download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciocią, ale niestety zaproszenie jej na uroczystość było jej obowiązkiem. Nie tylko dlatego,
że należała ona do najbliższej rodziny, ale głównie ze względu na to, że pominięcie jej przy
tworzeniu listy gości, wiązałoby się niewątpliwie z rzuceniem przez ciocię na to
małżeństwo przysłowiowej klątwy, a tego Molly wolała się wystrzegać. Claudia zatem
wiedziała doskonale, że w żaden sposób nie uniknie spotkania ze wścibską ciotką, dlatego
od dawna już próbowała uzbroić się w cierpliwość wiedząc, że w dniu ślubu będzie jej ona
niezwykle potrzebna.
- Witaj, Claudio - powiedziała Margaret, podkreślając swoje przywitanie specyficznym,
fałszywym uśmieszkiem.
- Dzień dobry, ciociu - odrzekła Claudia zaciskając zęby. Ze wszystkich sił próbowała
panować nad sobą, co niestety okazało się nie lada wyzwaniem.
- Wy razem? - zapytała ciotka wskazując na Roberta, który tego dnia starał się nie
odstępować Claudii, stwarzając pozory udanego małżeństwa.
Claudia poczuła, że niestety pomimo usilnych prób, nie uda jej się nawet w dniu ślubu
własnej córki okazać wystarczającego spokoju. Na twarzy, obok uśmiechu, malowało się
takie nagromadzenie emocji, jakiego nie widywało się u Claudii nawet w momentach
niewiarygodnej furii. Robert szybko zauważył, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Kto
jak kto, ale on znał ją najlepiej, po-
mimo tego, że ostatnio w ich małżeństwie nie było kolorowych chwil. Postanowił żalem
ratować sytuację i jakoś załagodzić wulkan, który gotował się w Claudii. Nie
zastanawiając się zbyt długo, objął Claudię i odcisnął na jej policzku buziaka.
- Widzisz ciociu. Nie zawsze należy ufać plotkom - powiedział zabawnie, nie pozwalając
uśmiechowi zniknąć z twarzy.
Margaret speszyła się i odeszła zawiedziona, że jej złośliwa zagrywka nie przyniosła
pożądanego efektu. Robert szybko odsunął się od Claudii. Jego posunięcie, choć wyraznie
zdołało uratować tę patową sytuację, mimo wszystko było dosyć ryzykowne. Claudia
miała prawo być niezadowolona z faktu, iż Robert właśnie zapoczątkował nową plotkę.
- Przepraszam za ten kabaret, ale nie miałem innego wyjścia - powiedział skruszony,
czekając z niecierpliwością na reakcję Claudii.
- Nie przepraszaj. Powinnam ci raczej podziękować. Jeszcze chwila a rozszarpałabym ją na
strzępy - odpowiedziała wzdychając głęboko. Gest Roberta nie spodobał się, a zapętlanie
całej tej sytuacji nie wydawało się zbyt rozsądne. Uważała jednak, że kiedy w pobliżu jest
ciocia Margaret wszelkie chwyty muszą być dozwolone, inaczej wyswobodzenie się z jej
plotkarskich szponów graniczy niemal z cudem. Robert bezwzględnie uratował sytuację i
to musiała mu przyznać. Tego dnia nie liczyło się jakimi środkami to uczynił, ważne było
przede wszystkim to, że Margaret stra-
ciła wątek i nie mogła już bezkarnie wystawiać na próbę samokontroli Claudii.
Molly wyglądała przepięknie. Pogoda była wspaniała a jej suknia lśniła w promieniach
słońca, mieniąc się wdzięcznie kryształkami srebra. Lucy spisała się na medal. Choć
Claudia cały czas uczestniczyła w przymiarkach, teraz kiedy ujrzała córkę w pełnej
okazałości, łza zakręciła jej się w oku. Robert także z trudem ukrywał zdenerwowanie,
kiedy równym, dumnym krokiem prowadził Molly do ołtarza.
