[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anula & Irena
- Sama bym sobie poradziła.
- Dopóki tu jestem, nie jest to konieczne - powie
dział Russ, biorąc ją w ramiona. - Masz moje słowo, Ab-
by, że to się już więcej nie powtórzy.
- Właśnie miałam mu dać taką nauczkę jak Haroldo
wi - powiedziała, przytulając się do niego.
- Kiedy popatrzyłem na trybuny i zobaczyłem, że ten
łajdak dotyka cię swoimi brudnymi łapami, od razu ze
skoczyłem z Tancerza.
- Nic się nie stało.
Jego słowa sprawiły, że zalało ją ciepło i poczuła się
tak bezpieczna jak w obecności wuja, brata, czy ich po
mocnika Bucka.
- Kochanie, mógłbym cię trzymać w ramionach
przez cały dzień, ale zaraz zacznie się ujeżdżanie byka
- powiedział Russ, kiedy przez megafon zapowiedziano
następne rodeo.
Pocałował ją w skroń.
- Zostaniesz na chwilę sama? Muszę powalczyć z tym
bydlęciem.
Abby stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.
- Poradzę sobie, ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego?
- Że będziesz ostrożny.
- No pewnie. - Jego czuły uśmiech sprawił, że prze
szedł ją dreszcz. - Mam dziś w nocy randkę, na którą
zamierzam przyjść.
Anula & Irena
Dwie godziny później Abby prowadziła gniadego wa
łacha do stajni na kempingu, zastanawiając się, o co tu
chodzi. Od zakończenia swego występu Russ zachowy
wał się dziwnie: powiedział jej, że ma coś do załatwie
nia, i spytał, czy nie mogłaby zaprowadzić na noc Tan
cerza do jego boksu. Po czym, wręczywszy klucze do
samochodu, pocałował ją i razem z jakimś kowbojem
wsiadł do jego półciężarówki i w chmurze pyłu ruszy
li w siną dal.
-Twój pan coś zamierza - powiedziała Abby do
Tancerza, szczotkując go. - Wspaniale się spisał na tym
wrednym byku, dostał gromką owację, po czym... ru
szył w nieznanym kierunku, zostawiając ciebie i mnie
na łasce losu.
Tancerz parsknął i grzebnął kopytem.
- Trudno się z tobą nie zgodzić. - Abby zaśmiała się,
poklepując go po ciemnobrązowym karku.
Upewniwszy się, że koń ma świeżą wodę w wiadrze
i owsa pod dostatkiem, Abby wróciła do samochodu.
Właśnie miała otworzyć drzwi do części mieszkalnej,
gdy nadjechał Russ.
Wysiadłszy, odczekał, aż półciężarówka podjedzie do
stojącego nieopodal samochodu przewożącego konie.
Następnie, z jedną ręką za plecami, zbliżył się do Abby.
- Załatwiłeś już swoje sprawy - cokolwiek to jest? -
zapytała.
- Jasne. - Uśmiechając się do niej w taki sposób, że
Anula & Irena
przeszedł ją dreszcz, wydobył zza pleców czerwoną różę
w wazonie z kryształu. - Najlepsze życzenia walentyn-
kowe, kochanie.
Ujęta tym gestem poczuła łzy w oczach i drżącą ręką
odebrała różę.
- Jaka ona piękna, Russ!
Objął ją i przytulił.
- Dlatego płaczesz?
Abby oparła policzek na jego szerokiej piersi.
- To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.
Dziękuję, Russ.
- A więc to łzy szczęścia, tak?
Abby skinęła głową.
Jego klatka piersiowa zafalowała i Abby wiedziała, że
Russ poczuł ulgę.
- Chciałem kupić tuzin róż, ale kwiaciarka właśnie
zamykała. Kupiliśmy dwie ostatnie.
- Wspaniale - powiedziała z przekonaniem Abby.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Russ pocałował ją we
włosy. - A teraz chodźmy do auta, żebym mógł wziąć
prysznic i zmienić ubranie, zanim pójdziemy na kola
cję i na tańce.
- Gdzie odbywają się tańce? - spytała Abby, gdy wy
chodzili już z restauracji.
Kiedy tam weszli, Russ powiedział coś do kelnerki,
która uśmiechnęła się i zaprowadziła ich do przytul-
Anula & Irena
nego, tonącego w blasku świec stolika w rogu zatło
czonej sali. Po drodze minęli kilku przyjaciół Russa
z ich dziewczynami. Ci jednak nie zwrócili na prze
chodzących uwagi i Abby pomyślała, że zapewne rów
nież i oni świętują walentynki.
- Paru kumpli próbowało wynająć pomieszczenie na
tyłach restauracji, ale wszystko już było zarezerwowa
ne. To dlatego tańczymy w centrum rekreacyjnym kem
pingu - powiedział Russ, pomagając Abby wsiąść do
półciężarówki. - Właściciel zamierza wynieść przegro
dę i otworzyć dla nas dwa pokoje. - Russ zaśmiał się.
- W przeciwnym razie będziemy tańczyć między base
nem a stołem do ping-ponga.
- Czułabym się jak u siebie - uśmiechnęła się Abby.
- Żartujesz.
- Ani trochę.
Russ zamknął drzwi od strony pasażera, następnie
sam zajął miejsce za kierownicą.
- Jak duże jest Crawley?
- Powinieneś raczej spytać, jak małe jest Crawley? -
powiedziała ze śmiechem. - Liczy pięciuset czy sześciu
set mieszkańców.
- Tylko tyle? - Russ wyglądał na zdziwionego.
Właśnie wyjeżdżali z parkingu restauracji.
- Mówiłaś co prawda, że pochodzisz z małego mia
sta, nie przypuszczałem jednak, że jest tak małe.
- Mówimy tylko o ludziach. Pogłowie bydła to
Anula & Irena
zupełnie co innego. Zdaje się, że w ostatnim rapor
cie ministerstwa rolnictwa jest mowa o około pięciu
tysiącach sztuk bydła na farmach i ranczach w okoli
cach Crawley.
- Musi tam być sporo przestrzeni - stwierdził Russ,
kiedy wjechali na teren kempingu.
- Musisz odwiedzić kiedyś Crawley, a wszystko ci po
każę - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Kiedy półciężarówka zatrzymała się koło ich przyczepy
kempingowej, Russ spojrzał na Abby i uśmiechnął się.
- Któregoś dnia skorzystam z propozycji.
- Mówisz serio?
Wiedziała, że w jej głosie zabrzmiała nadzieja i że to
głupie - ale zupełnie jej to nie obchodziło. Bez wzglę
du na to, co mówiła do Mercedes: że nie ma w jej życiu
miejsca dla mężczyzny ani czasu na trwałe związki z fa
cetami - nie zniosłaby myśli o tym, że nigdy już nie zo
baczy Russa.
Pocałował ją czule i chwycił za klamkę drzwi.
- W takim razie, kochanie, w niedalekiej przyszłości
w moim dzienniku pokładowym zostanie odnotowana
dłuższa podróż.
Serce Abby zabiło mocniej. Nie mogła wprost uwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
Anula & Irena
- Sama bym sobie poradziła.
- Dopóki tu jestem, nie jest to konieczne - powie
dział Russ, biorąc ją w ramiona. - Masz moje słowo, Ab-
by, że to się już więcej nie powtórzy.
- Właśnie miałam mu dać taką nauczkę jak Haroldo
wi - powiedziała, przytulając się do niego.
- Kiedy popatrzyłem na trybuny i zobaczyłem, że ten
łajdak dotyka cię swoimi brudnymi łapami, od razu ze
skoczyłem z Tancerza.
- Nic się nie stało.
Jego słowa sprawiły, że zalało ją ciepło i poczuła się
tak bezpieczna jak w obecności wuja, brata, czy ich po
mocnika Bucka.
- Kochanie, mógłbym cię trzymać w ramionach
przez cały dzień, ale zaraz zacznie się ujeżdżanie byka
- powiedział Russ, kiedy przez megafon zapowiedziano
następne rodeo.
Pocałował ją w skroń.
- Zostaniesz na chwilę sama? Muszę powalczyć z tym
bydlęciem.
Abby stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.
- Poradzę sobie, ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego?
- Że będziesz ostrożny.
- No pewnie. - Jego czuły uśmiech sprawił, że prze
szedł ją dreszcz. - Mam dziś w nocy randkę, na którą
zamierzam przyjść.
Anula & Irena
Dwie godziny później Abby prowadziła gniadego wa
łacha do stajni na kempingu, zastanawiając się, o co tu
chodzi. Od zakończenia swego występu Russ zachowy
wał się dziwnie: powiedział jej, że ma coś do załatwie
nia, i spytał, czy nie mogłaby zaprowadzić na noc Tan
cerza do jego boksu. Po czym, wręczywszy klucze do
samochodu, pocałował ją i razem z jakimś kowbojem
wsiadł do jego półciężarówki i w chmurze pyłu ruszy
li w siną dal.
-Twój pan coś zamierza - powiedziała Abby do
Tancerza, szczotkując go. - Wspaniale się spisał na tym
wrednym byku, dostał gromką owację, po czym... ru
szył w nieznanym kierunku, zostawiając ciebie i mnie
na łasce losu.
Tancerz parsknął i grzebnął kopytem.
- Trudno się z tobą nie zgodzić. - Abby zaśmiała się,
poklepując go po ciemnobrązowym karku.
Upewniwszy się, że koń ma świeżą wodę w wiadrze
i owsa pod dostatkiem, Abby wróciła do samochodu.
Właśnie miała otworzyć drzwi do części mieszkalnej,
gdy nadjechał Russ.
Wysiadłszy, odczekał, aż półciężarówka podjedzie do
stojącego nieopodal samochodu przewożącego konie.
Następnie, z jedną ręką za plecami, zbliżył się do Abby.
- Załatwiłeś już swoje sprawy - cokolwiek to jest? -
zapytała.
- Jasne. - Uśmiechając się do niej w taki sposób, że
Anula & Irena
przeszedł ją dreszcz, wydobył zza pleców czerwoną różę
w wazonie z kryształu. - Najlepsze życzenia walentyn-
kowe, kochanie.
Ujęta tym gestem poczuła łzy w oczach i drżącą ręką
odebrała różę.
- Jaka ona piękna, Russ!
Objął ją i przytulił.
- Dlatego płaczesz?
Abby oparła policzek na jego szerokiej piersi.
- To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.
Dziękuję, Russ.
- A więc to łzy szczęścia, tak?
Abby skinęła głową.
Jego klatka piersiowa zafalowała i Abby wiedziała, że
Russ poczuł ulgę.
- Chciałem kupić tuzin róż, ale kwiaciarka właśnie
zamykała. Kupiliśmy dwie ostatnie.
- Wspaniale - powiedziała z przekonaniem Abby.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Russ pocałował ją we
włosy. - A teraz chodźmy do auta, żebym mógł wziąć
prysznic i zmienić ubranie, zanim pójdziemy na kola
cję i na tańce.
- Gdzie odbywają się tańce? - spytała Abby, gdy wy
chodzili już z restauracji.
Kiedy tam weszli, Russ powiedział coś do kelnerki,
która uśmiechnęła się i zaprowadziła ich do przytul-
Anula & Irena
nego, tonącego w blasku świec stolika w rogu zatło
czonej sali. Po drodze minęli kilku przyjaciół Russa
z ich dziewczynami. Ci jednak nie zwrócili na prze
chodzących uwagi i Abby pomyślała, że zapewne rów
nież i oni świętują walentynki.
- Paru kumpli próbowało wynająć pomieszczenie na
tyłach restauracji, ale wszystko już było zarezerwowa
ne. To dlatego tańczymy w centrum rekreacyjnym kem
pingu - powiedział Russ, pomagając Abby wsiąść do
półciężarówki. - Właściciel zamierza wynieść przegro
dę i otworzyć dla nas dwa pokoje. - Russ zaśmiał się.
- W przeciwnym razie będziemy tańczyć między base
nem a stołem do ping-ponga.
- Czułabym się jak u siebie - uśmiechnęła się Abby.
- Żartujesz.
- Ani trochę.
Russ zamknął drzwi od strony pasażera, następnie
sam zajął miejsce za kierownicą.
- Jak duże jest Crawley?
- Powinieneś raczej spytać, jak małe jest Crawley? -
powiedziała ze śmiechem. - Liczy pięciuset czy sześciu
set mieszkańców.
- Tylko tyle? - Russ wyglądał na zdziwionego.
Właśnie wyjeżdżali z parkingu restauracji.
- Mówiłaś co prawda, że pochodzisz z małego mia
sta, nie przypuszczałem jednak, że jest tak małe.
- Mówimy tylko o ludziach. Pogłowie bydła to
Anula & Irena
zupełnie co innego. Zdaje się, że w ostatnim rapor
cie ministerstwa rolnictwa jest mowa o około pięciu
tysiącach sztuk bydła na farmach i ranczach w okoli
cach Crawley.
- Musi tam być sporo przestrzeni - stwierdził Russ,
kiedy wjechali na teren kempingu.
- Musisz odwiedzić kiedyś Crawley, a wszystko ci po
każę - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Kiedy półciężarówka zatrzymała się koło ich przyczepy
kempingowej, Russ spojrzał na Abby i uśmiechnął się.
- Któregoś dnia skorzystam z propozycji.
- Mówisz serio?
Wiedziała, że w jej głosie zabrzmiała nadzieja i że to
głupie - ale zupełnie jej to nie obchodziło. Bez wzglę
du na to, co mówiła do Mercedes: że nie ma w jej życiu
miejsca dla mężczyzny ani czasu na trwałe związki z fa
cetami - nie zniosłaby myśli o tym, że nigdy już nie zo
baczy Russa.
Pocałował ją czule i chwycił za klamkę drzwi.
- W takim razie, kochanie, w niedalekiej przyszłości
w moim dzienniku pokładowym zostanie odnotowana
dłuższa podróż.
Serce Abby zabiło mocniej. Nie mogła wprost uwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]