download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pożar.
Bosch wiedział, co ona czuje. Wszyscy policjanci przez to przechodzili.
 Pierwsze lata są ciężkie. Ale człowiek się wciąga i zaczyna patrzeć z
większego dystansu. Sama wybierasz bitwy, sama wybierasz swoją ścieżkę.
Poradzisz sobie.
 Pomówmy o czymś innym  poprosiła.
 Chętnie.  Uśmiechnął się do niej.  A więc włóczyłaś się po Andach i w
pewnym momencie powiedziałaś sobie:  Rany, chcę być policjantką .
Roześmiała się, z pozoru zapominając o swoim przygnębieniu.
 Pytam poważnie. Co robiłaś wcześniej?
Obróciła się na stołku i siedzieli teraz ramię w ramię.
 Och, przez pewien czas byłam prawniczką. Prawo cywilne. Lecz doszłam do
wniosku, że to g... warte, więc rzuciłam tę robotę i zaczęłam podróżować.
Chwytając się po drodze różnych zajęć. We Włoszech wyrabiałam ceramikę. W
Szwajcarii byłam przewodnikiem zastępów konnych. Na Hawajach pracowałam
jako kucharka na statku turystycznym.
Widziałam sporo świata, ale do Andów nie dotarłam. A potem wróciłam do
domu.
 Do Los Angeles?
 Tak. Tu się urodziłam i wychowałam. A ty?
 Tak samo.
Wyciągnęła rękę i znów się stuknęli szklaneczkami.
 Gdzie dorastałaś?
 Tylko się nie śmiej. W Bel Air.
 Bel Air? Hm, to domyślam się, że tata pewnej pani nie jest zbytnio zadowolony,
że córka wstąpiła do policji.
 Zwłaszcza że rzuciła jego kancelarię adwokacką. Dajmy już spokój tym
pytaniom.
 Dobra. To co teraz?
 Zawiez mnie do domu, Harry. Do siebie.
Spojrzał w jej błyszczące ciemne oczy. Sprawy toczyły się w błyskawicznym
tempie, podsycanym przez alkohol. Tak to się często dzieje między osobami
pracującymi w policji, między ludzmi, którzy mają poczucie, że są częścią
zamkniętego środowiska, którzy w życiu kierują się instynktem i co rano wychodzą
do pracy ze świadomością, że wybrany przez nich zawód jest śmiertelnie
niebezpieczny.
 Dobrze. Chciałem zaproponować to samo.
Nachylił się i pocałował ją w usta.
Dopili szybko drinki i wyszli.
JULIA Brasher stała na środku pokoju w mieszkaniu Boscha, wpatrzona w płyty
kompaktowe obok zestawu stereo.
Bosch był w kuchni. Przelał martini z shakera do dwóch szklanek i wrócił do
pokoju.
 Co lubisz?  spytał.
 Mmm, póznego Billa Evansa.
Skinął głową, podszedł do stojaka z płytami i wyjął  Kind of Blue .
Włożył krążek do odtwarzacza. Zaczęli się całować przy pierwszych dzwiękach
muzyki. Nagle w środku pocałunku Brasher wybuchła śmiechem.
 Co jest?
 Nic, po prostu jestem rozluzniona. I szczęśliwa.
 Ja też.
Pózniej, gdy leżała na brzuchu pośrodku łóżka, Bosch powiódł palcem po
promiennym słońcu wytatuowanym nad jej pośladkami, dochodząc do wniosku, że
w towarzystwie tej kobiety czuje się swobodnie i zarazem nieswojo. Właściwie
niczego o niej nie wiedział.
 O czym myślisz?  spytała.
 O niczym. A tak naprawdę o tym facecie, który ci to zrobił. Chciałbym chyba
być na jego miejscu.
 Dlaczego?
 Już zawsze będziesz nosić na sobie pamiątkę po nim.
Odwróciła się, odsłaniając piersi i uśmiechniętą twarz. Rozpuszczone włosy
opadały na ramiona. Przyciągnęła Boscha do siebie i przylgnęła do niego w długim
pocałunku.
 To najprzyjemniejsze słowa, jakie usłyszałam od bardzo dawna  powiedziała
po chwili.
 Możesz zostać do rana?  zagadnął.
Hmm... Mąż pewnie zachodzi w głowę, gdzie się podziewam, ale mogę do
niego zadzwonić.
Bosch zmartwiał.
Wybuchła śmiechem.
 Ej, nie strasz mnie.
 No co, nie pytałeś, czy z kimś jestem, czy nie.
 Ty mnie też nie pytałaś.
 Z tobą sprawa jest jasna: samotny gliniarz.  Nagle rzekła męskim głosem: 
Interesują mnie tylko fakty, proszę pani. Nie mam czasu na ksiuty. Tropię
morderców. Robota na mnie czeka i...
 Pożyczyłaś mi latarkę  przerwał jej Bosch.  Kobieta będąca w stałym
związku chyba by tego nie zrobiła.
 No to coś ci powiem, twardzielu. Widziałam, że masz własną latarkę w
bagażniku. Za pózną zakryłeś ją szmatą. Nie udało ci się.
Bosch poczuł, że się czerwieni. Zasłonił twarz dłońmi.
Odciągnęła jego ręce i pocałowała go w podbródek.
 Spodobało mi się to  powiedziała.  Zrobiło mi się miło i zaczęłam na coś
czekać.  Obróciła jego dłonie i spojrzała na blizny na kłykciach.
Pamiątkę po dawnych czasach.
 Ej, a co to?
 Miałem tatuaże. Kazali mi się ich pozbyć, gdy poszedłem do wojska.
Roześmiała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •