download > pdf > do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chodzą do wróżek. I jeszcze ta podróż do pierwszej miłości? Tylko dlatego, że Max ją
obraził, nie musi pchać mnie na siłę w ramiona innego chłopaka.
Choć to naprawdę wyglądało jak wisienka.
Nie wiem, czemu w ogóle zawracam sobie tym głowę. Norah uważa, że przebranie
to oszustwo? %7łe nie ma sensu? Ha, niech sama spojrzy w lustro. Ona cała, kimkolwiek
jest, nie ma sensu. Wściekła, szoruję zęby i szykuję się do snu. Gaszę światło i wtedy
w oknie naprzeciwko robi się jasno.
A więc zostaje na noc.
Czy rozmawiał z Calliope? Ciekawe, czy zdąży skończyć ten projekt na zajęcia, bez
względu na to, co to jest. Pewnie nie. Wiercę się pod kołdrą. Nie mogę zasnąć, czy to z
powodu wyrzutów sumienia wobec Cricketa, czy wskutek kofeiny w herbacie, a może
przez tę idiotyczną wisienkę. Może to wcale nie oznacza pierwszej miłości, tylko coś
całkiem innego. Pierwszą skonsumowaną miłość. Tak, to już bardziej sensowne, a w
każdym razie oznacza, że moja droga doprowadzi mnie do Maksa.
A zatem jestem na właściwej drodze?
Słyszę, jak okno się otwiera.
I nic więcej.
Nie wiem dlaczego, ale czekam, aż mnie zawoła. Gdy tego nie robi, sięgam po
okulary i wstaję. Wytężam wzrok w ciemność. Cricket wpatruje się w nocne niebo.
Obserwuję go w milczeniu. Nie rusza się. Nie panuję nad sobą. Rozsuwam zasłony i
otwieram okno.
 Cześć  rzucam.
Patrzy mi prosto w oczy nieprzytomnym spojrzeniem, jakby myślami nadal był wśród
gwiazd.
 Jak twoja siostra?
Powoli kiwa głową.
 Dojdzie do siebie.
 Przykro mi w związku z twoim projektem.
 Nie przejmuj się.
 Dasz radę to nadgonić?
 Może.
 Czy& chcesz te wykresy?
Delikatny uśmiech.
 Jasne.
 Dobrze, poczekaj.  Buszuję w stertach papierów na podłodze, aż znajduję
segregator  moje zródło inspiracji. Wpinałam do niego wydruki z Internetu, fotografie
i kserokopie projektów, odkąd na początku lata, gdy poznałam Maksa, wymyśliłam
sobie tę suknię. Wracam do okna. Cricket siedzi na parapecie, jak za pierwszym razem,
gdy zobaczyłam go po jego powrocie. Pod koniec lata.  Rzucić ci?  Zerkam
niespokojnie na kompostownik Andy ego na dole.
Chwila namysłu i jego odpowiedz:
 Zaraz wracam.
Znika, zostawia mnie samą. Oglądam jego pokój. Na razie jest pusty, ale Cricket
zostawia już na nim swoje ślady: pismo naukowe przy łóżku, kolorowe gumki na
toaletce, marynarka na oparciu krzesła. Wraca po chwili. Niesie miotłę i koszyk
owoców. Wyjmuje je powoli i układa na komódce.
Nagle boję się, że zaraz wyjmie wisienkę.
Ale nie.
Umieszcza pusty koszyk na drewnianej rączce miotły, podnosi. Koszyk zjeżdża.
Cricket wychyla się z okna, wyciąga ręce i w ten sposób dosięga mnie końcem kija od
szczotki.
 Gotowa?
Jestem gotowa.
 Ahoj, kapitanie!
Przechyla miotłę i koszyk zsuwa się po kiju prosto w moje ramiona. Zmieję się
radośnie.
 Wiesz, tak naprawdę mogłam ci go po prostu rzucić.
 Lepiej nie ryzykować. Mógłbym nie złapać.
 Zawsze łapiesz.  Wkładam segregator do koszyka.  Jest ciężki.
 Dam radę.  Cricket unosi miotłę pod kątem. Wspinam się na palce, wsuwam
koszyk na kij i puszczam. Miotła opada pod jego ciężarem, ale Cricket unosi ją na tyle,
że koszyk płynnie sunie w jego kierunku.  Ha!  Uderza klamrą przy pasku o parapet,
cofając się w głąb pokoju, i ze zdumieniem stwierdzam, że pamiętam tę klamrę. I
pasek, ten sam od lat, z czarnej, popękanej skóry. Poprawia sobie koszulę, która nieco
się uniosła. Jest tak długi, że wszystkie koszule są na niego odrobinę za krótkie.
Kolejny szczegół, o którym zapomniałam.
Kręcę głową, żeby nie myśleć o jego brzuchu, ale się uśmiecham.
 Było to zarazem idiotycznie proste i zdecydowanie zbyt skomplikowane.
Odpowiada uśmiechem.
 To moja specjalność.
===a1IzADYAMwcwBDcGZFc1UDIHZVRtXmpTYAFjUzEJOAw=
Rozdział 19
Kiedy następnego ranka przechodzę koło domu Bellów, ktoś na mnie czyha, ale nie
ten blizniak, którego chciałabym zobaczyć.
 Musimy pogadać.  Calliope krzyżuje ręce na piersi. Ma na sobie jasnoniebieski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aikidobyd.xlx.pl
  •