[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Czy centrala też tego słucha?
– Słyszą to samo, co my – odpowiedział agent moni-
torujący telewizyjną kamerę.
Simon kontynuował, mówiąc coraz głośniej w miarę
rozwijania swojego planu.
– ,,Hull, ty będziesz pierwszym i głównym strzelcem,
reszta zajmie pozycje wzdłuż drogi dojazdowej.
Nieduży mężczyzna zapalił od niedopałka papierosa.
– ,,Ile zażądamy?,,
– ,,Ani centa,, – odparł Simon.
178
Ingrid Weaver
Nastała krótka cisza, a potem rozpętała się burza
protestów. Simon kazał się uciszyć, po czym przygważ-
dżał kamiennym wzrokiem każdego po kolei.
– ,,W przeszłości dzieliliśmy się nielichymi łupami,,
– przypomniał. – ,,Tym razem nie chodzi o biznes, to
sprawa osobista,,.
Kolejna runda protestów była mniej porywcza. Simon
odczekał, aż się wykrzyczą, po czym przedstawił szcze-
góły.
– ,,Chcę śmierci człowieka o imieniu Jonasz. I chcę
być w pobliżu, by patrzeć, jak kona. Taki jest mój cel
i zamierzam dać dwa tysiące dolarów temu, kto odda
śmiertelny strzał,,.
Gdy padła obietnica zapłaty, niesnaski ustały. Simon
uśmiechnął się, a blizny na policzkach wykrzywiły się
groteskowo. Następnie rozwinął mapę i w najdrobniej-
szych szczegółach zaczął referować swój plan.
Kobieta z nasłuchu SPEAR sprawdziła czerwone
światełko w zapasowym magnetofonie i uśmiechnęła się
z zadowoleniem.
– I o to chodzi, Simon. Chętnie cię posłucham
– powiedziała. – Wyłóż to wszystko tak, żebyśmy mogli
udowodnić ci winę.
I Simon wyłożył wszystko. Albo tak był rozzuch-
walony i upojony swoimi przeszłymi sukcesami, iż nie
uwierzył, że jest inwigilowany, albo tak arogancki, że
miał to w nosie. Przez następnych siedemnaście minut
obciążył siebie tak dokładnie, że nawet renomowany
hollywoodzki zespół adwokatów nie byłby w stanie
podjąć się jego obrony.
W telefonie w uchu Dela nastąpiło chwilowe za-
Tajny agent Kopciuszka
179
kłócenie, zanim odezwał się niski głos.
– Bądź w pogotowiu, Rogers.
Del zesztywniał. Znał ten głos. Słyszał go tylko na
taśmach instruktażowych, rzadziej zaś przez zakodowa-
ny telefon komórkowy, ale zrównoważony, zdecydowa-
ny ton był łatwy do rozpoznania. To był sam Jonasz.
Z zasady Jonasz pracował z ukrycia, ufając, że jego
agenci wykonają robotę najlepiej, jak potrafią. Teraz
jednak tak się złożyło, że postanowił włączyć się w to
bezpośrednio – Simon oznajmił bez ogródek, że zobacze-
nie Jonasza martwego jest sprawą osobistą.
– Tak, szefie? – powiedział Del, przyciskając mikro-
fon przy szyi.
– Możesz go wziąć żywego?
Przesuwając się płynnym ruchem, pomimo walącego
pulsu, Del opuścił szybę okna i uklęknął przy nim. Oparł
podnóżek snajperskiego karabinu na parapecie i wycelo-
wał nieco powyżej lewego ucha Simona. Wystrzelona
z tej odległości kula nieznacznie zwolni przechodząc
przez szybę mieszkania po drugiej stronie, ale, gdy
draśnie czaszkę Simona, zachowa odpowiednią pręd-
kość, by spowodować wstrząśnienie mózgu.
– Tak, szefie. Spróbuję.
– Grupy natarcia, zgłoś się – zakomenderował Jonasz.
Na linii rozległo się więcej głosów, kiedy agenci,
którzy mieli zająć upatrzone pozycje, zaczęli to potwier-
dzać.
– Oddziały gotowe do natarcia – powiedział Jonasz.
– Agent Rogers, przygotuj się do strzału.
Niezliczone godziny zaprawy nie poszły na marne.
Del wyłączył się ze wszystkiego, co go otaczało.
180
Ingrid Weaver
Nieprzerwane buczenie głosu Simona z głośnika, twarda
podłoga pod kolanami, chłodny, wilgotny wiatr, wiejący
przez okno – wszystko to przestało istnieć, gdy jego
uwaga zawęziła się do punktu nie większego od dziesię-
ciocentówki. Wiedział, że Bill stoi za nim, gotów go
osłaniać, wiedział, że od jego własnych umiejętności
wyborowego snajpera zależeć będzie powodzenie trwa-
jącej jedenaście miesięcy pogoni, a i tak jeszcze oddalił
to wszystko w głąb świadomości.
Jedyne, co się liczyło, to robota. Tym się zajmował,
tym żył.
Nacisnął spust.
Idealnie równa okrągła dziurka pojawiła się w szybie
oświetlonego okna. Wąska czerwona kreska przeorała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl aikidobyd.xlx.pl
– Czy centrala też tego słucha?
– Słyszą to samo, co my – odpowiedział agent moni-
torujący telewizyjną kamerę.
Simon kontynuował, mówiąc coraz głośniej w miarę
rozwijania swojego planu.
– ,,Hull, ty będziesz pierwszym i głównym strzelcem,
reszta zajmie pozycje wzdłuż drogi dojazdowej.
Nieduży mężczyzna zapalił od niedopałka papierosa.
– ,,Ile zażądamy?,,
– ,,Ani centa,, – odparł Simon.
178
Ingrid Weaver
Nastała krótka cisza, a potem rozpętała się burza
protestów. Simon kazał się uciszyć, po czym przygważ-
dżał kamiennym wzrokiem każdego po kolei.
– ,,W przeszłości dzieliliśmy się nielichymi łupami,,
– przypomniał. – ,,Tym razem nie chodzi o biznes, to
sprawa osobista,,.
Kolejna runda protestów była mniej porywcza. Simon
odczekał, aż się wykrzyczą, po czym przedstawił szcze-
góły.
– ,,Chcę śmierci człowieka o imieniu Jonasz. I chcę
być w pobliżu, by patrzeć, jak kona. Taki jest mój cel
i zamierzam dać dwa tysiące dolarów temu, kto odda
śmiertelny strzał,,.
Gdy padła obietnica zapłaty, niesnaski ustały. Simon
uśmiechnął się, a blizny na policzkach wykrzywiły się
groteskowo. Następnie rozwinął mapę i w najdrobniej-
szych szczegółach zaczął referować swój plan.
Kobieta z nasłuchu SPEAR sprawdziła czerwone
światełko w zapasowym magnetofonie i uśmiechnęła się
z zadowoleniem.
– I o to chodzi, Simon. Chętnie cię posłucham
– powiedziała. – Wyłóż to wszystko tak, żebyśmy mogli
udowodnić ci winę.
I Simon wyłożył wszystko. Albo tak był rozzuch-
walony i upojony swoimi przeszłymi sukcesami, iż nie
uwierzył, że jest inwigilowany, albo tak arogancki, że
miał to w nosie. Przez następnych siedemnaście minut
obciążył siebie tak dokładnie, że nawet renomowany
hollywoodzki zespół adwokatów nie byłby w stanie
podjąć się jego obrony.
W telefonie w uchu Dela nastąpiło chwilowe za-
Tajny agent Kopciuszka
179
kłócenie, zanim odezwał się niski głos.
– Bądź w pogotowiu, Rogers.
Del zesztywniał. Znał ten głos. Słyszał go tylko na
taśmach instruktażowych, rzadziej zaś przez zakodowa-
ny telefon komórkowy, ale zrównoważony, zdecydowa-
ny ton był łatwy do rozpoznania. To był sam Jonasz.
Z zasady Jonasz pracował z ukrycia, ufając, że jego
agenci wykonają robotę najlepiej, jak potrafią. Teraz
jednak tak się złożyło, że postanowił włączyć się w to
bezpośrednio – Simon oznajmił bez ogródek, że zobacze-
nie Jonasza martwego jest sprawą osobistą.
– Tak, szefie? – powiedział Del, przyciskając mikro-
fon przy szyi.
– Możesz go wziąć żywego?
Przesuwając się płynnym ruchem, pomimo walącego
pulsu, Del opuścił szybę okna i uklęknął przy nim. Oparł
podnóżek snajperskiego karabinu na parapecie i wycelo-
wał nieco powyżej lewego ucha Simona. Wystrzelona
z tej odległości kula nieznacznie zwolni przechodząc
przez szybę mieszkania po drugiej stronie, ale, gdy
draśnie czaszkę Simona, zachowa odpowiednią pręd-
kość, by spowodować wstrząśnienie mózgu.
– Tak, szefie. Spróbuję.
– Grupy natarcia, zgłoś się – zakomenderował Jonasz.
Na linii rozległo się więcej głosów, kiedy agenci,
którzy mieli zająć upatrzone pozycje, zaczęli to potwier-
dzać.
– Oddziały gotowe do natarcia – powiedział Jonasz.
– Agent Rogers, przygotuj się do strzału.
Niezliczone godziny zaprawy nie poszły na marne.
Del wyłączył się ze wszystkiego, co go otaczało.
180
Ingrid Weaver
Nieprzerwane buczenie głosu Simona z głośnika, twarda
podłoga pod kolanami, chłodny, wilgotny wiatr, wiejący
przez okno – wszystko to przestało istnieć, gdy jego
uwaga zawęziła się do punktu nie większego od dziesię-
ciocentówki. Wiedział, że Bill stoi za nim, gotów go
osłaniać, wiedział, że od jego własnych umiejętności
wyborowego snajpera zależeć będzie powodzenie trwa-
jącej jedenaście miesięcy pogoni, a i tak jeszcze oddalił
to wszystko w głąb świadomości.
Jedyne, co się liczyło, to robota. Tym się zajmował,
tym żył.
Nacisnął spust.
Idealnie równa okrągła dziurka pojawiła się w szybie
oświetlonego okna. Wąska czerwona kreska przeorała [ Pobierz całość w formacie PDF ]