Uroczystość zaślubin nie obyła się bez wzruszeń. Claudia patrzyła na szczęście córki i łzy
radości spływały jej po policzkach. Delektowała się widokiem Molly i przeżywała tę
chwilę zupełnie tak, jak gdyby to ona stała przed ołtarzem, przysięgając mężczyznie
uczciwość, wierność i miłość dopóki śmierć ich nie rozłączy. W chwili magicznego  tak"
poczuła, że wypełniła swój obowiązek rodzicielski najlepiej, jak tylko potrafiła. Robert
równie zafascynowany tym podniosłym wydarzeniem w życiu ich rodziny, od czasu do
czasu spoglądał na Claudię. Wiedział, jak silnym przeżyciem był dla niej ślub ich jedynej
córki. Te kilka chwil wydawało się trwać wieki, a zdenerwowanie i wzruszenie Claudii
sięgało zenitu. Po wyjściu z kościoła wszystko potoczyło się gładko i emocje zaczęły
opadać. Wesele było niezwykle udane a sala wyglądała przepięknie. Susan spisała się pod
tym względem na medal. Claudia nie potrafiła wy-
razić swej wdzięczności wynikającej z faktu, że przygotowanie całego przyjęcia odbyło się
tak profesjonalnie.
- Dziękuję Susan, jestem naprawdę zachwycona - powiedziała, ściskając matkę George'a
najmocniej jak tylko potrafiła.
- To była naprawdę czysta przyjemność. To ja powinnam podziękować ci za zaufanie,
Claudio. Molly wielokrotnie o tobie opowiadała. Czasami zazdrościłam ci tego, że córka
mówi o tobie tak pięknie i z taką niesamowitą iskierką w oczach. Teraz już wiem dlaczego
tak bardzo cię kocha.
Te słowa były kolejnym powodem do wzruszenia. Claudia wiedziała, że dzień ślubu jej
córki będzie dla niej prawdziwą skarbnicą wrażeń, nie przypuszczała jednak, że tego dnia
zyska tyle siły i odwagi. Szczęście Molly okazało się nie tylko powodem do radości, ale
także kluczem do furtki nowego etapu w życiu Claudii. Symbol dorosłości dziecka,
któremu poświęciła całe swoje życie, był dla niej momentem przełomowym. Poczuła, że
nie tylko ma odwagę być szczęśliwą, ale przede wszystkim, że teraz jest czas by spełnić to
szczęście. Nareszcie uwierzyła, że ma siłę zrobić coś dla siebie.
Do Jacksonville wróciła odmieniona. Wolna od lęków a przede wszystkim silna, jak nigdy
dotąd. Taki symbol był jej potrzebny, nie przypuszczała jednak, że ślub córki może
odmienić ją aż w takim stopniu. Wszyscy zaczęli tę zmianę zauważać. Pierwsza osobą,
której światełko w oczach Claudii
nie mogło umknąć, była oczywiście Linda. Kiedy Claudia po powrocie z Południowej
Caroliny wróciła do pracy, pierwszym słowem, jakie usłyszała z ust przyjaciółki, było
gorączkowe  opowiadaj".
- Zaledwie wczoraj wróciłam, błagam, daj mi chwileczkę odpocząć - prosiła Claudia.
- Nic z tego, moja droga - zapowiedziała zabawnie Linda. - Może gdybyś weszła tutaj jak
zbity pies, powłócząc nogami i z trudem doszła do biurka, dałabym ci spokój. Ale wybacz
moja droga. Wpadasz do biura jak huragan, z wielgach-nym uśmiechem na twarzy. Na
dodatek masz na sobie tę wystrzałową sukienkę, w której widziałam cię tylko raz. Nie
próbuj odwieść mnie od zamiaru wyciągnięcia z ciebie przyczyny tego niezwykłego
zadowolenia, bo od razu zapowiadam ci, że wszelkie próby skończą się dla ciebie fiaskiem
- po wygłoszeniu tej mowy powitalnej Linda uśmiechnęła się szeroko, po czym oparła ręce
o biurko przygotowana do wysłuchania opowieści przyjaciółki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •