download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie dokucza jej już tak bardzo, chyba się nawet nie złości, że została
odesłana z domu.
Najbardziej musi ją boleć zdrada tego młodego mężczyzny. Była
przecież pewna, że on będzie o nią walczył. Może nawet jej to obiecał.
A tymczasem nawet nie odpowiedział na list.
Helena poszukała po omacku ręki męża.
- Reina jest już w domu.
Bendik burknął coś, najwyrazniej zasypiał.
Helena przytuliła się do niego, położyła głowę na jego ramieniu.
Uśmiechała się sama do siebie. Ze wszystkich błogosławieństw, jakie
spływają na mężczyzn, tego zazdrościła im najbardziej.
Tego mianowicie, że mogą spać beztrosko i mocno, oddalić od siebie
wszelkie zmartwienia dnia i zgasnąć niczym świeca, gdy tylko ciało jest
wystarczająco zmęczone.
Mimo wszystko jednak Bendik jest przy niej. Zawsze był blisko,
nawet jeśli pogrążał się we własnych snach i pochrapywał cicho niczym
dziecko.
Kroki Reiny po podłodze. Szelest ubrania, które starannie wieszała.
Plusk wody, gdy myła ręce w miednicy koło kuchni. I w końcu
skrzypnięcie łóżka. Ciche westchnienie.
Helena zamknęła oczy.
Reina zasługuje na lepszy los. Arill Storlendet to nie jest ten
mężczyzna, którego Helena wybrałaby dla niej. Może jest silny i dobrze
zbudowany, posiada ziemie i dwory, ale jest jakiÅ› taki ponury.
Małomówny. Zawsze jakby nieobecny, a zarazem grozny niczym
rozgniewany niedzwiedz.
Reina potrzebowałaby kogoś bardziej rozmownego. Kogoś, kto
potrafiłby zrozumieć nawet coś, co trudne jest do pojęcia.
KogoÅ› takiego jak jej Bendik! Pewnego niczym opoka, dajÄ…cego
poczucie bezpieczeństwa, a jednak pogodnego, radośnie spoglądającego
na świat. I kogoś, kto potrafi zasnąć w każdych okolicznościach.
ROZDZIAA SIÓDMY
Wielkanoc 1765
Johanna była bardzo rada. Dobrze jest widzieć, jak Reina pochyla się
nad małą dziewczynką, dobrze jest słyszeć jej głos, pocieszający chore
dziecko. Dobrze czuć zapach lawendy, kiedy mija pośpiesznie krzesło
matki, by przynieść dla chorego dziecka ciepłej wody z dodatkiem jałowca
i czosnku.
Dobrze jest też wiedzieć, że nie ma już pretensji. Widzieć przed sobą
jej głęboko niebieskie, czyste, lśniące oczy i słyszeć, jak mówi, że bardzo
tęskniła za własną matką. I że chciałaby mieć spokój.
Jakby w ogóle stąd nie wyjeżdżała, kiedy wróciła do domu we
wtorek przed Wielkanocą, odstawiła swoje rzeczy i natychmiast zajęła się
trojgiem chorych ludzi leżących w izbie. Jedną z nich była dziewczynka z
Feigum, której zrobił się wielki wrzód w gardle. Obok leżała kobieta, która
skaleczyła sobie rękę, spadła bowiem ze strychu i trafiła na porzuconą
kosÄ™.
No i był jeszcze stary Werner Grepstad z Bjorketun, którego każdej
wiosny przywożono do Vildegard z zaropiałymi oczyma, obolałym
gardłem i wielkimi problemami z oddychaniem.
Reina opiekowała się małą dziewczynką, która od pierwszego
spojrzenia uznała ją za swoją najlepszą przyjaciółkę.
Zmiały się teraz obie, naprawdę ta mała się śmiała, chociaż musiała
mieć bolesną ranę po operacji, którą Johanna przeprowadziła
poprzedniego dnia.
- Reina, myślę, że służące na nas czekają. Chodz, zjemy coś.
Przyszła natychmiast. Uśmiechała się szeroko, chodziła po izbie lekkim,
niemal tanecznym krokiem.
Naprawdę była szczęśliwa, że jest znowu w domu.
Johanna poczuła, że rozrasta się w niej spokój. A więc jednak
wszystko poszło dobrze. To znaczy, że postąpiła słusznie.
Kiedy pózniej wieczorem Reina pochyliła się nad matką i uściskała
ją, Johanna zamknęła oczy, czuła bowiem, że zaraz popłyną jej łzy po
prostu z ulgi.
- Tak cię kocham, mamo. Pamiętaj o tym, cokolwiek by się stało.
- Oczywiście, że mnie kochasz - szepnęła Johanna wzruszona i
pogłaskała córkę po policzku.
- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Jeśli nawet padną
między nami jakieś złe słowa, to one i tak nie mogą niczego zmienić!
Reina kiwała głową z bladym uśmiechem.
- Mamo... czy możesz mi wybaczyć? Johanna potrząsnęła głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •