[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgłoszenie zaginięcia będzie najpewniejszym sposobem. - Jego
oczy pałały nienawiścią. - Nie mogłem ryzykować, że komuś
o tym powiesz. - Odpowiedział na jej następne pytanie, zanim
jeszcze zdążyła je zadać. - Zobaczyłem, jak podsłuchujesz,
i wiedziałem, że muszę się ciebie pozbyć.
- Ale kiedy mnie znalazłeś, niczego nie pamiętałam - zapro
testowała. Dlaczego zatem nie dał jej spokoju?
- Owszem, ale w każdej chwili mogłaś odzyskać pamięć. -
Na twarzy Dunna pojawił się chytry uśmieszek. - A wy, kretyni,
myślicie, że wykorzystacie to w sądzie? - zaśmiał się szyderczo.
- Wymusiliście te zeznania pod grozbą pistoletu, bez obecności
mego adwokata. Nic nie sÄ… warte. SÄ…d nie da im wiary.
- To niezupełnie tak. - Angus odpowiedział mu podobnym
uśmiechem. - Przyłapaliśmy cię na próbie zabójstwa Rebeki.
Nie potrzebujemy twego zeznania.
- Ty draniu! - Dunn chciał się podnieść, ale z powrotem
opadł na plecy, jęcząc z bólu.
- Możecie wejść - zawołał Biordi do sanitariuszy. - Trzeba
wynieść stąd tego śmiecia, zanim do reszty zasmrodzi pani
mieszkanie. - Gdy mężczyzni weszli razem z Vikki, Biordi
schował notes do kieszeni i zwrócił się do Rebeki:
- Mam już wszystkie informacje. Obawiam się, że będę je
jutro przepisywał przez całe przedpołudnie. Proszę więc przyjść
przed końcem pracy, by podpisać zeznanie.
Skinęła głową szczęśliwa, że ma to już za sobą.
- Przyjdę - zapewniła.
Popatrzyła na Angusa. Gdyby nie zjawił się w chwili, kiedy
Dunn...
- Jak to się stało, że przyjechałeś? - spytała.
- Szukał mnie - skwapliwie wyjaśniła Vikki.
Angus roześmiał się, poczuwszy ramionka dziewczynki za
ciskające się wokół jego pasa. Byli teraz tak blisko siebie, jak
by stanowili jedność. Ucieszyło go to.
- Owszem, a poza tym - dodał - uprzytomniłem sobie na-
gle, że w twoim mieszkaniu nigdzie nie widziałem twego tak
zwanego narzeczonego.
- Co? - Nie zrozumiała.
- Zdjęcia. - Ruchem głowy wskazał korytarz. - Nie masz
tam ani jednego jego zdjęcia. To dziwne jak na zakochaną
kobietę. Wręcz niewiarygodne. Wiedziałem, że kłamał. A jeśli
kłamał w tej sprawie, mógł i w innych.
Jednym ramieniem objął Vikki, drugim Rebekę i przytulił je
do siebie.
- Wyjdzmy stÄ…d. Zabieram ciÄ™ do domu.
Niczego więcej nie pragnęła.
Angus siedział z Rebeką na kanapie, obejmując ją ramie
niem. Oparła głowę o jego pierś. Z dużym trudem udało mu się
nakłonić Vikki, żeby wreszcie poszła spać. Zrobiła to dopiero
wtedy, gdy obiecał jej, że nazajutrz kupi jej wreszcie upragnio
nego psa. Rebeka czytała jej na dobranoc tak długo, aż dziew
czynka usnęła.
- A więc pozbyłaś się jednego narzeczonego - podsumował
sytuacjÄ™ Angus.
Była zbyt zmęczona, by podnieść głowę lub sprostować to
stwierdzenie. Oboje zresztą wiedzieli, że Dunn nigdy naprawdę
nie był jej narzeczonym. Wymyślił to kłamstwo, żeby wzbudzić
zaufanie policji i łatwiej uzyskać informacje o Rebece.
- Tak, masz rację - przyznała.
Bardzo powoli przesunął palcem wzdłuż jej ramienia i pogła
skał ją.
- Chcesz innego? - spytał.
Serce zabiło jej mocniej. Podniosła na niego wzrok. Czyżby
prosiłjąorękę?
- To zależy - odpowiedziała z wahaniem.
- Od czego? - Wodził palcem wokół jej warg.
- Od tego, kto nim będzie. - Usta jej drżały. Czuła mrowie
nie w całym ciele.
- Ja. - Angus wstrzymał oddech.
Uśmiechnęła się szeroko.
- To pierwsza poprawna odpowiedz. Chcesz spróbować
udzielić drugiej?
- Drugiej? - Angus bacznie ją obserwował. Nie bardzo wie
dział, do czego zmierza Rebeka. - No dobrze, a więc pytaj.
- Dlaczego?
Teraz on rozjaśnił twarz w uśmiechu.
- Ponieważ cię kocham.
Tylko to chciała wiedzieć.
- A teraz nagroda - powiedziała.
- Zamieniam się w słuch. - Przycisnął ją mocniej do siebie.
- Ja też cię kocham - szepnęła. - A więc na kiedy zaplano
wałeś nasz ślub?
- Jak najprędzej. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę wy
pełniać swoje obowiązki małżeńskie.
Zbliżyła usta do jego ust. W jej oczach pojawiły się figlarne
błyski.
- Na trening nigdy nie jest za wcześnie - zażartowała.
- Właśnie dlatego cię kocham, Becky. Jesteś o wiele spryt
niejsza niż ja.
Przywarł ustami do jej warg i wreszcie przestał kontrolować
swoje emocje. Teraz nie było już ku temu żadnego powodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
zgłoszenie zaginięcia będzie najpewniejszym sposobem. - Jego
oczy pałały nienawiścią. - Nie mogłem ryzykować, że komuś
o tym powiesz. - Odpowiedział na jej następne pytanie, zanim
jeszcze zdążyła je zadać. - Zobaczyłem, jak podsłuchujesz,
i wiedziałem, że muszę się ciebie pozbyć.
- Ale kiedy mnie znalazłeś, niczego nie pamiętałam - zapro
testowała. Dlaczego zatem nie dał jej spokoju?
- Owszem, ale w każdej chwili mogłaś odzyskać pamięć. -
Na twarzy Dunna pojawił się chytry uśmieszek. - A wy, kretyni,
myślicie, że wykorzystacie to w sądzie? - zaśmiał się szyderczo.
- Wymusiliście te zeznania pod grozbą pistoletu, bez obecności
mego adwokata. Nic nie sÄ… warte. SÄ…d nie da im wiary.
- To niezupełnie tak. - Angus odpowiedział mu podobnym
uśmiechem. - Przyłapaliśmy cię na próbie zabójstwa Rebeki.
Nie potrzebujemy twego zeznania.
- Ty draniu! - Dunn chciał się podnieść, ale z powrotem
opadł na plecy, jęcząc z bólu.
- Możecie wejść - zawołał Biordi do sanitariuszy. - Trzeba
wynieść stąd tego śmiecia, zanim do reszty zasmrodzi pani
mieszkanie. - Gdy mężczyzni weszli razem z Vikki, Biordi
schował notes do kieszeni i zwrócił się do Rebeki:
- Mam już wszystkie informacje. Obawiam się, że będę je
jutro przepisywał przez całe przedpołudnie. Proszę więc przyjść
przed końcem pracy, by podpisać zeznanie.
Skinęła głową szczęśliwa, że ma to już za sobą.
- Przyjdę - zapewniła.
Popatrzyła na Angusa. Gdyby nie zjawił się w chwili, kiedy
Dunn...
- Jak to się stało, że przyjechałeś? - spytała.
- Szukał mnie - skwapliwie wyjaśniła Vikki.
Angus roześmiał się, poczuwszy ramionka dziewczynki za
ciskające się wokół jego pasa. Byli teraz tak blisko siebie, jak
by stanowili jedność. Ucieszyło go to.
- Owszem, a poza tym - dodał - uprzytomniłem sobie na-
gle, że w twoim mieszkaniu nigdzie nie widziałem twego tak
zwanego narzeczonego.
- Co? - Nie zrozumiała.
- Zdjęcia. - Ruchem głowy wskazał korytarz. - Nie masz
tam ani jednego jego zdjęcia. To dziwne jak na zakochaną
kobietę. Wręcz niewiarygodne. Wiedziałem, że kłamał. A jeśli
kłamał w tej sprawie, mógł i w innych.
Jednym ramieniem objął Vikki, drugim Rebekę i przytulił je
do siebie.
- Wyjdzmy stÄ…d. Zabieram ciÄ™ do domu.
Niczego więcej nie pragnęła.
Angus siedział z Rebeką na kanapie, obejmując ją ramie
niem. Oparła głowę o jego pierś. Z dużym trudem udało mu się
nakłonić Vikki, żeby wreszcie poszła spać. Zrobiła to dopiero
wtedy, gdy obiecał jej, że nazajutrz kupi jej wreszcie upragnio
nego psa. Rebeka czytała jej na dobranoc tak długo, aż dziew
czynka usnęła.
- A więc pozbyłaś się jednego narzeczonego - podsumował
sytuacjÄ™ Angus.
Była zbyt zmęczona, by podnieść głowę lub sprostować to
stwierdzenie. Oboje zresztą wiedzieli, że Dunn nigdy naprawdę
nie był jej narzeczonym. Wymyślił to kłamstwo, żeby wzbudzić
zaufanie policji i łatwiej uzyskać informacje o Rebece.
- Tak, masz rację - przyznała.
Bardzo powoli przesunął palcem wzdłuż jej ramienia i pogła
skał ją.
- Chcesz innego? - spytał.
Serce zabiło jej mocniej. Podniosła na niego wzrok. Czyżby
prosiłjąorękę?
- To zależy - odpowiedziała z wahaniem.
- Od czego? - Wodził palcem wokół jej warg.
- Od tego, kto nim będzie. - Usta jej drżały. Czuła mrowie
nie w całym ciele.
- Ja. - Angus wstrzymał oddech.
Uśmiechnęła się szeroko.
- To pierwsza poprawna odpowiedz. Chcesz spróbować
udzielić drugiej?
- Drugiej? - Angus bacznie ją obserwował. Nie bardzo wie
dział, do czego zmierza Rebeka. - No dobrze, a więc pytaj.
- Dlaczego?
Teraz on rozjaśnił twarz w uśmiechu.
- Ponieważ cię kocham.
Tylko to chciała wiedzieć.
- A teraz nagroda - powiedziała.
- Zamieniam się w słuch. - Przycisnął ją mocniej do siebie.
- Ja też cię kocham - szepnęła. - A więc na kiedy zaplano
wałeś nasz ślub?
- Jak najprędzej. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę wy
pełniać swoje obowiązki małżeńskie.
Zbliżyła usta do jego ust. W jej oczach pojawiły się figlarne
błyski.
- Na trening nigdy nie jest za wcześnie - zażartowała.
- Właśnie dlatego cię kocham, Becky. Jesteś o wiele spryt
niejsza niż ja.
Przywarł ustami do jej warg i wreszcie przestał kontrolować
swoje emocje. Teraz nie było już ku temu żadnego powodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]