download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spokojnemu i dotychczas w mojej pami´ci z najlepszymi wspomnie-
niami zachowanemu Frycowi podobaç mog"o. Ale przecieÝ by"a woj-
na. Wojna!
Dalej o drobiazgach. Bo w"aÊnie o nich najmniej wiadomo. Na
wskroÊ konspiracyjnie, pod czujnym okiem Helci, od której zresztà
sporo si´  jak na wojenne czasy  nauczy"am, smaÝy"am na najpraw-
dziwszej miedzianej, ogromnej patelni wspania"e, ciemne wiÊnie tych
niezapomnianych lat, kiedy wszystkie pory roku jakby si´ wzajemnie
przeÊciga"y w dochowaniu najlepszych (czy najgorszych) swoich w"a-
ÊciwoÊci. Przychodzi"o do mnie wówczas sporo goÊci, a gosposia orze-
k"a autorytatywnie:  Co tam panienka ma byç stratna! Herbat´ si´ po-
da, no i racuchy. Màka jest, jajka teÝ, oleju starczy, tylko droÝdÝy ku-
piç trzeba i juÝ! A konfitury z wiÊni przecieÝ juÝ sà!
Ba, i  juÝ ! AlboÝ wiedzia"am, ile tych droÝdÝy i, i w ogóle? Z cza-
sem jednak na tym moim piàtym pi´trze, w zielonym pokoiku coraz
gwarniejsza czereda zapycha"a si´ pi´knie wyroÊni´tymi racuchami,
a gdy dyskusje stawa"y si´ z kaÝdà godzinà bardziej goràce (a nieub"a-
gana godzina policyjna nadciàga"a coraz to bliÝej) jawi"a si´ obok tej
zagrychy jedna, a z czasem druga (a teÝ i nast´pna) çwiartka po-
wszechnie pijanego bimbru przy akompaniamencie nieod"àcznej
przyÊpiewki:  My m"odzi  my m"odzi / Nam bimber nie zaszkodzi! ,
czemu  w póêniejszym czasie i na innym miejscu  wtórowali ocho-
czo starsi, którzy teÝ wskutek godziny policyjnej musieli z nami sp´-
dzaç calutkà noc, aÝ po wyt´sknionà, wolnà juÝ szóstà rano  przy ta’-
- 226 -
I tu dogoni"o mnie moje
dzieci’stwo, w jakieÊ jasne
popo"udnie spotka"am tuÝ
przed nur für... ( tylko
dla ... Niemców) mi"ym,
dawnym Bristolem na Kra-
kowskim PrzedmieÊciu doÊç
dobrze znanego, zaÝywne-
go, "ysawego, a niewysokie-
go pana...
- 227 -
I nie namyÊlajàc si´ d"u-
go, przebieg"am par´ ulic
do pobliskiej 6 Sierpnia,
gdzie mieÊci" si´
Kreishauptamt - innymi
s"owy starostwo war-
szawskie, szukajàce
maszynistki, znajàcej
j´zyk niemiecki.
- 228 -
cach, kartach albo i jak si´ zdarza"o:  My starzy  my starzy / Nam
z bimbrem teÝ do twarzy! . Pi"o si´  istotnie  potwornie i niemal
dzie’ w dzie’. S"usznie: Niemcy tego przecieÝ chcieli. CzyÝ myÊmy
nie wiedzieli?
WiedzieliÊmy  i owszem. Do kaÝdej miesi´cznej pensji (w kaÝdym
razie u nas, u jakby po trochu niezaleÝnych Szwedów) dodawano pó"
litra wódki z czerwonà kartkà. OczywiÊcie gardziliÊmy takim napit-
kiem, hurtowo go przez jakiegoÊ poÊrednika wymieniajàc na pienià-
dze. Ale bimber to by"a inna sprawa. Zaczynajàc od byle jakiej  i teÝ
na ogó" wzgardzanej kartoflanki  po rzeczywiÊcie najwspanialej rek-
tyfikowanà buraczank´, pi"o si´ to wszystko zach"annie. Dlaczego? Bo
zbyt wczesne, a rygorystyczne godziny policyjne unieruchomi"y ludzi.
Ponadto skazywa"y ich na cz´sto ca"onocne nas"uchiwania: czy juÝ za-
jecha" samochód? JuÝ wbiegajà na pi´tra? Walà do drzwi? Czyich?
WyÝej, niÝej? A jeÝeli nawet zdarza"y si´ spokojne wieczory, wszyscy
wiedzieli, Ýe z nastaniem nast´pnego ranka nastanie takÝe  nieunik-
niona przecieÝ  kolejna walka o Ýycie i przeÝycie, wi´c?
A zresztà  i przede wszystkim  trzyma"y nas napi´te czujnie i nie-
ustannie nerwy i  mocne jeszcze  m"ode g"owy. I po kolejnych
çwiartkach podÊpiewywaliÊmy nie Ýadnego tam utrapionego  góra-
la , co to mu nie Ýal, ani inny Czerwony pas, tylko znacznie mniej
przystojne pioseneczki, jak choçby:
Zielony kapelusik 
Piórko czerwone 
Oj diri-diri-oj diri-oj diri da!
Jak se znajdziesz dziewczyn´
Weê jà za Ýon´ 
Oj diri-diri... etc.
Zielony kapelusik 
Z czerwonym piórkiem 
Oj diri-diri....
Jak nie chce ci´ dziewczyna 
ZawiàÝ se sznurkiem!
Oj diri-diri... etc.  da!
M"odzi byliÊmy przecieÝ. Nie chcieliÊmy  nie mogli  z Ýycia rezy-
gnowaç. A na  przypadkowych cz´sto  ca"onocnych spotkaniach,
byli nie tylko bracia koleÝanek, ale teÝ koledzy owych braci, byli po-
nadto  dotychczas w przelicznych opisach tych lat jakoÊ na nich nie
- 229 -
natrafi"am  panowie bez obràczek, czyli ludzie tak g"´boko tkwiàcy
w konspiracji, Ýe chcieli  i musieli  pozostaç w ca"kowitym oderwa-
niu od rodzin, Ýeby ich  w razie wpadki  nie naraÝaç. I by"y teÝ m"o-
de, przystojne, albo i mniej, dziewczyny: "àczniczki, kolporterki, te
z nas"uchu itd. I wszyscy chcieliÊmy Ýyç, wiedzàc przy tym jak bardzo [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •