[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i...
- Neal, proszę - przerwała mu Charlotte. Clinton cofnął się
o krok.
- Lepiej zostaw Charlotte w spokoju - ostrzegł Neala.
- To ty zostaw mamę w spokoju! - zawołał Eddie, wy-
chodząc nagle z cienia, gdzie stał razem z Anne i Netta.
- Eddie, uspokój się. Wszystko jest w porządku - powie-
działa Charlotte.
Spojrzawszy na nich jeszcze raz, Clinton obrócił się na pię-
cie i ruszył przed siebie.
- Mogę się założyć, że nie potrafisz żuć gumy ani ustę-
pować innym! - wykrzyknął za nim Eddie.
S
R
Netta pochyliła się nad nim i starła mu z policzka resztkę
waty cukrowej.
- Uspokój się, tygrysie. Uważam, że świetnie sobie z nim
poradziłeś.
Neal pochylił się i poprawił chłopcu czapkę na głowie.
- Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna - pochwalił
małego.
Anne podeszła do Neala i nieśmiało wsunęła rękę w jego
dłoń.
Charlotte obejrzała się i zobaczyła, że Harold prowadzi
Clintona w stronÄ™ Evelyn, kelnerki z restauracji Brenny,
Kontakt z nią mógł wpłynąć kojąco na zranioną dumę Clin-
tona.
- Bardzo cię zdenerwował? - zapytał Neal. Potrząsnęła
głową.
- Chodzmy się czegoś napić - zaproponowała.
- Wszystko w porządku? - upewnił się Neal.
- Nie życzę sobie, żebyś rościł sobie w stosunku do mojej
osoby jakiekolwiek prawa - ostrzegła go. Mówiła prosto z
mostu, jak zwykle.
- Przecież ten facet oskarżył mnie o to, że cię wykorzy-
stuję. Stanąłem również we własnej obronie, nie tylko w two-
jej. A ty uważasz, że roszczę sobie do ciebie jakieś prawa.
Charlotte, nadużywasz mojej cierpliwości.
- Co takiego? Bałam się, że uderzysz kogoś, na kim mi za-
leży, a ty mi mówisz, że nadużywam twojej cierpliwości?
S
R
Ktoś, na kim jej zależy... Neal zaczął szczerze żałować, że
nie dał Clintonowi w twarz, kiedy miał ku temu okazję.
- Chcesz trochę piwa? - zapytał, opierając się o pień drze-
wa.
- Po piwie robię się senna - ostrzegła go.
- A kto to zauważy? - zażartował.
Dwa piwa, które wypiła, rzeczywiście trochę stępiły zmy-
sły Charlotte. Neal musiał jej przypomnieć, żeby zabrała pie-
niądze, które zarobili dla obozu. Zawstydziła się, że prawie o
tym zapomniała.
Kiedy dojechali do domu. Netta wzięła od niej pieniądze i
zaprowadziła dzieci do domu.
- Myślę, że dobrze ci zrobi trochę świeżego powietrza
- powiedziała.
Neal zaprowadził Charlotte na ławkę pod świerkiem.
- Kręci mi się w głowie - jęknęła Charlotte.
- Myślę, że to efekt dwóch piw na prawie pusty żołądek
- pocieszył ją.
- Sama wiem, co to jest - odburknęła.
- Burgess świetnie się bawi! z Evelyn - zauważył. - Bardzo
do siebie pasujÄ….
- Przecież ona nawet nie pamięta, ile dań jest w karcie.
Pomiesza wszystkie jego lekarstwa.
- To niech sobie najmie pielęgniarkę. Chyba nie będziesz
już go niańczyć?
S
R
- Ja? Niańczyć Clintona? Przecież to on się mną opiekuje,
to znaczy tak mu siÄ™ przynajmniej wydaje.
- Co takiego? - zdziwił się Neal, wpatrując się z uwagą w
Charlotte.
- Chce dobrze, ale mu nie wychodzi. Jest strasznie...
- ...marudny?
- Ależ skąd! - zawołała. - Dlaczego przyglądasz mi się w
taki sposób?
- W jaki?
- Tak dziwnie. Neal wyprostował się.
- Bo jesteś kobietą, od której nie potrafię trzymać się z da-
leka, i właśnie stwierdziłem, że oddałaś serce innemu.
- Myślisz, że interesuję się Clintonem? I ao to znaczy, że
nie potrafisz się trzymać ode mnie z daleka? - zapytała.
- Po prostu to ~ powiedział i przyciągnął ją do siebie.
- Zlicznie wyglądasz w tej sukience - wyszeptał.
Powoli pochylił się nad jej wargami. Pragnęła, żeby ją po-
całował. Jego pieszczoty wydawały jej się najbardziej na-
turalną rzeczą na świecie.
- Przecież ja cię znam dopiero od tygodnia, a mam wra-
żenie, że od naszego spotkania minęły już całe wieki. Nie
potrafię sobie przypomnieć, jak to było bez ciebie - powie-
działa cicho, delikatnie muskając jego policzek. Zadrżał pod
wpływem jej dotknięcia.
- JesteÅ› taka cudowna i taka dobra.
- NaprawdÄ™?
S
R
Zaczęła się zastanawiać, czy może sobie pozwolić na zwią-
zek z tym mężczyzną. Miała wrażenie, że nie. Nie powinna
się zaangażować. Przecież Neal przyjechał tu w określonym
celu. Niczego jej nie obiecywał i powinna o tym pamiętać.
Powoli odsunęła się od niego. Jest dojrzałą kobietą i musi
wiedzieć, co dla niej dobre. Powinna odstawić Neala na
boczny tor. Ale jak to zrobić, skoro tak bardzo ją pociąga?
- O co chodzi, Charlotte? Czym siÄ™ tak martwisz? - za-
pytał.
- Tym, że nie mam pojęcia, co robić. Nie jestem pewna,
czy powinnam się angażować w jakikolwiek związek. Nie
wiem, czy mogę sobie na to pozwolić.
- Przecież nie rozmawiamy o hipotece, tylko o dwojgu lu-
dzi, którzy się bardzo polubili.
- No, ale przecież to do niczego nas nie doprowadzi. Ro-
zumiesz?
- Rozumiem. Ale jest już za pózno.
- Jak to? - zapytała z niepokojem.
- Kochanie - powiedział, otwierając przed nią drzwi do
domu. - Coś już między nami zaiskrzyło, czy tego chcesz,
czy nie. Uwierz mi.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
i...
- Neal, proszę - przerwała mu Charlotte. Clinton cofnął się
o krok.
- Lepiej zostaw Charlotte w spokoju - ostrzegł Neala.
- To ty zostaw mamę w spokoju! - zawołał Eddie, wy-
chodząc nagle z cienia, gdzie stał razem z Anne i Netta.
- Eddie, uspokój się. Wszystko jest w porządku - powie-
działa Charlotte.
Spojrzawszy na nich jeszcze raz, Clinton obrócił się na pię-
cie i ruszył przed siebie.
- Mogę się założyć, że nie potrafisz żuć gumy ani ustę-
pować innym! - wykrzyknął za nim Eddie.
S
R
Netta pochyliła się nad nim i starła mu z policzka resztkę
waty cukrowej.
- Uspokój się, tygrysie. Uważam, że świetnie sobie z nim
poradziłeś.
Neal pochylił się i poprawił chłopcu czapkę na głowie.
- Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna - pochwalił
małego.
Anne podeszła do Neala i nieśmiało wsunęła rękę w jego
dłoń.
Charlotte obejrzała się i zobaczyła, że Harold prowadzi
Clintona w stronÄ™ Evelyn, kelnerki z restauracji Brenny,
Kontakt z nią mógł wpłynąć kojąco na zranioną dumę Clin-
tona.
- Bardzo cię zdenerwował? - zapytał Neal. Potrząsnęła
głową.
- Chodzmy się czegoś napić - zaproponowała.
- Wszystko w porządku? - upewnił się Neal.
- Nie życzę sobie, żebyś rościł sobie w stosunku do mojej
osoby jakiekolwiek prawa - ostrzegła go. Mówiła prosto z
mostu, jak zwykle.
- Przecież ten facet oskarżył mnie o to, że cię wykorzy-
stuję. Stanąłem również we własnej obronie, nie tylko w two-
jej. A ty uważasz, że roszczę sobie do ciebie jakieś prawa.
Charlotte, nadużywasz mojej cierpliwości.
- Co takiego? Bałam się, że uderzysz kogoś, na kim mi za-
leży, a ty mi mówisz, że nadużywam twojej cierpliwości?
S
R
Ktoś, na kim jej zależy... Neal zaczął szczerze żałować, że
nie dał Clintonowi w twarz, kiedy miał ku temu okazję.
- Chcesz trochę piwa? - zapytał, opierając się o pień drze-
wa.
- Po piwie robię się senna - ostrzegła go.
- A kto to zauważy? - zażartował.
Dwa piwa, które wypiła, rzeczywiście trochę stępiły zmy-
sły Charlotte. Neal musiał jej przypomnieć, żeby zabrała pie-
niądze, które zarobili dla obozu. Zawstydziła się, że prawie o
tym zapomniała.
Kiedy dojechali do domu. Netta wzięła od niej pieniądze i
zaprowadziła dzieci do domu.
- Myślę, że dobrze ci zrobi trochę świeżego powietrza
- powiedziała.
Neal zaprowadził Charlotte na ławkę pod świerkiem.
- Kręci mi się w głowie - jęknęła Charlotte.
- Myślę, że to efekt dwóch piw na prawie pusty żołądek
- pocieszył ją.
- Sama wiem, co to jest - odburknęła.
- Burgess świetnie się bawi! z Evelyn - zauważył. - Bardzo
do siebie pasujÄ….
- Przecież ona nawet nie pamięta, ile dań jest w karcie.
Pomiesza wszystkie jego lekarstwa.
- To niech sobie najmie pielęgniarkę. Chyba nie będziesz
już go niańczyć?
S
R
- Ja? Niańczyć Clintona? Przecież to on się mną opiekuje,
to znaczy tak mu siÄ™ przynajmniej wydaje.
- Co takiego? - zdziwił się Neal, wpatrując się z uwagą w
Charlotte.
- Chce dobrze, ale mu nie wychodzi. Jest strasznie...
- ...marudny?
- Ależ skąd! - zawołała. - Dlaczego przyglądasz mi się w
taki sposób?
- W jaki?
- Tak dziwnie. Neal wyprostował się.
- Bo jesteś kobietą, od której nie potrafię trzymać się z da-
leka, i właśnie stwierdziłem, że oddałaś serce innemu.
- Myślisz, że interesuję się Clintonem? I ao to znaczy, że
nie potrafisz się trzymać ode mnie z daleka? - zapytała.
- Po prostu to ~ powiedział i przyciągnął ją do siebie.
- Zlicznie wyglądasz w tej sukience - wyszeptał.
Powoli pochylił się nad jej wargami. Pragnęła, żeby ją po-
całował. Jego pieszczoty wydawały jej się najbardziej na-
turalną rzeczą na świecie.
- Przecież ja cię znam dopiero od tygodnia, a mam wra-
żenie, że od naszego spotkania minęły już całe wieki. Nie
potrafię sobie przypomnieć, jak to było bez ciebie - powie-
działa cicho, delikatnie muskając jego policzek. Zadrżał pod
wpływem jej dotknięcia.
- JesteÅ› taka cudowna i taka dobra.
- NaprawdÄ™?
S
R
Zaczęła się zastanawiać, czy może sobie pozwolić na zwią-
zek z tym mężczyzną. Miała wrażenie, że nie. Nie powinna
się zaangażować. Przecież Neal przyjechał tu w określonym
celu. Niczego jej nie obiecywał i powinna o tym pamiętać.
Powoli odsunęła się od niego. Jest dojrzałą kobietą i musi
wiedzieć, co dla niej dobre. Powinna odstawić Neala na
boczny tor. Ale jak to zrobić, skoro tak bardzo ją pociąga?
- O co chodzi, Charlotte? Czym siÄ™ tak martwisz? - za-
pytał.
- Tym, że nie mam pojęcia, co robić. Nie jestem pewna,
czy powinnam się angażować w jakikolwiek związek. Nie
wiem, czy mogę sobie na to pozwolić.
- Przecież nie rozmawiamy o hipotece, tylko o dwojgu lu-
dzi, którzy się bardzo polubili.
- No, ale przecież to do niczego nas nie doprowadzi. Ro-
zumiesz?
- Rozumiem. Ale jest już za pózno.
- Jak to? - zapytała z niepokojem.
- Kochanie - powiedział, otwierając przed nią drzwi do
domu. - Coś już między nami zaiskrzyło, czy tego chcesz,
czy nie. Uwierz mi.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]