamtego lata, kiedy chodziłam z Larrym Ful - tonem, ty
zabawiałaś się z nim w vanie jego ojca.
- Larry Fulton. - Claire rozdziawiła buzię. Ale to było wieki temu, jeszcze w college'u.
- - Wiem. Byłam pewna, że mnie z kimś zdradzał. Ale nie miałam pojęcia, że z tobą.
Dopiero kilka dni temu uświadomili mi to bracia Willisowie. Wtedy znalazłam odpowiedzi na
wszystkie pytania.
Claire wycofała się z pralni, nie spuszczając wzroku z Lillian.
- Nie możesz niczego udowodnić.
- Ciągle to powtarzasz. - Lillian odsunęła się od suszarki. - Przyjechałam poznać prawdę.
Nie chodzi mi o to, żeby wsadzić cię za kratki.
- Wyjdz stąd.
- Już idę. - Lillian przecięła salon. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach wyjściowych i
obejrzała przez ramię. - Jeszcze tylko jedno pytanie.
- Wynoś się.
- Mówiłaś, że nie kręcą cię faceci w damskiej bieliznie i szpilkach. Czy w tej sprawie też
kłamałaś?
- Nienawidziłam tych przebieranek - wyjaśniła Claire. - Ale facet miał realne szanse
zostać senatorem. Doszłam do wniosku, że znoszenie tych drobnych dziwactw to mała cena za
bycie żoną senatora.
- Naprawdę ci powiedział, że po wyborach rozwiedzie się z Marilyn i ożeni z tobą?
- Obiecał mi to. - Claire patrzyła na granatową bluzkę, którą zmięła w rękach. - Tak jak
Larry Fulton przyrzekał, że się ze mną zaręczy, jak tylko zerwie z tobą. Nic nigdy nie jest tak. jak
powinno. To niesprawiedliwe. Po prostu niesprawiedliwe.
Gabe krążył po kuchni.
- Nie powinnaś spotykać się z nią sama.
- Mówiłeś to już kilka razy. - Lillian postawiła łokcie na stole i podparła głowę rękami. -
Tłumaczyłam ci, że to był impuls.
- A gdyby zrobiła się agresywna?
- Nie, to nie ten typ.
- Nie można mieć pewności.
- Gabe, ona wie, że niczego nie zdołam udowodnić.
- Niestety.
- To chyba jedna z tych sytuacji, kiedy po prostu trzeba zdać się na karmę.
- Karma to bzdura. Takim ludziom, jak Claire zawsze się udaje.
Lillian spojrzała za okno.
- Nie powiedziałabym, żeby miała aż tak dużo szczęścia. %7ładen z jej wielkich planów nie
wypalił. Larry Fulton i ja zerwaliśmy, ale nie ożenił się z nią, tylko z Sheila. Trevor Thornley się
skończył, więc nie wyszła za niego i nie została żoną senatora. Marilyn wylatuje z pracy. Raczej
trudno uznać Claire za wygraną.
Następnego ranka pojechali do miasta na ciepłe croissanty i kawę. Gabe zatrzymał się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]