[ Pobierz całość w formacie PDF ]
robić w czasie, kiedy detektyw będzie zajęty innymi sprawami. Zanim jednak wyszedł,
podszedł do telefonu i wyrwał sznur.
Dopiero potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wyrzucił niepotrzebne już klucze do najbliższego kosza na śmieci i nacisnął guzik
windy. W windzie było dwóch mężczyzn, których nie znał, i czarny windziarz. Shayne włożył
ręce w kieszenie i pewnie odpowiedział na pytający wzrok windziarza.
- Na sam dół.
Pozostałych dwu pasażerów wysiadło na parterze, a Shayne zjechał do garażu.
Wychodząc z windy, przystanął na chwilę, niby to zapalając papierosa, a w
rzeczywistości rozglądając się uważnie wokół siebie. Aby wydostać się z garażu, musiał
przejść obok stanowiska dyspozytora. Siedział tam starszy wiekiem sierżant, którego znał z
widzenia, ale nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska.
- Cześć - powitał go zatrzymując się. - Kiedy wreszcie przejdziesz na emeryturę?
- Kto? Taki młodzik jak ja? Jeszcze mogę być przydatny przez najbliższe dwadzieścia
lat. A co z tobą, Mikę? Dziś o nikim innym nie mówią, tylko o tobie.
- Wygląda na to, że jest ktoś w tym mieście, kto mnie nie lubi. A propos, przyszedłem
obejrzeć ten samochód, z którego dziś do mnie strzelano. Podobno jest gdzieś tu na dole.
- Nie. Wzięli go do garażu na Lincoln Road. Podobno mają przy nim trochę roboty.
Ma nieco pokiereszowaną karoserię.
- Widziałeś ten samochód?
- Nie, nie widziałem, ale mówili mi.
- Chyba przejdę się tam, żeby go obejrzeć. Mówisz, że przy Lincoln Road?
Sierżant podał mu dokładny adres i Shayne wyszedł z garażu.
17.
Michael Shayne szedł szybko Collins Avenue i wsiadł do autobusu jadącego w
kierunku północnym. Wysiadł na jednej z ruchliwych ulic handlowych. Wszedł do sklepu, w
którym była staromodna zamykana budka telefoniczna. Starannie zamknął za sobą drzwi i
wykręcił numer Seafarer . Kiedy odebrał jeden z barmanów, Michael poprosił do telefonu
szefa restauracji. Po chwili po drugiej stronie usłyszał znajomy głos George a.
- George? Tu Michael Shayne. No i jak przełknąłeś tę żabę, którą ci podrzuciłem?
- Co masz na myśli? O ile wiem, to przysporzyłeś mi sławy. Teraz wszyscy myślą, że
jak przyjdą na obiad do Seafarer , to rozerwie ich na strzępy.
Myślę, że mogę jeszcze przełknąć parę takich.
- Czytałeś dzisiejsze News?
- Czy ty myślisz, że ja mam czas, aby cały dzień spędzać na czytaniu gazet?
Mieliśmy grupę turystów na lunchu. Tyle że nie przyszli jeść, a zobaczyć miejsce,
gdzie się wysadza w powietrze prywatnych detektywów. Pół tuzina mięczaków i darmowe
krakersy, oburzające.
- Wyślij kogoś po gazetę. Poczekam przy telefonie.
- Mam tu gdzieś dzisiejszą gazetę. Co chcesz, żebym przeczytał?
- Artykuł Tima Rourke. Znalazłeś?
- No przecież nie jestem ślepy. Kto by nie zauważył takiego nagłówka? No dobrze,
Mikę, zrobię ci przyjemność i przeczytam. - Przez chwilę było słychać mruczenie George a,
aż wreszcie odezwał się z zadowoleniem. - Najlepsze jedzenie w Miami. To prawda, ale
nieczęsto ludzie to przyznają i to na pierwszej stronie w gazecie. Czy to twoja sprawka,
Mikę?
- Tak, żeby cię wprawić w lepszy humor, zanim poproszę cię o przysługę.
- Założę się, że to coś kosztownego.
- Absolutnie nie. Chciałbym tylko skorzystać z twojej gościnności dziś wieczorem.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to Seafarer znowu znajdzie się na pierwszych stronach gazet.
- Rozumiem, rozumiem. Czytając artykuł Tima, współczuję temu Baumholtzowi.
Zdaje się, że szykuje się następna bomba, ale tym razem dla tegoż pana. Nie, Mikę,
proszę cię, tylko nie u mnie. To nie jest sprawa kosztów, bo ubezpieczenie wszystko zwróci,
ale co pomyślą moi klienci? Nie, Mikę, tylko nie to.
- Chyba nie przeczytałeś tego artykułu uważnie - powiedział gwałtownie Shayne.
- Baumholtz będzie siedział w barze. Morderca będzie musiał zapytać o niego, a
wtedy zostanie złapany.
- Mikę, co ty opowiadasz? Bez żadnej strzelaniny? To niemożliwe. Już widzę moich
najlepszych klientów z dziurami w plecach lub głowie.
- George, jeśli będę znajdował się w odpowiednim miejscu i pomożesz mi, to nie
będzie żadnej strzelaniny.
- Odpowiednie miejsce? Odpowiednie miejsce dla ciebie to drugi koniec miasta.
- W słuchawce zaległa cisza, a po chwili dał się słyszeć niepewny jeszcze głos
George a. - Zaczekaj chwilę, zastanawiam się nad czymś. Wiesz, niedawno próbowali mi
sprzedać takie lustro, które jest lustrem tylko z jednej strony, a z drugiej możesz obserwować, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
robić w czasie, kiedy detektyw będzie zajęty innymi sprawami. Zanim jednak wyszedł,
podszedł do telefonu i wyrwał sznur.
Dopiero potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wyrzucił niepotrzebne już klucze do najbliższego kosza na śmieci i nacisnął guzik
windy. W windzie było dwóch mężczyzn, których nie znał, i czarny windziarz. Shayne włożył
ręce w kieszenie i pewnie odpowiedział na pytający wzrok windziarza.
- Na sam dół.
Pozostałych dwu pasażerów wysiadło na parterze, a Shayne zjechał do garażu.
Wychodząc z windy, przystanął na chwilę, niby to zapalając papierosa, a w
rzeczywistości rozglądając się uważnie wokół siebie. Aby wydostać się z garażu, musiał
przejść obok stanowiska dyspozytora. Siedział tam starszy wiekiem sierżant, którego znał z
widzenia, ale nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska.
- Cześć - powitał go zatrzymując się. - Kiedy wreszcie przejdziesz na emeryturę?
- Kto? Taki młodzik jak ja? Jeszcze mogę być przydatny przez najbliższe dwadzieścia
lat. A co z tobą, Mikę? Dziś o nikim innym nie mówią, tylko o tobie.
- Wygląda na to, że jest ktoś w tym mieście, kto mnie nie lubi. A propos, przyszedłem
obejrzeć ten samochód, z którego dziś do mnie strzelano. Podobno jest gdzieś tu na dole.
- Nie. Wzięli go do garażu na Lincoln Road. Podobno mają przy nim trochę roboty.
Ma nieco pokiereszowaną karoserię.
- Widziałeś ten samochód?
- Nie, nie widziałem, ale mówili mi.
- Chyba przejdę się tam, żeby go obejrzeć. Mówisz, że przy Lincoln Road?
Sierżant podał mu dokładny adres i Shayne wyszedł z garażu.
17.
Michael Shayne szedł szybko Collins Avenue i wsiadł do autobusu jadącego w
kierunku północnym. Wysiadł na jednej z ruchliwych ulic handlowych. Wszedł do sklepu, w
którym była staromodna zamykana budka telefoniczna. Starannie zamknął za sobą drzwi i
wykręcił numer Seafarer . Kiedy odebrał jeden z barmanów, Michael poprosił do telefonu
szefa restauracji. Po chwili po drugiej stronie usłyszał znajomy głos George a.
- George? Tu Michael Shayne. No i jak przełknąłeś tę żabę, którą ci podrzuciłem?
- Co masz na myśli? O ile wiem, to przysporzyłeś mi sławy. Teraz wszyscy myślą, że
jak przyjdą na obiad do Seafarer , to rozerwie ich na strzępy.
Myślę, że mogę jeszcze przełknąć parę takich.
- Czytałeś dzisiejsze News?
- Czy ty myślisz, że ja mam czas, aby cały dzień spędzać na czytaniu gazet?
Mieliśmy grupę turystów na lunchu. Tyle że nie przyszli jeść, a zobaczyć miejsce,
gdzie się wysadza w powietrze prywatnych detektywów. Pół tuzina mięczaków i darmowe
krakersy, oburzające.
- Wyślij kogoś po gazetę. Poczekam przy telefonie.
- Mam tu gdzieś dzisiejszą gazetę. Co chcesz, żebym przeczytał?
- Artykuł Tima Rourke. Znalazłeś?
- No przecież nie jestem ślepy. Kto by nie zauważył takiego nagłówka? No dobrze,
Mikę, zrobię ci przyjemność i przeczytam. - Przez chwilę było słychać mruczenie George a,
aż wreszcie odezwał się z zadowoleniem. - Najlepsze jedzenie w Miami. To prawda, ale
nieczęsto ludzie to przyznają i to na pierwszej stronie w gazecie. Czy to twoja sprawka,
Mikę?
- Tak, żeby cię wprawić w lepszy humor, zanim poproszę cię o przysługę.
- Założę się, że to coś kosztownego.
- Absolutnie nie. Chciałbym tylko skorzystać z twojej gościnności dziś wieczorem.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to Seafarer znowu znajdzie się na pierwszych stronach gazet.
- Rozumiem, rozumiem. Czytając artykuł Tima, współczuję temu Baumholtzowi.
Zdaje się, że szykuje się następna bomba, ale tym razem dla tegoż pana. Nie, Mikę,
proszę cię, tylko nie u mnie. To nie jest sprawa kosztów, bo ubezpieczenie wszystko zwróci,
ale co pomyślą moi klienci? Nie, Mikę, tylko nie to.
- Chyba nie przeczytałeś tego artykułu uważnie - powiedział gwałtownie Shayne.
- Baumholtz będzie siedział w barze. Morderca będzie musiał zapytać o niego, a
wtedy zostanie złapany.
- Mikę, co ty opowiadasz? Bez żadnej strzelaniny? To niemożliwe. Już widzę moich
najlepszych klientów z dziurami w plecach lub głowie.
- George, jeśli będę znajdował się w odpowiednim miejscu i pomożesz mi, to nie
będzie żadnej strzelaniny.
- Odpowiednie miejsce? Odpowiednie miejsce dla ciebie to drugi koniec miasta.
- W słuchawce zaległa cisza, a po chwili dał się słyszeć niepewny jeszcze głos
George a. - Zaczekaj chwilę, zastanawiam się nad czymś. Wiesz, niedawno próbowali mi
sprzedać takie lustro, które jest lustrem tylko z jednej strony, a z drugiej możesz obserwować, [ Pobierz całość w formacie PDF ]